Klient zdenerwowany na wielogodzinne opóźnienie samolotu postanowił ocieplić wizerunek przewoźnika. Nie ukrywam, że nie raz miałem ochotę tak zrobić na przykład na poczcie. Ogień od 0:50
To ja wam opowiem co odj***ł kiedyś mój dziadek w PZU w Katowicach.
Otóż dziadkowi jakiś kmiot wj***ł do fury. A zrobił to tak niefortunnie, że szkoda była całkowita. Orzekli tak dwaj rzeczoznawcy i jeszcze jeden powołany niezależnie. Niestety PZU grało w ch*ja jak Sasha Grey i nie chcieli wypłacić hajsu. Co zrobił mój dziadek - wariat. Wziął butle po occie nalał napoju (żółta Hellena) do flaszeczki, wziął chusteczkę materiałową i zapalniczkę. Poszedł do biura PZU. Baby go jak zwykle zbywały słodkim pie**oleniem. Narracja się zmieniła kiedy mój dziadek wyjął spod pazuchy butelkę, ścierkę i zapalniczkę i zapytał co on ma teraz zrobić. Te k***y grube tak przewijały nogami...widzieliście kiedyś zapie**alające nosorożce?
Oczywiście alarm, policja, straż, dziadka mi zdrutowali, wywieźli na komendę, wezwali mu pogotowie czy z deklem ma ok. Na komendzie ten bierze flaszkę i mówi "dyć to jest k***a mój napój, szmata, ta p*zda nie odróżnia szmaty od chusteczki! Fojercok, bo se k***a zakurzyć lubia". Poprosili o konsultację psychiatryczną i wyszło, że zdrowiuśki, tylko mocno wk***iony na oszustów. Jakoś się dziadek wymiksował i nic mu nie doj***li za to. A PZU się ogarnęło, po kilku miesiącach jak dostało list od prawnika nawet spalenie tych kurew nawet by nie pomogło.
Zajebiście teraz zamiast lotu będzie ewakuacja, wizyta policji i przesłuchanie, spisanie zeznań, sporządzenie raportów ze zdarzenia. Gościu na prawdę pomógł