Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika.
Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:
Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:
Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics: Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
spod kontroli i zacznie robić małą demolkę.
Czy dobrze, że nikt nie stał na końcu, a ogarnięty operator zatrzymał w porę maszynę? Pozostawiam tę kwestię do osobiste oseny.
W technikum uczyli na tokarce mocowania drugiego końca obrabianego przedmiotu w koniku aby uniknąć takich akcji. Ale wtedy na zaliczenie człowiek wszystko robił ręcznie na tokarce a teraz wprowadzają jakieś kody i się system pierdoli.
W technikum uczyli na tokarce mocowania drugiego końca obrabianego przedmiotu w koniku aby uniknąć takich akcji. Ale wtedy na zaliczenie człowiek wszystko robił ręcznie na tokarce a teraz wprowadzają jakieś kody i się system pierdoli.
dokładnie-my na zakładzie mamy prosty pospawany stojak z blachą i otworami w który wsadza się koniec obrabianego wałka tak by cała oś była podparta w poziomie.teraz wiem że jednak te proste narzędzie jest potrzebne.
Ewidentnie gościu spierdolił sprawę. Na końcu pod prętem miał przygotowaną kobyłkę, tzw "konik", tylko nie zamontował w nim prętu. Pewnie rutyna i z rozpędu pominął ten krok
Podtrzymka się to panowie nazywa, a takie zdarzenia się dzieją czasami, wygląda to na produkcję, więc rutyna zabija, konik to coś innego. Nie takie historie opowiadają dziadki z czasów PRL na maszynach konwencjonalnych