Mój syn Adam uczęszcza do liceum ogólnokształcącego. W roku szkolnym 2012/2013 był uczniem drugiej klasy. Na początku czerwca nauczyciele proponowali oceny końcowe. Polonistka wystawiła młodemu 4. Osoby, które chciały podwyższyć ocenę, mogły zinterpretować wiersz znajdujący się na przygotowanej przez nią liście. Adam wybrał utwór "Pielgrzym" C.K. Norwida. Dla zainteresowanych:
Nad stanami jest i stanów-stan,
Jako wieża nad płaskie domy
Stercząca w chmury...
Wy myślicie, że i ja nie Pan,
Dlatego że dom mój ruchomy,
Z wielbłądziej skóry...
Przecież ja aż w nieba łonie trwam,
Gdy ono duszę mą porywa
Jak piramidę!
Przecież i ja ziemi tyle mam,
Ile jej stopa ma pokrywa,
Dopókąd idę!...
W domu syn starannie przygotował interpretację. Porozmawialiśmy o tym wierszu i wyjaśniłem mu kilka niejasności. Następnego dnia wrócił jednak smutny. Zawiązała się między nami rozmowa:
Ja: Co się stało?
Adam: Mam na koniec 3.
Ja: Dlaczego? Miałeś przecież mieć minimum 4.
Adam: No tak, ale pani stwierdziła, że to zła interpretacja.
Ja: Dlaczego niby?
Adam: Według niej wiersz ten nawiązuje do miłości nieszczęśliwej. Pielgrzyma zostawiła kobieta. Przecież to romantyzm!
W tym momencie mnie zatkało. Kobiecie chyba naprawdę odbiło.
Adam: Poza tym kłóciłem się z nią. Dlatego mam 3.
Ja: Wiesz o tym, że Twoja interpretacja jest prawidłowa, prawda?
Adam: Wiem. Powiedziałem jej, że Ty zaakceptowałeś tę wersję. Dodałem, że też skończyłeś filologię polską.
Ja: I?
Adam: Powiedziała, że ona jest magistrem i ma rację, a Ty musiałeś chyba kupić dyplom! Chamsko stwierdziła, że się mylisz i nie rozumiesz poezji.
Zdenerwowałem się. Nikt nie będzie mnie oczerniać w obecności mojego syna. Natychmiast pojechałem do szkoły. "Polonistka" siedziała jeszcze w klasie.
Ja: Dzień dobry, chciałbym porozmawiać o dzisiejszej sytuacji. Nazywam się Kowalski, jestem ojcem Adama.
Nauczycielka: O, Pan polonista. Hehe.
Ja: Żądam, aby na jutrzejszych zajęciach mój syn został przez panią przeproszony. Nie życzę sobie, aby ktokolwiek podważał mój autorytet w oczach dziecka.
Nauczycielka: A może się pan mylił co? Hehe.
Ja: Nie, to pani wprowadza młodzież w błąd. Jest pani niekompetentna!
Nauczycielka: Jestem magistrem!
Ja: A ja profesorem nauk humanistycznych!
Cisza.
Ja: Jestem specjalistą w zakresie literatury romantyzmu, więc wiem, jak interpretować Norwida!
Nauczycielka: Zaraz wracam.
I wyszła. Już nie wróciła. Nie zostawiłem tak tej sytuacji. "Polonistka" otrzymała naganę i już nie uczy klasy mojego syna. Adam dostał 5.
Zatrważające jest, że wiele takich sytuacji się zdarza, jednak nie wszyscy rodzice mają kompetencje aby przemówić do rozumu tym larwom, które mając magistra uważają się za erudytów w dziedzinie.
~zaj***ne z piekielni
Tak jest chyba wszędzie, a jak pokazuje życie magistry to często najgorsze co może być.
Sytuacja własna:
Studiuję na prywatnej uczelni. Przez kilka semestrów profesorów przewinęło nam się dwóch, oboje super. Doktorantów chyba ze dwa tuziny, większość spoko. A jeden taki magister co miał może 15h laborek to mega cep, jełop taki typowy... się wywyższa jakby co najmniej miał habilitacje...
Swoje jeszcze ode mnie usłyszy, muszę tylko wpis najpierw wychodzić
Jak dla mnie to jednak sporo zależy nie tylko od człowieka, ale też od tego co wykłada/uczy. Studiuję prawo na UŁ i jak do tej pory wszyscy profesorowie, doktorzy czy nawet zwykli magistrzy byli bardzo w porządku, nie wyszedłem jeszcze z żadnego egzaminu (egzaminy w większości były ustne) ze świadomością, że należała mi się wyższa ocena albo egzaminator wstawił mi 2, bo od początku ,,chciał mnie oblać".
@up
Ano, prywaciarze mają łatwiej
Kolejna zmyślona moralizująca historyjka. Szkoda, że ostatnimi czasy niektórzy próbują je urealniać i usuwają niektóre ciekawe elementy - np. przypadkowo przechodzącego szkołą kierowcę autobusu, który zaczyna bić brawo. Swoją drogą pewnie kolejne dzieło jakiegoś smutnego studenta dziennikarstwa, czy innego poważnego i przyszłościowego kierunku tj. europeistyka, czy socjologia.
Rozpie**alają mnie zadania typu "co autor miał na myśli". Dla mnie każda interpretacja może być dobra, byleby była sensowna i logicznie spójna. Do tego należy znać realia w jakich utwór powstał i znać w niezłym stopniu autora. Ale nie, u nas na polskim babki się posługiwały k***a kluczem...
Insaner, prawdziwe czy nie, jednak pokazuje dość dobrze jak wielu się nosi po zrobieniu magistra. Szczególnie jest to widoczne w mniejszych miejscowościach w szkołach średnich czy w gimbazie.
Faktem jest też to co ktoś wyżej wspomniał. U nas na UAM, zarówno na WMI jak i na WNGiG, zdecydowanie bardziej uszczypliwi są doktorzy (szczególnie Ci starsi) niż profesorowie. Magistrów to u nas paru, robiących doktorat od razu za młodu, więc są spoko.