18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Józef Kuraś „Ogień"

kufel01 • 2012-11-02, 23:43
110
Józef Kuraś "Ogień" 1915-1947




65 lat temu zmarł Józef Kuraś „Ogień". W latach 1945-1947 dowodził oddziałem walczącym z komunistycznymi władzami. Sam określał swój oddział jako podziemne wojsko walczące o niepodległość, jako oddział AK.

Urodził się w 1915 roku w Waksmundzie koło Nowego Targu. Od najmłodszych lat wychowywany był w duchu patriotyzmu. W 1934 roku zapisał się do Stronnictwa Ludowego. Służył w 2 pułku strzelców podhalańskich, a potem w wileńskiej brygadzie Korpusu Ochrony Pogranicza. We wrześniu 1939 roku walczył w 1 pułku strzelców podhalańskich. Od listopada był w konspiracji. W 1940 roku został członkiem Związku Walki Zbrojnej. Jeszcze w tym samym roku został aresztowany przez Niemców, ale uciekł z aresztu i wstąpił do Konfederacji Tatrzańskiej. W marcu 1942 roku po likwidacji przez Niemców Konfederacji Tatrzańskiej, Kuraś wstąpił do oddziału AK „Wilk”. W czerwcu 1943 roku Niemcy w odwecie za egzekucję na dwóch policjantach - agentach Gestapo dokonaną przez oddział Kurasia, zamordowali jego żonę, małego synka i ojca. Zamordowanych i dom Kurasia spalono. Wówczas Józef Kuraś przyjął nowy pseudonim: „Ogień”.

Na początku 1944 roku doszło do konfliktu Kurasia z dowódcą oddziału AK „Wilk”. Według niektórych źródeł, „Ogień” został oskarżony o samowolne opuszczenie posterunku w wyniku czego zginęło dwóch partyzantów. Za ten czyn Kuraś został skazany na śmierć. Uniknął jej jednak opuszczając szeregi AK i tworząc własny oddział Ludowej Straży Bezpieczeństwa, zwany oddziałem „Ognia”. Był to oddział egzekucyjny Powiatowej Delegatury Rządu RP w Nowym Targu. Ludzie Kurasia wykonywali m.in. wyroki na konfidentach zatwierdzone przez konspiracyjne cywilne sądy wojskowe. Jesienią 1944 roku Kuraś nawiązał współpracę z Armią Ludową i partyzantką sowiecką. W ramach tej współpracy, „Ogień” prowadził działania propagandowe skierowane m.in. przeciwko AK oskarżając ją o współpracę z okupantem hitlerowskim na szkodę partyzantki komunistycznej. Kuraś uznał KRN i PKWN podporządkowując swój oddział komunistom.

W styczniu 1945 roku oddział „Ognia” razem z Armią Czerwoną brał udział w wyzwalaniu Nowego Targu. Kuraś po zdobyciu miasta został pracownikiem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Przez trzy miesiące był komendantem Milicji Obywatelskiej w Nowym Targu i w Urzędzie Bezpieczeństwa w Zakopanem. Otrzymał nawet nominację na szefa PUBP w Nowym Targu, ale nominacja ta została cofnięta i nakazano aresztowanie Kurasia (stał za tym WUBP w Krakowie). „Ogień” został jednak o wszystkim poinformowany. Okazało się, że współdziałanie z komunistami jest niemożliwe. W kwietniu 1945 roku, Kuraś powrócił do partyzantki. Utworzył ugrupowanie partyzanckie „Błyskawica” i w latach 1945-1947 walczył przeciwko władzy komunistycznej na terenie Podhala i w województwie krakowskim. W tym czasie jego oddział nie był podporządkowany żadnej politycznej, czy militarnej władzy konspiracyjnej działającej w Polsce. W walce z oddziałem „Ognia” do 1947 roku zginęło ponad 125 funkcjonariuszy UB, MO i NKWD. Zginęło też z ręki „Ognia” kilkudziesięciu Żydów i mieszkańców Podhala.

21 lutego 1947 roku oddział Kurasia „Ognia” został otoczony przez wojska UB i KBW we wsi Ostrowsko pod Nowym Targiem. Kuraś próbował popełnić samobójstwo. Śmiertelnie ranny zmarł następnego dnia w szpitalu w Nowym Targu. Nigdy nie odnaleziono miejsca jego pochówku.
stalowyszczur • 2012-11-03, 02:02  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (20 piw)
Zabijal zydow, komuchow, konfidentow i kolaborantow. I jeszcze chcial sie zastrzelic jak go zlapali. Moj nowy bohater.

Mieczysław Słowikowski (superszpieg z Polski)

kufel01 • 2012-11-01, 21:29
117
Chciałem wam przedstawić historię Mieczysława Słowikowskiego , superszpiega zwanego (człowiekiem z Algieru). Historia godna uwagi lecz ze smutnym końcem!

Mieczysław Słowikowski
(człowiek z Algieru)
– superszpieg z Polski

Algier, 21 lipca 1941
Śpiew muezina wzywającego wiernych na modlitwę zagłuszył na chwilę sapanie starego frachtowca, który wpływał do portu. Łysiejący mężczyzna w średnim wieku stał na pokładzie oparty o barierkę i przyglądał się jak krypa powoli dobija do nabrzeża. Mrugnął do stojącej obok kobiety i poszedł do skromnej kabiny. Wszystko było już spakowane od kilku godzin. Jeszcze raz przejrzał dokumenty i otworzył walizkę, w której podwójnym dnie ukrył listę zadań, księgę szyfrów i pokaźną sumę pieniędzy. Sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym zamknął walizkę i wyszedł z kabiny. Powoli zszedł po trapie na ląd.

Mieczysław Zygfryd Słowik vel Słowikowski ps. Rygor urodził się 25 lutego 1896 w Jazgarzewie k. Piaseczna. Całe swoje dorosłe życie związał z wojskiem. Podczas studiów handlowych w Warszawie wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej założonej przez Józefa Piłsudskiego.

Zaraz po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego i zaczął powoli piąć się po szczeblach kariery. Jako porucznik piechoty walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej został przydzielony do Oddziału IV Sztabu Generalnego.

W 1934 już w stopniu kapitana został przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza, gdzie objął stanowisko szefa sztabu Brygady KOP „Wilno”. 1 stycznia 1937 został awansowany do stopnia majora.

W 1937 rozpoczął pracę dla Oddziału II Sztabu Generalnego – słynnej „Dwójki” zajmującej się wywiadem zagranicznym. Pod przykrywką dyplomaty został wysłany na swoją pierwszą placówkę do Kijowa. Tam zastał go wybuch wojny.

Udało mu się ewakuować do Francji, gdzie wstąpił do odradzającej się po wrześniowej klęsce polskiej armii. Po upokarzającej kapitulacji Francji i utworzeniu kolaboracyjnego rządu Vichy zajął się przerzutem polskich żołnierzy do Wielkiej Brytanii.

Francuzi utrudniali to jak mogli – wydali przepis na mocy którego wizy otrzymywali wyłącznie mężczyźni powyżej 45 roku życia. Słowikowski fałszował więc dokumenty wpisując fikcyjne daty urodzenia. Jeśli to nie pomogło – przekupywał urzędników.

Francuzi wkrótce w ogóle zaprzestali wydawania Polakom wiz wyjazdowych. Major wywiadu znalazł więc przemytników, którzy przeprowadzali polskich żołnierzy przez Pireneje do neutralnej Hiszpanii oraz opłacił właścicieli kutrów, którzy pod pokładami swoich łajb transportowali uciekinierów z portów południowej Francji.

Dzięki Słowikowskiemu kilka tysięcy polskich żołnierzy przedostało się do Wielkiej Brytanii i mogło kontynuować walkę.



Major Mieczysław Słowikowski
(na marginesie)
W ciągu pierwszych kilku miesięcy wojny brytyjski wywiad poniósł ogromne straty i został całkowicie sparaliżowany. Zamknięto brytyjskie placówki dyplomatyczne w krajach okupowanych przez Niemców oraz na administrowanych przez rząd Vichy francuskich terytoriach zależnych w Afryce Północnej. Specjalista i wieloletni badacz tajnych służb Jean Medrala podkreślił, iż w 1940 w okupowanej Europie Brytyjczycy nie mieli politycznych i wojskowych struktur, które mogłyby wesprzeć pracę ich tajnych służb. W tym czasie wywiad brytyjski był dosłownie głuchy i ślepy.

