18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Ostatni wykonany wyrok smierci w Polsce

Asiulka_ai • 2013-02-04, 13:51
Edmund Kolanowski,- Polski seryjny morderca

W skrocie, jak sie komus roywijac nie chce :>

E. Kolanowski byl nekrofilem, ktory dokonywal profanacji zwlok poprzez wycinanie narzadow plociowych, oraz piersi, po czym przyszywal je do manekina w wiadomym celu. Pozniej palil czesci ciala w piecach.
Swoje ofiary wyszukiwal na poznanskich/wielkopolskich cmentarzach.

A tutaj wiecej szczegolow i kilka zdjec.
Rodzina

Miał starszego brata Andrzeja, który zmarł w wieku 2 lat. Z tego powodu matka często zabierała go na cmentarz Miłostowo. Był żonaty z Zofią (od 1970), z którą miał dwie córki (urodzone w 1970 i 1972). W 1975 na wniosek żony orzeczono nieważność małżeństwa. Od 1980 żył w konkubinacie Gabrielą, z którą miał jedną córkę.

Wykształcenie

W szkole podstawowej powtarzał klasy pierwszą, trzecią i piątą. Z uwagi na jego zachowanie lekarz skierował go do zakładu dla osób chorych nerwowo i psychicznie. Później kontynuował naukę w szkole zawodowej, której nie ukończył. Ostatecznie przyuczył się do zawodu elektryka.

Od 11 roku życia podglądał w szpitalu sekcje zwłok. W wieku 15 lat zaczął zaczepiać kobiety w centrum Poznania. Sąd dla nieletnich skazał go na pobyt w zakładzie poprawczym, ale wykonanie wyroku zawieszono na okres 2 lat. Podjął próbę samobójczą (wbicie noża w brzuch), został odratowany. Za pobicie w 1966 został skazany na półtora roku więzienia (wyszedł w listopadzie 1967). Od 1972 zaczął terroryzować (kopanie, bicie, szarpanie za włosy, grożenie i ranienie nożem) kobiety nad jeziorem Rusałka. Milicja dokonała jego zatrzymania, a sąd udowodnił trzy napaści i wymierzył wyrok 9 lat więzienia. Wyszedł z więzienia w 1979 roku po odbyciu 2/3 kary.
Kolanowski przyznawał się do popełnienia przestępstw:
profanacji zwłok zmarłej sąsiadki,
w 1972 (w wieku 25 lat) – wykopania zwłok i profanacji,
w lipcu 1980 – okaleczenia zwłok znajdujących się w kaplicy cmentarnej w Nowej Soli,
27 października 1980 – morderstwa i okaleczenia zwłok kobiety (21 lat, zwłok nie znaleziono), poznanej na dworcu PKP w Poznaniu, w Baborówku,
16 marca 1981 – morderstwa kobiety (20 lat) w Warszawie (Wawer),
26 lutego 1982 – porwania i okaleczenia zwłok kobiety z kaplicy cmentarnej na Naramowicach,
4 listopada 1982 – morderstwa i okaleczenia zwłok dziewczynki (11 lat) na Naramowicach,
29 listopada 1982 – wykopania i profanacji zwłok na Miłostowie,
28 stycznia 1983 – wykopania i profanacji zwłok na Miłostowie.
Okaleczanie zwłok kobiet polegało na wycinaniu piersi i narządów płciowych. Wycięte narządy przyszywał do manekina używanego w celach seksualnych. Po kilku dniach części zwłok palił w piecu.
Aresztowanie, proces i wykonanie wyroku

