Head hunterzy
Po jakimś czasie standardowej rozmowy kwalifikacyjnej, pani będąca po drugiej stronie biurka, postanowiła zadać jedno z tych pseudo-psychologicznych pytań testowych
no właśnie co za popie**olony pomysł te rozmowy? Do pracy w mniejszej firmie jedziesz gadasz z właścicielem 15 minut o doświadczeniu po czym mówi, że od jutra przychodź. W korpo... k***a mać... telefon, termin wizyty za dwa tygodnie, człowiek odpicowany stawia się na czas to mu każą pół godziny czekać (a co niech się zestresuje, typowa zagrywka na start), przychodzi panienka "specjalistka" wraz ze stażystą, proponują kawę (podnosi poziom stresu, sposób znany policji z całego świata na przesłuchaniach). Zaczyna się seria debilnych pytań o zakres obowiązków u każdego poprzedniego pracodawcy na przestrzeni 10 lat, potem kwiatki typu co byś chciał robić za 5 lat (klepać na Mauritiusie młode murzynki po gołych dupach to nie jest właściwa odpowiedź ). Dobra pierwszy etap. Teraz drugi. Czekasz na telefon 3 tygodnie (chociaż pani na spotkaniu bardzo się zmartwiła że masz aż trzy miesiące wypowiedzenia), telefon od dyrektorki HR(!), kolejne spotkanie, te same niemal pytania i znów zmartwienie terminem wypowiedzenia, no ale trzeci raz zadzwonią za trzy tygodnie... spotkanie z przyszłym kierownikiem, no tu jest zazwyczaj normalniej (jeśli nie to nawet nie rozważajcie tego pracodawcy), natomiast znów zmartwią się terminem wypowiedzenia żeby przesłać list intencyjny po kolejnych trzech tygodniach z prośbą żeby jakoś wywalczyć skrócenie tego czasu...
- Borsukiem miodożerem
A ściślej mówiąc ratelem miodożernym. Dobry wybór. Sk***ysyn praktycznie nie ma wrogów naturalnych. Żywi się dosłownie wszystkim. Również jadowitymi wężami, od których trucizny podobno się ewolucyjnie uodpornił. Ostatnio na National Geographic pokazywali, jak ratel odgryzł głowę jednej z najbardziej jadowitych żmij na świecie. Dostał oczywiście paraliżu wszystkich mięśni okolic głowy i przestał oddychać. Po kilku godzinach obudził się w stanie nie gorszym niż ja po moim kawalerskim i dokończył wpie**alać węża. Oprócz tego jako bliski krewny skunksa potrafi odstraszać napastników cuchnącą substancją wytryskiwaną z gruczołów okołoodbytniczych. Łazi również po drzewach, gdzie plądruje dzikie pszczele gniazda, do których prowadzi go swoim śpiewem miodowód, ptak z rodziny dzięciołowatych, który współpracuje w ten sposób z ratelem licząc na słodkie pozostałości po jego ataku. Rzadka współpraca międzygatunkowa, ale to już zupełnie inna historia
W wielkiej, Poważnej Korporacji szukano [/i]
a tyle to ja wiem, zastanawia mnie tylko dlaczego prezesi prywatnych firm, których dochody zależą od stosunków kosztów do wydatków zdają się tego nie widzieć...
Bo prezesi wielkich prywatnych firm są mądrzejsi od sadolowych mądrali i wiedzą, że ta cała rekrutacja ma sens