18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Maj 2016
PNWTŚRCZPTSOND
      1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031     
Czerwiec 2016
PNWTŚRCZPTSOND
  12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
27282930   
Lipiec 2016
PNWTŚRCZPTSOND
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031


Krowa obrońca ludzkości

Vesso1989 • 2016-06-02, 13:50
181
Krowa zaatakowała dwóch mężczyzn, którzy właśnie dźgali kobietę nożem. Krowa jej broniła ? hymm :dead:





zaj***ne z twarzo książki.
:badyl:
nerusss • 2016-06-02, 14:45  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (201 piw)
O krowach mógłbym godzinami opowiadać, mam z nimi styczność od zawsze. Każda krowa ma inny charakter, są krowy wredne którym trzeba obcinać rogi bo inaczej poprzebijają inne, oraz są też krowy spokojne jak baranki. U krów jest hierarchia, zawsze idą w odpowiedniej kolejności, pierwsza idzie szefowa stada, za nią kolejno coraz słabsze, na końcu idą jałówki, a na szarym końcu cielaczki, co ciekawe z cielakami bądź z jałówkami zazwyczaj chodzi byk, byk nigdy nie idzie na czele. Mam już od 10 lat taką krowę której nie chcę sprzedać z sentymentu, jakieś 10 lat temu jak miałem 16lat zacząłem bardzo oswajać cielaczka, ale nie tak zwyczajnie, ostro ją oswajałem, dałem jej imię (ruda) jak krzyknąłem ruda to obrazu biegła. :D Jak trochę podrosła to zacząłem jeździć na niej jak na koniu. Ale do sedna, Pewnego razu idę sobie z 2 kolegami przez pole, ona podbiegła do nas, oczywiście wepchała się między mnie a kolegę, pogłaskaliśmy ją, idziemy i kumpel tak dla jaj zaj***ł mi w plecy, reakcja była natychmiastowa, ruda zaj***ła mu rogiem w żebra, a potem zaczęła skakać jak poj***na wokół nas, trochę to trwało ale ją uspokoiłem. Krowy to bardzo specyficzne zwierzęta, nie dziwi mnie to wcale że broniła swoją właścicielkę.

Ps. Właściwie to krowę powinno się sprzedać po jakiś 6latach użytkowania, ale tak ją lubię że ma u mnie dożywocie. :->

Nieudany podryw

Woodorek • 2016-06-02, 21:37
156
Coś mu podryw nie pyknął :idzwch*j:
Aż żal patrzeć że tyle fajnych normalnych dziewczyn wokół a ten się za przypaloną bierze :lodowka:
nerusss • 2016-06-02, 21:44  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (100 piw)
Jezu ale ona ma szpetny ryj.

Hop pod busa

kaczka41 • 2016-06-02, 11:21
155
Cytat:

Bardzo groźnie wyglądający wypadek rowerzystki we Wrocławiu przy ul. Kołłątaja przed skrzyżowaniem z Kościuszki. Kobieta jechała pasem dla rowerów przy prawej krawędzi jezdni, drogę zajechał jej bus skręcający w prawo w bramę podwórka. Nie miała szans, by skutecznie zahamować, wpadła wprost pod auto dostawcze. Ranna trafiła do szpitala.

Czytaj więcej: http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/wypadek-rowerzystki-we-wroclawiu-wpadla-wprost-pod-busa-nagranie-z-rejestratora,10058652/





Patrzymy k***a w lusterka, barany! :evil:
~Velture • 2016-06-02, 13:06  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (72 piw)
@UP'y
Może wszyscy ogarnijcie ,że k***a używanie łba ratuje zdrowie i życie.
ch*j kto miał pierwszeństwo ale jakby cyklistka użyła chociażby 5% mózgu i w tej nieskalanej rozumem łepetynie pojawiłaby się myśl "no k***a ja ze swoim pedałem ważę 60kg a ten wielki w ch*j dostawczak pewnie ponad 2 tony to może lepiej zwolnić jak widzę kierunkowskaz skierowany w moją stronę a nie wpie**alać się w niego na chama bo mam pierwszeństwo i ch*j".