Profesor Jan Ciechanowski, członek polsko-angielskiej komisji historycznej, stwierdził, że do końca 1940 Brytyjczycy nie mieli na terenie Belgii, Francji i Holandii ani jednego czynnego agenta. W takich warunkach coraz większego znaczenia nabierała współpraca z polskimi służbami wywiadowczymi, podległymi emigracyjnym władzom w Londynie. Polacy dysponowali rozwiniętą siecią agenturalną nie tylko na terenie okupowanej Polski, ale także we Francji, a nawet w III Rzeszy. Profesor Keith Jeffery, wspierając się dokumentami SIS (Secret Intelligence Service), stwierdził, że w czasie wojny polski wywiad dysponował ponad 30 siatkami szpiegowskimi rozsianymi po całej Europie i liczącymi około 300 osób.
Wróćmy do tematu, w tym samym czasie w północnej Afryce miały miejsce niezwykle ważne wydarzenia. W grudniu 1940 wojska brytyjskie pod dowództwem gen. Archibalda Wavella rozpoczęły operację „Kompas” mającą na celu wyparcie wojsk włoskich z Libii.

Był to prawdziwy Blitzkrieg w wykonaniu Brytyjczyków – w trzy miesiące oczyścili zachodni Egipt, zdobyli Cyrenajkę, unicestwili włoskie lotnictwo i wzięli do niewoli 130 tys. jeńców.

No cóż... Makaroniarze nigdy nie słynęli z waleczności...

Hitler postanowił wysłać na pomoc Włochom słynny Afrika Corps po dowództwem znakomitego stratega generała Erwina Rommla.

Przed wyjazdem do Afryki korpus ćwiczył na naszej Pustyni Błędowskiej. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Afrika Corps był jedyną dużą jednostką hitlerowskich sił zbrojnych, na której nie ciążą żadne oskarżenia o zbrodnie wojenne. Generał Rommel był zaś poważany i szanowany przez aliantów.

Świetnie wyszkolony Afrika Corps wyparł Brytyjczyków z Cyrenajki. Groźba kontrolowania przez Niemców Kanału Sueskiego stała się bardzo realna.

Major Mieczysław Słowikowski otrzymał polecenie udania się do Algierii podlegającej pod kolaboracyjny rząd Vichy (będącej ich kolonią) i zorganizowania siatki wywiadowczej.

Alianci nie posiadali w północno-zachodniej Afryce ani jednego czynnego agenta (wówczas Amerykanie wogóle nie mieli swojej agencji wywiadu, tworzyli ją od wybuchu wojny z Japonią, byli dopiero w trakcie budowania swoich struktur i wciąż nie mieli zawodowych oficerów wywiadu. W Afryce Północnej polegali na informacjach od Anglików, a ci mieli je od Polaków). Na tym terenie aktywnie działali za to szpiedzy niemieccy i włoscy.

Słowikowski nigdy nie był w Afryce, ale natychmiast odnalazł się w nowej rzeczywistości. Za przemycone z Francji pieniądze założył Floc-Av Company – fabrykę produkującą płatki owsiane. W kraju, gdzie żywność była reglamentowana to przedsięwzięcie okazało się olbrzymim sukcesem. Kolejne fabryki zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu od Tunisu po Casablankę w Maroco.

Słowikowski zyskuje znakomity pretekst do podróży służbowych po całej północno-zachodniej Afryce. Firma przynosi ogromne zyski, które służą finansowaniu działalności wywiadowczej. Polski oficer werbuje do współpracy dziesiątki ludzi – jednych przekupuje, innych zastrasza, jeszcze inni z własnej woli zaczynają zbierać dla niego bezcenne informacje.

Miał wszystkie cechy doskonałego agenta – doświadczenie, inteligencję, spryt, stanowczość i umiejętność manipulowania ludźmi.

Przez tajną radiostację płyną do Londynu dane o dyslokacji i liczebności wojsk, r*chach okrętów, bazach wojskowych, lotniskach, umocnieniach nabrzeżnych, składach amunicji, węzłach kolejowych i nastrojach ludności.

Do Algieru przyjeżdżają dwaj oficerowie polskiego wywiadu oddelegowani do pomocy Słowikowskiemu – podpułkownik Gwido Langer i major Maksymilian Ciężki.

Obydwaj byli kryptologami i wnieśli olbrzymi wkład w złamanie kodu Enigmy.

Polscy oficerowie zostają dyrektorami największych fabryk w koncernie Słowikowskiego i rozwijają własne siatki wywiadowcze.

Cała organizacja była zbudowana na zasadzie piramidy, na szczycie której stał Słowikowski, używający pseudonimu „Rygor”. Tylko on kontaktował się z podwładnymi kierującymi osobnymi siatkami agentów i nie znającymi się nawzajem.

Ważną rolę w działalności Słowikowskiego odgrywała także jego żona Maria, którą m.in. odbierała meldunki ze skrzynek kontaktowych, ukrywała kompromitujące materiały w wypadku kontroli i przekupywała urzędników. Była bardzo inteligentną i opanowaną kobietą.

W szczytowym okresie dla polskiego superszpiega pracowało kilka tysięcy ludzi o skrajnie odmiennych pozycjach – byli wśród nich zarówno szefowie dużych firm, jak i sklepikarze i pracownicy portowi. Większość nie miała najmniejszego pojęcia dla kogo pracują i czemu służą przekazywane przez nich informacje, które pozwoliły na kontrolę większości dziedzin życia kolonii Vichi - z Algieru płynęły bezcenne dane przekazywane przez majora do Londynu.

Stworzona przez niego siatka szpiegowska funkcjonowała w brytyjskim sztabie generalnym pod kryptonimem „Agencja Afryka”.

Polski agent był jak złowrogi pająk, który oplótł swoją siecią całą północno-zachodnią Afrykę od Dakaru po Tunis. Wiedział o każdym okręcie wojennym, samolocie, oddziale wojska, składzie paliwa, bunkrze i baterii nabrzeżnej na tym terenie. Znał nastroje ludności i morale francuskich żołnierzy wiernych rządowi Vichy. Wszystkie informacje przekazywał do Londynu, gdzie powstawały plany operacji desantowej „Torch” (Pochodnia).

8 listopada 1942 na plażach Maroka i Algierii wylądowali brytyjscy i amerykańscy żołnierze pod dowództwem generała Dwighta Eisenhowera. Operacja „Torch” okazała się olbrzymim sukcesem. Po krótkich walkach jankesi pokonali broniące się na nim oddziały francuskie. Dzięki informacjom polskiego superszpiega alianci zajęli cała francuską Afrykę Północną w ciągu 8 dni tracąc przy tym zaledwie około 500 żołnierzy. Zniszczenie niemieckiej Afrika Corps było już tylko kwestią czasu.

Generał Władysław Sikorski nie musiał udawać zdziwienia, kiedy w lutym 1943 prezydent Roosevelt podziękował mu za polski wkład w operację aliantów w Afryce Północnej. Po prostu nie miał bladego pojęcia o istnieniu głęboko zakonspirowanego Słowikowskiego.

Major Mieczysław Słowikowski pozostał na swoim posterunku w Algierze do września 1944, do chwili oddelegowano go na stanowisko szefa Oddziału II Inspektoratu Zarządu Wojskowego w Londynie. Następnie przez dwa lata pracował w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Szkocji.

Brytyjczycy nagrodzili go Orderem Imperium Brytyjskiego, a od Amerykanów otrzymał Legię Zasługi.



Mieczysław Słowikowski


Zarówno jedni, jak i drudzy nie mieli jednak później najmniejszych skrupułów, by zasługi polskiego agenta przypisać własnym wyimaginowanym siatkom wywiadowczym w Afryce. Komunistyczne władze PRL nie ujęły się za majorem Słowikowskim (co w owych czasach było normą). Został uznany za zdrajcę i pozbawiony obywatelstwa polskiego.

Umarł w zapomnieniu jako zwykły, szary emigrant w skromnym mieszkaniu w południowo-wschodnim Londynie 29 lipca 1989.

:jezdziec:

Hitler, Lebensraum i Słowianie

hogg • 2012-10-30, 10:47
113
Lekcja podstaw historii w wielkim skrócie.

1 września 1939 r. wojska niemieckie przekroczyły granice Polski, rozpoczynając II wojnę światową.


