18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

Historia Grand Theft Auto.

XtravaganZa • 2013-06-07, 16:19
9
Ave sadole!

Znalazłem ciekawy dokument o historii Grand Theft Auto. Sądzę, że przypadnie Wam do gustu. Tłukło się w to, oj tłukło! :amused:
Angielski przydatny.


Koloseum

Dz...........ak • 2013-06-07, 11:55
7
Koloseum

Amfiteatr Flawiuszów (Amphitheatrum Flavium) to potężna budowla o owalnym kształcie przeznaczona na igrzyska, które obejmowały zapasy, walki gladiatorów, walki z dzikimi zwierzętami oraz bitwy morskie, tzw. naumachie.
Tradycja mówi iż w Koloseum mordowano chrześcijan, co upamiętniono krzyżem wewnątrz budowli. Teza ta jest jednak obecnie kwestionowana przez część naukowców. Obiekt powstawał w latach 70 - 82 n.e. Budowa rozpoczęta za Wespazjana, oficjalnie zakończona została za panowania Tytusa, choć wszelkie poprawki były wnoszone za Domicjana. Budowę Koloseum sfinansowano z pieniędzy i złota zrabowanych w Jerozolimie, po wojnie żydowskiej (lata 66-73 n.e.)




Amfiteatr był ogromny. Jego dłuższa oś wynosi 187,75 metrów, krótsza 155,6 metrów, z kolei wysokość około 50 metrów. Obwód wynosi 524 metry, z kolei powierzchnia areny 3600 metrów kwadratowych. Koloseum składało się z areny i z widowni o układzie schodkowym. Było w nim 45.000 miejsc siedzących oraz 5.000 stojących, lecz z pewnością obiekt mógł pomieścić grubo ponad 50.000 osób. Widzowie wchodzili przez 80 ponumerowanych wejść, co zapewniało szybkie opuszczenie widowni przez widzów nawet w około 6 minut. Obsługa wchodziła 4 odrębnymi galeriami komunikacyjnymi.




W wielu publikacjach mówi się jakoby widzowie Koloseum mogli je opuścić w ciągu 5 - 6 minut. Nie jest to do końca zgodne z prawdą. Taką możliwość mieli widzowie zajmujące dolne i środkowe rzędy. Widzowie z górnych rzędów musieli przejść korytarzem o ukośnym stropie, który ma w najwyższym miejscu około 2,2 metra, co spowalniało ich wychodzenie. Prawdopodobnie takie rozwiązanie miało na celu umożliwienie patrycjuszom opuszczenie obiektu bez konieczności mieszania się z plebsem.
W czterokondygnacyjnym podziale zewnętrznym zastosowano spiętrzenie porządków (najniższa kondygnacja w porządku toskańskim, druga w jońskim, trzecia w korynckim). Trzy niższe kondygnacje związane są z konstrukcyjnym układem arkad, czwarta została zaopatrzona tylko w małe okna. Od strony wewnętrznej budowla jest pięciokondygnacyjna. Cztery kondygnacje zbudowano jako układ pomieszczeń wydzielonych pomiędzy filarami, ścianami, ze sklepieniami kolebkowymi i krzyżowymi. Umieszczono tam bufety, szatnie, natryski, pomieszczenia dla gladiatorów, klatki dla zwierząt, korytarze. Wokół areny wzniesione było podium. W razie deszczu bądź silnego słońca istniała możliwość przykrycia całej widowni specjalną osłoną (velarium).



Naumachie mogły odbywać się w pierwszym okresie po wybudowaniu Koloseum. W późniejszym czasie uniemożliwiło je zabudowanie areny dwukondygnacyjnymi piwnicami.
Powszechnie stosowana nazwa Koloseum (Colosseum) nie wywodzi się od jego "kolosalnych rozmiarów", lecz od znajdującego się w pobliżu budowli ogromnego (gr. kolossos) posągu Nerona przedstawionego jako Helios.
Otwarcie Koloseum zainaugurował cesarz Tytus rozpoczęciem stu dniowych, nieprzerwanych igrzysk. Na arenie padło wówczas kilka tysięcy zwierząt, walczyły ze sobą zastępy gladiatorów, ponadto odbyła się bitwa morska.

I jeszcze dwa dokumenty:



Ryba Wampir

Dz...........ak • 2013-06-07, 10:58
12


Piranie mają konkurencję. :-)

Murzyn w Powstaniu Warszawskim 44

ph...........ks • 2013-06-06, 13:56
30
Dla wiejskich napinaczy - "patriotów".

Powstaniec z Afryki


Mimo, że nie urodził się Polsce, to walczył w jej obronie. W powstańczym wojsku był strz. Aegbola , ps. „Ali”.

