Jak robili najazd, to myślałem, że zaraz auta jakieś się pizgną i ludzie zaczną latać i czekam, czekam, pojawia się wózek... o pewnie dzieciak dostanie rykoszetem jak ktoś z auta wypadnie... a tu nic... dobrze, że nie wpadł do studzienki kanalizacyjnej, bo by od razu był pogrzeb.