18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Blog chorego na schizofrenie

Junki3 • 2013-08-25, 14:49
Dość dużo czytania ale koleś ma ciekawe przemyślenia :)
Pewien facet postanowił opisywać swoją chorobę zamiast chodzić do psychologa :ok:



Początek choroby.

Moja choroba zaczęła się w 2005 roku, od razu od bardzo silnego epizodu. Zassałem z ciekawości Koran z Internetu i czytając przy śniadaniu doszedłem do zdań: „Wysłaliśmy ciebie z prawdą jako zwiastuna dobrych wieści oraz tego, kto ostrzega. I nikt nie będzie cię pytać w sprawie mieszkańców Piekła.” Podczas gdy to czytałem zacząłem się trząść, czułem jak przez całe ciało, od głowy aż po stopy wlewa się we mnie ciepły i przyjemny wodospad. Nie mogłem czytać dalej poza tymi dwoma zdaniami, jak we śnie w którym chcemy biec a stoimy w miejscu. Nie wiem ile to trwało wydawało mi się, że kilka minut. Po wszystkim byłem w szoku, zacząłem analizować te zdania. Logicznie rzecz biorąc pierwsze jest proste w interpretacji, ale kto mnie miałby wysłać, jakie dobre wieści mam przekazać i przed czym ostrzec? Po przemyśleniach nad drugą częścią doszedłem do wniosku, że ludzie którzy są w piekle wcale o tym nie wiedzą czyli jestem w piekle, no to fajnie. Chyba zwariowałem, a może nie, może jest jeszcze jakiś znak coś nadzwyczajnego co wydarzyło się na świecie. Oczywiście znalazłem, tego dnia w Indiach urodziło się dziecko z sercem w ręku. Więc stało się, jestem prorokiem w piekle!!! Uroczyście przekazałem swojej żonie kim jestem i jaką misją zostałem obarczony. Na początku przyjęła to jako żart, później nie było jej tak wesoło. Następnego dnia narysowałem jak płynie czas, do wnętrza Ziemi dąży do nieskończoności, w przeciwnym kierunku do zera. Czyli czas nie jest uniwersalny we wszechświecie, a każda planeta według moich przemyśleń jest w innym czasie, więc na pytanie kiedy powstał wszechświat z naszego punku widzenia odpowiedź jest to niemożliwa.

Następnie rodzina wysłała mnie do emerytowanego profesora psychologii. Któremu nic nie powiedziałem tylko się śmiałem dość często ale jakby nie moim śmiechem (rodzina uznała to za nieludzki chichot). Z tego co pamiętam to psycholog obrał dziwną strategie, uciekał ode mnie, przytulał mnie i opowiadał niestworzone rzeczy. Mówił, że wie kim jestem ale nie powie, o swojej śmierci klinicznej i o tym abym nie wierzył w bajki o światełku po śmierci, o moim przyszłym ciekawym życiu, tylko mam nie spłodzić dziecka w ciągu trzech lat. Teraz mogę nad interpretować jego słowa ale ja zrozumiałem jego wypowiedz w ten sposób, że będę maił duży wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Mam się tylko uczyć dykcji a reszta sama przyjdzie. Co do dwóch rzeczy się nie pomylił: Mam ciekawe życie jako chory człowiek a silne epizody same przyszły.

W ciągu następnego tygodnia przeżyłem znowu coś dziwnego. Obudził mnie dziwny męski głos baaardzo nieprzyjemny. To była moja kochana żona, która klęczała nade mną z otwartymi oczami i powtarzała jakieś zdanie w egzotycznym języku coraz głośniej i głośniej. Krzyknąłem co robisz a ona tak jakby przebudziła się, poszła do łazienki, wróciła i powiedziała, że nic nie pamięta. To zdarzyło się jeszcze 3 razy ale już wiedziałem jak to przezwyciężyć. Pewnego dnia poszliśmy z żoną do operze i gdy poszedłem w przerwie do toalety stało się znowu coś dziwnego wydawało mi się, że znak kółko i trójkąt zostały sprofanowane, poczułem straszną złość, jakąś wielką siłę w moich dłoniach. Nie mogłem się uspokoić przez około pół godziny. Myślałem, że zwariuję więc postanowiłem spotkać się za znajomymi na piwku. Znajomy barman mojego kolegi zaczął opowiadać coś o jakiejś klubie „Metamorfoza” w którym dowiedział się, że znak Boga w którego wierzymy jest na papierze toaletowym. Udało mi się jeszcze spotkać dwie osoby o tak jakby diabelskich rysach i miałem wrażenie, że ich twarze się nienaturalnie wykrzywiały gdy na nich patrzyłem. Następne części będą o innych urojeniach i omamach, wpływaniu myślami na inne istoty ludzkie, głosach, szpitalu i życiu w chorobie.


