tyle razu co się człowiek wypie**olił na sankach, to nie zliczę. za młodego mieliśmy taką zajebistą górkę. pół godziny się pod nią właziło. a jak ktoś się wyj***ł przy zjeździe, to reszta po nim jechała i wszyscy żyli. nikt oka nie stracił, blizny nie było.
z drewna? rozpadłby się po 1 wypadzie.. w latach 1996-2001 było ciężko kupić dziś kosztują 300pln i to chińczyki no i nie każdego było stać pomimo że siedział na nadgodzinach dzień w dzień.. deski ala snowboard robiliśmy sami ze starych szyldów skody, alu-abs-alu do tego "zaczepy" z za małych łyżworolek, cięcie brzeszczotem wieczorami i gięcie w grzejniku swojego czasu popularne były blaszane daszki z latarni a najlepsza była maska od wartburga, nawet butelki po wodzie 5l robiły robotę. ehh te czasy gdy nie było telefonów a o internecie nikt nie słyszał