18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

Stanisław Skalski - Spętany Anioł

Dz...........ak • 2013-04-01, 08:09
6


Film poświęcony Stanisławowi Skalskiemu. Uczestnikowi bitwy obronnej 1939, bohaterowi bitwy o Anglię, dowódcy słynnego Polskiego Zespołu Myśliwskiego(cyrk Skalskiego). Skalski także był torturowany przez UB po powrocie do kraju. Otrzymał wyrok śmierci który został anulowany w 1956 roku.





Tutaj inny artykuł o Skalskim:
http://www.sadistic.pl/stanislaw-skalski-as-polskiego-lotnictwa-vt176159.htm

Bogusław Wołoszański - Wojna Cesarzy

Dz...........ak • 2013-04-01, 07:44
4
Dokument z czasów, kiedy ramówka TVP jeszcze trzymała poziom.

CWS T-1

walusss • 2013-03-31, 23:23
16
CWS T-1 - polski samochód osobowy. Został skonstruowany w Centralnych Warsztatach Samochodowych w Warszawie (stąd jego nazwa), gdzie podjęto jego produkcję w latach 1927-1931.



Samochód CWS T-1 został skonstruowany przez znanego przed drugą wojną światową polskiego konstruktora inż. Tadeusza Tańskiego w latach 1922-1924. W 1924 wyprodukowano silnik zamontowany w nadwozie importowanego samochodu, a w 1925 zbudowano pod kierownictwem inż. Władysława Mrajskiego prototyp z własnym podwoziem i nadwoziem. Samochód produkowano w krótkich seriach od 1927.



W sumie powstało jedynie około 800 sztuk samochodów w różnych wersjach, w tym ok. 500 osobowych i ok. 300 pochodnych. Stało się tak poprzez wyparcie CWS-ów przez tańsze, składane w Polsce samochody zagraniczne. Oferta obejmowała samochody w wersjach nadwoziowych

torpedo - osobowy z nadwoziem otwartym czterodrzwiowym
kareta - osobowy z nadwoziem zamkniętym czterodrzwiowym, 7-osobowy
berlina - osobowy z nadwoziem zamkniętym dwudrzwiowym
fałszywy kabriolet - osobowy z nadwoziem zamkniętym dwudrzwiowym
lekki ciężarowy - dwudrzwiowa kabina, część towarowa do zabudowy jako pick-up lub furgonetka.

Ostatnia partia 60 gotowych samochodów opuściła fabrykę w 1931 roku. Zakończenie produkcji zostało wymuszone przez podpisanie przez polski rząd w 1932 umowy licencyjnej z włoską firmą FIAT na produkcję samochodu Fiat 508 pod nazwą Polski Fiat 508 Balilla III Junak, który miał być a następnie był produkowany w Państwowych Zakładach Inżynierii (dawne CWS). Umowa ta wymagała zaprzestania produkcji samochodów konkurencyjnych wobec modelu licencyjnego.



Samochody te używane były także w armii. Były przystosowane do odpowiedniego wyposażenia dodatkowego takiego jak pręt na proporzec (na błotniku), skrzynka na granaty ręczne i uchwyt na 2 karabiny, dodatkowy - obok elektrycznego - pneumatyczny sygnał dźwiękowy, tabliczka mosiężna z charakterystyką pojazdu, czekanik i łopata w specjalnych uchwytach, podnośnik samochodowy o zdolności udźwigu 2 ton, lina stalowa pociągowa o średnicy 12 mm i długości 7 m (lub łańcuch), korba rozruchowa, dywaniki: gumowy dla kierowcy i pluszowy dla pasażera, pokrowce: na chłodnicę, na latarnię przednią i lampę tylną (z niebieskimi szybkami) oraz proporzec (i pokrowiec do niego).

W pierwszych dniach Kampanii wrześniowej 1939 roku samochody ewakuowano w kierunku Pińska na Polesiu, a po zajęciu zaś kresów wschodnich przez Związek Radziecki wpadły w okolicach Kostopoia w ręce Armii Czerwonej. Sporo zostało zniszczonych w czasie walk i okupacji, lecz nieliczne przetrwały wojnę i były użytkowane jeszcze w latach pięćdziesiątych. Istnieją ponadto przypuszczenia, że jest jeszcze kilka egzemplarzy CWS T-1 na terenie byłego ZSRR, a także jeden egzemplarz sprowadzony do Francji, do rezydencji książąt Sanguszków w 1937 roku.



Konstrukcja samochodu opartego na ramie podłużnicowej była bardzo prosta. Nadwozie było drewniano-stalowe. Niezwykłą i niespotykaną do dziś cechą pojazdu było to, że cały samochód można było rozkręcić, a następnie ponownie złożyć za pomocą jednego klucza szczękowego. Wszystkie śruby i nakrętki miały jednakowy rozmiar M10. Dotyczyło to również silnika a jedynym wyjątkiem były świece zapłonowe mające gwint M18. Było to bardzo ważne, gdyż w Polsce międzywojennej brakowało narzędzi, niewiele też było dobrze wyposażonych warsztatów. Dodatkowo rozrząd jak i skrzynia biegów składały się z zestawu takich samych kół zębatych. Z tych powodów samochód uważany jest za arcydzieło inżynierii i niezwykłe (do dziś niepowtórzone) osiągnięcie konstruktorskie. Zawieszenie przednie jak i tylne opierało się na resorach piórowych wyposażonych w amortyzatory cierne. Napęd przekazywany był za pośrednictwem suchego jednotarczowego sprzęgła do skrzyni biegów blokowanej za pośrednictwem zamka Yale przed kradzieżą. Układ hamulcowy działał na cztery koła wyposażone w hamulce bębnowe o dużej średnicy.

Dziekuje.
37
Cały świat się zbroi, a widmo globalnego konfliktu jest coraz bardziej realne..