August Aegbola O’Brown urodził się w 20 lipca 1895 roku w Nigerii jako syn Wallace’a i Józefiny. Jako młody chłopak zaciągnął się do służby na brytyjskim okręcie handlowym, co zaprowadziło go na ziemię Shakespeare’a. Następnie trafił do Wolnego Miasta Gdańska i, w 1922 roku, do Warszawy.

W stolicy w pełni się zasymilował. Zamieszkał najpierw w rejonie ul. Złotej, a potem Hożej. Ożenił się z Polką, Zofią (nazwisko panieńskie nie znane), i doczekał się dwójki dzieci-Ryszarda (ur. w maju 1928 r.) i Aleksandra (ur. 19.09.1929)

W Warszawie często był widywany w rejonie ul. Marszałkowskiej. Nosił jasny garnitur i kolorowy krawat, a na głowie borsalino. Uchodził za człowieka eleganckiego i przystojnego, a co najważniejsze inteligentnego (ponoć znał pięć języków!). Z zawodu był muzykiem jazzowym. Grywał w najlepszych stołecznych klubach.

Pierwszą tajemnicą co do jego życiorysu jest udział w walkach obronnych w 1939 roku, Wiadomo, że jako ochotnik bronił stolicy. To jednak czyni miejsce jego przydziału trudnym do ustalenia. Po prostu, już podczas walk, został skierowany tam, gdzie był aktualnie potrzebny.

W czasie okupacji handlował sprzętem elektrycznym. Przy okazji roznosił konspiracyjną „bibułę”.. Jak to robił, nie wiadomo. Przecież Niemcy byli rasistami. Murzyn od razu trafiłby pod ścianę lub do jednego z obozów koncentracyjnych. W historii zapisała się sytuacja, kiedy wszedł do jednego ze sklepów. Otworzył walizeczkę, a sprzedawca w sklepie wziął, co miał wziąć. Następnie, na jego zaproszenie, „pan opalony” (jak był nazywany O’Brown przez Warszawiaków) udał się na zaplecze. Tam załatwił sprawy konspiracyjne, a na pożegnanie obaj panowie wypili „rozchodniaczka” i Afroamerykanin opuścił sklep.

Powstanie zastało afrykańskiego Polaka w Śródmieściu południowym. Jako strz. „Ali” został przydzielony do batalionu „Iwo-Ostoja” pod komendę kpr. Aleksandra Marcińczyka („Łabędź”). Z kolei po latach Jan Radecki („Czarny”) wspomni, ze widział O’Browna w centrali telefonicznej.

August Aegbola O’Brown przeżył Powstanie Warszawskie. Nie poszedł do niewoli. Wyszedł z cywilami. Jak to zrobił? To kolejna niewiadoma.

Po Powstaniu wrócił do Warszawy. W dokumentach Związku Bojowników o Wolności i Demokrację napisał, że walczył w Powstaniu. Trzeba powiedzieć, że w tamtych czasach przyznać się do służby w AK skutkowało nierzadko więzieniem. Znów jednak mu się udało i w latach ‘40 i ’50 grywał w warszawskich klubach. W 1949 roku zatrudniono go nawet w stołecznym Wydziale Kultury i Sztuki .

Wziął rozwód ze swoją ze swoją pierwszą żoną i w 1953 roku ożenił się po raz drugi z Olgą Miechowicz. Z tego małżeństwa miał córkę Tatianę. Wraz z rodziną wyjechał z Polski w 1958 roku. Przez Paryż trafił do Wielkiej Brytanii.

Dzień z życia

Pietrrr • 2013-06-06, 12:30
5
24 lipca 2010 roku tysiące ludzi z całego świata przesłało do YouTube filmy o własnym życiu, by wziąć udział w projekcie Dzień z życia - historycznym eksperymencie filmowym dokumentującym jeden dzień na ziemi.

Następnie, reżyser filmu i zdobywca Oskara Kevin Macdonald, wraz z zespołem redaktorów, przejrzeli ponad 80 000 nadesłanych filmów i zmontowali z nich 90-minutowy dokument będący wnikliwym i inspirującym spojrzeniem na nasz świat. (opis skopiowany z Filmweb)



Oko brata

saba11 • 2013-06-06, 12:00
5
"Oko Brata"