Tak jak mówię - ch*j kto ma pierwszeństwo ale liczy się zdrowy rozsądek.
Jak jedziecie autem i wam wypie**ala z lewej wymuszając pierwszeństwo cysterna albo betoniarka to też lecicie na chama na czołówkę bo 'moja racja jest bardziej mojsza' czy po prostu odpuszczacie ch*jowi aby nie mieć później wizyty w aso?

Solidny dzwon przed narodowym

fantastico • 2016-06-02, 22:25
147
Mokra nawierzchnia jest jak szklanka pełna wody, można się poślizgnąć gdy wyleje się ją na zmrożoną powierzchnię.

Uważajcie, ku przestrodze.

flaszka • 2016-06-02, 22:30  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (43 piw)
"Mokra nawierzchnia jest jak szklanka pełna wody, można się poślizgnąć gdy wyleje się ją na zmrożoną powierzchnię. "
że k***a co? w czerwcu ? :D

Czarne dziecko

andrewmetin • 2016-06-02, 01:40
144
Pewnego razu na Ukrainie, urodził się murzyn w młynie. Żekł Pan młynarz, jaki gnój, zrobił i sp***olił ch*j. Matka jego niezła babka, powiedziała że to wpadka. Dziecko nagle robi buu, wiecie że też jestem tu?... Młynarz patrzy sie na niego, robi taaakie oczy z tego... ty masz moje oczy Arny, zapomniałem żem też czarny, to ta mąka na mym ciele, narobiła by szkód wiele. Chciałem biały być przez chwile, narobiłem szumu tyle. Wstyd się przyznać, aleś mój, a ja jestem dalej ch*j. Czarny i bez wykształcenia, bo do czego mi to trzeba. Zapie**alac na polanie, to jest moje powołanie. :lol:

Kat ISIS schwytany przez siły rządowe

Andre1945 • 2016-06-02, 21:36
136
Pamiętacie wesołego grubaska, który tak ochoczo ścinał głowy niewiernym na ulicy? :mrgreen: Przyszła i na niego pora.

Cytat:

"Buldożer" był członkiem tzw. Towarzystwa Ścinaczy, katów wykonujących egzekucję dla ISIS. Mężczyzna wykonywał egzekucję zamaskowany, nie było przez to zdjęć jego twarzy. Rozpoznawalna pozostawała natomiast jego sylwetka.




http://video.dailymail.co.uk/video/mol/2016/06/01/8772747350207713231/960x540_8772747350207713231.mp4

Adminie, wybacz, nie da się wgrać filmiku. :C
favi_fav • 2016-06-02, 22:13  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (77 piw)
Pojechał na główną, na harda.
118
Ostatnio odnalazłem na dysku pewną ciekawą copypaste a'la 'dziennik, która mam nadzieje się wam spodoba :szczerbaty:


Cytat:

Dzień 1
Do naszej kompanii ochotników przybył pułkownik. Powiedział, że kompania będzie wykorzystywana do utrzymywania światowego pokoju i tajnych akcji dywersyjnych – wszystko to zupełnie nową metodą. Do końca treningu zapewne nie zostanie nikt z nas żywy.
Jeśli ktoś się nie zgadza, niech pisze raport. Rozstrzelanie gwarantowane, ponosimy również pełne koszty pogrzebu, a szczególnie salutów i salwy honorowej. Jesteśmy w szoku…


Dzień 2
Przyszedł nowy sierżant. Będzie się zajmował naszą edukacją. Będziemy poznawać tajne metody i techniki „bułgarnindża”, których do końca nie znają nawet prowadzący. Super tajne. Dla zademonstrowania części tychże, sierżant okręcił wokół małego palca trzy metry drutu kolczastego…później zjadł hełm kaprala Materacova.
Znów jesteśmy w szoku…


Dzień 3
Uczymy się szybko kopać jamy. Metodą bobrów. Potem je przeskakiwaliśmy. Pod koniec zajęć, każdy potrafił przeskoczyć dziesięciometrową jamę.


Dzień 4
Odpoczynek. (wisimy przywiązani do spodu pryczy sąsiada z góry – sąsiad z góry jest pod pryczą )


Dzień 5
Dla stymulacji naszej skoczności, sierżant rozciągnął nad jamami drut kolczasty i puścił wysokie napięcie. Piętnastometrowe jamy – betka dla dzieciaków.


