Oceniać bardzo łatwo. Bardzo. Pod koniec 2018 roku dostałem wstępną diagnozę złośliwego, naciekającego nowotworu tyłu/boku oczodołu, z naciekiem na kości czaszki, który nawet wycięty z dużym prawdopodobieństwem miał dać przerzuty. Generalnie - ch*jnia, albo bym połowy mordy nie miał z okiem włącznie i perspektywą nawrotu włącznie albo kaplica bo nawet na rezonansie nie mogli się dopatrzyć jak duży jest problem. Do momentu operacji, czyli luty 2019 roku - w głowie miałem opracowany cały plan - co i jak zrobić gdyby się okazało, że to co wstępnie zdiagnozowali było prawidłowe. Dosłownie - miałem opracowany plan zakończenia życia. Na szczęście okazało się, że nie jest tak źle jak mówili i finalnie żyję. Z tego też względu - jak widzę takie obrazki (pomijając, że to co zrobiła - zrobiła bezmyślnie przy dziecku) to zawsze staram się to jednak zrozumieć a nie rzucać oskarżeniami o tchórzostwo. Bo nie każdy się wiesza czy skaże z dachu po kłótni z żoną, stracie pracy, czy po tym jak nie załatwił świeżaka w biedronce bomblowi.
A co do mojej historii.. była omawiana na kilku onkologicznych sympozjach międzynarodowych. Nawet podpisywałem zgody na publikację materiałów z operacji..
Przypie**olą jej za to niebieską kartę jak nic.
Niezły zlot sadolowych p*zdeczek w komentarzach
Fail w ch*j. Rozumiem samobójstwo, ale nie w takim przypadku. Ucieczka od odpowiedzialności jest ok pod warunkiem, że ta odpowiedzialność to nie dziecko. Akurat dziecko to najlepszy powód by się nie zabijać
Ja pie**ole co się na tym świecie odpie**ala
To nie jest tak. Ludzie którzy decydują się na samobójstwo często bardzo chcą żyć, tylko są w tak ch*jowej sytuacji życiowej, że nie bardzo wiedzą jak.