Lebensraum – przestrzeń życiowa - doktryna miała zapewnić rosnącemu liczebnie narodowi niemieckiemu odpowiednie warunki życia. Miała być uzasadnieniem masowej eksterminacji ludności zamieszkującej tereny niemieckiej ekspansji. Przestrzeń życiową Niemców zajmowali głównie Słowianie (Polacy, Czesi, Słowacy, Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie)

Generalny Plan Wschodni - nazistowski plan osiedleńczy i germanizacyjny terytoriów Europy Środkowo-Wschodniej i Wschodniej. Plan zakładał wysiedlenie na Syberię lub wyniszczenie 51 milionów Słowian (w tym 80-85% Polaków, 50% Czechów i Morawian, 65% Ukraińców i 75% Białorusinów a także bliżej nieokreśloną liczbę Rosjan i Tatarów Krymskich)

Untermensch – podczłowiek – nazistowskie określenie Polaka, Rosjanina, Żyda, Cygana, grup etnicznych uznanych za nie-germańskie
Dyrektywa nr 1306 Ministerstwa Propagandy III Rzeszy z dnia 24 października 1939 „w sprawie traktowania ludności polskiej jako podludzi (Untermenschen)"

Adolf Hitler o Polsce i Słowianach.

„Pochłoniemy albo usuniemy śmieszne sto milionów Słowian. Kto mówi o opiece, tego trzeba od razu wsadzić do kacetu".

„Jeśli dojdzie do choćby jednego incydentu, zmiażdżę Polaków tak doszczętnie, że po Polsce nie zostanie nawet ślad”

"Zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, lecz zniszczenie żywej siły. Nawet gdyby wojna miała wybuchnąć na Zachodzie, zniszczenie Polski musi być pierwszym naszym zadaniem. Decyzja musi być natychmiastowa ze względu na porę roku. Podam dla celów propagandowych jakąś przyczynę wybuchu wojny. Mniejsza z tym, czy będzie ona wiarygodna, czy nie. Zwycięzcy nikt nie pyta, czy powiedział prawdę, czy też nie. W sprawach związanych z rozpoczęciem i prowadzeniem wojny nie decyduje prawo, lecz zwycięstwo. Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni"


„A zatem (...) wydałem rozkaz zabicia bez litości wszystkich mężczyzn, kobiet i dzieci polskiej rasy i języka. Tylko w ten sposób zyskamy przestrzeń życiową, której tak nam trzeba.”

A zatem, jeśli nie lubisz Żydów, Cyganów, Murzynów, pedałów itp. - twoja brocha. Zastanów się jednak 6 razy zanim napiszesz, że ten pomiot austriacki miał dobre plany i pomysły w czasie wojny.
Dymekx • 2012-10-30, 13:26  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (39 piw)
Jest jedno ale Hitler na początku bardzo szanował naród Polski ale Polacy "sprowokowali" Hitlera odmawiając oddania wolnego miasta Gdańsk i utworzeniu linii kolejowej ciągnącej się z Niemiec zachodnich do odizolowanych Niemiec wschodnich (Polacy mieli zakaz prześwietlania transportu jadących tą linią kolejową). Dopiero po tej odmowie Hitler zmienił diametralnie swoje postrzeganie Polaków. Gdyby Piłsudski żył pewnie byśmy z Wehrmacht defilowali po Moskwie. A Polscy Żydzi byli by traktowani tak jak ci we Włoszech przez Mussoliniego (brak jakichkolwiek prześladowań żydów ze strony państwa Włoskiego)

Bitwa pod Staszowem 12 sierpnia 1944

sz...........an • 2012-10-30, 02:59
209
Bitwa o której zapewne mało kto słyszał. A brały w niej udział czołgi którymi teraz każdy zapaleniec się jara. Mowa o PzKpfw VI Tiger Ausf. B (tygrys II) była to jedna z pierwszych bitew w których użyty został ten czołg (zaraz po starciach w normandii)... czyli impreza miała miejsce w Polsce. jeden z tygrysów królewskich zdobytych podczas bitwy pod Staszowem numer boczny 502 (dokładnie walki toczyły się o przyczółek baranowsko-sandomierski)

W rejonie Staszowa pozycje zajmowały oddziały sowieckiego 6. Korpusu Pancernego Gwardii. Składał się on z trzech brygad pancernych gwardii których siły dalekie jednak były od etatowych. Rosjanie dysponowali czołgami w liczbie: 28 T-34 i T-34/85. Mogły one liczyć na wsparcie 11 ciężkich ISów-2 oraz korpusu artylerii. Sowieci przygotowali się do obrony maskując i okopując czołgi. Kilka wozów zostało wysuniętych na przedpole, a do ich zamaskowania wykorzystano m.in. stogi siana. Rankiem 12 sierpnia 501. niemiecki batalion przystąpił do uderzenia. Tygrysy wspierane były przez grenadierów na kilku transporterach opancerzonych, podążających nieco z tyłu. Niemcy nie wiedzieli, jak przebiegają pozycje przeciwnika, nie znali też jego sił. Wspierający ich ogień artylerii w większości przenosił nad sowieckimi pozycjami. Według rosyjskich sprawozdań czołgi niemieckie poruszały się z trudem zrywami, buksując w piaszczystym podłożu. Nacierając podeszły w pobliże zamaskowanych pozycji Sowietów wystawiając się na boczny ogień z zasadzki. W rezultacie trafień w boczny pancerz wieży w dwóch czołgach wybuchła amunicja, trzeci czołg został najpierw unieruchomiony strzałem w gąsienicę, a następnie dobity ogniem dział czołgowych. Intensywny ogień artyleryjski oraz przewaga ilościowa dobrze rozmieszczonych oddziałów rosyjskich zmusiła resztę czołgów do odwrotu. W ciągu dwóch dni walk 3 wozy zostały przez Rosjan zdobyte: dwa z niewielkimi uszkodzeniami, a jeden (Pz.Bef.Wg., nr boczny 502) był w pełni sprawny (został porzucony przez załogę)

Przyczyny niepowodzenia niemieckiego ataku pod Staszowem były dwojakiego rodzaju. Przede wszystkim nie spełniono wielu taktycznych warunków, takich jak rozpoznanie pozycji nieprzyjaciela, odpowiednie skoordynowanie współdziałania z piechotą i artylerią, które we wcześniejszym okresie wojny wielokrotnie zapewniały Niemcom powodzenie. Pomijając wymóg zmiany gąsienic transportowych na bojowe po dotarciu w rejon Kielc, wprowadzenie Tygrysów II do walki utrudniała konieczność wzmocnienia mostów na trasie marszu oraz wyjątkowa awaryjność niedawno wyprodukowanych pojazdów, która od początku przyczyniła się do zmniejszenia siły uderzeniowej batalionu.

To na tyle. Staszów to miasto mojego dziadka... jego opowieści nie miały sobie rownych. Opowiadał o tym jak 2 dni po bitwie wyszli na pole żeby obejrzeć czołgi z bliska. Jeden z tygrysow nadal jeszcze się dymił a obok niego leżał zabity niemiec, czołg ten podobno gnił tam aż do lat 50. Nigdzie niestety nie mogę się doszukać informacji o stratach rosyjskich... ale z opowieści "naocznego rodzinnego świadka" wynika, że rosjanie stracili jakieś 3-4 czołgi które zostały dosłownie rozerwane na kawałki. Nic nie wiem o reszcie sprzętu ;-)

Z ciekawostek powiem tyle. W lasach pod staszowem, szczególnie we wsi Bogoria można natknąć się na pozostałości okopów, lejów po bombach, i na inne cuda. Menaszki, bagnety, magazynki i mnóstwo amunicji. Sam mam bagnet który tam znalazłem. Jeśli chcecie to jutro zrobię mu zdjęcie i tu wstawię. Może jakiś ekspert od bagnetów powie mi czy to ruski czy niemiecki. :roll:
Jest tam także wiele ciał pogrzebanych w lesnych mokradłach. Jak nie zna się terenu to lepiej nie łazić po zmroku po lesie bo można tam już zostać, dość podmokły teren. Są tam nawet pozostałości po partyzanckich bazach... okopy obite mocno podgniłym i zdefragmentowanym drewnem, ale po to trzeba się zapuścić trochę głębiej. Rośnie tam sporo borowików :D

Jeśli chodzi o zakończenie w stylu creepy pasty. Niektórzy mieszkańcy nadal twierdzą, że nocą w lesie słychać różne niewyjaśnione odgłosy jak np. odgłosy wystrzałów, dziwne rozbłyski światła... i przechadzających się żołnierzy w niemieckich mundurach. Czasem tam bywam na wakacjach i słucham opowiesci "starszyzny" ja niczego jescze tam nie słyszałem ale nie jestem aż taki kozak żeby po tylu opowieściach włazić do tego lasu po zmroku :krejzi: . Walki w Bogorii były dosyć zaciekłe ponieważ przebiegał tam front. To na tyle jeśli chodzi o temat. Sporo czytania mniej obrazków dzisiaj. Jak ktoś chce wiedzieć coś więcej to pytać :-)
Breakdrowser • 2012-10-30, 03:03  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (15 piw)
Jakim cudem przeszedłeś z opowiadania o Tygrysach II do borowików w dość krótkim tekście?

