Brudstok w formie. Nie zrozumiem ładowania się w miejsce pełne błota i śmieci po to, by spać trzy dni w namiocie (albo prędzej wymiocie) bez prysznica, tylko po to, by posłuchać jak ktoś brzdękoli na gitarce. Mówią, że można tam spotkać fajnych ludzi i pewno mają rację, ale poznasz raz, drugi, dziesiąty, a jedenasty albo Ci ktoś wpie**oli, albo zgwałci. Niestety, ale to jest raczej spęd ludzi szukających taniej rozrywki nie wymagającej większego wysiłku intelektualnego, klasa średnio-niższa odłoży ze trzy-cztery stówki, plecak harnasia albo jakiejś podłej wódki, zrzuta na paliwo, albo PKP i heja, pora za odmóżdzenie się po zapie**alaniu całego roku w ch*jowej robocie. Dlatego preferuję wyjazd w gronie max paru zaufanych osób gdzieś poza ten kraj, wszystko dograne na ostatni guzik, w miejsce, gdzie są prysznice, osobne pokoje i coś innego do żarcia niż zupka chińska albo parówki z biedronki, a nie pchanie się w stado, zbieraninę ludzi o wątpliwych walorach estetycznych i intelektualnych.