Aż żal co się z tym autem stanie po śmierci właściciela ( a życzę mu żeby żył długo )
prawdopodobnie wnuk przechwyci, wsadzi nowy silnik, zamontuje spojlery, alufelgi i będzie katował go przez rok póki nie będzie miał wypadku a wtedy go sprzeda na złom. Welcome to reality my friend...
Taka jest pesymistyczna wersja. A optymistyczna? Koleś jest aktywnym działaczem związku właścicieli aut zabytkowych. Pewnie zapisze auto na związek i postawią je w jakimś muzeum.
Kiedyś aby nie straciło się gwarancji trzeba było auto zakonserwować,
Dzisiaj potencjalnym powodem utraty gwarancji może być własnoręczne zakonserwowanie auta.
Łezka się w oku kręci....jeszcze niedawno sam wysłałem na szrot Żuka z '64 roku.......nie stać mnie było na OC.
"Jak bym ja miał teraz nowe auto, to bym tak samo by go szanował jak to"
I tak by się coś sp***oliło najpóźniej po 5 latach. Taka rola nowego. Dlatego do auta dziś się wagi nie przywiązuje. Nie te czasy. To się ma po czasie sp***olić i cześć.
Tak na marginesie. Mój dziadek, pan starszy od tego o lat 5, z rozrzewnieniem wspomina tylko mazde 626 2.0D z 89r nabytą jako roczną, wcześniejszego fiata fiorino 132 1.8, też prawdziwie włoskiego, zrównał z gnojem po przesiadce.
szacuneczek dla dziadka naprawdę... zdobycie teraz takiego fiaciora graniczy z cudem. Chociaż muszę przyznać, że przy wyjeżdżaniu z garażu sprzęgła nie oszczędza:p