Kłóćcie się dalej, Polaczki...
Nie rozumiem tej nowej mody na używanie słowa "Polaczki". Rozumiem, że kiedyś chcąc ubliżyć niewykształconym, prostym ludziom mówili tak Niemcy. Rozumiem, że w języku angielskim też jest pejoratywnie zabarwione "Pollack". Ale żeby jeden Polak do innego Polaka mówił "Polaczku" i cieszył się że mu doj***ł? Co najmniej dziwne. Jednemu z drugim wydaje się, że są kosmopolitami, wykształconymi na "zachodnich" uniwersytetach, znającymi "języki wszelakie", posiadającymi w sobie całe wiadra tolerancji, nowoczesności, ąęizmu itp., itd. etc... Już tak was wszystkich dokumentnie otumanił ten popie**olony hameryko-korpo-syf, że faktycznie uważacie nazwanie kogoś Polaczkiem za najgorszą obelgę? k***a! A do własnego ojca tak byś powiedział? Nie przeszkadza ci ani trochę że do twojej babki/dziadka mówił identycznie jakiś nazistowski "bauer" kiedy przymusowo pracowali u niego czasem nawet nie za talerz przysłowiowej zupy? Naprawdę te nowe pokolenia są tak popie**olone, że jest im wszystko jedno? Aż się wierzyć nie chce... Mam nadzieję, że to tylko taka poza, żeby być "fajniejszym" i wybić się troszkę (zawsze, za wszelką cenę, natychmiast) przed szereg...
Nowy w internetach?