SdKfz 173 8,8cm Jagdpanzer V "Jagdpanther"

sz...........an • 2012-10-29, 17:09
137
Krótko i zwięźle:


Samobieżny niszczyciel czołgów na bazie czołgu PzKpfw V Panther opracowany w zakładach Krupp i Daimler-Benz. Uzbrojenie wozu stanowił czołgowy wariant armaty przeciwpancernej Pak 43 kalibru 88 mm. Opancerzenie przedziału bojowego miało wynosić od 40 do 80 mm, W Jagdpanthery uzbrajane byty samodzielne bataliony niszczycieli czołgów podległe OKH (Oberkommando des Heeres niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych) chrzest bojowy przeszły w Normandii. Jesienią 1944 r. zastosowano je także na froncie wschodnim, gdzie z powodzeniem zwalczały ciężkie czołgi IS-2 . Do końca wojny byty najlepszymi niemieckimi niszczycielami czołgów perfekcyjnie łączącymi doskonałą manewrowość i dobre opancerzenie z potężną armatą nie mającą odpowiedników w uzbrojeniu pojazdów alianckich.

30 lipca 1944 trzy Jagdpanthery zniszczyly caly szwadron Churchili 10-12 czołgów.

Co jest faktem w starciach II wojny światowej.
Niemcy posiadali działa mniejszego kalibru od ruskich, tyle, że ruskie działa to były w większości przypadków straszaki, aby wyrządzić jakąś krzywde niemieckim wozom musiałby walić z bardzo bliska lub w słabiej opancerzone miejsca na pojeździe.
Dla przykładu... ruskie działa 122mm miały pie**olnięcie ale ich penetracja była na poziomie niemieckiej 75tki. Także celność pozostawiała wiele do życzenia.
Ruskie działa skuteczniej zwalczały niemieckie pojazdy pancerne pod koniec wojny, kiedy to jakość opancerzenia strasznie zmalała ze względu na braki surowców.
Co jest mitem. W filmie 4 pancerni i pies widać jak t-34 rozpieprza na kawałki tygrysy oraz pantery to jest kompletna bujda. Na początku filmu (przynajmniej z założenia) wersja czołgu rudy to t-34 z armatą kalibru 76,2 mm. Praktycznie niemożliwe aby przebić niemiecki pancerz frontalnie. Wprowadzenie wariantu t-34/85 rozwiązało problemy penetracji. (1944) (nie zmiania to i tak faktu, że uwielbiam ten serial :D )
25
Gwałty:

Zgwałcenia są najczęściej spotykaną formą przestępczości seksualnej podlegającej karze. Art. 197 polskiego kodeksu karnego charakteryzuje to przestępstwo jako: doprowadzenie innej osoby przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem do obcowania płciowego, a także doprowadzanie innej osoby do poddania się innej czynności seksualnej albo wykonania takiej czynności .


Ustawa rozumie obcowanie płciowe jako kontakt genitanlo-genitalny, genitalno-oralny, genitalno-analny, a inne czynności seksualne jako obmacywanie, zmuszanie do masturbacji itd.
Ofiarami tak rozumianego zgwałcenia mogą więc być zarówno kobiety jak i mężczyźni
Z ciekawostek, w Katowicach długo wspominano sprawę, w której żona zgwałciła męża analnie za pomocą kombinerek (cóż, najwyraźniej sobie zasłużył, a żona dostała wyrok)

Jak pokazują statystyki policyjne z ostatnich lat, liczba zgwałceń jest wysoka i przedstawiała się następująco: 2011 – 1498, 2010 - 1567, 2009 – 1530.
Wydaje się, iż ma to związek z rosnącą świadomością społeczną, wiarą w schwytanie przestępcy, poprawą wykrywalności czy nieco surowszymi karami orzekanymi przez sądy.


Gwałt i napaść na tle seksualnym z perspektywy psychologiczno-seksuologicznej
Uwarunkowania gwałtów można rozpatrywać z różnych perspektyw teoretycznych.
Teorie psychodynamiczne wiążą przyczyny gwałtów z aktem agresji. Przedstawiciele tego nurtu twierdzą, że gwałt motywowany jest przyjemnością seksualną, ponieważ jest skutkiem chęci zadawania bólu i wymuszenia uległości na drugiej osobie.
W ujęciu behawiorystycznym przyczyną gwałtu są wypaczone odruchy seksualne. U podłoża zjawiska leży mechanizm warunkowania. Ma on wpływ na dalsze realne działania w sferze aktywności seksualnej, np. skojarzenie aktywności seksualnej z przemocą.
Gwałty można podzielić według typologii Godlewskiego na:

1. Gwałty motywowane głównie pozaseksualnie:
a) władcze, gdzie sprawca oczekuje na okazanie uznania, szacunku przez ofiarę. Celem gwałtu jest uspokojenie własnej niepewności, niezaradności, to rodzaj wyładowania frustracji, podniesienia samooceny, upewnienia się, że wciąż ma się władzę.

b) gniewne – motywacją jest odwet za krzywdy doznane od innej kobiety. Czyli gościa wkurzy żona, więc idzie wk***iony na miasto, nienawidząc wszystkich bab dookoła i postanawia swoje wkurzenie przeobrazić w gwałt, coby pokazać jaki to jest silny i jak bardzo ma na kobiety wyj***ne, taki tam rodzaj zemsty na całym kobiecym rodzie.


c) represyjne – motywacją jest potrzeba ukarania ofiary. Takie gwałty zdarzają się często w małżeństwach i długotrwałych związkach, gdy partner dowiaduje się o zdradzie, lub czuje się upokorzony i przez gwałt upokorzyć partnerkę.


2. Gwałty motywowane seksualnie niespecyficzne bądź kombinowane, gdzie motywacją jest uzyskanie satysfakcji seksualnej:

3. Gwałty motywowane seksualnie:
a) sytuacyjne – motywacją jest zaspokojenie popędu seksualnego przy błędnej interpretacji zachowania ofiary. Typowe sytuacje dyskotekowe, gdzie kobiety flirtują, nie chcąc jednak stosunku, a tu psikus.

b) instrumentalne, wiążące się z innymi dewiacjami. Pole do popisu dla zwyroli, gwałt jest często jedyną formą stosunku seksualnego dającego pełną satysfakcję.

c) sadystyczne – motywacją jest zaspokojenie potrzeby seksualnej, poczucie władania i dysponowania ciałem ofiary. Kiedy role play przestaje się sprawdzać i tylko autentyczny strach ofiary i uległość są w stanie zaspokoić sadystę.

4. Gwałty dewiacyjne – aktywność seksualna sprawcy wynika z zaburzonej seksualności.
Wśród sprawców gwałtów dominują osoby z wykształceniem podstawowym (ok. 70%), w wieku średnio 22-40 lat (ok. 70%), bezrobotni lub pracujący incydentalnie (63%), stanu wolnego (50%), uprzednio karani (58%), w tym za przestępstwa seksualne (30%), z problemem alkoholowym i innymi uzależnieniami (60%) oraz z zaburzeniami osobowości (głównie antysocjalna) – 77% (Lew-Starowicz, 2002).

