Czarny koleżka lata po okolicy, tarmosi się za fiuta i drze ryja informując wszystkich, że go pali, potrzebuje pomocy i przeprasza.
Nie mam pojęcia co spotkało tego czarnego dżentelmena... wyr*chał jeża?, kaktusa?, może się pomylił i zamiast kremu na poślizg przy waleniu konia wziął sobie sos chili?