Rozejrzyj się wokół siebie. Dokładnie. Wyjrzyj przez okno i sprawdź ile kamer możesz znaleźć wokół swojego okna. Tak, Jesteś obserwowany. Każdy twój krok, po wyjściu z domu (i nie tylko, ale o tym potem) jest śledzony i zapisywany przez setki kamer. W Polsce żadne normy prawne, nie regulują (lub bardzo rozlegle) tego jak, gdzie i kiedy można montować kamery monitoringu. Systemy CCTV (skrót od angielskiego closed circuit television), są dla wielu ludzi i władz miastowych symbolem i wyznacznikiem rozwoju, osiedla szczycą się nowymi kamerami, które "zapewniają bezpieczeństwo".
Jednak badania prowadzone przez naszych zachodnich sąsiadów nie przynoszą jednoznacznych wyników. Paweł Waszkiewicz z UW przeprowadził badania na warszawskiej woli. Okazało się, że przestępczość spadła na obszarach monitorowanych, lecz w większym stopniu na obszarach bez kamer, co sugeruje, że to nie kamery mają istotny wpływ na bezpieczeństwo.
Jak się czujesz na swoim podwórku, czy jest bezpiecznie? Świadomość bycia na wizji zmienia nasz światopogląd i zachowanie. Teraz nie czujesz się bezpieczny w żadnym miejscu. "Skoro ktoś tu zainstalował kamery to oznacza, że miejsce jest niebezpieczne". Szkoła - symbol nauki, jeden z najważniejszych czynników wpływających na rozwój dzieci. Nikt nie prowadził badań na temat wpływu kamer na rozwój dzieci w szkołach czy innych placówkach oświatowych. Brak poczucia bezpieczeństwa uniemożliwia normalny rozwój i naukę. Wychowywanie się z poczuciem ciągłej zewnętrznej kontroli może prowadzić do zniszczenia pożądanych społecznie wartości i osłabienia wewnętrznych mechanizmów kontroli. W demokratycznym państwie twierdzenie, że każdy jest potencjalnie winny jest, co najmniej nie na miejscu.
Sprawa podglądu dotyczy także telefonów komórkowych, czy coraz bardziej popularnych smart fonów. Sprawdzanie gdzie dzwonisz, gdzie wchodzisz i co piszesz powinno być wykonywane w wypadku najgroźniejszych przestępstw. W Polsce dane przechowuje sie od wszystkich w celach prewencyjnych. W Rumunii sąd kategorycznie zabronił gromadzenia danych o obywatelach, ponieważ grozi to w domniemanie niewinności prawo do prywatności.
Jest to ewidentny brak wolności obywatelskiej. Pozyskiwanie danych jest całkowicie pozbawione kontroli. W przypadku służb nie potrzeba żadnego zezwolenia na wgląd w dane abonenta.
Nowe technologie takie jak Google, Facebook, Youtube, Tweeter, smart fony czy tablety zbierają informacje o użytkownikach. Tworzą profile osób poprzez informacje, które sami zamieszczają i te, które oprogramowanie zbiera za nich zdalnie. Np. po zainstalowaniu aplikacji Google służącej do wykrywania informacji o zdjęciach mój telefon przesyłał wiadomości o lokalizacji telefonu. Telefon posiada funkcję rozpoznawania słów, które następnie mogą być zbierane i podpinane pod mój profil bez mojej wiedzy. Wszystkie ustawienia telefonu standardowo są ustawione na zbieranie informacji o użytkowniku, po ich wyłączeniu i tak nie mam pewności, że telefon ich nie zbiera. Wspominając o kamerze w telefonie, służby mają możliwość przechwycenia obrazu z kamery w twoim smart fonie. Więc narzędzie powszechnej inwigilacji mamy w kieszeniach. Na marginesie dodam, że wszystkie te informacje są zbierane, to nie jakaś fantazja.
Rozumiem monitoring w bankach, sądach czy w hipermarketach. Ale czy wizerunek społeczeństwa, jaki potencjalnego zabójcy moich dzieci czy złodzieja mojego radia jest dobry?

The Rise of Velvet Revolver

sadystycznie bolesny • 2013-06-05, 23:09
1


Nieco ponad 40-minutowy materiał VH1 o początkach jednej z największych kapel XXI wieku, Velvet Revolver. Na filmie uwieczniony został cały, trwający 10 miesięcy okres poszukiwań wokalisty, a także drogę do pierwszego singla, koncertu i w końcu płyty. Nie zabraknie też tematu uzależnień. Wyjątkowo udanie została przedstawiona również chemia w zespole - trzech facetów, którzy znają się jak łyse konie spotkało się po prawie dekadzie i z marszu zorganizowało świetny zespół. Rock & Roll Baby!



Obecnie grupa ponownie rozgląda się za nowym frontmanem, jeśli więc ktoś się czuje na siłach niech wysyła nagrania. Jeżeli temat "chwyci", to wrzucę kolejne, równie ciekawe materiały dotyczące tego zespołu.