Wielu sądzi, że wojna w Europie jest obecnie niemożliwa i bardziej pasuje do wymysłów z pogranicza teorii spiskowych. Przypominam więc fakt, że ważne wydarzenia historyczne zazwyczaj były powiązane ze spiskami i grą tajnych służb. Tak było w przypadku ustaleń dotyczących rozpętania II Wojny Światowej (pakt Ribentrop-Mołotow), kulisów wybuchu Rewolucji Francuskiej (działalność masonerii francuskiej), czy w całym okresie Zimnej Wojny (gry tajnych służb). Przykłady można mnożyć. Pogląd, że akurat teraz jest inaczej i nastał czas wiecznego pokoju oraz szlachetnego braterstwa zaklasyfikować odwrotnie - do teorii z obszaru bajek i arsenału ludzi szalonych.

Czy jednak to uśpienie roztropności i nauki płynącej z doświadczeń poprzednich pokoleń nie jest dzisiaj celowo rozjeżdżane walcem poprawności politycznej?

Przypomnijmy więc trochę wiedzy na temat wojen, jaką zgromadziła ludzkość - cofnijmy się do najstarszych źródeł. Pierwszy podręcznik strategii i taktyk wojennych napisał Sun Tzu, jeden z największych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu. Nauczał on ponad 2500 lat temu, w swoim traktacie "Sztuka Wojny", aby uspokajać wroga i sprawić, by stał się ufny, a w międzyczasie szykować plan ataku i wzmacniać swoją armię. Należy też demoralizować i skłócać wewnętrznie przeciwnika - niech najpierw zepsuje się od środka i walczy sam ze sobą.

Dla ciekawostki podam w skrócie jego 13 przykazań dla dowódcy szykującego się do napaści i zwycięstwa najmniejszym kosztem:

1/ Dyskredytujcie wszystko co jest dobre w kraju przeciwnika.
2/ Wciągajcie przedstawicieli warstw rządzących wroga w przestępcze działania. Będziecie mieć ich w garści.
3/ Podkopujcie dobre imię waszych wrogów. Niech rzucą się na nich ich rodacy.
4/ Korzystajcie ze współpracy najgorszych łajdaków i zdrajców.
5/ Dezorganizujcie wszelkimi sposobami państwo i rządy przeciwnika.
6/ Zasiewajcie kłótnie i niezgodę między obywatelami wrogiego kraju.
7/ Buntujcie młodych przeciwko starszym. Oduczcie ich szacunku do ludzi w podeszłym wieku.
8/ Ośmieszajcie wiarę i tradycje waszych nieprzyjaciół.
9/ Wprowadzajcie zamieszanie na zapleczu, w zaopatrzeniu i wśród wojsk wroga.
10/ Osłabiajcie wolę walki wojsk przeciwnika za pomocą zmysłowej muzyki.
11/ Podeślijcie im rozpustne dziewki, żeby zniszczyć ostatecznie ich morale.
12/ Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby wydobyć informacje. Nie żałujcie pieniędzy na takie działania. a zwrócą się one stokrotnie.2
13/ Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów.

Czy nie przypomina to sytuacji w jakimś kraju europejskim? A może dotyczy szerzej sytuacji w Europie, na świecie?

Skoro historia i nabyte w jej toku doświadczenia są tak cennym źródłem wiedzy, to dlaczego obserwujemy u nas i w cywilizacji zachodniej tak szybko postępujący zanik chęci jej poznawania. Chociaż młode pokolenie uczy się jej jeszcze w szkołach, to metodycznie i systemowo marginalizuje się jej znaczenie i ogranicza ilość godzin lekcyjnych. I, co chyba najbardziej zgubne, naucza się jej pamięciowo, odchodząc od podejścia kształtującego rozumienie i refleksję. Co to z nauka, która nie poucza, i co to za rozwój rozumu, który nie kształtuje rozumienia?

Podstawowa zasada, obowiązująca od czasów zorganizowanych podbojów mówi, że najkorzystniej jest pokonać wroga bez użycia siły - najmniejszym kosztem. Choć jest to atrakcyjnie brzmiąca teoria, w praktyce nie działa tak prosto i bezproblemowo. W najlepszym wypadku sprowadza się, po politycznym opanowaniu kraju, do użycia siły wobec niepokornej opozycji i buntowników - część z nich i tak trzeba będzie zabijać.

Podobnie wyglądała metoda zastosowana przez Rosję sowiecką na Polsce od 1944 roku. Używano dwóch sposobów działania, biorąc naród niejako w kleszcze. Z jednej strony przenikano w struktury państwa przez sieć agenturalną oraz mamiono naród propagandą medialną. Z drugiej strony używano przemocy wobec niepokornych i prowadzono regularną wojnę z siłami zbrojnymi niepodległej Rzeczypospolitej, działającymi w ramach Armii Krajowej.

Przyjrzyjmy się teraz długofalowej strategii Rosji przez pryzmat przedstawionych dotychczas spostrzeżeń. Bardzo cennym materiałem jest tu książka wysokiego oficera KGB, który uciekł ostatecznie na zachód, Anatolija Golicyna. Opisał on w swojej książce "Nowe kłamstwa w miejsce starych" metody sowieckich służb specjalnych w stosunku do krajów, które chciano uzależnić, i ostatecznie przejąć.

