Wczesny ranek, jezioro spowite mgłą... niezmąconą taflę wody przecina łódka. Na łódce wieszcze: Adam Mickiewicz i Aleksander Puszkin recytują wymyślone na poczekaniu fraszki. Wtem ich oczom ukazuje się druga łódka, w której siedzą dwie przepiękne białogłowy. Puszkin widząc tę piękną scenę wypowiada te słowa:
- Cud nad cudami, dziw nad dziwami, łódka płynie choć jest z dwiema dziurami.
Na to wieszcz Adam:
- Hola, hola mości panie, są dwa kołki na zatkanie.
Puszkin, w picz nie mogąc wsadzić
ch*jem prawie się miał zabić
A Mickiewicz mu wtóruje:
"Popatrz, łódka wodę pruje...
Tak mamiły, tak wabiły
Sutki stanik im przebiły
Z majtek poszły gęste soki
A to wydry! A to kwoki!
Kiedy żagle nam opadły,
Suki cały wiatr nam skradły
Śmig w zawietrzną, zwrocik mały
sp***oliły nam w kanały!"
Na co Puszkin przytakuje:
"Nie dla kurew takie ch*je!
Niech nie wiedzą, co straciły
Bo by p*zdą się zabiły
A tak... wiatru ni ma, tedy
Trzeba się ratować z biedy
Choć, Adamie... wymach*jmy
I do portu powiosłujmy!"
Tak zrobili. Swe maczugi
Opuściwszy z burt w fal smugi
Rżnąć jezioro rozpoczęli
I do portu popłynęli.
Błędny rycerz zabłądził na swej długiej wędrówce w posępnym, mrocznym
lesie. Nadzieja już go opuścić miała, gdy usłyszał przecudne granie,
jakoby pienia anielskie, a tak cudowna łagodność i błogość z tych pień
biła, ze serce rycerza napełniło się odwagą i postanowił sprawdzić, skąd
tez te niebiańskie dźwięki harfy dobiegać mogą. Dotarł tez wkrótce do
leśnej polany, na której w promieniach słońca siedziała przecudna
dziewica w białej szacie, i swymi białymi palcami muskała
struny harfy, wydobywając z nich boskich tonów.
- Och, powiedz mi, piękna pani, co robisz tu, w tym mrocznym i posępnym lesie?! - zawołał zachwycony rycerz.
- A... tak se k***a z nudów brzdąkam...