7 maja 1983 uciekł z zasadzki zastawionej przez milicję na cmentarzu Miłostowo. Na miejscu planowanego przestępstwa zgubił kawałek papieru z napisem Pollena Łaskarzew. Milicjanci w toku czynności śledczych dotarli do zakładów Pollena w Poznaniu i 16 maja 1983 aresztowali Kolanowskiego (pracował tam jako palacz).
Podczas przesłuchań przyznawał się tylko do profanacji zwłok. Porównanie grupy krwi zamordowanej dziewczynki (B Rh-) ze śladami krwi na kurtce podejrzanego oraz zeznania dróżniczki przejazdu kolejowego na Naramowicach były obciążające. Podejrzany przyznał się po czterech miesiącach do zabicia dziewczynki.
Trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Mimo jego zapewnień, że zrozumiał swój błąd ("Teraz myślę, że chyba źle zrobiłem"), w szpitalu nazwał się Zimnym chirurgiem.
Na podstawie śledztwa prowadzonego przez trzy lata oskarżono go o dokonanie trzech morderstw, pięciu profanacji zwłok oraz o kradzież złotego pierścionka. Podczas procesu sądowego odwołał zeznania mówiąc, że były wymuszone. Biegli lekarze orzekli, że nie był chory psychicznie w momencie popełniania przestępstw.
Sąd uznał jego winę i 4 czerwca 1985 orzekł karę śmierci. Obrońca Kolanowskiego złożył apelację i wniosek o rewizję wyroku. Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok sądu niższej instancji. Karę śmierci przez powieszenie wykonano 28 lipca 1986 w areszcie przy ul. Młyńskiej w Poznaniu. Była to ostatnia wykonana kara śmierci w Poznaniu. Został pochowany 1 sierpnia 1986 na cmentarzu Miłostowo.

Wizja lokalna na Naramowicach. Kolanowski pokazuje, jak zabił i ukrył ciało 11-letniej Aliny



Piec kaflowy w ktorym palil czesci ciala




Kolanowski pokazuje miejsce, z którego wykopywał trumny

Ra...........it

2013-02-04, 15:06
Karo śmierci - wróć!

Borys_

2013-02-04, 15:43
brawo Kolanowski, prawdziwy Sadol a nie te wszystkie p*zdy co sie za nich uwazają bo rzucają sobie kotkiem

konto1981

2013-02-04, 15:53
@up widze że znalazłeś powołanie prawdziwy sadolu :-P

Ja...........88

2013-02-04, 17:14
@Asiulka_ai
Popraw błąd w temacie. Ostatni wykonany wyrok smierci w POZNANIU.

Łynkcynkpynkcynk

2013-02-04, 17:22
Miał chłop krzepę, ile się szpadlem naj***ł żeby odkopac a potem jeszcze wyciągnąc.

Asiulka_ai

2013-02-04, 23:22
Jarema88 napisał/a:

@Asiulka_ai
Popraw błąd w temacie. Ostatni wykonany wyrok smierci w POZNANIU.



Moj blad, edytowac niestety nie moge!

haneczka1989

2013-07-30, 13:32
Mówił o sobie "zimny chirurg". Długie godziny spędzał na cmentarzach, szukając świeżych grobów. Nie interesował go jednak seks ze zwłokami. Chciał czegoś więcej. Obnażał ciała, dotykał ich lodowatej skóry i zaznaczał fragmenty, które wytnie. Scyzorykiem odcinał piersi i okolice intymne kobiet, nie gardził też skórą z brzucha. Trofea owijał w papier i zanosił do domu. Tam, nie bacząc na żonę czy bawiące się dzieci, konstruował upiornego manekina, do którego przyczepiał części ciał. Dopiero stosunek z makabryczną kukłą pokrytą obumarłą tkanką, dawał mu prawdziwą przyjemność.


Edmund Kolanowski urodził się 24 października 1947 roku w Poznaniu. Był nadpobudliwym i sprawiającym problemy wychowawcze dzieckiem. Ojciec nie dawał mu dobrego przykładu - pracując w fabryce spirytusu, trzeźwiał sporadycznie. Od matki miał usłyszeć "żałuję, że nie utopiłam cię w pierwszej kąpieli". Dzieciństwo spędził na cmentarzu, gdzie rodzicielka nieustannie przesiadywała, opłakując zmarłego syna. Odszedł on przed narodzinami Edmunda, mając zaledwie dwa latka.


