18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Odloty himalaistów

pi...........ja • 2018-02-01, 12:38
Juderia ujawnia, co tak kręci himalaistów w tym sporcie a zwłaszcza tych chodzących bez tlenu. Niepowtarzalne odloty na chorobie wysokościowej :-)


Uratowana na Nanga Parbat himalaistka Elisabeth Revol przyznała w rozmowie z dziennikarzami, że walcząc o życie o doznała halucynacji i zdawało jej się, że ktoś przyniósł jej ciepłą herbatę, w zamian za co miała... oddać swoje buty. Takie majaki to jeden z typowych objawów śmiertelnie groźnej dla himalaistów choroby wysokościowej. Wspinacze w najwyższych górach świata bardzo często doświadczają dziwacznych wizji, w których widzą i słyszą niezwykłe istoty.

Choroba wysokościowa to zespół objawów wywołanych przez niedotlenienie organizmu podczas przebywania na dużych wysokościach. U bardziej wrażliwych osób pierwsze symptomy mogą wystąpić już na wysokości 2,5 - 3 tys. m n.p.m. Groźnie robi się na ok. 5 tys. metrów, a powyżej 7,9 tys. m n.p.m. zaczyna się tzw. strefa śmierci, w której człowiek właściwie nigdy nie powinien się znaleźć. Powietrze jest tu już bardzo rozrzedzone, a ciśnienie atmosferyczne ma wartość 1/3 ciśnienia występującego na poziomie morza. Sytuację dodatkowo pogarsza morderczy mróz (może sięgać - 40 stopni Celsjusza) oraz huraganowy wiatr o prędkości dochodzącej do 150 km/h. Przebywanie w takich warunkach jest dla człowieka zabójcze i himalaiści muszą ograniczyć swój pobyt w strefie śmierci do absolutnego minimum. Zdobycie szczytu to dopiero połowa sukcesu i w planie wyprawy trzeba jeszcze uwzględnić czas przeznaczony na zejście do położonych niżej obozów. Zdecydowana większość wypadków zdarza się właśnie podczas schodzenia.

Niedotlenienie wysokościowe wcale jednak nie musi skończyć się śmiercią. Większość himalaistów wraca przecież ze swoich wypraw bezpiecznie do domu i ponownie wyrusza w góry jeszcze wiele razy. Zdobywcy najwyższych szczytów Ziemi na ogół doświadczają stosunkowo łagodnych objawów choroby wysokościowej, którym zwykle towarzyszą jednak dziwne stany psychiczne. Zaczyna się od spadku koncentracji i zmniejszenia refleksu, później pojawiają się trudności z oceną sytuacji, aż wreszcie dochodzi do regularnych halucynacji. Bardzo często himalaistom (wspinającym się samotnie!) wydaje się, że towarzyszy im ktoś jeszcze. Zaczynają tę osobę widzieć, a nawet z nią rozmawiać. Objawy te niekiedy nazywane bywają "syndromem anioła stróża".

W roku 1990 podczas wyprawy na Dhaulagiri (8167 m n.p.m.) Krzysztof Wielicki w pewnym momencie zatrzymał się i zrobił dwie herbaty. Jedną dla siebie, a drugą dla urojonego towarzysza. Podobną przygodę miał też Marcin Miotk (jako pierwszy Polak zdobył Mount Everest bez tlenu), który podczas jednej z wypraw wiele razy zatrzymywał się, aby poczekać na "tego drugiego". Sam Reinhold Messner wspominał natomiast, iż pewnego razu doświadczał czyjejś obecności tak wyraźnie, że słyszał nawet kroki i skrzypienie śniegu pod butami nieistniejącego partnera. Omamy słuchowe też zresztą nie są w himalaizmie niczym niezwykłym. Jerzy Kukuczka podczas jednej z wypraw łączył się przez radio z bazą i rozmawiał z innymi członkami wyprawy. Problem w tym, że - jak się później okazało - przez cały ten czas radio było niesprawne. W trakcie zdobywania Annapurny (8091 m n.p.m.) w 1981 roku dwóch polskich wspinaczy wyraźnie słyszało z kolei, jak łącząca ich lina... śpiewała jeden z hitów Donny Summer :-D . Zbliżone objawy miał też Wojciech Kurtyka, który podczas zejścia ze szczytu Gaszerbruma IV (7925 m n.p.m.) doskonale słyszał piosenkę Barbary Streisand.

Wynikające z niedotlenienia halucynacje mogą się czasem wydawać całkiem zabawne. Tak było podczas wejścia Ryszarda Pawłowskiego i Bogdana Stefko na Nanga Parbat (8125 m n.p.m.) w 1993 roku. W trakcie schodzenia Pawłowski zobaczył nagle namiot angielskiej wyprawy, której członkowie (na wysokości ok. 8 tys. metrów!) mieli rzekomo wypoczywać w hamakach. W tym samym czasie Stefko podziwiał pod wierzchołkiem... budkę z coca colą :-) . Znane są również przypadki himalaistów, którzy w radosnym uniesieniu zbierali na lodowcu kwiatki. Pół biedy, jeśli wspinacz kontroluje swoje zachowanie i zdaje sobie sprawę, że widziane przez niego dziwactwa są tylko złudzeniem i produktem niedotlenionego mózgu. Gorzej, gdy himalaista zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością i omamy zaczynają brać górę nad racjonalnym zachowaniem.