Dzień 6
Uczymy się przeskakiwać przez przeszkody. Z dwumetrowymi nie mamy problemów. Z pomocą naszego mądrego sierżanta, drutu kolczastego, prądu i desek nabitych gwoździami, przeskakujemy pięciometrowe przeszkody. W nocy całą kompanią udaliśmy się na wiejską dyskotekę. W końcu płot ma tylko trzy metry...


Dzień 7
Przyszła brygada saperów i zbudowała siedmiometrową przeszkodę (również płot jest wyższy) wychodząc z założenia, że człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z taką wysokością. Pod przewodnictwem sierżanta, prądu i nabitych gwoździami desek daliśmy sobie radę i z siedmioma metrami. W nocy znów byliśmy na dyskotece. Weszliśmy przez dach. Jak człowiek nie może przeskoczyć siedmiu metrów, może je przelecieć. Przy wydatnej pomocy paliw płynnych.


Dzień 8
Uczymy się pełzać po ścianach. Nie jest łatwo tak za pierwszym razem. Sierżant twierdzi jednak, że nawet osioł potrafi się nauczyć pełzania po ścianach.


Dzień 9
Pełzamy całkiem nieźle ale są upadki. Sierżant rozłożył deski nabite gwoździami na sali ćwiczeń. Spadł na nie szeregowy Bimberiev. Gwoździe się powyginały, Bimberiev nie ucierpiał. Wieczorem wymieniliśmy dwie baryłki ropy na cztery butle miejscowej śliwowicy. Szczerze mówiąc nafta smakowała lepiej. Relaks…


Dzień 10
Pełzamy już prawie profesjonalnie (naszym zdaniem) po ścianach. Kapral Materacov ma lęk wysokości i z poziomu szóstego piętra zaczyna wymiotować. Nie spada jednak, gdyż sierżant obiecał, że mu rozerwie dupsko.


Dzień 11
Wzięli się za dyscyplinę. Do obozu przyjechał komendant naszego okręgu wojskowego, kapitan Drievnov. Rozkazał sierżantowi rozstawienie pułapek celem łatwiejszego wyłapania uciekających w nocy. Sierżant obiecał, że osobiście rozerwie dupsko każdemu, kto wpadnie w pułapkę. Nie jest dobrze.


Dzień 12
Sierżant nadszedł z całkiem siną facjatą. Wpadł we własną pułapkę, którą wcześniej odnalazł szeregowy Durszlakov i przestawił w (jego zdaniem ) ciekawsze miejsce. Cały dzień się zastanawialiśmy, jak sierżant sam sobie rozerwie dupsko. Nie doczekaliśmy się, być może zrobił to w toalecie. Nocą udanie poszukiwaliśmy dalszych pułapek. W poczet naszych trofeów zaliczyć można : sześć min przeciwpiechotnych, dziesięć automatów Kałasznikow, trzy wyrzutnie granatów ręcznych, pięć pistoletów i moździerz. Nie ociągając się przestawiliśmy pułapki w ciekawsze ( naszym zdaniem ) miejsca.


Dzień 13
Sierżant wpadł w trzy pułapki i wygląda jak świeżo malowany kameleon. Na apelu głośno wspominał rodziny całej kompanii. Wieczorem uczyliśmy się rzucać łyżkami i widelcami, bo jak powiedział sierżant – nożem może rzucać nawet skończony idiota. Jutro będziemy się uczyć rzucania parasolami.


Dzień 14
Rzucaliśmy bułgarskim parasolem. Przebija pięciocentymetrową deskę z odległości siedemdziesięciu metrów. Sierżant zaprezentował to samo ćwiczenie z odległości stu metrów. Koniec końcem, jest specjalistą. Powiedział nam, że są parasole, całe z tytanu, ze specjalnym, nie rwącym się materiałem, które spokojnie przebijają pustaki z odległości dwustu metrów. W nocy uciekliśmy z jednostki i wypróbowaliśmy radioaktywny bumerang na jakimś kurniku.