Dzieciństwo na cmentarzu

W podstawówce powtarzał kilka klas, zawodówki nie ukończył. Przez jakiś czas przebywał w zakładzie dla nerwowo i psychicznie chorych, gdzie znalazł nietypowe hobby - podglądanie sekcji zwłok. Wdrapywał się na drzewa i pooglądał szpitalne prosektorium. Był typem samotnika, gdyż cierpiał na skazę wysiękową, przez którą skóra jego twarzy pokryta była ranami i strupami.


Bawił się sam, najbardziej lubił kraść suszącą się damską bieliznę i używać jej podczas masturbacji. Czasem tylko na nią patrzył, a gdy to nie wystarczyło, to zakładał ją na siebie. Po wszystkim zakopywał fatałaszki - niczym skarb - w ogródku. Nie wiedział jak umówić się na randkę, więc... zakradał się do koleżanek i wkładał im ręce pod sukienki. W wieku 15 lat został skazany za napastowanie seksualne, ale do poprawczaka nie trafił, bo karę zawieszono. Spędził za to półtora roku w więzieniu za wdanie się w bójkę. Został tam dwukrotnie zgwałcony analnie. Mając 22 lata z powodu nieudanego stosunku seksualnego, próbował popełnić samobójstwo, wbijając sobie nóż w brzuch. Odratowano go - ku utrapieniu jego przyszłych ofiar.


Niedługo później ożenił się z Zofią, z którą później miał dwie córki. Z obawy przed zajściem w kolejną ciążę, kobieta odmawiała współżycia. Kolanowski nie mógł powstrzymać swojego popędu i wymykał się wieczorami na polowanie. Jezioro Rusałka było stałym miejscem jego erotycznych eskapad. To tam zaczepia odpoczywające kobiety, proponując im seks. Terroryzuje je nożem, kopie, szarpie za włosy, próbuje gwałcić. Zostaje skazany na dziewięć lat więzienia, ale wychodzi wcześniej za dobre sprawowanie. Żona skutecznie żąda unieważnienia małżeństwa.


Pierwszy raz ze zwłokami

Pierwszy kontakt ze zwłokami miał gdy umarła jego sąsiadka. Został z jej zwłokami sam w pokoju, odkrył prześcieradło i zaczął dotykać ciało. Tak bardzo mu się spodobało, że nie mógł przestać o tym myśleć. Ma 25 lat, kiedy decyduje się na wykopanie trumny. Na milicji wyznał, że widok martwego ciała działał na niego podniecająco: "W momencie rozkopywania grobu odczuwałem napięcie. Przy zwłokach czułem się lepiej niż podczas stosunku z kobietą". Masturbuje się, zasypuje grób i wraca do domu.

Nie ma stałego zajęcia: myje wagony kolejowe, pomaga w magazynie browaru, zostaje pomocnikiem elektryka. Związuje się z Gabrielą, znajomą sprzed lat. Przesłuchiwana opisywała go jako spokojnego partnera, stroniącego od alkoholu, dobrego dla rodziny. Innymi kobietami się nie interesował, ale znikał na długie godziny w komórce. Nie oddaje się tam bynajmniej majsterkowaniu - w zacisznym schowku konstruuje ze znalezionych na śmietniku szmat manekina. Przykleja do niego gąbkę, która ma symulować kobiecą pochwę. "Te gąbki nie dawały mi jednak zadowolenia" - przyzna potem. I dlatego następnym razem z wycieczki na cmentarz przynosi makabryczną pamiątkę - wycięte piersi i części intymne zmarłej kobiety.

Podczas przesłuchań mówił: "Wkładałem członek do przyszytych narządów, wykonując ruchy posuwiste, aż do wytrysku nasienia. Po dwóch-trzech dniach narządy odpruwałem i paliłem w piecu kaflowym w pokoju. Lalkę rozwalałem i wyrzucałem do śmietnika". Gabriela znalazła kilka razy fragmenty ludzkich ciał w piecu. Nie zgłaszała tego na milicję, z obawy o własne życie.