W takiej sytuacji łatwo zgubić drogę do bazy, zejść wprost w przepaść lub wpaść do lodowej szczeliny. Konsekwencje tego typu błędów są z góry przesądzone. Zdarzały się przypadki, gdy himalaiści doznawali stanów euforii, podczas których zdzierali z siebie ubranie i porzucali cały sprzęt wspinaczkowy. Na wysokości 8 tysięcy metrów to bardzo zły pomysł. W roku 1983 podczas zejścia z Dhaulagiri Tadeusz Łaukajtys zdjął nagle kurtkę i rękawiczki, po czym ruszył do walki z radzieckim wojskiem. Podobno był przekonany, że znajduje się na wojnie w Afganistanie :-D . Wspinacz odmroził ręce i tylko dzięki pomocy partnerów z zespołu był w stanie bezpiecznie dotrzeć do bazy.

Podobne przypadki można mnożyć, a literatura górska pełna jest opowieści o halucynacjach, jakich doświadczali uczestnicy wypraw himalajskich. Jeśli omamy i inne objawy choroby wysokościowej zostaną zlekceważone, wówczas skutki prawie zawsze są tragiczne. W najwyższych górach świata miejsca na błędy jest bardzo niewiele. Gdy efekty niedotlenienia stają się niebezpieczne, wówczas jedynym ratunkiem dla himalaisty jest podanie mu tlenu z butli i jak najszybsze opuszczenie "strefy śmierci". Życie może ocalić wyłącznie zejście w niżej położone rejony, w których organizm ludzki może funkcjonować w miarę normalnie.


Czytaj więcej na http://nt.interia.pl/raporty/raport-medycyna-przyszlosci/medycyna/news-wizje-aniolow-i-spiewajace-liny-tak-zabija-wysokosc,nId,2516748#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

100Burned

2018-02-01, 12:41
Jeszcze gorsza jest choroba niskościowa.

Ofiary choroby niskościowej chodzą cali czarni i ciągle pie**olą że mają mało, mało, za mało i ciągle mało.

Wiewór

2018-02-01, 12:42
100Burned napisał/a:

Jeszcze gorsza jest choroba niskościowa.

Ofiary choroby niskościowej chodzą cali czarni i ciągle pie**olą że mają mało, mało, za mało i ciągle mało.


Polska bezrobotna patola tym się zaraziła. Straszna choroba.

CbK

2018-02-01, 12:52
Temat świeży (albo he he - mrożony) - T. Mackiewicz, bo przecież mnóstwo gadania jest ostatnio przez jego przypadek, był kiedyś najnormalniejszym ćpunem. Rozumiem pasję i rozumiem po co tam polazł. Kibicowałem ekipie przed wyprawą na K2, jak się okazało mamy okazję bić im brawo trochę wcześniej - zasłużenie. Wszystkim: Ratownikom, pani Revol, Tomaszowi.

Ma...........gw

2018-02-01, 13:40
Świetny artykuł, bardzo przyjemnie się czytało.

Adolf

2018-02-01, 15:07
Dobry merytoryczny tekst. Łap piwo i leć na główną :ok:

Halman

2018-02-01, 15:09
Cytat:

Jerzy Kukuczka podczas jednej z wypraw łączył się przez radio z bazą i rozmawiał z innymi członkami wyprawy.



dziś nazywa się to telemarketer....

ProVVe

2018-02-01, 16:23
Fajnie się czyta. Mam sporo książek o naszych himalaistach. Dodam, że strefę śmierci różnie podaję się i najczęściej jest to 7800 metrów, ale widziałem też 7500 ;-) ... Co kraj to obyczaj :-D

dumad

2018-02-01, 18:02
No to idziem na główną

777

2018-02-01, 18:32
Takie jedno pytanie - jeśli laska twierdzi, że była na haju to dlaczego uwierzono jej na słowo, że Mackiewicz jest trupem?

_Netrunner_

2018-02-01, 19:26
Zielone buty, dla podróżników w czasie ..Żadna to obraza a drogowskaz..Dla kolejnych i szacunek dla nich .. Każde żywe stworzenie jest dzieckiem Boga jak cokolwiek..Wyobrażenia niech każdy sobie sam na sam zostawi ;) ..

reggin

2018-02-01, 19:51
Bardzo przyjemna lektura :)
Od siebie dodam, że kiedyś czytałem o polskim (chyba) himalaiście, który pod szczytem Nanga Parbat widział stado galopujących koni. Inny wspinacz z kolei zrezygnował ze zdobycia Manaslu, gdy zorientował się, że jego partner (kobieta w wieku stu tysięcy lat) jest wytworem jego wyobraźni i najrozsądniejszą decyzją będzie odwrót :)

rudikopf

2018-02-01, 20:25
To juz wiem jak powstala legenda yeti...

józekdeluxe

2018-02-01, 20:45
Kiedyś po 2 tygodniach ostrego chlania na obozie przed studiami jak srałem w pociągu to słyszałem wyraźnie acdc, także jest coś na rzeczy.

ritu4l

2018-02-01, 21:16
Im wyżej, tym bliżej śmierci. Im bliżej śmierci, tym bliżej nam do tego wymiaru, w którym już nikt nie oddycha tlenem. Może to wcale nie halucynacje, a prześwity drugiej strony?