Jedni ich znają, drudzy ich nie znają, kolejni obejrzeli "Hulka", "Włoską Robotę", "Fantastyczną Czwórkę" i myślą, że nie znają :)

Jak wygląda historia holocaustu i IIWŚ w USA

Nathaniel_Demerest • 2013-06-05, 18:17
28
Przedstawiam wam krótkie wideo i wywiad dotyczący amerykańskiego systemu szkolnictwa, a ściślej mówiąc, jego stosunek do II Wojny Światowej.
Cierpienia Polski i Polaków podczas ataku, jak i okupacji Niemiec nie są omawiane. Polska jest tłem w temacie, a Polacy grają w nim oświetlone złe charaktery..

Wywiad z Panem Michalkiewiczem, który naświetla w jaki sposób są rozpowszechniane informacje na lekcjach historii w USA:

Michalkiewicz o tym, jak Żydzi używają amerykańskiego szkolnictwa do szerzenia antypolonizmu




Źródło: http://tnij.org/vxyp



Rozmowa z Panem Lukasem, naświetlająca w jaki sposób są zamykane usta Polskim historykom, podczas prób przedstawienia naszej historii w Ameryce:
Cytat:

Holokaust Polaków – rozmowa z prof. Richardem Lukasem


O antypolonizmie żydowskich historyków w USA z prof. Richardem Lukasem rozmawia Piotr Zychowicz.


Piotr Zychowicz.: Tytuł pańskiej książki musiał w Ameryce wzbudzić spore kontrowersje.

Richard Lukas.: O tak, w życiu nie spodziewałbym się, że po jej opublikowaniu rozpęta się taka burza! Pisano o mnie rzeczy wręcz niebywałe. Przekręcano moje intencje i atakowano mnie poniżej pasa. Dostawałem telefony i listy z pogróżkami oraz obelgami. Od momentu wydania „Zapomnianego Holokaustu” w Ameryce przestałem otrzymywać zaproszenia na konferencje naukowe i wykłady. Pamiętam, że moja żona powiedziała wówczas: „Boże, w coś ty się wpakował?!”.

P.Z.
: No właśnie, w co pan się wpakował?

R.L.: Amerykańscy historycy dzielą się na dwie grupy. Historyków II wojny światowej i historyków Holokaustu. Pierwsi są bardzo obiektywni i profesjonalni. Ich reakcja na moją książkę była bardzo spokojna i rzeczowa. Zebrałem od nich bardzo pochlebne opinie. Druga grupa – historycy Holokaustu – składa się niemal wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia. Oni moją książkę uznali za herezję, a użycie słowa „Holokaust” za skandal.

P.Z.: Dlaczego?

R.L.: Bo uważają, że Żydzi mają patent na to słowo. A próba zestawiania ich tragedii z jakąkolwiek inną to zbrodnia. Moja książka została uznana za „zbyt propolską”.

P.Z.
: Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek stawiał jakiejś innej książce zarzut, że jest „zbyt prożydowska”.

R.L.: (śmiech) O, zdecydowanie – nikt nie ośmieliłby się wystąpić z takim zarzutem. Nikt w Stanach Zjednoczonych nie postawił takiego zarzutu profesorowi Janowi Grossowi. Podział ról jest bowiem z góry ustalony. Żydzi w opowieści o II wojnie światowej są „good guys”, a Polacy są „bad guys”.

P.Z.: A Niemcy?

R.L.
: Niemcy są abstrakcją.

P.Z.: Dlaczego zdecydował się pan napisać „Zapomniany Holokaust”?

R.L.
: Zaczynałem jako historyk dyplomacji i wojskowości. Napisałem książkę „Eagles East” o relacjach między Ameryką a Sowietami w czasie II wojny światowej. Potem zająłem się wojennymi relacjami między USA a Polską („The Strange Allies”). Właśnie podczas pracy nad tą ostatnią monografią natrafiłem na sporą liczbę relacji i dokumentów dotyczących cierpień wojennych Polaków. Zorientowałem się, że są to sprawy zupełnie nieznane w Ameryce.

P.Z.
: Ta niewiedza wynika z ignorancji czy z innych powodów?

R.L.
: Ta niewiedza wynika z pewnego specyficznego podejścia do okupacji Polski w latach 1939-1945. Polska i Polacy dla historyków amerykańskich zajmujących się tym okresem są wyłącznie tłem dla Holokaustu. Zagłada jest wydarzeniem najważniejszym i centralnym. Wszystko inne nie ma żadnego znaczenia, cała historia Polski XX w. jest pisana z perspektywy cierpienia Żydów.

P.Z.
: A Polacy?