W poszukiwaniu wrażeń

Gdy na cmentarzu nie ma świeżego grobu, udaje się do kaplicy. Drzwi są tam zamykane jedynie na haczyk, a trumny stoją na widoku. Czasami wystarczyła mu zabawa na miejscu, a niekiedy przenosił zwłoki na pobliskie pole. Za to zawsze wracał z kawałkiem ciała zawiniętym w gazetę. Wykopywał i okaleczał zwłoki przeszło dziesięć lat. Najbardziej do gustu przypadły mu poznańskie cmentarze na Naramowicach i na Miłostowie. Jednak wiadome było, że prędzej czy później, znudzi mu się kopanie w ziemi i zakradanie do kaplic".

Okazja nadarzyła się w październikowy wieczór w 1980 roku. Kazimierza G. przyjechała do Poznania pozałatwiać ważne sprawy. Gdy czekała na dworcu, Edmund zagadał do niej i umówili się na następny dzień w dworcowej knajpce. Byli alkohol, rozmawiali, żartowali. Kobieta zaproponowała, żeby na noc pojechali do niej. Każdy normalny mężczyzna by się ucieszył. Ale Kolanowski zaczął snuć plan...


Gdy wysiedli na stacji w Bobrówku, do domu kobiety mieli do przejścia jeszcze kawałek przez las. Edmund zwolnił kroku i szedł za Kazimierą. "Byłem zgłodniały, bo nie miałem od dłuższego czasu kobiety" - wspomina. Napięcie rosło, agresja w nim wzbierała, aż znalazła ujście - chwycił grubą gałąź i zamachnął się na kobietę. Uderzał ją z całych sił w głowę, aż uszło z niej życie. W końcu miał to, czego pragnął: bezwładne ciało, z którym może wszystko zrobić. Podciągnął sukienkę, pozbył się bielizny i chwycił za scyzoryk. W szale wycinał narządy płciowe. Okaleczonego trupa wrzucił do rowu i starannie przysypał piaskiem. Ciała do dziś nie odnaleziono...

Nekrofil działał dalej. Był luty 1982 roku. Na poznańskim cmentarzu miał się odbyć pogrzeb 69-letniej Katarzyny P. Rodzina chciała po raz ostatni pożegnać zmarłą w kaplicy. Ale w trumnie leżały tylko czarne damskie pantofle, książeczka do nabożeństwa i różaniec. Ciało znaleziono niedługo później - zbezczeszczone leżało na polu przy cmentarzu. Pozbawione piersi i z wyciętym kroczem.

Zasadzka na cmentarzu

Śledczy pracowali na pełnych obrotach. Sprawdzali wszystkich zboczeńców w województwie, odwiedzali skazanych za gwałty, rozmawiali z setkami osób, przechadzali się po nekropoliach. Szukali też podobnych zdarzeń w całej Polsce. Tak trafili na sprawę zabójstwa 21-letniej Hanny S., do której doszło pod Warszawą. Ktoś podobnie pastwił się nad jej ciałem i wyciął wybrane fragmenty. Innym przypadkiem było zdarzenie z Nowej Soli w lipcu 1980 roku, gdzie ktoś włamał się do kaplicy i sprofanował zwłoki staruszki.

Zabójca zaczął popełniać błędy. Zauważyło go kilka osób, które później go rozpoznały. Zostawiał odciski butów. No i wracał w te same miejsca, co prędzej czy później, musiało się skończyć obławą.

Kolejny raz uderzył w maju 1983 r. Kolanowski obejrzał polski horror "Wilczyca" o przeklętej kobiecie, która sprzedała duszę diabłu, a w miejscu jej pochówku znaleziono szkielet wilka. Wywołało to u niego ogromne podniecenie i chęć zrobienia czegoś nowego. Z nożem w garści udaje się na dobrze mu znany cmentarz na Miłostowie. Marzy już nie tylko o piersiach i okolicach intymnych, ale i o skórze z brzucha, która mogłaby pokryć manekina i zapewnić mu lepsze doznania.