Dzień 15
Z samego rana przyszedł dowódca i powiedział, że do kurnika jednego z wieśniaków wleciał meteoryt, przebił ścianę, zabił trzy kury i wyleciał oknem. Zwłoki kur nie nadają się nawet do identyfikacji. Ich pióra wieśniak postanowił przekazać na Międzynarodowy Fundusz Wspierania Pokoju Światowego. My oznajmiliśmy dowódcy, że u nas jest spokojnie.


Dzień 16
Uczymy się być niewidzialni dla wrogów. Podzieliliśmy się po dwóch i graliśmy w drużynowego chowanego.


Dzień 17
Uczymy się być nie tylko niewidzialni ale i niesłyszalni dla wrogów. Doświadczony w tych sprawach sierżant przywiązał nam dzwoneczki do nóg. Po kilku stymulujących kopniakach opanowaliśmy tę sztukę na tyle dobrze, że ktoś ukradł sierżantowi papierosy. Wyjaśniliśmy, że to szeregowy Bimberiev i że na dodatek wypalił pół paczki sam. Sierżant się zdenerwował i bluźnił po nindżańsku i w kilku innych językach. Przez dwie godziny robiliśmy konspekty z tych przekleństw. Wszak trzeba wiedzieć jak się zachowywać gdzieś poza granicami naszego kraju, wśród obcych wszelkiej maści i narodowości…


Dzień 18
Uczymy się rzucać shurikenami w ruszające się przedmioty – aluminiowe talerze z kantyny. W pewnym momencie przeleciało stado dzikich kaczek. Postanowiliśmy spróbować. Zabiliśmy dwieście sztuk. Później dopiero się zastanowiliśmy co począć z taką ilością mięsa. Sprzedaliśmy je w wiosce. Kupiliśmy szampana i zwyczajem nindż piliśmy za spokój dusz pokonanych dziś przeciwników.


Dzień19
Zorientowaliśmy się, że nasz zapas paliw płynnych znacznie się uszczuplił i potrzeba zekonomizować zużycie. Wieczorem trening szybkiego skręcania turbanów.


Dzień 20
Przyszedł sierżant. Oznajmił, że dzisiaj przejdziemy sprawdzian w terenie. Po pierwsze, dla uzupełnienia podstawowych zapasów, po drugie dla sprawdzenia materiału. Chyba chodziło mu o nas.
Zadanie bojowe polegało na niedostrzeżonym dostaniu się na pole należące do współpracującej z nami wspólnoty rolnej i zebranie pół hektara ziemniaków i kapusty. Zadanie wypełniliśmy. Chyba nawet przepełniliśmy.


Dzień 21
Z samego rana przyszedł przedstawiciel kooperującej z nami wspólnoty rolnej, cały roztrzęsiony, bełkocząc niezrozumiale. Po procedurze Sierżanta składającej się z wypicia dwóch setek śliwowicy na głodnego, udało nam się dowiedzieć od chłopa, że w nocy na jego osobistym polu, hulały siły nieczyste. Zniknęły wszystkie owoce. Dziesięć owczarków kaukaskich pilnujących sadu nic nie widziało i nic nie słyszało. Żeby chłopina z głodu nie umarł, podrzuciliśmy w nocy połowę zbiorów. Chyba pierwszy raz Sierżant jest z nas dumny. Tylko Bimberiev musiał karnie rozplatać drut kolczasty, bo sierżantowi znowu zginęły papierosy. A ta szuja nawet się nie podzieliła.


Dzień 22
Do dowódcy znów przyszedł wieśniak ze wspólnoty. Cały jakby w malarii. Po pięciu śliwowicach na głodnego powiedział, że w nocy wydały owoce cały sad i pole arbuzów a na środku całego terenu wyrosła dwudziestometrowa choinka. Pięciu w pełni uzbrojonych policjantów pilnowało okolicy i nikt nic nie widział ani nie słyszał. Kapitan obiecał pomoc w wyjaśnieniu zajścia. Okazało się, że choinka jest dziełem szeregowego Kacova, który postawił ją tam celem zmylenia potencjalnego przeciwnika.


