Popełnił wszystkie możliwe błędy:
1. Skoczył na trawę/ grunt (który wchłoną część siły uderzenia)
2. Wybrał za niski budynek.
3. W ostatniej chwili się rozmyślił i upadł na ręce (też zamortyzował upadek). Jakby spadł pionowo z głową w dół odcinek szyjny jebnąłby.
Już bardziej bezpiecznie skoczyć chyba nie mógł, i jeszcze się łapami zasłaniał, amator.
Kto wybiera tak niski budynek na samobójstwo? Najlepsze są jakieś mosty na odludziu, ale ten tutaj nie miał honoru żeby odejść na zawsze.
Sam mieszkam w pobliżu wysokiego wiaduktu i jak dotąd frekwencja zgonów po skokach jest bardzo wysoka, chociaż ostatnio jakiś amator nie wiem jakim cudem zdołał przeżyć ale się konkretnie połamał (ciekawe czy jest teraz z siebie zadowolony).