Każdy kto myslał ze homosiom chodzi tylko by nikt im nie zagladał do wyra, jak widac są w błedzie. Homopropaganda wkracza znowu do szkół.
Książka o małym ślimaku, który nie wie, jakiej jest płci, zrobiła się głośna kilka lat po wydaniu. Według niepotwierdzonych informacji dziennikarki TOK FM, została wycofana z jednej ze szkolnych bibliotek, a nad szkołą zawisło widmo kontroli z kuratorium.
Kuratorium Oświaty nakazało wycofać książkę dla dzieci z biblioteki szkolnej". Informację takiej treści podała na swoim profilu na Facebooku Aleksandra Pezda. Dziennikarka i publicystka znana z "Gazety Wyborczej" i TokFM oraz książek reporterskich nie podała jednak szczegółów dotyczących sprawy.
Ksiązka przeznaczona jest dla dzieci z klas 1-3. Dodatkowo wystepuja tam wiewiórki lesbijki. Co trzeba mieć w głowie by takim marksistowskim gównem karmic najmłodszych?
Akurat w kraju gdzie zdecydowana większość deklaruje się jako wierząca nie widzę problemu żeby odbywały się zajęcia z religii w szkole. Jeśli ktoś jest z wierzącej rodziny, to można mu życie ułatwić żeby nie musiał ekstra do szkółki wieczorowej lecieć i wszelką dydaktykę mieć w jednym miejscu. Ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze muszą otwierać albo zamykać dzień, żeby osoby nie uczęszczające najprościej w świecie nie marnowały czasu. Po drugie, kościół wynajmuje salę od szkoły na ten cel i czas. Szkoła z kościołem nie ma nic wspólnego żeby im charytatywnie użyczać miejsca. No ale ja to sobie mogę uważać a nie stawiać warunki.