R.L.: Gdy w latach 80. brałem się za pisanie swojej książki, postanowiłem sprawdzić, co amerykańscy historycy napisali już do tej pory o cierpieniach Polaków podczas wojny. Okazało się, że… nic. Książek o cierpieniach Żydów w Polsce były już zaś wtedy tysiące. Taka sytuacja to kuriozum, zważywszy na to, że ilościowo straty wojenne wśród Polaków katolików były mniej więcej takie same jak wśród Polaków żydów. Stąd też wziął się mój pomysł na tytuł. Uważam, że nie ma powodu, dla którego nie można nazwać tego, co spotkało Polaków, Holokaustem. Polskie ofiary nie były wcale gorsze od żydowskich.

P.Z.: Jak pan tłumaczy tę dysproporcję w podejściu do tragedii Żydów i Polaków?

R.L.: Zacznijmy od prasy. W Ameryce ma ona znaczenie wręcz olbrzymie. Duszą inteligencji amerykańskiej rządzi „New York Times”. Moja książka „Zapomniany Holokaust” w ciągu ostatniego ćwierćwiecza miała w Ameryce olbrzymią liczbę wydań i w środowisku naukowym uznawana jest za „klasykę”. Interesujący się niezmiernie II wojną światową „New York Times” nie poświęcił jej jednak przez te ćwierć wieku nawet linijki.

P.Z.: A posyłał im pan egzemplarze recenzenckie?

R.L.: Zawsze (śmiech). Zawsze też bardzo uważnie czytałem „New York Timesa”, szczególnie jego sekcję z recenzjami publikacji. Przez tych kilkadziesiąt lat dziennik ten nigdy nie opublikował recenzji jakiejkolwiek książki poświęconej okupacji Polski, w której Polacy nie zostaliby przedstawieni jako sprawcy Zagłady i współodpowiedzialni za Holokaust. W ten sposób „New York Times” w odpowiedni sposób kształtuje amerykańską elitę intelektualną.

P.Z.
: „New York Times” zastrasza historyków?

R.L.: Nie zastrasza. On ich zniechęca. Wystarczy bowiem przychylna recenzja w „New York Timesie”, aby książka sprzedała się w olbrzymiej liczbie egzemplarzy. Podobne podejście ma zresztą cała machina medialna w Stanach Zjednoczonych. Historyk, który chce być „sławny i bogaty”, historyk, który chce być hołubiony przez gazety, ośrodki akademickie i salony intelektualne, nie będzie więc pisał o cierpieniach Polaków. Po co tworzyć coś, co przejdzie bez echa? Mało tego, może zaszkodzić. Historyk napisze więc kolejną standardową książkę o Holokauście, w której przedstawi Polaków jako zbrodniarzy. Tak jest łatwiej.

To chyba casus wspomnianego przez pana Grossa. Swoją karierę na emigracji zaczynał od pisania o polskim cierpieniu (między innymi znakomite „W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali”). Gdy zorientował się, że nikogo te książki nie obchodzą, zabrał się za „Sąsiadów”. „New York Times” rozpływał się nad nim w zachwytach i dostał Gross etat w Princeton .

Książka „Sąsiedzi” to coś niebywałego. Gdy ją przeczytałem, byłem zdumiony. Gdybym ja napisał coś takiego, książkę opartą na tak nieprawdopodobnie słabej bazie źródłowej, książkę niepodpartą żadną kwerendą i bazującą głównie na spekulacjach, zostałbym natychmiast wyrzucony z cechu historyków. To byłoby dla mnie kompromitujące, straciłbym swoją wiarygodność jako badacz. Pisać coś takiego bez przeprowadzenia badań w niemieckich archiwach – to wręcz niebywałe! Gross nie tylko zaś wydał taką książkę, nie tylko udało mu się uniknąć odpowiedzialności za fatalne błędy zawodowe, ale jeszcze jest za tę książkę hołubiony.

P.Z.: Jak to możliwe?

R.L.: Jest to książka ze słuszną tezą. Książka pisana pod gusta amerykańskich środowisk naukowych. Było kilku historyków Holokaustu, którzy prywatnie wyrazili mi swoje poparcie po tym, gdy napisałem „Zapomniany Holokaust”. „Brawo Richard! Zgadzam się z tobą” – mówili mi w prywatnych rozmowach. Żaden z nich jednak nigdy nie odważył się tego napisać czy powiedzieć publicznie. Wszystkie poważne wydziały zajmujące się Holokaustem na amerykańskich uczelniach są bowiem kierowane przez żydowskich historyków. Nikt nie chce się więc narazić swoim szefom.

