
Farmer
~Duch • 2016-04-25, 20:58
Przyjeżdża policjant z wydziału narkotykowego do farmera w Teksasie i mówi:
- Muszę przeszukać Twoje rancho na obecność narkotyków.
- Dobra, tylko nie wchodź na tamto pole...
Na to policjant mało się nie zesra:
- Chyba k***a czegoś nie rozumiesz, mam autorytet rządu federalnego - wyciąga odznakę i macha mu przed nosem - Widzisz k***a tę odznakę, widzisz k***a odznakę? Oznacza, że mogę chodzić gdziekolwiek chce na każdej j***nej posesji, żadnych ale to żadnych pytań zrozumiano?
Farmer pokiwał głową, przeprosił i wrócił do swojej roboty. Nie minęło 5 minut i słyszy jak ktoś się drze coraz głośniej i głośniej. Ogląda się, patrzy a tu policjant sp***ala po wiadomym polu przed ogromnym bykiem. Byk zapie**ala jak wściekły, nic nie wskazuje żeby policjant mógł uciec, no jak ch*j będzie po chłopie. Farmer wygląda zza ogrodzenia i krzyczy do policjanta:
- Odznaka! Pokaż mu k***a odznakę...
- Muszę przeszukać Twoje rancho na obecność narkotyków.
- Dobra, tylko nie wchodź na tamto pole...
Na to policjant mało się nie zesra:
- Chyba k***a czegoś nie rozumiesz, mam autorytet rządu federalnego - wyciąga odznakę i macha mu przed nosem - Widzisz k***a tę odznakę, widzisz k***a odznakę? Oznacza, że mogę chodzić gdziekolwiek chce na każdej j***nej posesji, żadnych ale to żadnych pytań zrozumiano?
Farmer pokiwał głową, przeprosił i wrócił do swojej roboty. Nie minęło 5 minut i słyszy jak ktoś się drze coraz głośniej i głośniej. Ogląda się, patrzy a tu policjant sp***ala po wiadomym polu przed ogromnym bykiem. Byk zapie**ala jak wściekły, nic nie wskazuje żeby policjant mógł uciec, no jak ch*j będzie po chłopie. Farmer wygląda zza ogrodzenia i krzyczy do policjanta:
- Odznaka! Pokaż mu k***a odznakę...
