Parę lat temu byłem u znajomego na grillu.
Miał wtedy 6-7 letniego syna.
Z tymże synem gdzieś tam w trakcie trwania imprezy postanowił urządzić sobie zapasy.
Wszystko szło dość dobrze do momentu aż młody próbował się wyrwać i kopytkiem pięknie wyk***il ojcu w skroń.
Kumpel zgasł jak świeczka, młody przerażony a nam browar idzie nosem ze śmiechu.
Przez wiele lat nosił ksywę Kickboxer.