Wiecie co jest potem najgorsze? Te ich "widzenia" z karynami jak drą japę pod murem zakładu karnego, a cymbał odkrzykuje z celi. Koleżanka mieszkała w takim miejscu, bodajże 100 metrów od ściany zakładu.
Ktoś dwie klatki obok zaczął im puszczać piosenki typu "niech żyje wolność i swoboda" w celu zagłuszenia tego, co poskutkowało eskortami w postaci rycerzy ortalionu i ich karkogłowych ogrów stadionowych.