Najważniejsza praktyka polegała na dezinformacji. Kiedy Związek Sowiecki jest słaby, dąży się do tego by przeciwnicy sądzili, że jest silny. Kiedy staje się silny i dozbraja, rozsiewa na zewnątrz informacje świadczące o swojej słabości i bezbronności. Dla osób bardziej wnikliwych i chcących głębiej poznać zagadnienie, wspomniana książka jest dostępna w polskim tłumaczeniu jako internetowy pdf
http://www.politologia.pl/fck_pliki/File/Golicyn%20Anatolij%20-%20Nowe%20klamstwa%20w%20miejsce%20starych,%20r.%201-25.pdf

Poza cenną informacją jak działał główny mechanizm komunistycznej dezinformacji, jest we wspomnianej wyżej metodzie zawarty dużo ważniejszy fakt. Mianowicie: jeśli przeciwnik jest słaby trzeba wykorzystać okazję i atakować. Oczywiście atak przybierać będzie różne formy: od sondowania siły politycznej i opinii światowej, przez werbowanie sojuszników i zdrajców, po uderzenie militarne w momencie najbardziej sprzyjającym dla napastnika. To tak jak z seryjnym zabójcą - na co dzień wygląda normalnie, ale gdy zobaczy ofiarę, nie może nie wykorzystać szansy. Skoro tak jest to czy Polska jest już wystarczająco słaba by silni sąsiedzi, którzy, jak do tej pory, nie marnowali żadnej nadarzającej się okazji, uznali nas za owcę? Dla ułatwienia odpowiedzi podpowiem kilka faktów:

1/ W 2010r zginęli dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych RP, razem z ich zwierzchnikiem - ginąc na terytorium rosyjskim w katastrofie lotniczej, przykrytej szczelnie dezinformacją. Edmund Klich zadbał o nowe nominacje i "modernizację armii" tak, że nawet stojąca za nim murem elita rządząca musiała przyjąć jego dymisję.
2/ Podobnie zginęła połowa przywódców opozycji, z którą walczy się nadal w kraju, nie przebierając w środkach. Media prorządowe podsycają podziały w duchu: "postępowi" kontra "wstecznictwo narodowe".
3/ Stan polskiej armii można określić jako fatalny. Jak na razie skutecznie zasłania się go wysokim poziomem wyszkolenia jednostek specjalnych, liczących nieco ponad dwa tysięce żołnierzy (większość to operatorzy i siły wsparcia).
4/ Sytuację polskiej gospodarki można określić jednym słowem - wyprzedane. Na licytację idą ostatnie liczące się polskie firmy.
5/ Kondycję duchową narodu skutecznie modeluje "palikotyzacja" i promowanie hasła "jak najmniej państwa w państwie". Obywatel ma dostrzegać tylko prywatny interes, widziany z perspektywy zagonienia w kierat codziennej pracy i odpoczynku przed telewizorem przerywanym niedzielnymi spacerami po hierpermarketach.
6/ Polska zajmuje 209 miejsce pod względem liczby urodzeń, na 222 kraje świata. Jednocześnie najbardziej aktywne jednostki, w tym głównie ludzie młodzi, masowo emigrują z kraju. W niedalekiej perspektywie sam ten jeden czynnik doprowadzi do katastrofy demograficznej i ekonomicznej.

Można wyliczać jeszcze wiele kolejnych faktów mówiących o kondycji naszej ojczyzny. Myślę, że te już wystarczą by udzielić trafnej odpowiedzi na pytanie, "którą z owieczek w stadzie wilki upatrzyły sobie na obiad".

Część obywateli może jednak nadal żywić złudzenia oparte na medialnych środkach znieczulających czy europejskim śnie o integracji. Przecież w końcu jesteśmy w Europie, wśród przyjaciół. Znowu przypomnę - w 1939 też byliśmy.

Rzekomym argumentem na korzyść bezpieczeństwa Polski jest nasza przynależność do paktu NATO i stosowna umowa wielostronna. Czy aby jest to pewna gwarancja interwencji naszych sojuszników? Otóż najważniejszy punkt 5 tego paktu niestety mówi, że w wypadku napaści na członka koalicji, strona sojusznicza podejmie "działania, jakie uzna za konieczne". A co uzna za konieczne? Może nakarmienie agresywnego wilka, tak jak to miało miejsce w momencie wybuch ostatniej wojny światowej? Liczenie na to, że Niemcy, nasz odwieczny przyjaciel, i Stany Zjednoczone zajęte własnymi problemami, puszczone z kwitkiem w sprawie tarczy antyrakietowej, będą ginąć za nasz kraj - jest mało prawdopodobne. Prędzej uwierzyłbym w to, że nasz zachodni sąsiad jest bardziej zainteresowany osiągnięciem własnych interesów kosztem Polaków, czego koronnym dowodem jest "połączenie" granicy niemiecko-rosyjskiej za pomocą rurociągu północnego. Chociaż Nord Stream przebiega przez polskie terytorium, okazało się, że dla umawiających się stron taki problem nie istnieje. Może rzeczywiście jesteśmy tylko problemem, skoro już Mołotow, omawiający ze swoim niemieckim sojusznikiem Ribentropem militarny rozbiór Polski, mówił o nas, że jesteśmy "poczwarnym bękartem Traktatu Wersalskiego".

A gdyby ktoś spytał czy dzisiejsza Rosja jest kontynuatorką Związku sowieckiego i czy FSB można przyrównywać do wcześniejszego KGB. Na tak postawione pytanie warto uświadomić sobie fakt, że obecny, jedynowładczy prezydento-premier Rosji - Putin był jednym z najwyższych oficerów KGB zawiadującym blokiem agentury zachodniej Europy. I co z tego? Na takie pytanie odpowiada sam zainteresowany. Na samym początku prezydentury spytano Putina, co sądzi o jakiejś sprawie jako były czekista. Odpowiedział: „Nie ma byłych czekistów. Są tylko czekiści".

Warto wiedzieć co to jest Czeka
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czeka

Polecam film "Czekista" o tym czym jest Czerwona Hołota Lenina czyli lewactwo !!
Film brutalny, trup się ściele gęsto, wyroki śmierci zapadają z automatu.
film nakręcony przez Rosjan, ale na YT z polskimi napisami .. Szukać: Czekista (napisy) 1/6





oraz polecam artykuł o stanie polskiej armii opisujący stosunek sił Polska-Rosja

http://www.sejfty.pl/index.php/artykuly/wojsko/item/520-stan-polskiej-armii-i-stosunek-si%C5%82-polska-rosja.html


....

