Sęk w tym, że jedni i drudzy nie mają żadnego wyszkolenia, nic nie wiedzą o taktyce. I tak się będą napie**alać do usranej śmierci tego świata. Stoi i napie**ala zza rogu. A ten drugi stoi i napie**ala z drugiego rogu. W końcu ktoś tam wpuści czołg bez żadnej osłony, będzie strzelał na oślep. To znajdzie się gdzieś na dachu czy w oknie ten, co mu zapierdzieli z jakiejś wyrzutni. I tak w kółko. A metody są tylko dwie. Albo wchodzi "piechota" i czyści dom po domu, albo to spalić, zbombardować całkowicie. Tam cywili i tak już nie ma.
a ja odniosłem jednak wrażenie, że ktoś po stronie przeciwnej jednak potrafi strzelać, a nie jak te głupki z filmu gdzieś w powietrze wywalają amunicję w myśl zasady: "człowiek strzela, Allach kule nosi"...
Mnie bawi ,że i jedni i drudzy drą mordę allahu akbar.
Już ich nie traktuję jak ludzi ani zwierzęta ale jak pokemony. Pokemony tez potrafiły powiedzieć tylko jedno a ci tak samo.
a ja odniosłem jednak wrażenie, że ktoś po stronie przeciwnej jednak potrafi strzelać, a nie jak te głupki z filmu gdzieś w powietrze wywalają amunicję w myśl zasady: "człowiek strzela, Allach kule nosi"...
Tak, masz rację. Ktoś go trafił w końcu. Przypadkiem. Ale co to zmienia? Tak się można strzelać tygodniami. Ten co walił na oślep z tego PK być może też kogoś trafił przypadkiem. No i dobra, jest tzw. rozpoznanie ogniem. I już po każdej ze stron powinien iść pluton. Zamknąć ich, wystrzelać jak psy. A jeśli to nie jest możliwe (bo tam nie musi być, te ich j***ne budynki i uliczki są tak popie**olone...), wsparcie z powietrza.
A oni tak nie robią. Za moment wpuszczą czołg, który w takim obszarze jest jak dziecko we mgle. Napierdziela na ślepo we wszystko co się dowódcy nie spodoba. I tak się nastrzela, aż mu się amunicja skończy i się wycofa. Albo oberwie od kogoś. A piechoty nadal nie ma. Więc co zdobyte, odzyskane czy jak tam chcesz nazywać?