I właśnie o tym mówił mój kolega, że za czasów PRL-u nie odpie**alałeś takich numerów, bo jak podszedł milicjant i cię pie**olnął dwa razy pałą, to wszystkie frustracje, bolączki, głupoty czy zawody miłosne, żeby dymić. Od razu miałeś wybite z łowy. Nikt nie wypisywał mandatów, to było nie do pomyślenia. I tutaj mamy podobny przykład. Taki k***a frustrat, parę strzałów i już pokorny, cichutko i do domu.