Nie ma pojęcia, że tego dnia nie tylko on będzie się chował między grobami. Funkcjonariusze milicji czatowali na poznańskich cmentarzach, by ująć zboczeńca na gorącym uczynku. W pewnej chwili widzą światło latarki i skradają się do nagrobka. Dźwięk przeładowanego pistoletu płoszy jednak Edmunda, który rzuca się do ucieczki i pod osłoną nocy umyka śledczym.

Zostawia jednak swoje narzędzia: łopatę, taśmę klejącą, dwie linki. Oraz szary papier do pakowania firmy "Pollena Łaskarzew", w którym planował zawinąć trofeum, który był jego gwoździem do trumny. Szybko okazało się, że tylko dwa miejscowe zakłady zaopatrują się w tej firmie. Jedną z nich jest spółdzielnia, gdzie 36-letni Kolanowski pracował jako palacz. Jedno spojrzenie wystarczyło milicjantom, by nabrać pewności: mężczyzna miał całą pokiereszowaną od krzaków twarz. Zupełnie, jakby musiał uciekać między chaszczami...


Po zatrzymaniu zbadano jego kurtkę, na których ostały się ślady krwi. Wtedy jeszcze nie było mowy o badaniach DNA, więc musiała wystarczyć grupa krwi. A ta się pokrywała z 11-letnią ofiarą. W sumie zwyrodnialec przyznał się do profanacji zwłok sąsiadki, pięciu okaleczeń ciał znalezionych w kaplicach albo wykopanych na cmentarzach oraz do trzech morderstw. Zdarzenia miały miejsce między 1972 a 1983 rokiem.

Nie było jednak łatwo wyciągnąć z niego wyjaśnienia. Początkowo milczał i odmawiał rozmów. Dopiero wizyta jego matki skłoniła go do wyznania wszystkich grzechów. Ponoć powiedziała mu: "Synu, jeśli chcesz mieć jeszcze matkę, która będzie cię kochać do końca swoich dni, musisz wszystko powiedzieć temu panu". Był bardzo pomocny, opowiadał ze szczegółami o dokonywanych zbrodniach, z podnieceniem odgrywał rolę mordercy podczas wizji lokalnych. Przenosił manekina udającego ciało kobiety, pokazywał jak atakował ofiary, bez skrępowania opowiadał o swoich seksualnych dewiacjach. Kobiety pozbawił życia albo uderzeniem w głowę (konarem drzewa, metalowym prętem) a dla pewności dusił.


Ewenement na skalę światową

Kolanowski został oddany w ręce biegłych psychiatrów. Ustalili, że nie jest chory psychicznie ani upośledzony umysłowo. Ma za to psychopatię w postaci nekrofilii i fetyszyzmu. Sposób, w jaki realizował swoje fantazje doprowadził biegłych do jednego wniosku: "czegoś takiego ani polska, ani światowa psychologia czy seksuologia jeszcze nie widziała".

Podczas rozmów z lekarzami wyznał: "Teraz myślę, że chyba źle zrobiłem. Mogłem pójść do lekarza i mogło być może inaczej". W trakcie rozprawy odwołał jednak wcześniejsze wyjaśnienia. Przekonywał sąd, że zostały wymuszone przez bijących go milicjantów. Mieli go okładać po piętach i plecach. Takie wyznanie nic nie dało - istniały niezbite dowody jego bestialskiej działalności.

Kara śmierci była jedyną adekwatną karą. Przed egzekucją Kolanowski był spokojny i opanowany. Tak jakby nie przejmował się faktem, że za chwilę założą mu pętle na szyję. Napisał list pożegnalny do matki, rozmawiał z księdzem. Cały czas mówił, że jest niewinny. Wyrok wykonano dokładnie 28 lipca 1986 roku. Była to ostatnia egzekucja w Poznaniu, przedostatnia w całej Polsce. Później wprowadzono moratorium jej wykonywania. Został pochowany na cmentarzu Miłostowo, miejscu, które tak dobrze znał, i które tak bardzo lubił...

http://nasygnale.pl/kat,1025343,page,3,title,Nekrofil-fetyszysta-wykradal-ciala-z-grobow,wid,15848916,wiadomosc.html