Dzień 23
Dzisiaj sierżant nas pochwalił. Powiedział, że nawet tacy idioci potrafią nauczyć się czegoś przydatnego. Nie potrafimy co prawda pełzać jak muchy po ścianach ale w końcu jesteśmy jeszcze niedouczeni, niewtajemniczeni w pełni w sztukę "bułarnindża". Dla treningu, sierżant przykleił do sufitu 250 much. Musieliśmy odklejać sztuka po sztuce.


Dzień 24
Ktoś z kompanii nie opacznie zapytał sierżanta, jakie pistolety i karabiny preferują nindże. Sierżant buchnął niczym piec hutniczy i przez trzy godziny wykładał lekcję o tym jak to nindża z pomocą jednego gwoździa jest w stanie zdziesiątkować dwa bataliony piechoty. Sierżant ma ciężką rękę ( wiemy to ) i na pewno nie przesadza. Kończąc dodał, że pistolety tylko ściągają prawdziwym nindżom spodnie.
W tajemnicy powiedział, że dobrze rzuconym taboretem, można strącić helikopter. Naturalnie dla pewności najlepiej rzucić dwoma, jednym w dziób, drugim w ogon.


Dzień 25
Uczymy się władać bronią białą. Wykorzystujemy do tego drewniane klamki. Na koniec dnia sierżant pokazał nam prawdziwy miecz. Dał nam potrzymać, ja nawet sprawdziłem go zębami. Prawdziwy.


Dzień 26
Kontynuujemy ćwiczenia z bronią białą. Sierżant zademonstrował nam jak szybko zdjąć skórę z królika za pomocą ostrza do golenia. Później my trenowaliśmy. Mięso zebraliśmy i na kolacje było królicze w potrawce. Piliśmy za spokój dusz pokonanych dzisiaj przeciwników. Wieczorem pełzanie po ścianach i zabijanie much.


Dzień 27
Uczymy się rzucać pociskami z pistoletu Makarov. Pod koniec dnia, Durszlakov na tyle dobrze to opanował, że trafiał w środek tarczy ze stu metrów. Prawdziwy nindża. Sierżant kazał przygotować większe tarcze bo niedługo będziemy trenować z moździerzami.


Dzień 28
Ciężki dzień. Rankiem sierżant i kapitan przynieśli cały worek pustych ( niezwrotnych ) butelek. Dla treningu tłukliśmy je miażdżąc je w dłoniach. Potem czołgaliśmy się po resztkach szkła na golasa. Wieczorem, sierżant tajemniczym głosem kazał nam się stawić w Sali treningowej z przyborami do widzenia w nocy. Zaczyna się prawdziwa część treningu w sztuce „bułarnindża”. W całkowitych ciemnościach zebraliśmy się wokół sierżanta a on nam powiedział podstawową zasadę sztuki. Zszokuj przeciwnika. Kazał Bimberievovi zaatakować.
Bimberiev zamachnął się ręką. Sierżant odstąpił krok, poczym zaczął wykonywać dziwne ruchy. Przypominały kankana ale nogę wywijał na boki a czasem do tyłu. Bibmeriev gapił się na niego jak na wariata. Sierżant postąpił krok w lewo i zdrowo kopnął go jajca. Przeszedł za jego plecy i przy pomocy onucy pokazał nam technikę duszenia. Bimberiev upadł, sierżant wykonał podwójny piruet, przebiegł przez sufit i stanął po drugiej stronie sali. Jesteśmy w szoku…Sierżant puścił nam muzykę i zaczęliśmy od kankana. Trenowaliśmy całą noc.


Dzień 29
Przyszedł przedstawiciel wspólnoty. Bardzo roztrzęsiony. Opowiedział nam, że rano w jego szopie na króliki pasły się owczarki kaukaskie. Po standardowej procedurze sierżanta, odszedł uspokojony. Zdaliśmy test z kamuflażu. Cały dzień trenowaliśmy układanie języka do celowania i strzelania w muchy śliną. Sierżant powiedział nam, że po solidnym treningu splunięciem można zabić słonia.


Dzień 30
Uczyliśmy się pełzać po ścianach i sufitach wyłożonych lustrami. Metodą much, nie dotykając ścian tułowiem. Dobrze, że jesteśmy wytrenowani w upadaniu na gwoździe, wiec nie było strasznie. Wieczorem było nudno. Wszystkie muchy uciekły. Urządziliśmy więc polowanie na karaluchy przy pomocy przyborów do widzenia w nocy.