Znaczący odsetek gwałtów ma miejsce w stałych związkach. W badaniach Butin i wsp. (2004) za Bancroft, 2011, przeprowadzonych w USA (Chicago) odpowiednio 29% kobiet i 22% mężczyzn informowało o znacznej lub umiarkowanej agresji w bliskim związku. Bancroft (2011) wysuwa przypuszczenie, że w określonej grupie mężczyzn łatwiej przychodzi wyrażenie złości poprzez wymuszenie współżycia, aniżeli w sposób nieseksualny. Problematyka przemocy seksualnej w bliskich związkach jest niezwykle złożona, obarczona wieloma stereotypami (min. poczucie własności partnera, ukrywanie problemów związku przed otoczeniem, a także opór otoczenia przed zgłaszaniem do organów ścigania zauważonych sytuacji przemocowych).
Ofiary gwałtu
Następstwa gwałtu u ofiar są różnorodne – od zaburzeń w relacjach interpersonalnych, trwałego upośledzenia funkcjonowania psychicznego do postrzegania gwałtu jako mało istotnego epizodu nie niosącego żadnych odległych skutków. Zależy to od osobowości, charakterystyki czynu, reakcji ofiary w jego trakcie, czy poziomu wsparcia otoczenia po zdarzeniu. Niezmiernie istotnym czynnikiem jest również wpływ procedur prawnych (ściganie przestępstwa z urzędu czy na wniosek ofiary). Ofiara w chwili zgłoszenia gwałtu (jeżeli ma to miejsce w krótkim czasie po zdarzeniu) jest w trakcie przeżywania silnego stresu lub wstrząsu. Stan ten uniemożliwia jej często zadbanie o siebie, właściwą ocenę sytuacji, w jakiej się znalazła. Ofiara najczęściej chce jak najszybciej odciąć się od zdarzenia, zapomnieć. To może skutkować decyzją o nie wnoszeniu wniosku o wszczęcie postępowania. W takim przypadku uruchomienie procedur prawnych z urzędu (w kontekście proponowanych zmian), zważywszy na stan psychiczny, w jakim znajduje się ofiara, jest najbardziej zasadne.
Silna reakcja psychologiczna typowa dla ofiar gwałtów może trwać kilka miesięcy. U części kobiet rozwija się zespół stresu pourazowego, różnie długo utrzymująca się postawa lękowa wobec mężczyzn, depresja, utrata poczucia własnej wartości, zaburzenia w życiu seksualnym oraz relacjach partnerskich.
Zespół stresu pourazowego lub depresja pojawiają się u 94% ofiar po tygodniu od zdarzenia, po trzech miesiącach spada on do 47% (Rothbaum i wsp. 1992 za: Bancroft, 2011). Z innych badań wynika, że zespół stresu pourazowego u większości ofiar utrzymuje się rok i dłużej (Van Berlo, 2000 za: Bancroft, 2011).


Cech*je się on następującymi objawami:

a) nawracające, uporczywie przykre wspomnienia wydarzeń, sny wiążące się z urazem;

b) uczucie nawracania urazowego wydarzenia (czasem ze złudzeniami, omamami);

c) usiłowanie unikania wspomnień;

d) znacznie zmniejszone zainteresowanie ważnymi zadaniami życia codziennego;

e) uczucie oddalenia i wyobcowania w relacjach interpersonalnych;

f) ograniczenie zakresu uczuć (np. niezdolność do miłości);

g) poczucie braku perspektyw w przyszłości;

h) bezsenność, drażliwość lub wybuchy gniewu;

i) trudności w koncentracji uwagi;

j) nadmierna czujność;

k) występowanie objawów wegetatywnych (związane ze wspomnieniami).


U ok. 10% ofiar gwałtów występuje „syndrom urazu po gwałcie”, którego głównymi objawami są: dolegliwości związane z urazem fizycznym, bóle głowy, zmęczenie, bezsenność, nadwrażliwość na bodźce, reagowanie nieadekwatnie na sytuacje lękowe (płacz, śmiech), uczucie wstydu, poniżenia, samoobwinianie się, potrzeba ucieczki (podróżowanie), bierność, izolowanie się, szukanie wsparcia w rodzinie, koszmary nocne i lęki, fobie, depresje, zaburzenia psychiczne, zaburzenia seksualne, uzależnienia. U wielu ofiar nawet po 2. latach od gwałtu nadal występują: poczucie lęku, zaburzenia nerwicowe i emocjonalne. Natomiast u części ofiar nie pojawiają się wyraźne reakcje w odpowiedzi na gwałt (tzw. utajona reakcja na zgwałcenie), a ukryta depresja lub zaburzenia osobowości ujawniają się dopiero po wielu miesiącach (Lew-Starowicz, 2001)
Jednym z częstszych objawów u ofiar gwałtów są problemy seksualne. W obrazie klinicznym dominują zaburzenia pożądania (unikanie aktywności seksualnej, obniżenie poziomu podniecenia podczas aktywności seksualnej).
Pomoc ofiarom gwałtu może mieć miejsce na trzech etapach:


1. Natychmiast po gwałcie. Podczas wszczęcia procedury śledczej niezbędne jest natychmiastowe udzielenie wsparcia adekwatnego do potrzeb osoby pokrzywdzonej. Często na tym etapie osoba pokrzywdzona może zostać wtórnie zraniona, gdy podczas zebrania dowodów czy obdukcji pojawia się nietaktowne, przedmiotowe traktowanie ofiary.


2. Podczas następnych dni, tygodni. Bezpośrednie następstwa. Opieka może polegać na monitorowaniu sytuacji osoby pokrzywdzonej. Zdarza się, że wstrząs jest tak silny, że osoba nie może samodzielne zadbać o siebie. Złość i rozpacz to typowe reakcje emocjonalne u ofiar. Celem interwencji jest przywrócenie równowagi emocjonalnej, nabranie dystansu do wydarzenia, który umożliwi dalszą pracę terapeutyczną. Reakcja psychologiczna, która pojawia się u ofiary gwałtu przypomina często kryzys wynikający z utraty bliskiej osoby opisany prze Kubler- Ross. Fazy radzenia sobie z utratą, czyli: zaprzeczenie, złość, targowanie się, depresja, akceptacja, mogą stanowić punkt odniesienia w pracy z ofiarą. Na tym etapie występują także kryzys zaufania, wolności i tożsamości. Ten ostatni, najbardziej dotkliwy, przejawia się min. poczuciem utraty atrakcyjności, zbezczeszczania, poczuciem bycia niegodnym miłości, uczuć pozytywnych. Najważniejsze wyzwanie, przed jakim stoi psycholog, to towarzyszenie przeżyciu reakcji emocjonalnych i uczucia utraty. Ważnym elementem pomocy jest również praca z najbliższymi ofiary.


3. Gdy upłyną miesiące od zdarzenia. Może rozwinąć się Zespół Stresu Pourazowego, wtedy niezbędne jest ponowne przyjrzenie się zdarzeniu i zastosowanie procedur terapeutycznych.
Literatura dotycząca tematyki przemocy seksualnej jest niezwykle szeroka. Pojawiają się teorie wyjaśniające zjawisko, które często są ze sobą sprzeczne. Interpretacje teoretyczne są niezwykle ważnym elementem stanowiącym bazę do tworzenia programów prewencyjnych, czy wypracowaniu standardów pomocy ofiarom. Jednak empatyczne, pełne zrozumienia wsparcie, pozbawione ocen jest najważniejszym elementem pomocy ofiarom krzywdzenia.

Literatura:
Bancroft J.: Seksualność człowieka. Elsevier Urban & Partner, Wrocław 2011.
Beisert M.: Kazirodztwo. Rodzice w roli sprawców. Wydawnictwo naukowe Scholar, Warszawa 2004.
Drosdzol A., Kamiński R., Kowalczyk R. i in.: Wybrane zagadnienia seksuologii sądowej [w] Skrzypulec V. [red.] Wstęp do seksuologii. Wydawnictwo Kwieciński, Katowice 2005.
Godlewski J.: Typologia zgwałceń. Psychiatria Polska. 1987, 21(4), 296-301.
Lew-Starowicz Z.: Seksuologia sądowa. PZWL, Warszawa 2002.
Pospiszyl K.: Przestępstwa seksualne. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005.

Trzy okrążenia Liberatora

Xyrcis • 2012-10-23, 22:29
72
Trzy okrążenia Liberatora


Zbigniew Szostak urodził się w 1916 roku w Warszawie. Od dziecka pasjonował się lotnictwem sklejając modele samolotów i czytając na ten temat wszystko co wpadło mu w ręce. Po ukończeniu gimnazjum im. Rejtana chciał iść do szkoły lotniczej, ale uległ perswazjom rodziny, która namawiała go, by został lekarzem. Złożył więc podanie do Szkoły Podchorążych Sanitarnych, do której szczęśliwie się nie dostał. Natychmiast po tej zbawiennej klęsce zapisał się na wydział lotniczy Technicznej Szkoły Lotniczo-Samochodowej. Po dwóch latach zgłosił się na ochotnika do zasadniczej służby wojskowej, gdzie dano mu możliwość wyboru rodzaju broni. Oczywiście wybrał lotnictwo. Ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Lotnictwa, a potem wrócił do przerwanej Szkoły Lotniczo-Samochodowej, by uzyskać dyplom, bez którego nie miał co marzyć o wielkiej karierze. W tamtym czasie każdą wolną chwilę spędzał na Okęciu oblatując samoloty Aeroklubu Warszawskiego i służąc jako instruktor w eskadrze treningowej I Pułku Lotniczego. Miał zwyczaj wykonywać samolotem trzy okrążenia nad swoim domem na Żoliborzu – był to znak dla jego matki, że kończy loty i niedługo wróci do domu na obiad.

W 1938 roku dostał posadę pilota w liniach lotniczych „Lot”. W tym samym roku ożenił się. Nie polatał długo na liniach pasażerskich, gdyż w sierpniu 1939 roku zmobilizowano go z powrotem do wojska. W czasie kampanii wrześniowej latał na myśliwcach P-7 i P-11, które myśliwcami były tylko z nazwy – faktycznie były to latające tarcze dla niemieckich Messerschmidtów. Pod koniec września wraz z żoną ewakuował się do Rumunii, a stamtąd przez Francję trafił do Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach dołączył do składu 301. Dywizjonu Bombowego Ziemi Pomorskiej, który został utworzony w lipcu 1940 roku w Bramcote w Warwickshire. Pilotując samoloty typu Vickers Wellington brał udział w bombardowaniach niemieckiej floty inwazyjnej we Francji i nalotach na cele w Niemczech – najczęściej nad Bremę, Hamburg i Essen.

Trzy lata później wskutek odniesionych strat dywizjon został oficjalnie rozwiązany, a z jego personelu utworzono Polską Eskadrę do Zadań Specjalnych przy brytyjskim 138. Dywizjonie. Ten fakt oznaczał początek nowego rozdziału w życiu kapitana Szostaka. Zamiast z bombami nad Niemcy latał teraz na Halifaxach do okupowanej Europy (także do Polski) w o wiele bardziej niebezpiecznych, samotnych misjach – zrzucając broń i amunicję dla lokalnych ruchów oporu oraz transportując przeszkolonych w Anglii dywersantów – w tym oczywiście także polskich Cichociemnych. W listopadzie 1943 roku Eskadrę przeniesiono z Wielkiej Brytanii do Tunisu i przemianowano na 1586. Eskadrę Specjalnego Przeznaczenia. W Tunezji Eskadra nie zagrzała długo miejsca.
Po kilku miesiącach przeniesiono ją na nowe lotnisko Campo Casale koło włoskiego Brindisi. Jednocześnie rozpoczęto jej przezbrajanie w amerykańskie bombowce dalekiego zasięgu B-24 Liberator. W tamtym okresie po wykonaniu 50 misji bojowych lotnik miał prawo odmówić dalszych lotów.
Pod koniec lipca 1944 roku Zbigniew Szostak miał na koncie ponad 100 lotów, jednak ani myślał na tym poprzestać.




Liberator Zbigniewa Szostaka na lotnisku w Brindisi.


1 sierpnia 1944 roku w jego rodzinnym mieście wybuchło Powstanie. Natychmiast zgłosił się na ochotnika do lotów z pomocą dla powstańców. Od 1 do 14 sierpnia pilotowany przez niego Liberator siedem razy startował do kilkunastogodzinnego lotu nad Warszawę.



Emblemat na kadłubie Liberatora - skrzydlata śmierć z zasobnika. Obok flagi krajów, nad którymi wykonywał misje.


By usprawnić podejmowanie alianckich zrzutów dowództwo AK wyznaczyło specjalnych obserwatorów. W poniedziałek 14 sierpnia 1944 roku taką służbę na dachu własnego domu na Żoliborzu pełniła matka Zbigniewa – Ludwika Szostak ps.”Mucha” ze zgrupowania AK „Żyrafa”. Właśnie odprowadzała wzrokiem kilka bombowców, które po zrzuceniu zasobników kierowały się na południe, kiedy nagle jeden z Liberatorów odłączył się od szyku i zatoczył rundę nad jej głową. Jedną… drugą… trzecią….

„O Boże, przecież to Zbyszek!!!”
W ten sposób kapitan Zbigniew Szostak dał znać rodzinie, że żyje.

To był niestety jego ostatni lot nad powstańczą Warszawę. Kilka godzin później, kiedy Liberator znajdował się nad Bochnią i nabierał wysokości, by przelecieć nad Tatrami został zaatakowany przez niemiecki myśliwiec. Kapitan Zbigniew Szostak rozkazał załodze założyć spadochrony i skakać. Sam również próbował w ten sposób ocalić życie, jednak bombowiec znajdował się na zbyt małej wysokości i spadochrony nie zdążyły się otworzyć. Cała załoga zginęła.
Wraz z kapitanem Szostakiem polegli nawigator Stanisław Daniel, II pilot Józef Bielicki, strzelec pokładowy Stanisław Malczyk, bombardier Tadeusz Dybowski, radiotelegrafista Józef Witek i mechanik Wincenty Rutkowski.




Makieta Liberatora pilotowanego przez Zbigniewa Szostaka w Muzeum Powstania Warszawskiego.



Oryginalne części bombowca wydobyte z ziemi 62 lata po katastrofie.



Zawartość zasobnika - broń (w tym przypadku granatnik przeciwpancerny PIAT), lekarstwa, żywność, odzież, papierosy... Polscy lotnicy często zrzucali także dodatkową paczkę z osobistymi prezentami dla powstańców, z przyczepioną kartką "Od załogi".



Załoga Kpt. pil. Zbigniewa Szostaka.



Od lewej: Kpt. pil. Zbigniew Szostak, Gen. brygady pilot inżynier Wojska Polskiego Ludomił Rayski oraz niezidentyfikowany członek załogi.



Czy tak było naprawdę?

Czy jest możliwe, by pilot czterosilnikowego bombowca zdecydował się na zataczanie kręgów nad wielkim polem bitwy, jakim była wówczas Warszawa? Przecież byłoby to równoznaczne z samobójstwem… W dodatku nie miał przecież żadnej gwarancji, że jego znak zostanie zauważony i rozpoznany.

Z drugiej strony jednak – kapitan Zbigniew Szostak słynął z brawury. Poza tym jako Warszawiak znał na pamięć topografię stolicy.
Nad Warszawę latały także załogi amerykańskie, brytyjskie, kanadyjskie i południowoafrykańskie, które z oczywistych względów nie znały miasta. By dokonać udanego zrzutu niejednokrotnie musiały krążyć nad płonącą Warszawą. Nadlatywały one od południa, lecąc bardzo nisko nad Wisłą, niemal dotykając skrzydłami powierzchni wody, by uniknąć ognia artylerii przeciwlotniczej. Następnie „przeskakiwały” kolejne mosty – orientując się po ich liczbie, gdzie powinny się wznieść i odbić w lewo, nad miasto by odnaleźć stanowiska powstańcze i zrzucić nad nimi zasobniki. Dowódca jednego z brytyjskich Halifaxów wspominał po wojnie, że zanim dokonał zrzutu krążył nad Warszawą niemal godzinę.
Lot z 14 sierpnia był już siódmą z kolei wyprawą polskiej załogi nad walczące miasto. Można więc powiedzieć, że miała ona pewne doświadczenie w tych karkołomnych misjach.


Źródło: www.blogbiszopa.pl oraz www.polishsquadronsremembered.com

Molestowanie dzieci- typologia sprawców

Ęmi • 2012-10-17, 23:38
18
Pedofilia to temat, z którego fajnie jest się czasem pośmiać. Uznałam, że skoro już tak dobrze znamy te rejony pod względem zabawy, to może czas się nieco doedukować w tej kwestii.





O ile takie zaburzenia seksualne jak fetyszyzm, nimofomania, czy nawet sadyzm nie spotykają się z jakąś mocną dezaprobatą społeczną (zwłaszcza w społeczeństwie sadistica), to mało znam osób, dobrze życzącym pedofilom.



Jaka jest „przeciętna” ofiara pedofila? Jakie są dzieci wykorzystywane seksualnie?
Definicja mówi nam, że to „każda jednostka, w wieku ochrony prawnej, którą osoba dojrzała seksualnie naraża na jakąkolwiek aktywność seksualną, której intencją jest zaspokojenie osoby dorosłej”



Trochę faktów:
Dziewczęta wykorzystywane są 3 razy częściej, niż chłopcy
W przypadku molestowania chłopców, o wiele częściej pojawia się przemoc
Kobiety są sprawcami 4% wykorzystań dziewczynek i 20% wykorzystań chłopców
49% ofiar zna sprawców molestowania
Wśród molestowanych dzieci:
63% było molestowanych tylko raz
23% więcej niż jednen raz
14% było wykorzystywanych wielokrotnie



Lista zachowań pedofilnych:
• odbywanie spółkowania z dzieckiem (pochwowe, odbytnicze),
• wprowadzanie palca do pochwy lub odbytu,
• wprowadzenie dziecku członka do ust,
• nakłanianie dziecka do dotykania lub całowania narządów płciowych osoby dorosłej,
• zaangażowanie dziecka w aktywność seksualną dorosłych,
• oglądanie, dotykanie, całowanie narządów płciowych dziecka,
• głaskanie ciała dziecka,
• robienie dziecku szczególnych zdjęć fotograficznych, filmowanie,
• pokazywanie dziecku materiałów o treści erotycznej



TYPY PEDOFILÓW – nie każdy pedofil lubuje się w dzieciach z tego samego powodu. Wyróżniamy takie oto rodzaje panów kochających dzieci:

1. typ zahamowany –
do tej grupy należą osobnicy z niską samooceną, zahamowani w kontaktach z ludźmi (w tym w kontaktach seksualnych),dziecko stanowi substytut dorosłego partnera, bardziej dostępny i mniej zagrażający. Czyli w myśl zasady „lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu”

2. typ regresyjno – frustracyjny –
kontakt seksualny z dzieckiem traktowany jest jako zachowanie regresyjne pojawiające się w wyniku frustracji potrzeby seksualnej, często „wyzwalaczem” jest spożyty alkohol; przyczyną niezaspokojenia potrzeb seksualnych sprawców tej kategorii są najczęściej: wady wrodzone narządów płciowych, przewlekłe choroby, lęki, uzależnienia prowadzące do zaburzeń potencji, długotrwały konflikt małżeński. Czyli ktoś już tak nie ogarnia seksualności dorosłych ludzi, że wybiera seks z dzieckiem- bo prościej.

3. typ nieprzystosowany –
grupa ta obejmuje osoby, u których rozpoznano: psychozę, zaburzenia osobowości, upośledzenie umysłowe, otępienie starcze, zmiany organiczne w ośrodkowym układzie nerwowym; wybór dziecka jako partnera seksualnego jest podyktowany w tej grupie spostrzeganą niemożnością nawiązania kontaktów seksualnych z dorosłym; często w trakcie takiego kontaktu dochodzi do wybuchów kumulowanej złości i agresji, co może skutkować okrucieństwem i torturami wobec dzieci. A tu tłumaczyć nie trzeba, po prostu się komuś poj***ło w głowie i pedofilia jest tego efektem.

4. typ moralnie nieodróżniający –
osoba taka stosuje zazwyczaj przemoc fizyczną, wykorzystywanie dziecka jest wpisane w jego ogólny wzór postępowania – wykorzystuje wszystkich, którzy go otaczają. Takimi schematami posługują się psychopaci. Każdy dookoła może zostać jego ofiarą, nie ma w sobie norm. Może zgwałcić zarówno babcię jak i 4-latkę.

5. typ seksualnie nieodróżniający –
grupa ta obejmuje osoby dobrze kontrolujące wszystkie dziedziny swojego życia z wyłączeniem sfery seksualnej; mają one bardzo duże zapotrzebowanie na stymulację seksualną i poszukują wciąż nowych bodźców, eksperymentują i to skłania ich do inicjowania kontaktów seksualnych z dziećmi. Tutaj pole do popisu mają seksoholicy i nimfomanki. W myśl zasady „r*cha wszystko, co się rusza i nie ucieka na drzewo”





Skoro znamy już typy sprawców wykorzystywania dzieci, czas poznać sposoby pozyskiwania przez nich ofiar.

- sprawcy uwodzący –
najchętniej nawiązują kontakty z dziećmi zaniedbanymi fizycznie i emocjonalnie; posługują się metodą uwodzenia i adorowania dziecka, wykorzystują umiejętność słuchania i rozmawiania z dzieckiem. Ten typ pozyskiwania ofiary często wykorzystują księża, lekarze, harcerze i inni dorośli mający kontakt z dziećmi i będący dla nich autorytetem.

[center]


- sprawcy sadystyczni –
to najczęściej gwałciciele, potencjalni mordercy, wabiący dzieci podstępem, stosujący często brutalną przemoc, uzyskują zaspokojenie seksualne poprzez zadawanie dziecku cierpienia. Typowi zwyrole.


- sprawcy introwertywni –
wybierają dzieci obce, małe, a kontakty z nimi są krótkie i przelotne. Sprawcy ci obawiają się „zaangażowania emocjonalnego” w jakąkolwiek relację, komunikacja werbalna z ofiarą jest więc w ich przypadku ograniczona. Można ich określić jako nieporadne c**y, nie potrafiące sobie znaleźć baby i uprawiające seks z tym, co łatwiejsze.
[/center]

Bibliografia:
Ciosek M. (2003). “Psychologia sądowa i penitencjarna”. Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze Lexis

Czernikiewicz W., Pawlak-Jordan B. (1998) „Wykorzystywanie seksualne dzieci”, Warszawa: Fundacja Dzieci Niczyje

Hołyst B. (1999). „Kryminologia”. Warszawa: PWN

Hołyst B. (2003) „Psychologia kryminalistyczna”. Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze Lexis

Imieliński K. (1990). „Sexiatria” t. 2. Warszawa: PWN


Lernell L. (1984). „Przestępczość seksualna. Zagadnienia prawne i kryminologiczne”


CDN, jeśli temat się spodoba, mam jeszcze sporo materiałów.
58
Link do dowodow na dole, dzis w Faktach bylo !!!




Prawdopodobnie najjaśniejszą od kilkudziesięciu lat kometę będziemy mieli okazję podziwiać na polskim niebie. Nowo odkryty obiekt może być dla nas widoczny nawet przez kilka miesięcy już za rok - oceniają naukowcy.

Niewykluczone, że już za rok będzie nam dane podziwiać na polskim niebie C/2012 S1 (ISON) - kometę, która ma szansę stać się najjaśniejszym tego typu obiektem od dziesięcioleci. Taką prognozę podają wykorzystywane przez astronomów generatory efemeryd, czyli danych dotyczących przebiegu przyszłego zjawiska astronomicznego.

Możemy zobaczyć ją i my

To nowo odkryte ciało niebieskie zostało znalezione przez Rosjan zaledwie kilka dni temu w pobliżu Saturna, około 900 mln km od Słońca. Obiekt sunie w kierunku naszej dziennej gwiazdy.

Póki co komety nie widać zbyt dobrze - nawet za pomocą zaawansowanych teleskopów, które skierowane są w stronę gwiazdozbioru Raka, gdzie przebywa. Jest jednak szansa, jak podkreślają astronomowie, że od listopada 2013 roku do stycznia 2014 roku będzie można ją podziwiać gołym okiem. Nawet w Polsce.

Październik 2013

Nie wiadomo, skąd pochodzi C/2012 S1 (ISON), wiadomo natomiast, że możemy zacząć wypatrywać jej już na początku października 2013 roku. To właśnie wtedy stanie się ona obiektem dostrzegalnym przez lornetki.

Będzie wtedy widoczna na porannym niebie, w konstelacji Lwa, niedaleko jasnego Marsa. Wychodząc na obserwacje godzinę przed wschodem Słońca, kometę dojrzymy około 35 stopni nad wschodnim horyzontem.

Przez cały październik ścieżka komety przebiegać będzie na tle gwiazd konstelacji Lwa. Stopniowo obiekt będzie zbliżał się do Słońca, szybko jaśniejąc. Na początku października jego jasność ma wynosić 9.8 magnitudo, a pod koniec miesiąca - niespełna 7 magnitudo. Oznacza to, że w ciągu tego miesiąca kometa pojaśnieje ponad 15 razy.

"Gołym okiem" w listopadzie

Na przełomie października i listopada kometa przejdzie z Lwa do konstelacji Panny. W pierwszych dniach listopada C/2012 S1 (ISON) powinna stać się obiektem dostępnym obserwacjom "gołym okiem".
Kometa wciąż będzie się znajdować w takiej odległości kątowej od Słońca (45-50 stopni), która da dobre warunki geometryczne do podglądania. Na godzinę przed wschodem Słońca, kiedy warto będzie się wybrać na obserwacje, obiekt znajdzie się 25 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem.

Widoczna nawet w miastach

W drugiej dekadzie listopada, kiedy kometa będzie szybko wędrować ku Słońcu, nadal nie powinniśmy mieć problemów z jej obserwacjami. Powinna mieć wtedy jasność około 2-3 wielkości gwiazdowych. Dzięki temu będzie dostępna obserwacjom "gołym okiem" nawet dla obserwatorów w mieście.

Co więcej - znajdzie się wtedy tuż obok Spiki - najjaśniejszej gwiazdy z gwiazdozbioru Panny. Godzinę przed wschodem Słońca, oba obiekty dojrzymy około 15 stopni nad południowo-wschodnim horyzontem.

Jak najjaśniejsze obiekty na niebie

Dobrym czasem do obserwowania komety będzie również okres od 20 do 25 listopada, w którym blask komety wzrośnie z 2 do 0 magnitudo. To jasność porównywalna do jasności najjaśniejszych obiektów na niebie. Kometa zbliży się na sferze niebieskiej do Merkurego oraz Saturna i razem z nimi, niespełna godzinę przed wschodem Słońca, będzie świecić tylko kilka stopni nad południowo-wschodnim horyzontem.

Swój maksymalny blask (efemerydy mówią o jasności nawet -11 wielkości gwiazdowych, a więc o blasku porównywalnym z jasnością Księżyca w kwadrze!) kometa osiągnie 29 listopada. Niestety wtedy będzie na niebie tylko 1,3 stopnia od Słońca - będzie więc ginąć w jego blasku



Przeżyje przejście obok Słońca?

Jeśli C/2012 S1 (ISON) przeżyje tak bliskie przejście obok naszej dziennej gwiazdy, powinna stać się dostępna obserwacjom na wieczornym niebie już w okolicach 5 grudnia i wciąż świecić, jak najjaśniejsze gwiazdy na niebie. Niespełna godzinę po zachodzie Słońca zobaczymy ją w konstelacji Węża, kilka stopni nad zachodnim horyzontem.

Z czasem warunki geometryczne szybko będą się poprawiać. Kometa zacznie przechodzić do gwiazdozbioru Herkulesa, szybko oddalając się na niebie od Słońca i jednocześnie zbliżając się do Ziemi. Przez cały grudzień C/2012 S1 (ISON) powinna być bez problemów widoczna "gołym okiem" na wieczornym niebie.

Kapryśny obiekt

Trzeba jednak pamiętać, że komety to obiekty bardzo kapryśne. Wiele razy zdarzały się sytuacje, że rzeczywisty blask komety był znacznie różny od tego, co wskazywały efemerydy. Bardzo trudno jest więc przywidywać blask komety z ponad rocznym wyprzedzeniem. Jeszcze trudniejsze jest określenie jej zachowania się po przejściu najbliżej Słońca. Nie wiadomo jak takie ciało niebieskie zareaguje na intensywne ogrzewanie przez naszą dzienną gwiazdę.

http://www.tvnmeteo.pl/informacje/ciekawoski,49/kometa-jasna-jak-ksiezyc-rozblysnie-nad-nami,60397,1,0.html

Tekst skopiowany ze strony TVN24, napisane jak dla prostych ludi nie wierzacych w nic.
Odsylam do linkow tych ktory chca troche informacji o tym co sie zmienia :)

youtube /watch?v=IaDOkMEK4uk

Pastuch z Pakistanu • 2012-10-04, 17:10  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (26 piw)
"Trzeba jednak pamiętać, że komety to obiekty bardzo kapryśne."



114
Chciałbym prosić Was, drodzy Użytkownicy, żebyście poświęcili chwilę i przeczytali zamieszczony poniżej krótki tekst autorstwa Krzysztofa Wyszkowskiego.

Bez względu na stosunek do samego zrywu zróbcie to choćby z szacunku do tych wszystkich Polaków, którzy w nim zginęli.

Cytat:

"Powstanie upadło - duch wolności przetrwał"


Po dwóch miesiącach walki Powstańcy skapitulowali. Ci, którzy przeżyli, poszli do niewoli, wielu na śmierć. Zgasło ognisko wolności wskazujące drogę całemu światu. Ludność wygnano. Rozpoczęła się eksterminacja miasta. Los stolicy Polski miał się stać dowodem, że prawo do życia ma tylko totalizm.

Niemcy uznawali likwidację Warszawy za karę za trwanie w Powstańcach nienawistnej cechy polskości - woli wolności. Tej woli wolności, która stała się świadectwem istnienia człowieczeństwa poczuwającego się do bycia świętym dziełem Bożym. Chcieli ją zetrzeć z powierzchni ziemi, jako dowód, że nowoczesność nie toleruje wolności (38 lat później ich inny kanclerz z takich samych powodów poparł wprowadzenie stanu wojennego).

Aby zapewnić Niemcom czas na dokonanie metodycznego i ostatecznego unicestwienia polskości, Sowieci zapewnili im półroczny rozejm (komuniści i wszyscy inni kierujący się antypolonizmem do dzisiaj nie chcą uznać, że sowieckie wsparcie dla stłumienia Powstania oznaczało też zgodę na swobodne kontynuowanie mordów w Auschwitz-Birkenau). Tamta walka, oprócz woli przeciwstawienia się siłą barbarzyństwu niemieckiemu, było także aktem obronnym przed zbliżającym się do stolicy barbarzyństwem sowietyzmu. Patrioci ginęli walcząc twarzą w twarz z Niemcami, żeby utrudnić Sowietom mordowanie strzałem w tył głowy. Przeciw Powstaniu Niemcy i Związek Sowiecki odnowili swój sojusz. Znowu byli koalicją antypolską, antywolnościową, antydemokratyczną i antycywilizacyjną. I Polska znowu uratowała cywilizację europejską zatrzymując na pół roku nawałę komunistyczną w jej drodze na Zachód.

W tej niesłychanej nienawiści, jaką naziści, komuniści i wszyscy totaliści całego świata, żywią wobec Powstania, zawiera się jego wielkość. Ta tajemnica jego uwielbienia, która każdego 1 sierpnia zapala w Polakach płomyk nadziei i radości. Każdego 1 sierpnia przed godziną „W” - wstępuje w nas święta gotowość do walki o wolność i wiara w zwycięstwo. Każdego 1 sierpnia wieczorem - płaczemy nad grobami bohaterów, rozpaczamy nad ofiarą dwustu tysięcy, rozpamiętujemy ofiarę z dzieł narodowego geniuszu i materialnego dorobku pracy pokoleń.

Powstanie upadło, ale wszystko, co w Polakach najcenniejsze, stale odradza się właśnie z niego. Bez Powstania nie byłoby Czerwca`56, Marca`68 i Grudnia`70. To duch Powstania ożywiał serca milionów w Sierpniu`80 i to on - tym razem bezkrwawo, bo dzięki tamtej krwi - zwyciężył.

Nie gloryfikuję rozkazu do rozpoczęcia walki. Nie jestem wyznawcą przeświadczenia o polskim przeznaczeniu ku straceńczości. Domagam się prawa do uprawiania polityki nawet w sytuacjach krańcowych i upominam o obowiązek stosowania kalkulacji politycznej w działaniach zbiorowych. Ale wielbię radosny i zdyscyplinowany entuzjazm powstańczy, jako najpiękniejszy wybuch godności ludzkiej podczas najgłębszego upadku człowieczeństwa. Klękam przed cudem przetrwania wiary, gdy wielu zatrwożyło się mniemając, iż Bóg zamilkł. Podziwiam wolę wolności potwierdzoną najwyższą ofiarnością złożoną dobrowolnie przez kogokolwiek w czasie najstraszniejszej wojny w dziejach ludzkości.

Józef Piłsudski, wielki realista i pragmatyk, pisał o swoim podziwie dla szacunku, jakim darzono Rząd Narodowy w Powstaniu Styczniowym. Nie wiedział, że jego duchowe dzieci dokonają jeszcze większego cudu – wystąpią samotnie przeciw największym potęgom świata i wykażą w tym boju bezprzykładne samozaparcie.

Powstanie jest naszym wielkim darem dla całej ludzkości. Jeśli wolność ma w dzisiejszym świecie przetrwać, to Powstanie Warszawskie musi zostać uznane za jej najwspanialszy symbol. Musi zostać świętem ponadnarodowym – wspólnym świętem całej Europy, które stanie się natchnieniem dla całego świata.

Krzysztof Wyszkowski




Wieczna Cześć i Chwała Polskim Bohaterom!



~Bambi~ • 2012-10-02, 21:53  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (46 piw)
A ja uważam, że należy im się szacunek. Teraz każdy mądry, że powstanie niepotrzebne, że dowództwo wysłało ludzi na pewną śmierć itd. A nikt z nas nie jest sobie nawet w stanie wyobrazić co Ci ludzie przeżywali, przed jakimi wyborami musieli stanąć, gdy śmierć i zagłada wisiały nad nimi. Wielokrotnie próbowałem postawić się na ich miejscu i nie wiem czy znalazłbym na tyle odwagi, by iść i walczyć o swój dom i swoich bliskich jednocześnie wiedząc, że walka ta jest skazana na porażkę.

Pomijając kwestie polityczne i ideologiczne, które każde tragiczne wydarzenie potrafią zmieszać z błotem. Po prostu pamiętajmy, gdy trzeba przystańmy, posłuchajmy syren przez minutę. I oby takie coś nie przydarzyło się nigdy więcej.
X