Łotysz idzie do baru i mówi do barmana: " Proszę coś ciemnego, mocnego, z lodem (on the rocks) do picia, co by zapomnieć o cierpieniu."
Ale baru nie było, było politbiuro. Łotysza pobili w areszcie silni żołnierze i wysłali do najciemniejszego gułagu na Syberii, z wysokimi ścianami i kopalnią kamienia.
Łotysz wszedł do baru, przewrócił się i wybił trzy zęby. Zmarł na infekcję. Najszczęśliwszy dzień w życiu.
Mam przyjaciela, co uciekł do Estonii. Wysłał list, że teraz to pracuje 18 godzin dziennie na farmie rzepy. Śpi na miękkim błocie. Nie ma niedożywienia z kradzioną rzepą. Wielki sukces.
Zazdroszczę. Zakładam własną farmę, żeby robić rzepę. Patykiem oram ziemię. Nie ma nadzieji, rosną tylko kamienie.
Politbiuro każe zapłacić podatek za farmę kamieni. Teraz jestem winien dużo kamieni. Próbuję, ino mam tylko kilka małych kamyków. Nie płacę, więc politbiuro mówi "kapitalistyczny zdrajca". Chcą mnie bić, ale biorę patyk i mały kamień.
Nie ma żadnego kamienia ani patyka. Tylko zimno. Próbuję znaleźć list od przyjaciela. Nie ma listu, tylko halucynacje z niedożywienia. Jedyna ucieczka z Łotwy to śmierć.
Chłop pyta drugiego chłopa: "jeśli wszyscy wiedzą o tajnej policji, to jaka ona tajna?" Drugi chłop nie wie. Nagle obaj słyszą hałas. Obracają się - to tajna policja. W drodze do gułagu, tajna policja mówi: "odpowiedź na twoje pytanie, to : tajna, bo Łotwa jest zbyt ciemna, żeby ludzie widzieli, że nadchodzi". To prawidłowa odpowiedź. Warta kary w gułagu.
Gułag jest dla Łotwy jak obozy letnie dla Amerykanów. Ale za guład nie dajesz pieniędzy. Tylko życie dajesz. To dobrze. Gułag ma podłogi, na których można spać. Jak obóz zimowy. Przez cały rok.
Oprócz gułagu na Łotwie tylko zimno i niedożywienie. Takie jest życie.
Łotysz idzie ulicą. Szczęśliwy dzień, ma monetę, bo sprzedał ostatnią żonę. Z Politbiura wydobywa się zapach chleba. Chłop zatrzymuje się, gdy wyczuwa smakowity zapach. Długo już wącha, gdy oficer politbiura wychodzi. Mówi "za wąchanie mojego chleba- płać". Łotysz jest mądry więc wyciąga monetę z kieszeni. Bierze ją i rzuca na ziemie. To powoduje brzęknięcie jak odległe wspomnienie przemysłu. Brzdęk! Chłop mówi: "Wącham chleb, ale nie jem. Ty słyszysz moją monetę, ale jej nie masz". Zabili go i wzięli monetę.
Chłop biadoli na polu kamieni, żeby trawy było więcej niż śmierci. Chłop widzi źdźbło trawy w skrawku słońca. Chłop spragniony światła mówi do trawki: "wkrótce wypełnimy cały ogród". Więc czekał, aż trawa urośnie. Czas mijał. Trawa umarła, z chłopa zostaly kości w kupce obok skrawka światła. Ale jest nadzieja, kości błyszczą od słońca.