Jak ktoś jadł polskie raki z jeziora czy rzeki, to już nie musi jeść homara.
Tak tak za komuny jeszcze były raki w jeziorach i rzekach, teraz chyba ciężko spotkać.
Jadłem dwa razy, raz po prostu takiego z mody podanego z masłem, a raz sam ogon podany w jakiś fikuśny zapieczony sposób - jest spoko, ale od dużej krewetki się jakoś bardzo nie różni, jakbym miał wybór wolałbym wiadro polskich raków gotowanych z koprem.
CO za amator, homara trzeba odwrocic zeby lezal na plecach a kleszcze potraktowac nozem zeby byla w nich dziura. Jestem ekspertem, zabilem w zyciu tysiace takich sk***ieli