Dzień 31
Złapane karaluchy pomalowaliśmy na niebiesko z zielonymi plamkami i sprzedaliśmy je w sklepie zoologicznym jako egzotyczne pająki z Karaibów. Poprawiło to stan naszych paliw płynnych. Wieczorem świętowaliśmy pierwszy miesiąc treningu.


Dzień 32
Kosimy trawniki. Gołymi rękoma, bo jak powiedział sierżant – każdy idiota może kosić kosiarką.


Dzień 33
Przyszedł przedstawiciel. Trzęsącym się głosem powiedział, że jego gołębie zwariowały - zrobiły pokaz striptizu. Spytał, czy ma je zabić łopatą , czy czekać na wieczorny meteoryt.
Po procedurze wyjaśniliśmy mu, że ptaki rozchorowały się na powietrzną schizofrenię. A w naszym gronie dochodziliśmy, kto dał gołębiom marihuanę do dziobania. Kacov się przyznał.


Dzień 34
Trening w zaawansowanym kamuflażu. Bimberiev przebrany za bociana zjadł trzy kilo żab. Wymiotował całe popołudnie. Długo i boleśnie. Durszlakov przebrał się za samca niedźwiedzia i przeleciał wielką niedźwiedzicę. Wieczorem czekała przy portierni z pięcioma dzbanami miodu i trzema owcami. Na kolację nieziemskie szaszłyki.





Źródło - chyba joemonster (daaaawno temu)
Sobota007 • 2016-06-02, 22:25  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (25 piw)
Jeszcze się trochę znalazło ;)

Dzień 35
Z samego ranka znów zjawił się znany nam przedstawiciel. Ze łzami w oczach powiedział, że zniknęła cała jego pasieka i wszystkie owce jakie miał. Jako, że jest to nasz ostatni dzień szkolenia w bazie, poczęstowaliśmy człowieka owczym mięsem.
Sierżant ze względu na zakończenie etapu wygłosił patetycznie przemówienie i sprezentował naszej kompanii prawdziwy miecz nindży. Podobno trzymał go sam Connor Mcloud z klanu Mcloud. Nieźle.

Dzień 36
Spaliśmy do obiadu. Koło południa przyszedł porucznik i nas obudził, zebraliśmy bagaże i byliśmy gotowi do drogi. W celu pełnej konspiracji podróżowaliśmy wagonami – chłodniami do naszego celu – poligon blisko wsi Dzivnovo.


Dzień 37
Dotarliśmy na miejsce, po rozpakowaniu bagaży trenowaliśmy chrapanie synchroniczne na naszych pryczach.


Dzień 38
Przyszedł jakiś podpułkownik i powiedział, że jest dowódcą poligonu. Poinformował nas, że będziemy przyswajać obsługę armijnych środków transportu. Po apelu przyszli instruktorzy i rozdali nam motorynki. Później przeprowadzili wykład na temat „ Są trzy rodzaje motorynek” – trzykołowe dla dzieci i starców, dwukołowe dla ludzi normalnych i jednokołowe dla profesjonalistów. Prawda, tak jest, że jednonodzy piechociarze uciekają najszybciej. Bardzo fajnie sobie pojeździliśmy. Tyle że instruktorzy ciągle krzyczeli, że słupy telegraficzne trzeba omijać a nie przez nie przejeżdżać

Dzień 39
Instruktorzy rozciągnęli grube sznury wzdłuż drogi. My się nie przestraszyliśmy i przegryźliśmy je w ruchu. Jak prawdziwi BułgarNindże…


Dzień 40
Uczyliśmy się przeskakiwać przez ściany. Kacov tak się rozpędził, że przejechał przez ceglaną ścianę. Reszta przeskakiwała trzymając motorynki w zębach. Instruktorzy płakali…ze wzruszenia…


Dzień 41
Instruktorzy postanowili zapoznać nas z powietrznymi środkami transportu. Zabrali nas do hangaru z helikopterami. Bimberiev sprawdził śmigło ogonowe zębami poczym odgryzł antenę. Nikt z prowadzących nie zauważył…


Dzień 42
Zaczęliśmy naukę obsługi helikopterów. Są one absolutnie nowe i nikt wcześniej nimi nie latał. Okazało się, że łopaty śmigieł są tytanowe i nie odkształcają się przy ugryzieniu. Instruktor zaczął trzygodzinny wykład o fizycznym aspekcie teorii lotów helikopterami. Po trzech godzinach Kacov, któremu znudziło się spanie, przerwał mu w pół zdania słowami, że dla nas ważne jest za którą rączkę się trzymać podczas lotu, bo przecież prowadzić śmigłowiec potrafi nawet idiota.