Pojazdy pancerne II WŚ

xXcarlossXx • 2013-03-31, 17:40
11
Tym razem coś dla fanów WOT i nie tylko :)
Kolejno krótko przedstawione wraz z pokazaniem wnętrza i wrażeń z jazdy:

- SU-100
-M4 Sherman
-IS 3
-SU-152


Enjoy!






Trochę faktów o Słowianach

Berus • 2013-03-30, 23:00
49
Historyczne fakty o naszych przodkach. Sporo czytania więc leniwcom radzę ominąć temat :-|



Słowianie to nie kochający pokój rolnicy, jak przedstawia ich romantyczny mit. Szli przez Europę uzbrojeni w topory, miecze, machiny oblężnicze, paląc, rabując i siejąc panikę.
Jako naród Słowianie przypominali Gallów, zarówno jeśli chodzi o poziom kultury, jak i temperament – tak barbarzyńców przedstawia bizantyjska X-wieczna kronika cesarza Leona Filozofa. A więc starożytni i wczesnośredniowieczni Słowianie byli podobni do bohaterów z komiksu o Asteriksie i Obeliksie. To nie źródła historyczne, lecz utarty romantyczny stereotyp każe nam widzieć w naszych przodkach spokojnych rolników podnoszących głowy znad pługa dopiero, gdy ktoś ich – pokojowo nastawionych – atakował. Tymczasem cywilizowana Europa, która do tej pory obawiała się Gotów, drżała przed najazdami zupełnie nowych barbarzyńców. Przez kilkaset lat próbowała spacyfikować krnąbrnych sąsiadów – Słowian. Nie czuli oni respektu przed Rzymem – zamiast wzbudzać strach, tylko ich prowokował bogactwem.

WOLNI „NIEWOLNICY”


W kronikach Słowianie pojawiają się nagle w VI w. jako nowa siła: zróżnicowana, barwna, ciekawa i groźna. Myli się ten, kto pochodzenie ich nazwy wywodziłby od angielskiego „slave” – niewolnik. Przez setki lat to mieszkańcy Słowiańszczyzny dostarczali tego intratnego towaru, sami pozostając chorobliwie wręcz niezależni i krnąbrni. „Do tego stopnia miłowali wolność, że jeszcze zamieszkując swoje terytoria po drugiej stronie Dunaju nie uznawali żadnej władzy” – zanotował Leon Filozof.

Wkraczając do Europy, Słowianie przejmowali ziemie stopniowo opuszczane przez przemieszczających się na południe Gotów. Zajęli te obszary najprawdopodobniej bez walki. Od razu jednak dali się poznać jako nieprzyjemni sąsiedzi. Gdy Goci zajęli się pustoszeniem rzymskiego cesarstwa zachodniego, wschodnie cesarstwo musiało stawić czoła najazdom o skali do tej pory tam niespotykanej.

Słowianie atakowali Bizancjum od początku VI w. „W zdobytym kraju mordowali w okrutny sposób mężczyzn i zaganiali do niewoli dzieci i kobiety, niszcząc dobytek, którego nie mogli zabrać” – pisał o nich historyk Prokopiusz z Cezarei (a znał się na rzeczy – spod jego pióra wyszła „Historia wojen”). Słowianie często sprzymierzali się z Hunami, Awarami i Bułgarami przeciwko Bizancjum – dzięki politycznym talentom te sojusze sprzyjały im samym. Początkowo nie zdobywali grodów, omijali je lub uciekali się do podstępu, np. wywabiania mieszkańców na zewnątrz. Jednak szybko się uczyli i doskonalili sztukę wojenną.
W 548 roku dokonali przełomu. Słowiańska armia wkroczyła na teren Dalmacji. Najazd był tak potężny, że nikt nie przyszedł z pomocą twierdzom, padającym jedna po drugiej. Piętnastotysięczna rzymska armia, która wędrowała za Słowianami, nie odważyła się ich zaatakować. Napastnicy odeszli, zabierając ze sobą potężną kolumnę niewolników. W czasie tej wyprawy po raz pierwszy pokusili się o atak na grody (zdobyli m.in. Toperos w Tracji).

W odpowiedzi cesarz Justynian postanowił wzmocnić północne peryferia, budując dodatkowe twierdze. Mimo to 3 lata później zagony słowiańskie zatrzymały się na umocnieniach 50 km od Konstantynopola! Schwytanego dowódcę jednego z cesarskich grodów obdarli ze skóry i żywcem spalili. Kilkadziesiąt lat później Słowianie wkroczyli do Tesalonii, przedostali się przez Peloponez i dotarli aż na Kretę.

KOBIETY I FORTELE


W jaki sposób barbarzyńcy radzili sobie z wysoko rozwiniętą cywilizacją cesarzy bizantyjskich? Słowianie byli sprytni: wykorzystywali zaangażowanie Bizancjum w wojny z Persją. Atakując miasta, używali machin oblężniczych, wielkich kusz do wyrzucania kamieni, strzał, padliny lub płonących żagwi. Stosowali wieże oblężnicze, rozmiarami przewyższające mury obleganych grodów. Dla pokonanych byli bezlitośni.
W 617 roku słowiańska armia oblegała Saloniki, nazywane przez nich Sołuniem, trwale zapisując się w historii miasta. „O świcie całe plemię barbarzyńców wzniosło okrzyk wojenny i zmasowanym atakiem ruszyło na miasto ze wszystkich stron. Jedni ciągnęli katapulty i wznosili zapory z głazów, inni nadbiegali ciągnąc drabiny, aby wspiąć się na mury miasta. Jeszcze inni rzucali oszczepy, które niczym burza gradowa spadły na mury obronne. Był to widok wprawiający w osłupienie. Nad miastem unosiła się chmara kamieni i strzał, które niczym chmura zakryły niebo” – pisał Symeon Meaphrastes. Miasto musiał ratować osobiście jego opiekun święty Demetriusz, zstępując z nieba – dodaje kronikarz [z „Miraculi Sancti Demetrii” napisanych przez arcybiskupa Salonik Jana wynika, że interwencja świętego miała miejsce podczas najazdu w 597 r.].

W latach 610–617 Słowianie nękali najazdami Bałkany, sprawiając, że zromanizowane ludy zamieszkujące te okolice uciekały lub chroniły się w górach.

Prokopiusz, opisując armię najeźdźców, pisał o piechocie uzbrojonej we włócznie, zatrute strzały, łuki oraz tarcze. Walczyć mieli w szyku luźnym, który Bizantyjczykom wydawał się bezładny. Co ciekawe, kiedy w 626 roku wspólna armia Awarów i Słowian uciekła spod murów Konstantynopola, obrońcy wśród trupów znajdowali także zwłoki kobiet wojowników. Kobiet, które do walki stawały ramię w ramię z mężczyznami!
Wielu ówczesnych pisarzy podkreśla, że barbarzyńcy lubili walkę partyzancką, atak z zasadzki, jednocześnie unikając konfrontacji w otwartych bitwach. Pseudo-Maurycy odnotował, że chętnie uciekali się do rozmaitych forteli, bardzo sprawnie przekraczali rzeki. Potrafili też ukrywać się przez wiele godzin pod wodą, używając do oddychania jedynie trzcinek.

Tajemnica sukcesu wąsatych wojowników może tkwić w znakomitym rozpoznaniu. I to nie czysto wojskowym. Kupcy z całej Słowiańszczyzny ciągnęli na południe z towarem – w tym przede wszystkim z niewolnikami. Handlarze mogli być i często bywali szpiegami. Pewna historia z VI wieku opowiada o wędrowcach słowiańskich, którzy szli bez broni, niosąc jedynie gęśle. Dość to dziwne zachowanie jak na niespokojne czasy. Schwytanych kupców dostarczono przed oblicze cesarza Maurycego, który – by ich olśnić – pokazał im potęgę państwa bizantyjskiego. Jednocześnie sam wskazał im potencjalne łupy...

Oczywiście nie wszystkie wyprawy południowych Słowian kończyły się sukcesem. Bywało, że musieli uznawać zwierzchność innych narodów. Jednak stali się na tyle potężni, że cesarze bizantyjscy próbowali zapewnić bezpieczeństwo kraju dyplomacją. A przecież ze słabeuszami się nie dyskutuje, tylko ich podbija. Słowianie południowi nie byli jedynym powodem do zmartwień Bizantyjczyków. Na początku IX w. do Nowogrodu, republiki kupieckiej graniczącej z plemionami fińskimi, trafili szwedzcy wikingowie. Szybko zeslawizowali się, przejmując wiele wierzeń i zwyczajów gospodarzy. Połączenie z natury agresywnych, choć cywilizowanych Słowian z prymitywną i wojowniczą naturą wikingów stworzyło jedną z najciekawszych machin wojennych świata. Zeslawizowani wikingowie zapiszą się w historii jako Rusowie, a ich doborowe oddziały nękające Bizancjum zyskają miano Waregów.
Wojowniczym mieszkańcom południa w niczym nie ustępowali ich pobratymcy – Słowianie Zachodni. Do tej grupy należeli: najdalej na zachód wysunięci Obodrzyci, Lucice, Polanie zamieszkujący puszczę Wielkiej Polski oraz Słowianie z państwa wielkomorawskiego, którzy dzięki pracy Cyryla i Metodego szybko przyjęli chrześcijaństwo.

Obodrzyci, którzy mieszkali na terenach dzisiejszych Niemiec, tak skutecznie dawali odpór Frankom Karola Wielkiego, że ten wydał zakaz handlu bronią ze Słowianami! Uważa się, że na 170 wypraw przeciw Słowianom, począwszy od państwa Karola Wielkiego, a skończywszy w 1125 r. na rajzie Fryderyka Rudobrodego, jedynie jedna trzecia przyniosła pożądany przez cesarstwo niemieckie skutek. Aż 20 wypraw skończyło się rozbiciem armii cesarskiej.

Przeciwnicy Franków najdłużej wytrwali też w pogaństwie, kładąc nawet zrąb pod własną państwowość. Wielokrotnie odrzucali przynoszone siłą przez Sasów chrześcijaństwo. Zdarzało się również, że chrzest przyjmował jedynie najbliższy dwór księcia, podczas gdy reszta kraju trwała przy dawnej wierze. Obodrzyci byli tak znaczną potęgą, że cesarz Henryk II zawarł z nimi – poganami! – przymierze przeciwko Bolesławowi Chrobremu, królowi chrześcijańskiemu.

Piastowie zaczęli rozszerzać swoje władztwo na terenie Wielkopolski na przełomie IX i X wieku. Nie stosowali dyplomacji. Helmold w „Kronice Słowian” tak charakteryzował Polan: „Wezwani na wyprawę wojenną (...) są mężni w bitwie, ale niezwykle okrutni w grabieżach i mordach. Nie oszczędzają ani kościołów, ani klasztorów, ani cmentarzy. Toteż nie inaczej dają się wplątać w wojny prowadzone przez innych, jak pod warunkiem, że dozwoli się im na rabunek mienia, pozostającego pod opieką miejsc świętych. Stąd to także się zdarza, że z powodu żądzy łupu odnoszą się do zaprzyjaźnionych ze sobą jak do wrogów”.

Polanie nie narzekali na brak wojowników. „Ma on trzy tysiące pancernych [podzielonych na] oddziały, a setka ich znaczy tyle co dziesięć secin innych [wojowników]” – pisał o Mieszku żydowski kupiec Ibrahim Ibn Jakub. Bolesław Chrobry olśnił cesarza Ottona potęgą swojej armii. Gall Anonim pisze o tarczownikach i pancernych witających cesarza. Dzielnych wojach w pancerzach i błyszczących hełmach, uzbrojonych we włócznie, topory i miecze.

Zbrojne ramię Piastów pozwalało na opanowywanie nowych terenów oraz skuteczną obronę przed ekspansją cesarstwa. Wiele mówi się o najazdach następcy Ottona III – Henryka II – na kraj Bolesława. Nie wspomina się jednak, że były to najazdy odwetowe! Bolesław, wspierając stronnictwo przeciwne kandydaturze Henryka na tron, tuż po śmierci Ottona najechał i przyłączył do swoich włości Łużyce.

Polityczne rozgrywki ustawiły Piastów w kontrze do słowiańskiej awangardy na zachodzie – Obodrzyców, zajmujących południowe wybrzeże Bałtyku od Zatoki Kilońskiej po rzekę Warnow. A ci wojowniczy mieszkańcy Połabia, terenów zajętych przez Słowian od Odry aż po Łabę, wciąż mocno dawali się we znaki Cesarstwu Rzymskiemu Narodu Niemieckiego. Walcząc, nie przebierali w środkach, dawali łupnia tak Niemcom, jak i Duńczykom. „Cały ten lud oddany jest bałwochwalstwu, przebywa stale w ruchu i podróży, uprawia piractwo godzące z jednej strony w Duńczyków, z drugiej – w Sasów. Dlatego już nieraz i na wszelkie sposoby wielcy cesarze i kapłani zadawali sobie trud, by owe buntownicze i niewierne szczepy przywieść w jakiś sposób do uznania imienia Bożego i łaski wiary świętej” – pisał Helmold. Kilkakrotnie chrzczeni odrzucali nową wiarę, podejrzewając Sasów o fałszywe zamiary. Odpór był zawsze gwałtowny i przerażający. Helmold opisuje, jak w 1066 r. „Słowianie odniósłszy zwycięstwo spustoszyli całą ziemię hamburską ogniem i mieczem, zaś prawie wszystkich Szturmarów i Holzatów zabito albo uprowadzono w niewolę. Gród Hamburg zniszczono doszczętnie (...). Również w tym samym czasie Szlezwik, (...), bardzo bogate i ludne miasto plemion załabskich, leżące na krańcach duńskiego królestwa, został przez niespodziewany wypad Słowian w całości zniszczony. Daremnie książę Ordulf walczył często z Słowianami przez dwanaście lat, o które przeżył ojca; żadnego nie odniósł zwycięstwa, lecz wielokrotnie został pobity przez pogan, tak że nawet swoi z niego szydzili”. Zakonników ze zdobytych klasztorów Obodrzyci obwozili na pośmiewisko od grodu do grodu. Mnisi byli oskalpowani, a czaszki mieli rozcięte w kształt krzyża.

Nawet wikingowie, równie wojowniczy jak Słowianie, mieli z ich pomorskimi pobratymcami ciężki orzech do zgryzienia. Skandynawowie nie najeżdżali południowego Bałtyku tak jak np. wybrzeży Francji. Woleli handlować i osiedlać się. Dlaczego? Wyjaśnienie można znaleźć w relacji Ibrahima Ibn Jakuba, który pisał o Pomorcach: „Są sławni ze swego męstwa. Gdy najdzie ich jakie wojsko, żaden z nich nie ociąga się, ażby się przyłączyć do jego towarzyszy, lecz występuje, nie oglądając się na nikogo i rąbie mieczem, aż zginie”. Niewygodnie jest zaczepiać kogoś, kto może oddać równie mocno.

Słowianie Zachodni podobnie jak Południowi uwielbiali walczyć z zasadzki. Tymczasem pancerna jazda niemiecka przyzwyczajona była do frontalnych starć. Znakomitym przykładem słowiańskiej taktyki jest bitwa pod Cedynią. W 972 r. Mieszko I pozorną ucieczką zwabił margrabiego Hodona w wąskie przejście między wysoką górą a rozlewiskami Odry. Uderzenie armii w bok niemieckich oddziałów zmiotło je w bagna. Dziś, patrząc na stromy stok Góry Czcibora, można dojść do wniosku, że woje raczej spadli na wroga, niż uderzyli... Zaciętość, waleczność, doskonałe rozpoznanie, zasadzki nie mogły jednak wiecznie przynosić powodzenia. W końcu państwo obodrzyckie padło pod naporem Sasów. Schrystianizowani Polanie stworzyli własne państwo, Rusowie założyli dynastię Rurykowiczów, która ugięła się dopiero pod naporem Mongołów. Południowi Słowianie zasymilowali się z Bułgarami, ulegli z czasem Bizancjum lub założyli własne państwa. Ze słowiańskiej masy wydzieliły się narody, ale duch w nich pozostał. Nawet jeżeli bywali podbici, pozostawali krnąbrni. Bałkany to punkt zapalny w Europie. Polacy pokazali waleczność, słowiańskiego ducha podczas II wojny światowej. Prawdę mówiąc, chrześcijańska Europa miała sporo szczęścia. Jak pisał tysiąc lat temu Ibrahim Ibn Jakub: „Na ogół Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowni i gdyby nie ich niezgoda wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”. Być może gdyby nie nasza kłótliwość, językiem współczesnej dyplomacji byłby nie francuski, ale słowiański...

Zestrzelenie F-117 ''Nighthawk''

Ranger • 2013-03-29, 14:50
45


F-117 ''Nighthawk'' – amerykański odrzutowy samolot bombowy wykonany w technologii stealth, produkowany przez firmę Lockheed. Służył w United States Air Force od 1983 do 2008. Pomimo oznaczenia "F", stosowanego w lotnictwie USA do klasyfikacji myśliwców, F-117 był taktycznym bombowcem, przeznaczonym do wykonywania precyzyjnych ataków na cele naziemne.

Historia Projektu

Decyzja o budowie samolotu bojowego opartego na demonstratorze Have Blue została podjęta 16 listopada 1978 roku. Pierwszy testowy egzemplarz F-117 został oblatany 18 czerwca 1981 r. Pierwszy egzemplarz produkcyjny został oblatany 15 stycznia 1982 r, w tym samym roku pierwszy egzemplarz F-117A został dostarczony USAF. Gotowość bojową osiągnięto w październiku 1983. W 1990 roku zakończono produkcję F-117A. Łącznie wyprodukowano 59 sztuk tego samolotu.

Samolot był oficjalnie tajny do 1988 kiedy USAF przyznał się do posiadania "myśliwca stealth" i upublicznił kilka niewyraźnych zdjęć. Przedtem pojawiało się wiele pogłosek na jego temat [1]. Przez wiele lat utrzymywało się przekonanie że samolot nosi oznaczenie F-19. Samolot został oficjalnie pokazany publicznie w kwietniu 1990.
W 2008 roku US Air Force miały na stanie 15 samolotów F-117.

Zgodnie z planem zostały one wycofane z uzbrojenia 22 kwietnia 2008 roku.

Konstrukcja
Konstrukcja samolotu wykonana jest ze stopów aluminium i stopów tytanu oraz elementów ceramicznych. Cała powierzchnia pokryta jest powłoką wykonaną z materiałów RAM, której zadaniem jest absorpcja fal radarowych. Ponadto konstrukcja samolotu wykonana jest w taki sposób, aby jak najbardziej rozproszyć fale radarowe. Samolot napędzany jest dwoma turbowentylatorowymi silnikami firmy General Electric.

Efekt zmniejszonej wykrywalności przez radary uzyskano poprzez zastosowanie specjalnego kształtu. Samolot złożony jest z fragmentów płaszczyzn, ustawionych pod określonymi kątami, dzięki czemu znaczna część fal radarowych padających na samolot ulega rozproszeniu w różnych kierunkach, zamiast odbiciu w stronę radaru. Dodatkowo cała powierzchnia samolotu pokryta jest lakierem zawierającym materiały absorbujące promieniowanie elektromagnetyczne.
W celu dalszej minimalizacji możliwości namierzenia przez pasywne stacje radiolokacyjne, zrezygnowano z radaru pokładowego. Podczas wykonywania misji pilot wykorzystuje kamery na podczerwień oraz systemy laserowe. Systemy łączności radiowej używane są tylko w sytuacjach wyjątkowych, a do utrzymywania łączności pomiędzy samolotami wykorzystuje się system łączności laserowej. Efektem zastosowania technologii stealth w F-117 Nighthawk jest uzyskanie współczynnika odbicia fal radarowych 2500 razy mniejszego niż w myśliwcu F-15 Eagle.
Bombowiec ma silniki schowane w kadłubie, a wloty powietrza i wyloty dysz osłonięte przez dolne powierzchnie kadłuba w celu zmniejszenia promieniowania cieplnego i echa radarowego.

Uzbrojenie
Uzbrojenie przenoszone jest w dwóch wewnętrznych komorach bombowych. Masa uzbrojenia przenoszonego przez F-117 wynosi 2000 kg. Gama uzbrojenia obejmuje praktycznie cały zestaw uzbrojenia myśliwca Sił Powietrznych USA oraz broń jądrową. Samolot nie ma uzbrojenia strzeleckiego.

Zestrzelenie
Nato nie miało pojęcią, że jugosłowiańscy operatorzy obrony powietrznej znaleźli sposób, aby wykrywać F-117tki za pomocą przestarzałego radzieckiego radaru poddanego pewnym modyfikacjom.
W 2005 roku pułkownik Zoltán Dani w udzielonym wywiadzie zdradził, że modyfikacje te były związane z manipulacją falami ultradługimi.
Poza tym Serbowie przechwycili i rozszyfrowali kilka informacji NATO dzięki którym mogli przegrupować swoje baterie przeciwlotnicze by lepiej wykorzystać je przeciwko samolotom NATO.

Pułkownik Zoltán Dani

27 marca 1999 roku 3 dywizjon 250 brygady obrony przeciwlotniczej jugosłowiańskiej armii pod dowództwem pułkownika Zoltána Dani, uzbrojona w rakiety Isayev S-125 'Neva-M''(oznaczenie NATO SA-3 Goa) zestrzelił ''niewykrywalny'' samolot F-117(numer boczny 82-806) należący do amerykańskich sił powietrznych.
O godzinie 20:15 czasu lokalnego wystrzelony z około 13 kilumetrów pocisk dosięgnął celu.
Według sierżanta Dragana Matića, który jak się okazało w 2009 roku odpalił rzeczony pocisk, F-117 został wykryty podczas 17 sekundowego nasłuchu radarowego. Takie krótkie sesje radarowe wymuszone były względami bezpieczeństwa ponieważ dłuższa sesja wiązała się z ryzykiem antyradarowego ataku NATO.
W 2007 roku pułkownik Dani przyznał, że jego podwładni wykryli niewidzialny bombowiec, kiedy jego przedziały bombowe były otwarte przez co jego sylwetka radarowa była na tyle wyraźna by skutecznie go namierzyć.

Bateria pocisków S-125

F-117 pilotował weteran operacji ''Pustynna burza'' kapitan Dale Zelko. Widział dwie rakiety zbliżające się do jego samolotu z czego jedna chybiła przelatując jednak na tyle blisko by czujniki zbliżeniowe mogły zdetonować pocisk. Tak się jednak nie stało...
Dopiero druga z wystrzelonych rakiet eksplodowała powodując znaczne uszkodzenia samolotu i wprawiając go w turbulencje.
Eksplozja była na tyle duża, że zarejestrował ją KC-135 ''Stratotanker'', który znajdował się nad Bośnią. Pilot samolotu doświadczył tak dużych przeciążeń, że miał ogromny problem z utrzymaniem odpowiedniej pozycji by móc się katapultować.
Gdy mu się to udało użył swojego radia, w które jest wyposażony każdy pilot na wypadek zestrzelenia, by nadać komunikat alarmowy, który odebrał wspomniany wcześniej ''Stratotanker''.

Kapitan Zelko wylądował na polu na południe od Rumy i szybko zdał sobie sprawę ze swojego położenia. Czuł też fale uderzeniowe spowodowane zdetonowanymi bombami zrzuconymi przez bombowce strategiczne B-2 ''Spirit'' na przedmieścia Belgradu.
Pozostawał w ukryciu mimo przeprowadzonej na wysoką skalę próby schwytania go przez serbską armię, policję oraz lokalnych cywilów. Został uratowany przez komandosów amerykańskich sił powietrznych należących do wydziału ''Combat Search and Rescue'' już następnego ranka.

Sam pilot został przez serbską armię zidentyfikowany jako "Kapitan Ken 'Wiz' Dwelle" ponieważ takie właśnie dane były zapisane na osłonie kabiny pilota. Dane te należały jednak do poprzedniego pilota tej maszyny ponieważ zestrzelony F-117 brał do tej pory w wielu operacjach wojskowych m.in podczas ''Pustynnej Burzy''.

Jest to jedyny, do tej pory, przypadek zestrzelenia F-117 podczas działań bojowych, a także jedyny znany przypadek zestrzelenia samolotu wykonanego w technologii ''stealth''.
Z niektórych źródeł wynika, że jeszcze jeden F-117 został uszkodzony pociskiem podczas tej samej operacji, ale udało mu się wrócić do bazy we Włoszech.


Wrak F-117

Dzień po tym, jak NATO przyznało się do utraty samolotu wykonanego w technologii ''Stealth'', przedstawiciel jugosłowiańskiej armii przekazał NATO wiadomość od żołnierzy, którzy zestrzelili samolot o następującej treści: ''Sorry! We didn't know it was invisible.''

Osłona pilota zestrzelonego F-117 w Muzeum Lotnictwa w Belgradzie

Podsumowanie

Jeden z najnowocześniejszych, jak na tamte czasy, samolotów wart 111 milionów dolarów za sztukę, wykonany z wykorzystaniem najdroższych dostępnych materiałów i technologii został zestrzelony za pomocą przestarzałej rakiety i radaru pamiętającego lata 70-te, który został włączony na zaledwie 17 sekund.
Na podstawie tej historii został luźno oparty scenariusz filmu ''Behind enemy lines'' z Owenem Wilsonem. Kapitan Zelko wytoczył później proces wytwórni 20th Century Fox o prawa autorskie jednakże przegrał proces.

Na koniec nagranie jugosłowiańskiej armii z miejsca katastrofy:

Działanie krzesła elektrycznego

wino666 • 2013-03-29, 14:23
17
Ciekawy filmik na temat krzesła elektrycznego.

Największa bitwa morska w historii

Dz...........ak • 2013-03-29, 11:04
5
Bitwa w zatoce Leyte

Cytat:


Bitwa w zatoce Leyte – bitwa toczona w dniach 23-26 października 1944 roku między flotą cesarstwa japońskiego a amerykańską Flotą Pacyfiku. Bitwa w zatoce Leyte składała się z czterech części, z których każda nosi swoją nazwę: bitwa na Morzu Sibuyan podczas której samoloty z amerykańskich lotniskowców uderzyły na japoński główny zespół floty i zatopiły superpancernik „Musashi”, bitwa o półwysep Engaño podczas której amerykańskie lotnictwo pokładowe zniszczyło zespół japońskich lotniskowców służących w charakterze przynęty, bitwa w cieśninie Surigao podczas której amerykańskie i japońskie pancerniki stoczyły ostatnią bezpośrednią walkę w historii tej klasy okrętów oraz Samar w trakcie której japoński zespół zaatakował amerykańskie lotniskowce eskortowe i został pokonany przez mniejsze siły amerykańskie. Czterodniowa, największa w historii i podczas II wojny światowej bitwa morska, złamała trzon floty japońskiej i rozpoczęła okres jej upadku.

20 października 1944 roku wojska amerykańskie wylądowały na wulkanicznej wyspie Leyte na Filipinach, znajdującej się u wejścia do zatoki o tej samej nazwie (Zatoka Leyte). Ta akcja była początkiem ofensywy mającej za zadanie wyparcie wojsk japońskich z terytorium Filipin. W międzyczasie okręty artyleryjskie ostrzeliwały tę i inne wyspy, na których również zamierzano wysadzić desant, a samoloty z lotniskowców dokonywały nalotów na lotniska. W ciągu kilku dni wojska amerykańskie osiągnęły dość znaczne zyski w terenie, spychając Japończyków coraz dalej w głąb lądu. Wiadomość o tym wydarzeniu dotarła do admirała Soemu Toyody – głównodowodzącego cesarską flotą japońską. Ten, po konsultacji ze sztabem generalnym, wydał rozkaz rozpoczęcia operacji Sho 1. Cała nazwa operacji alarmowej, bo w istocie plan takiej operacji był ustalony wcześniej na wypadek spodziewanego amerykańskiego ataku na Filipiny, brzmiała Sho ichi go czyli dosłownie „zwycięstwo jeden”.

Siły amerykańskie, pod ogólnym dowództwem adm. Williama Halseya, były w tym rejonie znacznie większe, choć trochę bardziej rozrzucone. W ich skład wchodził zespół admirała Oldendorfa mający 6 starych, lecz zmodernizowanych pancerników, cztery ciężkie i tyle samo lekkich krążowników eskortowanych przez dwadzieścia osiem niszczycieli, a także zespół kutrów torpedowych typu PT w sile 45 jednostek.
Na siły lotnicze składały się: zespół lotniskowców pod dowództwem adm. Raymonda Spruance’a (tzw. 34. Grupa Uderzeniowa) i zespół lotniskowców eskortowych strzegących wejścia do zatoki Leyte



















X