P.Z.
: Zna pan na pewno przypadek Normana Daviesa, który w latach 80. miał dostać etat na prestiżowym Uniwersytecie Stanford. Kandydatura została utrącona, bo jego książka „Boże igrzysko” została właśnie uznana za „zbyt propolską”.

R.L.: Oczywiście, że znam tę oburzającą historię. Napisałem wówczas bardzo ostry list do rektora Stanfordu, w którym wziąłem w obronę Daviesa. Ten znakomity historyk padł ofiarą patologicznego zjawiska, o którym mówimy.

P.Z.
: Ktoś mógłby powiedzieć, że pańskie słowa o żydowskiej dominacji na amerykańskich uniwersytetach to teoria spiskowa?

R.L.: Ktoś taki nie miałby bladego pojęcia o amerykańskich uniwersytetach. To zresztą nie jest problem tylko wyższych uczelni. Mniej więcej 10 lat temu napisałem książkę „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children”. Zestawiłem w niej wstrząsające relacje dzieci pod okupacją. Zarówno żydowskich, jak i polskich. Mój wydawca zgłosił ją do prestiżowej Nagrody im. Janusza Korczaka, którą przyznaje Liga przeciwko Zniesławieniom. To najbardziej znana i wpływowa żydowska organizacja w Stanach Zjednoczonych. Nagroda ta jest przyznawana nie przez polityczny zarząd fundacji, ale przez specjalne jury, w skład którego wchodzą Żydzi i nie-Żydzi. Zarząd Ligi się tą sprawą nie zajmuje.

P.Z.
: Wygrał pan?

R.L.: Tak, dostałem tę nagrodę. I byłem zachwycony, bo Janusz Korczak jest jednym z moich idoli. Człowiekiem, który reprezentował sobą wszystko to, co najlepsze w obu narodach – polskim i żydowskim. Dostałem więc oficjalną informację, że przyznano mi nagrodę. W międzyczasie zarząd Ligi zorientował się jednak, że jury przyznało nagrodę autorowi „Zapomnianego Holokaustu”. 24 godziny później dostałem list od Ligi, w którym napisano, że nagroda została mi odebrana. Stwierdzono, że nie naświetliłem problemu „w odpowiedni sposób”.

P.Z.
: Jak pan zareagował?

R.L.: Wściekłem się! I uznałem, że nie odpuszczę. Natychmiast poszedłem do adwokata i kazałem mu zająć się sprawą. Napisał on list do szefa Ligi Abrahama Foxmana.

P.Z.: Polskiego Żyda, który został uratowany przez swoją polską nianię.

R.L.: Dokładnie. W liście tym mój adwokat zagroził, że uda się z tą sprawą do prasy. A Liga przeciwko Zniesławieniom niczego tak się nie boi jak czarnego PR. Postanowili mi więc nagrody nie odbierać. Wyróżnienie to wręczane jest jednak zawsze podczas wspaniałej uroczystości w Nowym Jorku, po której organizowany jest bankiet. Przychodzi na nią intelektualna elita tego miasta, szeroko pisze o niej prasa. Mnie nagrodę przysłano pocztą… To cena, jaką płacę za „Zapomniany Holokaust”.

P.Z.: Co w pańskiej książce najbardziej oburzyło jej krytyków?

R.L.: To, że sprzeciwiłem się dogmatowi, który obowiązuje w amerykańskim spojrzeniu na Holokaust. A dogmat ten brzmi: Polacy byli antysemitami. Kropka. Część była obojętna wobec zagłady Żydów, a druga część wzięła w niej aktywny udział. W swojej książce podjąłem próbę ukazania prawdziwego oblicza tego problemu. Nie kryłem, że wśród Polaków byli bandyci, którzy podczas wojny zachowywali się niegodnie. Ludzie tacy są jednak w każdym społeczeństwie. Polacy nie mieli monopolu na zło, tak jak Żydzi nie mieli monopolu na dobro. Oba narody były złożone ze zwykłych ludzi. Dobrych i złych. Wśród Żydów podczas II wojny światowej również występowały postawy niegodne.

P.Z.: Kluczowe jest chyba to, jaka była reakcja Polskiego Państwa Podziemnego na patologiczne, antysemickie zachowania wśród Polaków.

R.L.
: Oczywiście. A postawa ta była skrajnie negatywna. Ludzie, którzy dopuszczali się niegodnych czynów – jak szmalcownicy – byli napiętnowani i surowo karani. Były przypadki skazywania ich na śmierć i wyroki te wykonywano. Nie będę już mówił o olbrzymiej liczbie Polaków, którzy pomagali Żydom, bo są to sprawy w Polsce dobrze znane. Wystarczy powiedzieć, że było ich znacznie, znacznie więcej niż Polaków, którzy Żydom szkodzili.