Dzień 43
Instruktorzy wyjaśniali nam przeznaczenie akumulatorów w śmigłowcu. Kacov od razu zapytał o przeznaczenie czterech czerwonych wajch w kabinie transportowej. Wyjaśniono nam, że służą do awaryjnego rozruchu śmigieł w razie awarii silnika. Później pięć godzin trenowaliśmy kręcenie wajchą.

Czarne Euro

dragon2123 • 2016-06-02, 18:50
102
"37-letnia obywatelka Francji pochodzenia kameruńskiego została zatrzymana w Polsce za próbę oszustwa. Kobieta próbowała wyłudzić od mieszkańca Krakowa 50 tysięcy euro. Obiecywała, że dzięki magicznym umiejętnościom, podwoi tę kwotę. To, niestety, nie pierwszy tego typu przypadek w Polsce.

Francuzka oszukiwała ludzi znaną policji metodą na "czarne euro". Jak to działa? Oszuści wyszukują łatwowierne osoby i pokazują im magiczną sztuczkę. Spryskują kawałek czarnego papieru czarodziejskim sprayem, potem przesuwają nad nim dłonią i oczom zdumionej ofiary ukazuje się banknot euro.

O planach przyjazdu do Krakowa oszustki z Francji polską policję poinformowały międzynarodowe organa ścigania. Funkcjonariusze musieli tylko czekać, aż kobieta znajdzie ofiarę.


30-letni mężczyzna, dał się "oczarować" oszustce. Kobieta stwierdziła, że nie ma teraz czasu na zamianę większej ilości pieniędzy, ale proponuje wymianę 100 tysięcy magicznie odbarwiających się "czarnych euro" w zamian za 50 tysięcy euro w gotówce.

Policjanci zatrzymali 37-latkę w momencie, gdy zbierała się już z powrotem do Francji. Sąd zastosował wobec niej karę tymczasowego aresztu. Za próbę oszustwa grozi jej 8 lat pozbawienia wolności.

Jak się okazało, to nie pierwszy tego typu przypadek w Polsce. Do podobnych oszustw doszło w Polsce dwa razy na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Niestety, w poprzednich sprawach pokrzywdzeni zgłosili się do śledczych zbyt późno. Sprawcy, najczęściej pochodzący z krajów afrykańskich, natychmiast wyjechali z Polski."

materiał z wp

Po raz kolejny ktoś udowodnił, że głupota nie zna granic. Facet oddał 50 tys euro za kawałek czarnego papieru który miał się zamienić w 100 tys euro..... :facepalm:
mygyry • 2016-06-02, 18:56  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (82 piw)
Ja bym jej dał nagrodę, za wyleczenie jednego debila z łatwowierności

Walka na myjni

Vicent • 2016-06-02, 08:18
96
Cytat:

Wczoraj w serwisie YouTube pojawiło się nagranie ze stacji paliw u zbiegu al. Tysiąclecia i ul. Lwowskiej w Lublinie. Na nagraniu widać bójkę młodych mężczyzn, która rozegrała się chwilę po tym jak pracownik stacji postanowił umyć przednią szybę w pojeździe ciężarowym.-lublin112



Miłość

Ra...........hi • 2016-06-02, 10:27
81
Spojrzałem w jej wielkie, niebieskie oczy. Serce zabiło mi mocniej, odebrało mi mowę i zacząłem się pocić. Poczułem moją więź z Wszechświatem, kiedy otworzyła swoje słodkie usteczka i powiedziała cztery słowa, których nigdy nie zapomnę: "To on, panie oficerze".

:ok***a: