18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Wojna powietrzna w Wietnamie

Dz...........ak • 2013-07-12, 16:23
5
Jeszcze jeden ciekawy dokument o wojnie wietnamskiej. :-)

Zbrodniarze wszechczasów

RapujacyToster • 2013-07-12, 01:24
30
Witajcie Sadole, dzisiaj przedstawię wam największych zwyroli i popaprańców wszech czasów! Enjoy :D

10. Elżbieta Batory:




Księżna węgierska, siostrzenica naszego Stefana Batorego,znakomicie wykształcona i nieprzeciętnej urody miała też niecodzienną pasję, którą realizowała z przerażającym uporem. Uwielbiała widok cudzej krwi na własnej skórze.
Jej sadystyczne skłonności ujawniły się po zaślubinach z Ferencem Nadasadym. Razem z nim zamieszkała w jego potężnej posiadłości. Już wtedy "krwawa księżna" zasłynęła wymyślnymi torturami stosowanymi wobec służek.

Jednak prawdziwie zbrodniczych czynów dopuściła się dopiero, gdy miała ponad 40 lat. Jej strach przed starością był już wówczas tak wielki, że kobieta uległa sugestii pewnej kobiety, uznanej później za czarownicę. "Wiedźma" powiedziała księżnej, że krew na jej skórze dodaje jej uroku i znacznie ją odmładza. Wyrachowana Batory zabijała podwładnych z taką konsekwencją, że w chwili procesu miała na swoim sumieniu ok.. 650 osób. Według różnych źródeł, mordercza dama dopuszczała się nawet aktów kanibalizmu, pożerając swoje służące.

Za dokonane zbrodnie została zamurowana żywcem w swoim zamku, gdzie doczekała końca swoich dni.



9.Wład Palownik:



Znany bardziej jako Drakula. Był władcą Wołoszczyzny. Przydomek "palownik" związany jest z upodobaniami, które stosował w trakcie działań wojennych.

Podczas zmagań z hordami Turków, Drakula posuwał się do bestialskich rozwiązań, które stworzyły z niego ikonę demonizmu. Przed jednym ze starć, gdy sułtan Mahmed II, stojący na czele oddziałów tureckich, zmierzał w głąb Wołoszczyzny, by uderzyć w oddziały Włada, ten przygotował mu "niespodziankę" w postaci lasu pali. Mahmed II natknął się na ok. 20 tysięcy pali, na które ponabijani byli jeńcy tureccy.W tańcu to się nie pie**olił :D

Legenda, stosującego wymyślne metody unicestwiania wrogów Włada, zainspirowała Brama Stokera do napisania powieści o hrabim Drakuli, wampirze z Transylwanii.

8.Francisco Pizarro:



Hiszpański konkwistador, który za cel postawił sobie podbój ziem w Ameryce Południowej. Podczas swoich wypraw Pizarro grabił dobytek mieszkańców kolejnych osad. W ręce pazernego Pizarro wpadały takie kosztowności jak złoto, szmaragdy oraz drogocenne tkaniny.

W trakcie jednej z wypraw zażądał od władcy Inków Atahualpy, by jego podwładni przyjęli zwierzchnictwo Hiszpanii i przeszli na chrześcijaństwo. Gdy jego propozycja spotkała się z odmową, w bestialski sposób wymordował 5 tysięcy Inków.

7. Tomás de Torquemada:



Był hiszpańskim zakonnikiem należącym do zgromadzenia dominikanów. Wsławił się jednak swoimi działaniami, gdy przewodził Radzie Najwyższej i Generalnej Inkwizycji, która zajmowała się szeroko rozumianą walką z herezją i jej przejawami.

Każdy, kto naraził się inkwizytorom mógł skończyć na stosie. Wobec osób bardziej opornych, które nie chciały pojednać się z Bogiem lub przyznać do głoszenia herezji stosowano metody przymusu, czyli wyrafinowane tortury. Nie ma danych, które jednoznacznie określiłyby dokładną liczbę ofiar szalonego inkwizytora. Są jednak źródła, które podają liczbę nawet 9 tysięcy osób, które za swoje poglądy zostały spalone na stosie.

6. Ilse Koch:



Karierę rozpoczęła jako księgowa, a skończyła jako nadzorczymi obozu kobiecego i zbrodniarka wojenna. Była żoną oficera SS, który kierował m.in. obozem w Majdanku. Słynęła z niezwykle brutalnego traktowania więźniów, którzy nazywali ją "Wiedźmą z Buchenwaldu".

Osoby, które zeznawały przeciwko niej po zakończeniu działań wojennych twierdziły, że Koch zarządziła, aby z ludzkich zwłok wykonywać produkty galanteryjne takie, jak: rękawiczki i torebki. Podobno z ludzkiej skóry kazała też wyrabiać abażury i oprawy książek. Na stole, przy którym spożywała posiłki znajdowały się ludzie czaszki. W 1949 r., po ponownym aresztowaniu postawiono jej zarzut morderstwa w 135 sprawach.

5. Idi Amin:



Był prezydentem Ugandy. Władzę uzyskał w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego w 1971 r. Na początku chciał uchodzić za polityka dialogu, ale szybko stwierdził, że polityka ugodowa nie jest dla niego. Stopniowo zaczął przeistaczać się w tyrana węszącego spisek na każdym kroku. Jego działania błyskawicznie doprowadziły kraj do ruiny.

Amin w trakcie swoich rządów, chętnie wchodził w konflikt z sąsiednimi krajami, co rusz któryś z nich atakując. Poza kryzysem ekonomicznym, który zafundował rodakom, wymordował według szacunków nawet 600 tysięcy osób. Wśród zabitych znaleźli się zarówno jego przeciwnicy jak i osoby z bezpośredniego otoczenia, podejrzane o niecne knowania.

4. Iwan IV Groźny:



Były car Rosji. Przydomek "groźny" nie został mu nadany bezzasadnie. Iwan IV był furiatem, a jego zapalczywość ujawniała się także w polityce. Za Iwana IV Rosja, dzięki ekspansywnej polityce podporządkowała sobie m.in. część Syberii oraz Kazań.

W przypływach gniewu był zdolny posunąć się do wszystkiego, nawet zabicia syna. Do jego najbardziej niechlubnych czynów należy wymordowanie wszystkich Żydów, którzy zamieszkiwali podbity przez niego Połock. Iwan IV utopił ich wszystkich w rzece. Aby zaprowadzić porządek, car stworzył specjalną straż pałacową, która w rzeczywistości była odmianą policji. Służba ta nazywała się opriczniną. Carscy "policjanci" nie kierowali się żadnymi regułami i w końcu ich działania przekroczyły wszelkie normy. Oprócz odbierania ziem, siali terror i zastraszali zwykłych obywateli. Szacuje się, że ich ręce w bestialski sposób wymordowały ok. 100 tysięcy ludzi. Działające w XX w. NKWD było poniekąd następcą opriczniny.

W związku z tym, że Iwan Groźny był miłośnikiem sztuki,, kazał zbudować cerkiew, nazwaną później cerkwią Wasyla Błogosławionego. Wieść niesie, że Iwan IV kazał wykłuć oczy wszystkim architektom tej monumentalnej budowli. Nie chciał bowiem dopuścić, by zaprojektowali oni kiedykolwiek coś równie pięknego.

3. Pol-Pot:



Komunista i dyktator Kambodży. Pragnął, aby Kambodża stała się krajem rolniczym, na którego ludność, będą składać się wyłącznie chłopi. Ci, którzy nie zgadzali się z jego założeniami byli eksterminowani lub wysiedlani. W trakcie swojej władzy wymordował niemal całą mniejszość wietnamską. Szybko z głodu zaczęli umierać również chłopi, ponieważ owoce ich pracy niemal w całości były wysyłane na eksport. W ramach organizowanych przez niego czystek ginęli nawet jego przyjaciele oraz całe ich rodziny, które w brutalny sposób pacyfikowano.

W wyniku jego krwawych rządów zginęło łącznie 10 milionów ludzi. Ok. 7 milionów zmarło z głodu, a ok. 3 milionów zostało wymordowanych

2. Adolf Hitler:



Nie trzeba go nikomu przedstawiać. Dyktator, despota i ludobójca. Dążył do osiągnięcia czystości rasy. Na jego rękach znalazła się krew ok. 6 milionów Żydów. W ramach akcji T4, Hitler zainicjował program mordowania ludzi chorych psychicznie, niedołężnych lub zmagających się z dolegliwościami neurologicznymi. Nie miało tu znaczenia pochodzenie danej osoby.

Zbrodnie dokonywane były w specjalnie do tego przeznaczonych obozach. Łącznie stworzono 12 tysięcy takich jednostek. Hitler mordował za pośrednictwem swoich podwładnych wszystkich, którzy mogli mu stanąć na drodze do osiągnięcia celu. Nieważne czy chodziło o pojedynczą osobę czy całą grupę etniczną lub narodowościową. Jeśli ktoś nie pasował do jego wizji musiał się liczyć z eksterminacją.

Trybunał w Norymberdze uznał, że Hitler był twórcą czterech przestępczych organizacji. Były to Gestapo, SS, NSDAP, i SD.
Ponadto Hitler lubił zwierzęta i dzieci, nie udowodniono że kiedykolwiek zabił kogoś własnoręcznie.

1.Józef Stalin:



No oczywiście jego nie mogło zabraknąć, tak samo jak Adolfa,
dyktator Związku Radzieckiego i komunista, który swoją polityką doprowadził do śmierci nawet kilkudziesięciu milionów ludzi (historycy nie są zgodni, co do łącznej liczby ofiar, ale podawana przez różne źródła ilość, często oscyluje w okolicach 50 milionów). Był twórcą polityki tzw. kolektywizacji, czyli wywłaszczania chłopów i umieszczania ich w spółdzielniach, które miały się zajmować wytwórstwem i rolą. W efekcie tych działań z głodu i wycieńczenia zmarło kilkanaście milionów ludzi. Najbardziej tragicznym wątkiem kolektywizacji był tzw. "Wielki głód" na Ukrainie, w efekcie którego śmierć głodową poniosło nawet 15 milionów osób.

Wiele milionów istnień pochłonęły łagry, do których zsyłano m.in. wrogów zbrodniczego systemu, ale także zwykłych nikomu, niewadzących obywateli. Za czasów Stalina nikt nie mógł czuć się bezpieczny, ani prosty robotnik ani wysoki urzędnik państwowy. Najmniejsza błahostka lub fałszywe oskarżenie kogoś postronnego wystarczyło do tego, by zostać skazanym na śmierć.

Mam nadzieję że się podobało.
I pamiętajcie, że najgorsze i największe potwory siedzą w nas samych.

10 ciekawych faktów o Czarnobylu

Kraczełę • 2013-07-11, 20:05
1137
"Naukowcy ciągle informują o konsekwencjach katastrofy elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Wypadek, który miał miejsce w 1986 roku pozostawił po sobie nieodwracalne straty. W efekcie skażenia przesiedlono ponad 350 000 osób. Poznaj dziesięć szokujących informacji o Czarnobylu." - opis z yt

trailblazer • 2013-07-11, 21:10  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (198 piw)
Rozmowa z prof. Zbigniewem Jaworowskim, wybitnym specjalistą w dziedzinie skażeń promieniotwórczych.
Marcin Rotkiewicz


Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o awarii w Czarnobylu?
Zbigniew Jaworowski: – 28 kwietnia 1986 r., późnym popołudniem. W moim gabinecie w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Warszawie słuchałem radia BBC. Właśnie wtedy Anglicy podali informację, że w Czarnobylu nastąpiła poważna awaria w elektrowni atomowej.

Do tego momentu nic pan nie wiedział o katastrofie?
Wiedziałem tylko, że coś bardzo niedobrego dzieje się za naszą wschodnią granicą. Kiedy rano tego dnia przyjechałem do CLOR, przed budynkiem czekała na mnie zdenerwowana asystentka. Do końca życia nie zapomnę jej słów: Słuchaj, przyszedł teleks ze stacji pomiarowej w Mikołajkach. Radioaktywność powietrza jest tam 550 tys. razy wyższa niż wczoraj. Nasz parking też jest silnie skażony!

Pierwsza myśl?
Wojna atomowa.

Od razu najgorsze?
Tak, natychmiast. Byłem na to nastawiony. Od ponad 20 lat intensywnie zajmowałem się przygotowywaniem systemu ochrony ludności Polski przed skutkami ataku jądrowego.

Co pan zrobił?
Poleciliśmy co dwie godziny przysyłać meldunki z naszej sieci Służby Pomiarów Skażeń Promieniotwórczych, do której należało 140 stacji w całym kraju. Szybko ustaliliśmy także, że fala radioaktywności przesuwa się ze wschodu na zachód. Coś niedobrego musiało się zatem wydarzyć w ZSRR.

Odetchnął pan z ulgą?
Tylko trochę. Nie wiedzieliśmy bowiem, czy to poważna awaria reaktora, atak terrorystyczny, a może jakaś demonstracja sowieckich wojskowych, którzy chcą dokonać przewrotu.

Rosjanie o niczym was nie informowali?
A skąd! Mimo podpisanych umów milczeli jak grób.

A polskie władze?
Nic nie wiedziały.

Niemożliwe?!
Opowiem panu, jak nasz rząd dowiedział się o Czarnobylu. Około dziesiątej rano złapałem za telefon i wykręciłem numer do gabinetu prezesa Państwowej Agencji Atomistyki. Odebrała jego sekretarka. Prezesa nie ma – usłyszałem w słuchawce. A gdzie jest? – Nie wiadomo. Udało mi się namierzyć go w ośrodku badań jądrowych w Świerku. Oderwałem go na chwilę do telefonu i mówię: Panie prezesie, mamy ogromny wzrost skażenia powietrza. Czegoś takiego w życiu nie widziałem. Może to być wojna jądrowa, atak terrorystyczny albo wybuch reaktora. Jakie jest źródło skażenia, będziemy wiedzieli w ciągu dwóch godzin po zbadaniu próbek powietrza. Sądzę, że w tej sytuacji powinien pan zawiadomić premiera.

Przejął się?
Zapytał: No dobrze, ale jeszcze nie wiecie, co to jest? To informujcie mnie – tak zakończył rozmowę. Mniej więcej po godzinie miałem w ręku wyniki analiz, z których jednoznacznie wynikało, że źródłem skażenia jest reaktor. Dzwonię znów do Świerku. Ale pana prezesa już tam nie ma. Nieobecny jest również w siedzibie PAA w Warszawie. Rzucam więc wszystko, wsiadam w samochód i jadę do jego domu. Zastaję drzwi zamknięte na cztery spusty. Niech pan pamięta, że były to czasy PRL i nie mogłem po prostu zwołać konferencji prasowej czy zadzwonić do gabinetu premiera.
Z pomocą przyszła moja małżonka, która jest profesorem paleontologii i członkiem Polskiej Akademii Nauk. Znała dobrze ówczesnego sekretarza PAN prof. Zdzisława Kaczmarka. Wtedy było to stanowisko rządowe, więc mógł on kontaktować się bezpośrednio z premierem. Kaczmarek powiedział tylko: Tak, wszystko rozumiem, natychmiast zawiadomię premiera. I tak też zrobił.

Jak rząd zareagował?

Przekonałem się o tym, gdy po północy wróciłem do domu. O trzeciej nad ranem zbudził mnie telefon: Pod pana domem czeka samochód rządowy, który zawiezie pana na naradę do Komitetu Centralnego PZPR. Kiedy zjawiłem się w budynku KC (dziś mieści się w nim Centrum Bankowo-Finansowe – przyp. red.), kłębił się już tam tłum oficjeli i generałów. Ale główna narada odbyła się w gabinecie sekretarza KC Mariana Woźniaka.

Kto w niej uczestniczył?
Członkowie Biura Politycznego PZPR, rządu i Komitetu Obrony Kraju oraz prezes PAA. Ja i prof. płk Zenon Bałtrukiewicz z Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii byliśmy jedynymi ekspertami w tym gronie.

O co pana poproszono?
O ocenę sytuacji. Powiedziałem między innymi, że na razie nie musimy bać się promieniowania.

Jak to? Przecież odnotowaliście w CLOR wzrost skażenia powietrza o setki tysięcy razy?
To był jedynie wzrost tzw. całkowitej aktywności beta w powietrzu, która stanowi wyłącznie wskaźnik alarmowy, sygnalizujący, że dzieje się coś niedobrego z radioaktywnością. Tego nie da się prosto przeliczyć na dawkę promieniowania pochłanianą przez ludzi. Natomiast dla człowieka niebezpieczny jest radioaktywny cez i jod oraz promieniowanie gamma wielu innych radioizotopów. Jego dawki, jak się okazało, wzrosły wówczas tylko trzykrotnie i nie stanowiły żadnego zagrożenia dla zdrowia. To dosyć skomplikowane i dlatego doskonale rozumiem pana zdziwienie – mnie również przerażała informacja o wzroście promieniowania beta o 550 tys. razy, a przecież wiedziałem, że nie ma ono bezpośredniego związku z bezpieczeństwem ludzi.

Co więc budziło pańskie największe obawy?
Radioaktywny jod 131. Mógł on przedostać się przede wszystkim do mleka, a stamtąd do tarczyc dzieci. Mieliśmy wówczas pełnię wiosny, więc rolnicy już wypuszczali krowy na łąki skażone radioaktywnym jodem z Czarnobyla. Dlatego najważniejsza wiadomość, którą chciałem przekazać władzom, brzmiała: Trzeba jak najszybciej podać dzieciom stabilny jod, by uchronić je przed rakami tarczycy. Powiedziałem jeszcze coś: Do odpowiedniego postępowania potrzebne nam są informacje, których nie posiadamy.

Jak zareagowano na pana postulat?
Głos zabrał prowadzący naradę Marian Woźniak: To ja zadzwonię do mojego counterpart w Moskwie. Zapamiętałem dokładnie jego wypowiedź, bo użył angielskiego słówka counterpart, czyli odpowiednik. I grzecznie wyprosił wszystkich ze swojego gabinetu. Minęło jakieś 10 minut, gdy Woźniak, wyraźnie poruszony, wyszedł do zebranych. On mi powiedział, że nic nie wie – oznajmił grobowym głosem sekretarz KC.

Rosjanin kłamał?
Wtedy tak sądziłem. Dziś natomiast jestem niemal pewien, że tamten facet w Moskwie jednak nie kłamał. Oni nic nie wiedzieli, bo KGB bardzo szybko przerwała połączenia telefoniczne z Czarnobylem. Krąg osób we władzach KPZR (Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – przyp. red.), które zdawały sobie sprawę, co naprawdę się wydarzyło, był bardzo ograniczony. Ta ich paranoja sekretności przyniosła paraliżujące skutki.

Czyli musieliście opierać się tylko na własnych informacjach i domysłach.
Tak. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni przyjąć najbardziej pesymistyczny wariant – że dotrą do nas kolejne fale skażeń. Trzeba więc było jak najszybciej podać dzieciom jod w postaci płynu Lugola. Władze zaakceptowały ten postulat. Ponadto podjęto decyzję o zakazie wypasu bydła, a dzieciom zalecono picie mleka wyłącznie w proszku albo skondensowanego z puszek.
Około szóstej rano w KC pojawił się gen. Wojciech Jaruzelski, ówczesny I sekretarz PZPR. Miałem wrażenie, że jest mocno przejęty całą sytuacją. Poinformował zebranych, że w związku z awarią w Czarnobylu została powołana Komisja Rządowa pod przewodnictwem wicepremiera Zbigniewa Szałajdy.

Zaproszono pana do niej?
Tak, zostałem jej członkiem jako ekspert od skażeń promieniotwórczych.

Komisję Rządową wielokrotnie oskarżano o kłamstwa i ukrywanie informacji o prawdziwej skali skażeń w Polsce.
W ciągu pierwszych dwóch dni polityka informacyjna rządu rzeczywiście była skandaliczna. Wraz z doc. Krzysztofem Żarnowieckim z CLOR, także ekspertem komisji, przygotowaliśmy rzeczową informację o poziomie skażeń w kraju. Została ona zaakceptowana jako pierwszy oficjalny komunikat Komisji. Jakież było moje zdumienie, gdy następnego dnia przeczytałem w gazetach całkowicie zmieniony tekst, na dodatek zawierający kompletne bzdury. Okazało się, że nasz komunikat poddano „twórczej obróbce”, prawdopodobnie w Wydziale Prasy KC PZPR. Byłem wściekły. Na posiedzeniu Komisji 1 maja urządziliśmy z doc. Żarnowieckim karczemną awanturę. Powiedziałem, że takie postępowanie to skandal. Zapowiedziałem, że ja i Żarnowiecki nie napiszemy już żadnego komunikatu. Dodałem: Jeżeli nie będziemy podawali prawdziwych i pełnych danych, to stracimy zaufanie Zachodu, a nasz eksport żywności jest od niego całkowicie zależny.

Podziałało?
I to jak! W Komisji zasiadał przecież minister handlu zagranicznego. Ostateczną decyzję podjął wicepremier Szałajda – od tej pory wszystkie komunikaty dla prasy mają brzmieć dokładnie tak, jak uzgodni to Komisja. Dzięki temu skończyły się kłamstwa na temat Czarnobyla.

Niedawno znany działacz opozycji solidarnościowej Henryk Wujec zarzucił na łamach „Gazety Wyborczej”, że CLOR opracował tajny raport na temat Czarnobyla i ukrywał prawdziwą skalę skażeń. Przyjaciel Wujca i pracownik CLOR Zbigniew Wołoszyn chciał we wrześniu 1986 r. przekazać te dane opozycji, ale rzekomo został zamordowany przez SB.
Nie było żadnego tajnego raportu, a śmierć Zbigniewa Wołoszyna nie miała związku z Czarnobylem. Dwukrotnie, przed i po 1989 r., badała ten przypadek prokuratura i nie potwierdziła podejrzeń Henryka Wujca. Warto w tym miejscu przypomnieć, że raporty CLOR i Komisji Rządowej amerykańska agencja rządowa Food and Drug Administration uznała za „najbardziej przejrzyste i pożyteczne”. Po 1989 r. prezes Państwowej Agencji Atomistyki powołał specjalny zespół mający ocenić działania władz PRL w czasie katastrofy w Czarnobylu. Efektem jego prac był 50-stronicowy raport, który kończy się konkluzją, że to, co zrobiła Komisja Rządowa, było rzetelne.

Jednak prof. Andrzej Friszke, znany historyk, stwierdził w wywiadzie dla dziennika „Życie”, przeprowadzonym z okazji 15 rocznicy Czarnobyla, że władze PRL „całkowicie zlekceważyły zagrożenie, którego skutki odczuwa do tej pory wiele osób, a część spośród nich z powodu Czarnobyla zmarła. Nie podjęto żadnych specjalnych środków ostrożności”.
Jest mi przykro... Nigdy nie byłem miłośnikiem PRL, nie należałem do PZPR i miałem krytyczny stosunek do tamtej rzeczywistości. Ale fakty są takie, że żaden inny rząd w Europie nie zachował się wówczas równie odpowiedzialnie i sprawnie jak polski. Błyskawicznie przeprowadzona akcja podawania jodu, która zaczęła się już 29 kwietnia po południu, jest stawiana za wzór działań w dziedzinie ochrony radiologicznej. Była to największa w historii medycyny akcja profilaktyczna dokonana w tak krótkim czasie. W ciągu zaledwie trzech dni 18,5 mln ludzi wypiło płyn Lugola, ponieważ akcją zostały objęte nie tylko dzieci. Wie pan, kiedy w ZSRR zaczęto podawać jod?

Nie.
Po miesiącu od wybuchu reaktora. Zresztą nawet w USA służby ratownicze nie były w stanie szybko przeprowadzać podobnych działań. Kiedy w 1979 r. doszło do poważnej awarii w elektrowni atomowej Three Mile Island, to Amerykanie dostarczyli jod okolicznej ludności dopiero po ośmiu dniach. Chciałbym również prof. Friszke uświadomić, że teraz tego typu akcja byłaby niemożliwa. Nie mamy przygotowanych zapasów jodu w aptekach, sieć monitoringu skażeń promieniotwórczych poszła w rozsypkę, a w CLOR, z powodu braku pieniędzy, część wykwalifikowanych pracowników została zatrudniona na etatach ochroniarzy!

Wiele osób ma jednak do dziś pretensje do Komisji Rządowej, że nie odwołała pochodów pierwszomajowych. Zaledwie trzy dni po katastrofie w Czarnobylu...
Podczas wspomnianej nocnej narady w KC PZPR sam rekomendowałem odwołanie pochodów oraz wysłanie na ulice polewaczek z wodą, żeby spłukiwały pył, jak również zabronienie dzieciom wychodzenia z domów. Nie zgodzono się na to, tłumacząc, że takie działania wywołają panikę. I to była jak najbardziej słuszna decyzja. Zresztą 1 maja nastąpił gwałtowny spadek skażenia powietrza w Polsce. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć: niczyje zdrowie w naszym kraju nie było zagrożone z powodu Czarnobyla. Co więcej, gdybym miał wówczas obecną wiedzę na temat skali skażeń i tego, co dokładnie wydarzyło się w czarnobylskiej elektrowni, nie rekomendowałbym nawet podawania ludności płynu Lugola.

Naprawdę nic nam nie groziło?
Zupełnie nic. Dawka promieniowania, którą otrzymaliśmy, była minimalna. Bez znaczenia dla zdrowia.

Podawanie jodu było więc niepotrzebne?
Teraz sądzę, że tak. Zakładaliśmy jednak najgorsze i stosowaliśmy się do, jak już teraz wiemy, przesadnie ostrożnych zaleceń międzynarodowych. Na pewno jednak uniknęliśmy koszmarnych błędów popełnionych w ZSRR, gdzie zupełnie bezsensownie przesiedlono 336 tys. ludzi z tzw. terenów skażonych. Gdyby władze sowieckie nie kiwnęły palcem w bucie, dosłownie nie zrobiły nic dla ochrony ludności przed skutkami Czarnobyla, byłoby to nieporównanie lepsze niż decyzje, które podjęto.

Ale przecież cały świat jest przekonany, że od promieniowania zginęły tam tysiące ludzi, a ogromne tereny zostały skażone na całe tysiąclecia. Do dziś wokół Czarnobyla istnieje zamknięta 30-kilometrowa strefa.
To są powtarzane od lat mity nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. 30-kilometrową zonę rzeczywiście utworzono, tylko nie wiadomo po co.

Pan chyba żartuje...
Mówię to z pełną odpowiedzialnością. To nie są moje wymysły. Proszę zajrzeć do raportu Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) z 2000 r. W dziedzinie skażeń promieniotwórczych i ich następstw dla zdrowia jest to najbardziej miarodajna instytucja na świecie, w której zasiada ponad setka najwybitniejszych specjalistów z 21 krajów.

Co zatem mówi UNSCEAR?
Że jedynie 134 pracowników elektrowni było narażonych na bardzo wysokie dawki promieniowania, po których rozwinęła się ostra choroba popromienna. W ciągu kilku miesięcy od katastrofy 31 osób zmarło i są to jedyne śmiertelne ofiary Czarnobyla.

A nowotwory?
Raport UNSCEAR jasno mówi, że nie ma żadnych naukowych dowodów, by wśród ludności Ukrainy, Rosji i Białorusi zwiększyła się liczba zachorowań na raka lub wystąpiły inne choroby mogące mieć związek z promieniowaniem. Stwierdzono natomiast ogromny wzrost chorób psychosomatycznych – zaburzeń układów oddechowego, trawiennego i nerwowego. Co to oznacza? Że ludzie panicznie bali się i nadal boją zagrożenia, które nie istniało.

Jaka więc była prawdziwa skala skażeń?
W pobliżu elektrowni jest niecały kilometr kwadratowy tak skażony, że tuż po wybuchu wyginęły tam drzewa. Reszta tzw. zamkniętej zony nadaje się do zamieszkania, włącznie z wysiedlonym i pustym do dziś miastem Prypeć, położonym 3 km od elektrowni czarnobylskiej. Poziom promieniowania jest tam taki jak w Warszawie. Na najsilniej skażonych terenach Białorusi, Rosji i Ukrainy roczne dawki promieniowania, spowodowane katastrofą czarnobylską, wynoszą ok. 1 mSv (milisiwerta). Dla porównania, są rejony na świecie (np. we Francji, Brazylii i Iranie), w których roczne naturalne dawki promieniowania z gleby i skał sięgają dziesiątków, a na nawet setek milisiwertów. Ludzie żyją tam od wieków i cieszą się dobrym zdrowiem. Nikomu nie przychodzi też do głowy, by ich wysiedlać. Dodam, że w Polsce w ciągu pierwszego roku po katastrofie dawka odczarnobylska wynosiła 0,3 mSv.

A nowotwory tarczycy u dzieci?
UNSCEAR stwierdził 6 lat temu, że na terenach Rosji, Ukrainy i Białorusi wykryto ok. 1800 raków tarczycy u dzieci. Na szczęście nowotwory te są w około 95 proc. całkowicie wyleczalne. Nawet jednak te dane budzą liczne wątpliwości uczonych. Wspomnę tylko o jednej: jest bardzo prawdopodobne, że wzrost liczby raków tarczycy na tzw. terenach skażonych to nie efekt promieniowania, ale skrupulatnych badań ludności, których przed 1986 r. w ogóle nie prowadzono. Wiele spośród raków tarczycy to tzw. nowotwory nieme, które do końca życia nie dają żadnych objawów. Ludzie najczęściej są więc zupełnie nieświadomi, że mają raka. Dowiadują się o tym dopiero wtedy, gdy wykonają specjalistyczne badania.

Czy raport UNSCEAR to jedyny dokument demaskujący czarnobylskie mity?
Nie, w 2002 r. cztery oenzetowskie organizacje – WHO, UNDP, UNICEF i UN-OCHA – sporządziły dokument, w którym piszą niemal to samo co UNSCEAR.

Skąd w takim razie wziął się przerażający mit Czarnobyla?
Ludzie nie tylko boją się Czarnobyla, ale w ogóle mają paniczny lęk przed promieniowaniem. To zjawisko ma nawet swoją nazwę – radiofobia. Przecież od ataków atomowych w Hiroszimie i Nagasaki straszono nas wojną atomową i jej przerażającymi skutkami związanymi z promieniowaniem. Ale ogromnie zawinili również uczeni, bo bezkrytycznie, jak stado baranów, przyjęli za podstawę działania w ochronie radiologicznej tzw. hipotezę LNT.

Co to takiego?

We wczesnych latach 50. amerykański uczony i noblista Hermann Muller przeprowadził eksperyment dotyczący wywoływania zmian genetycznych przez promieniowanie. Bardzo silnymi dawkami naświetlał muszki owocowe i sprawdzał poziom uszkodzeń ich DNA. W tych doświadczeniach wyszła mu prosta zależność liniowa – im silniejsza była dawka promieniowania, tym więcej powstawało mutacji w materiale genetycznym owadów. Stąd wyciągnięto wniosek, że również małe dawki promieniowania są szkodliwe – jednak w ogóle nie potwierdzono tego eksperymentalnie. Tak narodziła się tzw. hipoteza LNT (linear non-threshold, czyli liniowo bezprogowa), mówiąca, iż nawet bliska zeru dawka promieniowania może być groźna dla zdrowia. LNT została przyjęta jako podstawa bardzo restrykcyjnych przepisów w ochronie radiologicznej.

LNT okazała się nieprawdziwa?
Całkowicie. Jeszcze w latach 60. sam w nią wierzyłem, ale z czasem zaczęły pojawiać się wyniki badań dotyczące skutków zdrowotnych małych dawek promieniowania. Na początku lat 80. było już ponad 2 tys. prac naukowych na ten temat. Wskazywały, że małe dawki promieniowania są nie tylko niegroźne, ale mają wręcz pozytywny wpływ na nasze zdrowie.

Jak to możliwe?
W toku ewolucji organizmy ssaków zostały wyposażone w bardzo sprawnie działające mechanizmy naprawy uszkodzeń w DNA spowodowanych przez różne czynniki, znacznie bardziej toksyczne niż promieniowanie jonizujące. Są nimi przede wszystkim agresywne rodniki powstające wskutek metabolizmu tlenu. W ciągu każdej sekundy naszej rozmowy powodują one ok. 2,2 uszkodzeń DNA w każdej z pańskich i moich komórek. Te uszkodzenia są jednak natychmiast naprawiane. Natomiast średnia roczna dawka promieniowania naturalnego (pochodzi ono z kosmosu, gleby i licznych radioizotopów naturalnych obecnych w ciele człowieka) powoduje w ciągu roku zaledwie 5 uszkodzeń DNA w każdej komórce.

Ale pan mówi nawet o pozytywnym wpływie małych dawek promieniowania.
Tak, bo pobudzają one mechanizmy obronne i naprawcze. Promieniowanie niejako zmusza organizm do bardziej skutecznej reakcji. To jest hipoteza tzw. hormezy radiacyjnej, która świetnie tłumaczy takie oto pozornie paradoksalne zjawisko – ratownicy z Czarnobyla, którzy otrzymali stosunkowo spore, ale niegroźne dla życia dawki promieniowania, są zdrowsi niż reszta populacji. To samo zaobserwowano m.in. wśród pracowników stoczni remontujących okręty podwodne z napędem jądrowym i wśród lekarzy-radiologów.

Ale LNT nadal obowiązuje?

Tak, choć jest już naukowym trupem. Zanim jednak zostaną zmienione absurdalne administracyjne przepisy ochrony radiologicznej, minie sporo czasu. Problemem są również interesy rozmaitych grup – na ochronę radiologiczną wydaje się dziś na świecie miliardy dolarów. Ktoś na tym zarabia i nie ma żadnego interesu, by utracić tak cenne źródło dochodów.

Czy właśnie opierając się na LNT prognozowano tysiące zgonów spowodowanych katastrofą czarnobylską oraz podejmowano decyzje o wysiedlaniu ludzi?
Tak. Np. w 1987 r. pojawił się amerykański raport, w którym przewidywało się 36 tys. zgonów na tzw. terenach skażonych byłego ZSRR. Dziś autorzy tego dokumentu bardzo się wstydzą tych prognoz.

A kalekie dzieci, często pokazywane jako ofiary Czarnobyla?
To czysta manipulacja. Na tzw. terenach skażonych nie odnotowano żadnego wzrostu liczby urodzin dzieci z ciężkimi wadami rozwojowymi. Natomiast w każdej populacji, od Warszawy po Hawaje, występuje ok. 3 proc. tego typu przypadków. Wystarczy więc pojechać z kamerą, sfilmować dziecko, które np. przyszło na świat bez rąk, i dodać komentarz, że jest to ofiara Czarnobyla. Dziennikarze wielokrotnie postępowali w ten sposób.

Jaka była reakcja na raport UNSCEAR?

Rosjanie podchodzą do sprawy racjonalnie, natomiast Ukraina i Białoruś się wściekły. I wcale im się nie dziwię. Do krajów tych płynie nieustannie strumień pieniędzy z pomocy międzynarodowej. Sama Ukraina do 2000 r. wydała na „usuwanie skutków katastrofy” prawie 148 mld dol. Sporą część tej sumy pochłonęły różne ulgi, dodatki i renty wypłacane tzw. ofiarom Czarnobyla. W Rosji, na Białorusi i Ukrainie naliczono bowiem aż 7 mln osób rzekomo poszkodowanych przez promieniowanie. Tymczasem cztery agendy ONZ określiły dotychczasowe postępowanie władz jako błędne, pomoc finansową za zmarnowaną oraz zaleciły całkowitą zmianę polityki społecznej i zdrowotnej.

Zalecenia te zostaną zrealizowane?
A kto będzie miał odwagę odebrać milionom ludzi dodatki pieniężne i przywileje?

Czego więc nauczył nas Czarnobyl?
Że energetyka jądrowa jest najbezpieczniejszym obecnie dostępnym źródłem energii. W Czarnobylu doszło do najgorszej katastrofy, jaką można sobie wyobrazić w elektrowni atomowej. Na dodatek siłownia Czarnobylska urągała wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Ten obiekt był jednym wielkim skandalem. Ale to nie wszystko. W następstwie wybuchu reaktora zostały uwolnione do atmosfery ogromne ilości substancji promieniotwórczych, które dotarły nawet na Antarktydę. I co? I nic. Zginęło 31 osób – mniej niż w zawalonej w styczniu br. hali w Chorzowie. Niebezpiecznie skażony został niecały kilometr kwadratowy ziemi. To wszystko!

rozmawiał Marcin Rotkiewicz

Prof. dr hab. Zbigniew Jaworowski z wykształcenia jest lekarzem radioterapeutą. Od 1970 r. przez 17 lat kierował Zakładem Higieny Radiacyjnej w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Obecnie jest przewodniczącym rady naukowej CLOR. Od 1973 r. reprezentuje Polskę w Komitecie Naukowym ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR), któremu także przewodniczył w latach 1980–1981. Jest autorem kilkuset prac naukowych. Był również organizatorem 10 wypraw na lodowce prawie wszystkich kontynentów. Celem tych ekspedycji, finansowanych głównie przez amerykańską Agencję Ochrony Środowiska (EPA), było zbadanie poziomu zanieczyszczeń atmosfery globu w ciągu ostatnich kilkuset lat.

Wietnam: Wojna Francuska

Dz...........ak • 2013-07-11, 19:34
5
I wojna indochińska.

Bomba w aucie

Dz...........ak • 2013-07-11, 14:01
6
Historia zamachów z użyciem samochodów pułapek.

Krótki filmik ukazujący historię lotów.

Mr.Drwalu • 2013-07-11, 13:04
5
Jak się domyślamy, chociażby po liczbie dryfujących w przestrzeni kosmicznej śmieci, bardzo wiele satelitów zostało wystrzelonych w kosmos.
Jaka to liczba? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć w niespełna trzyminutowym filmiku, przedstawiającym historię satelitów wystrzelonych, w tym także tych, które zakończyło już swoją misję. Począwszy od roku 1957 kończąc na roku 2010.

Jeśli chodzi o ilość kosmicznych śmieci krążących tylko wokół naszej planety, szacuje się ją na 300 tysięcy.




Źródło
8
Coś wisiało w powietrzu od kilku tygodni. DJ Feel-X na swoich profilach umieszczał wspólne zdjęcia z Joką i Abradabem, kalibrowa symbolika przewijała się w opisach, a dziś możemy potwierdzić to ostatecznie. W wywiadzie dla Newsweeka Feel-X powiedział, że zespół pracuje na czwartym albumem jako Kaliber 44. "Dzieci już prawie odchowane, więc można czas poświęcić grupie. Show must go on!" - powiedział legendarny DJ.

"Mam niewykorzystane podkłady, które przez lata trzymałem specjalnie dla Kalibra, ale nie chcę odgrzewać starych kotletów. Zaczynamy od zera. Wyślę Dabowi 50 nowych beatów i zapytam za trzy miesiące, ile do tego napisał tekstów. Nie będziemy bić rekordu świata, żeby wydać 22 nowe kawałki i wymyślić przy okazji nowy gatunek. Skupimy się na brzmieniu". Ilu z was tak jak my czekało na taki news od 13 lat?

źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kaliber_44
http://www.popkiller.pl/2013-07-04,kaliber_44_444_czwarty_album_nadchodzi
http://muzyka.newsweek.pl/kaliber-44--zakon-bez-marii,105855,1,1.html

Wietnam: Zaginione Filmy

Dz...........ak • 2013-07-10, 16:58
9
Trzy dokumenty z polskim lektorem.








Początek













Znajdź i zniszcz













Niekończąca się wojna









Bitwa pod Konotopem

No...........ic • 2013-07-10, 10:25
6
22 maja 1659 rosyjska armia przeprawiła się na lewobrzeżną Ukrainę. Wówczas została wysłana armia Iwana Wyhowskiego. Liczyła ona wówczas 14 – 22 tys. Kozaków, 1,5 tys. Polaków (pod dowództwem K. Łaskiego) i 15 – 25 tys. Tatarów (pod dowództwem Mehmeda Gireja). Armia dopadła Rosjan oblegających Konotop. Stały tam wojska rosyjskie Aleksego Trubeckiego w liczbie 28, 6 tys. wojsk i hetmana Iwana Bezpały w liczbie 6660 Kozaków (wybrany w opozycji do Wyhrowskiego). Garnizonem zamku dowodził pułkownik Grigori Hulianicki z 5 tys. wojsk.

Na wieść o pojawieniu się Polaków, Kozaków i Tatarów Trubecki wysłał zagon pod dowództwem Semena Pożarskiego ( 5,6 tys. Rosjan i 2 tys. Kozaków). Mniejszą część wojska wysłał na zagon, a większość obeszła pozycję Rosjan i przeprawiła się przez rzekę uderzając na nieprzyjaciela od tyłu. Nieliczni wycofali się do obozu Trubeckiego. Armia Trubeckiego rozpoczęła odwrót, wówczas Hulianicki zaatakował wojskami garnizonowymi.
Wojska prokoronne kontynuowały pościg przez trzy dni, aż do granicy z Rosją.
Zginęło 3 – 6 tys. Tatarów i 4 tys. Kozaków po stronie koronnej oraz 4 769 Rosjan i 2 tys. Kozaków po stronie prorosyjskiej.
Dziś bitwa pod Konotopem jest uważana za największe zwycięstwo Ukraińców nad Rosjanami.

dla ciekawskich plan bitwy

+ Bonus
X