P.Z.
: Mimo to od żydowskich historyków w kółko słyszymy jedno pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.

R.L.: To jest chyba najlepszy przykład ukazujący, jakim nieporozumieniem są badania nad Holokaustem w Ameryce. Jak niekompetentni są prowadzący je ludzie. Ich olbrzymie, wygłaszane ex post oczekiwania wobec narodu polskiego opierają się na kompletnym niezrozumieniu epoki. Wymagania te stawiane są bowiem narodowi, który także był narodem ofiar. Narodowi, który również straszliwie cierpiał.

P.Z.: Oni jednak o tych cierpieniach nie chcą przecież słyszeć.

R.L.: Dokładnie! I właśnie rozwiązał pan zagadkę amerykańskich studiów nad Holokaustem. To, dlaczego nie mają one żadnego sensu. Tych żydowskich historyków z całej historii II wojny światowej interesuje wyłącznie jeden temat. Cierpienie Żydów. Nie interesuje ich nic poza tym. Wszystkie światła skierowane są na Żydów, wszystko pozostałe jest pozostającym w cieniu tłem. Skoro więc cierpienia Polaków ich nie interesują, to o tych cierpieniach nie wiedzą. A skoro o nich nie wiedzą, to wydaje się im, że nie istniały. A skoro nie istniały, to znaczy, że Polacy pod okupacją prowadzili normalne, spokojne życie. Nie byli niczym zagrożeni, Niemcy ich nie niepokoili. Jeżeli rzeczywiście ma się taki obraz niemieckiej okupacji Polski, to trudno się dziwić, że zadaje się pytanie: „Dlaczego nie zrobiliście więcej, aby ratować Żydów?”.

P.Z.: Zamknięte koło.

R.L.: Niestety, żydowscy historycy są po prostu niedouczeni, nie rozumieją i nie znają tematu, którym się zajmują. Piszą swoje książki w próżni. Jeżeli historyk wyrywa jakieś wydarzenie z kontekstu, to otrzymuje zdeformowany obraz. Nie pisze prawdy. Nie można pisać o historii okupacji Polski przez pryzmat doświadczenia tylko jednego narodu. Takie judeocentryczne podejście jest błędne z metodologicznego punktu widzenia. Niestety, innego, normalnego spojrzenia się nie dopuszcza. To właśnie tłumaczy, dlaczego moja książka „Zapomniany Holokaust” wywołała taki szok i oburzenie w USA . Jeżeli tym ludziom od kilkudziesięciu lat wbija się do głowy, że tylko Żydzi cierpieli, a Polacy byli antysemitami i współsprawcami Holokaustu, to nic dziwnego, że gdy pojawił się jakiś facet, który napisał, iż Polacy także padli ofiarą Holokaustu, ci ludzie byli zszokowani.

P.Z.: Naprawdę jest aż tak źle?

R.L.: Dość niedawno zostało przeprowadzone pewne badanie socjologiczne, którego wyniki uważam za katastrofalne. Przebadano amerykańskich nauczycieli akademickich i badaczy zajmujących się Holokaustem. Przyznali oni, że mają negatywny stosunek do Polaków. Jeżeli ci panowie z takim założeniem zabierają się do pisania historii, to naprawdę trudno się dziwić, że zamiast historii wychodzi im stronnicza publicystyka, propaganda. Osobiście widziałem skutki takiej pedagogiki w przypadku młodych ludzi. Są opłakane.

P.Z.: Na przykład?

R.L.: Tak jak panu powiedziałem, odkąd wydałem „Zapomniany Holokaust”, nie jestem mile widziany w ośrodkach akademickich. Naukowcy, nawet jeżeli się ze mną zgadzają, boją się mnie zaprosić. Zdarzają się jednak wyjątki. Pewnego razu zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu na jednym z czołowych uniwersytetów w Pensylwanii. Na sali zebrał się olbrzymi tłum. Profesorowie i studenci. Około 500, może 600 osób. Opowiadałem o polskich cierpieniach podczas wojny. Gdy skończyłem, 10 obecnych na sali żydowskich profesorów wstało i w milczeniu, ostentacyjnie opuściło salę.

P.Z.: Aż trudno w to uwierzyć.

R.L.: Niestety, tak było. Pocieszające jest jednak to, że na sali zostali wszyscy studenci. Gdy tylko za profesorami zatrzasnęły się drzwi, zaczęły się sypać pytania. Młodzież była tym, co powiedziałem, całkowicie zaskoczona. „Profesorze Lukas – mówili studenci – przez okres naszych studiów nikt nigdy nam tego wszystkiego nie powiedział. Cały czas wykładano nam polską historię tylko w jej żydowskiej interpretacji. Mówiono nam o cierpieniach Żydów i niegodziwości Polaków, ale nigdy nie powiedziano nam, że Polacy także byli prześladowani”. Niestety, amerykańskie szkolnictwo wyższe na tym polu poniosło spektakularną porażkę. Dochodzi do tego, że ocalali z Holokaustu są cenzurowani przez historyków.

