Odkrywać zamiarem jest pierwotnego młynarza, Sokrates nie zwykł mawiać "Ta jest tego wina i nie tej winy idźże w odnowienie" ale zasłonił się prawem, ci co prawem zasłaniają kroki nieuchronne wierzą w moc swej sfery lecz nie zdają sobie sprawy z ogona czerstwej śliwy co pierożym swym wyglądem uwydatnia aparycje pokrywy bez sedesu. Zatem pamiętać mus nam, weź w czarcie odchody i nie młóć niby cepem swego bliźniego, drzewiej bywało że łosoś skroił z dychy pamiątkę i tak na klaksonie urywały się jego zawodzenia. Tak głosi Pismo Andrzeja.
W US w ciągu życia widziałem kilka takich bijatyk, po których przegrany wracał do samochodu po broń najzabawniejsze jak drugi typ też wyjmie broń i żaden nie strzeli, ale chodzą jak koguty machają bronią krzycząc krzyczą np
- what now bitch
- i will kill you cocksocker
- come on
- fuck you
- toodaloo Mothafucker
I na ch*j trąbią? Wychodzisz do gościa z zamiarem napie**alania się, jesteś już w połowie drogi ze skumulowanym kamehameha, ale słyszysz klakson i " o kurcze, jakiś pan/ pani trąbi, najmocniej przepraszam, już wsiadam z powrotem do samochodu"
Przynajmniej honorowo, widać z resztą po kolorze
Żadnego kopania, skakania po głowie, przegrał solówkę i pokornie odszedł, wrócił do auta
.
.
.
chyba że poszedł tylko po baseball'a