Chciał być pasterz wielkim panem,
Więc dogadał się z baranem,
Jak zwieść prosto na manowce,
Przerażone wilkiem owce.
Poszły wszystkie za baranem,
Za zielonym świeżym sianem.
Ten przed niewidzialnym strachem,
Zamknął je pod własnym dachem,
Gdzie strzygł owce w dzień i w nocy,
Tak udzielał im pomocy,
Potem tanio kupił wełnę,
Póki lasy wilków pełne.
Chociaż cel był już tak blisko,
Ciągle większe chciał pastwisko
Więcej owiec za mniej siana,
Nasłał wilki na barana.
Gdy nażarty stał na szczycie,
Sam jak palec przy korycie,
Nagle wyszły nici z pana,
Ziemia padła na kolana.
Łąka wyschła, owce zdechły,
Głodne wilki gdzieś uciekły,
Został tylko chłop z baranem
I ze swoim zwiędłym sianem…
Świat płonie w koronie,
świat tonie w koronie,
To nie my toniemy,
to ogień w nas tonie.