P.Z.: Jak to?

R.L.: Poznałem kiedyś pewną Żydówkę z Polski, która przetrwała niemiecką okupację dzięki wsparciu Polaków. Zwykłych włościan, którzy ją karmili i ukrywali, choć groziła im za to kara śmierci. Gdy to mi opowiadała, płakała. Były to łzy wdzięczności. Powiedziała mi jednak, że bałaby się o tym wszystkim powiedzieć w Ameryce publicznie. Wielu innych ocalałych z Holokaustu mówiło mi to samo. Że ich przeżycia są niepoprawne politycznie. I jeszcze jedna ciekawa rzecz, którą powiedziała mi ta pani – mówiła o podziwie dla olbrzymiego heroizmu tych Polaków. Przyznała, że wątpi, czy gdyby role się odwróciły, ona znalazłaby w sobie odwagę, żeby zrobić to samo. Łatwo więc dzisiaj, w bezpiecznej Ameryce, w bezpiecznym uniwersyteckim gabinecie, rzucać gromy na polski naród i zadawać kretyńskie pytania: „Dlaczego nie zrobiliście więcej?”.

P.Z.: Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że 70 lat po wojnie jedne ofiary tamtego konfliktu skaczą do gardła drugim.

R.L.: To wielki, smutny paradoks. Podczas wojny Polacy i Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców. Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś makabrycznym rankingu ofiar. Doprawdy, historia dziwnie się potoczyła.

    Profesor Richard Lukas jest znanym amerykańskim historykiem polskiego pochodzenia. Zasłynął napisaną w 1986 roku książką „Zapomniany Holokaust”, która została właśnie wydana w Polsce przez wydawnictwo Rebis. Opisująca polskie cierpienia podczas II wojny światowej publikacja wywołała bardzo krytyczne reakcje ze strony środowisk żydowskich. Lukas napisał również „The Strange Allies, the United States and Poland, 1941-1945″, „Bitter Legacy: Polish-American Relations in the Wake of World War II”, „Out of the Inferno: Poles Remember the Holocaust”, „Did the Children Cry: Hitler’s War Against Jewish and Polish Children, 1939-1945″.


Źródło: http://www.bibula.com/?p=62190




Skutki tych działań żydowskich, są już powszechnie znane ("Polskie Obozy Zagłady", Roszczenia majątkowe Żydów w stosunku do Polski - 65 mld$, stosunek obcokrajowców do Polaków etc.)

Na koniec dodam tylko wideo, obrazujące w jaki sposób nasi "włodarze" reagują na tego typu incydenty:

"Świnka to nie jest zła rzecz"


Źródło: http://tnij.org/vxy5
14
Wczoraj zmarł jeden z najbardziej znanych polskich lektorów - Lucjan Szołajski. W latach 80. XX wieku był jednym z lektorów programu Sonda. Czytał dialogi do emitowanej w latach 80. "Niewolnicy Isaury". W połowie lat 90. współpracował z prywatną stacją telewizyjną Polonia 1, gdzie na zlecenie Studia Opracowań Filmów w Warszawie czytał dialogi południowoamerykańskich telenowel.

A tutaj próbka z wulgaryzmami etc.
10
W Londynie dzieje się źle. Od paru lat, różni ciapaci bogacze spędzają tam wakacje i szaleją po ulicach swoimi super samochodami. Nie powiem, że sam nie lubię oglądać ich aut ale mieszkańcy Knightsbridge - dzielnicy milionerów - już nie mogą wytrzymać ich wybryków. Całymi dniami trzęsą im się mieszkania od warkotu wszelakich Lamborghini, McLarenów, Bugatti czy innych Ferrari. Tamci się nie przejmują, wszak Londyn żyje dzięki ich kasie i mogą sobie poszaleć. Trend ten się pojawił, gdyż młodzi ciapaci chcą posmakować życia i zaszaleć, a w ich ultra islamskich krajach nie jest to tak łatwe (szariat i inne popie**olone zwyczaje). Channel 4 przygotowało na ich temat reportaż. Oto i on. Wiadomo, angielski wymagany. Na jakim poziomie? Nie wiem, kurde! :szofer:

Shit, limit 30MB na film nie pozwala mi na jego umieszczenie na Sadolu :( Tutaj jest
X