Szpital

Prędzej czy później było wiadomo, że trafie do szpitala psychiatrycznego. Stało się to pewnego pięknego wieczoru gdy pokłóciłem się z rodziną. Zacząłem na nich krzyczeć - "wszyscy jesteśmy w piekle i ja to piekło zniszczę!", śmieją się przy tym jak opętany. W końcu przyjechali do mnie dwaj mili panowie w z kaftanem, otrzeźwiałem, ubrałem się ładnie i pojechałem do szpitala na Bródno. Tam straszono mnie, ja straszyłem innych. Sterroryzowałem mojego sublokatora jak pokazał mi odwrócony krzyż na swojej szyi. Pamiętam jak wystawiłem dłonie i myślami zabierałem mu energie życiowe a on trząsł się wtedy jak epileptyk. W końcu nie dał rady i wymiotował jak kot, wtedy chyba się poskarżył bo przeniesiono mnie od niego. Następny był facet koło czterdziestki, który próbował mnie nastraszyć różnymi metodami.
Teraz będzie o czymś o czym nikt nie mówi a większość młodych nawet nie wie. Jest możliwe wysysanie energii i powodowanie bólu bez kontaktu fizycznego. Poczęstowałem tego człowieka papierosem a momentach w których się zaciągał coraz bardziej bolała mnie głowa, tutaj przegiął. Całą swoją siłę skoncentrowałem na atakach myślowych na tego człowieka. Doszło do tego, że musiał nosić pampersy i trząsł się jak galareta gdy do niego podchodziłem. Tutaj pierwszy raz mnie nazwano 666. Długo w szpitalu nie zabawiłem po około tygodniu wyszedłem. Przez następne dwa lata wcale nie chorowałem. Dopiero na jesieni w 2007.
Pewnej nocy przeszyła mnie własna myśl - to już jutro. No i się zaczęło, jadać autobusem poczułem, że ktoś mnie atakuje, zacząłem oddawać i o dziwo czułem, że to działa. Dogadałem się z rodziną aby mnie wywieźli z Warszawy do rodzinnego miasta. O północy przed snem usłyszałem u sąsiadów (oczywiście to nie byli oni, ale są tak biedni, że mogli wpuścić inne osoby do mieszkania za drobną opłatą) jakieś ezoteryczne chórki, ale coś im chyba nie wyszło, bo strasznie bluźnili. Poczułem w całym pokoju piękny kwiatowy zapach i zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Serce biło mi na początku nie ludzko szybko by wciągu kilku sekund prawie stanąć, moje ciało się delikatnie uniosło i było jakby skanowane a to co się działo z moją głowa było tak cudowne, że aż nie do opisania. Ale się wystraszyłem, myślałem że ktoś włączył gaz i namówiłem ojca aby ze mną pojechał do drugiego domu na działce.
Tam nie mogłem zasnąć usłyszałem jak ktoś podjechał samochodem i zbliża się do naszego domu. Pamiętam, że nie bałem się o siebie ale ojca dlatego się nie ruszałem. Słyszałem wokół mojej głowy jakby zaklęcia w obym języku i czułem jak coś próbuję mi przebić serce ale nie może. Byłem jakby w jakiejś energetyczne kopule.
Po wszystkim rodzice wsadzili mnie do szpitala na Sobieskiego. Tam było już całkiem przyjemnie. Przy okazji dowiedziałem się od jednego z nowych pacjentów - "dla nas jesteś OK dla nich K.O." Tych innych już poznałem dość dokładnie ale miło mi było, że ktoś oficjalnie, mimo mało wiarygodnego miejsca określił, że jest po mojej stronie. Po raz pierwszy poczułem, że nie jestem sam.
W następnej części napiszę jak wpływam na ludzi w telewizji w relacjach na żywo i jak wycisnąłem z byłego prezydenta Lecha Wałęsy informacje, której później nikt w żadnej stacji nie powtórzył o tym kto rządzi na świecie i jak wszyscy ważni politycy na świecie się ich boją.
Oczywiście ja to wszystko przeżyłem, ale każdy racjonalnie myślący młody człowiek uzna, że jestem bardzo chory i o to mi właśnie chodzi. Mogę pisać co chcę i jeszcze chroni mnie prawo, mogę wpływać na ludzi w TV i nikt się do tego nie przyzna, bo oficjalnie jest to niemożliwe.



Nierealne, a dla mnie fakt.

Wszystko dzieje się jakby przypadkiem, pewnego dnia zatrułem się i nie poszedłem do pracy. W nocy przeszły przez moja głowę jakieś dziwne fale. Następnego dnia oglądając telewizje przypadkiem zauważyłem, że wpływam na ludzi w relacjach na żywo. Wystarczyło tylko myśleć: " jest tylko tak jak chce Bóg". Najbardziej widoczne było to jak niektórzy ludzie wypowiadali się i ich twarz wykrzywiała się nienaturalnie, jakby byli niedorozwinięci. To przytrafiło mi się jeszcze kilkakrotnie tylko w silnym epizodzie ostatni raz w święta 2009 roku. Gdy to mi się przytrafiło pierwszy raz, działało dość delikatnie, (nie wiem według jakiego klucza to działa) ale wystarczyło by były prezydent Polski pan Lech Wałęsa wypowiedział się dla TVN 24 w bardzo dziwny sposób. Pytanie dotyczyło jakiegoś balu u prezydenta Kaczyńskiego a dokładniej o osoby które maiły na bal przybyć z całego świata. Lech Wałęsa odpowiedział, że nikt ważny nie przyleci bo politycy się boją o własne życie. Dziennikarze zdziwieni, a prezydent mówi dalej, że wie kto na tym świecie rządzi i nie są to Żydzi, cykliści itd. (Tylko jaki to ma związek z Polską?) Nie powiedział kto ale ja się domyślam, oczywiście mogę się mylić, uważam, że żyją na świecie ludzie którzy potrafią wpływać na innych, spowodować poważne choroby a być może nawet śmierć bez kontaktu fizycznego. Ja na razie niewiele mogę i przeważnie tylko w poważnym epizodzie, ale być może są tacy, którzy mogą wpływać na innych cały czas a nie tylko w określonym czasie. Teraz mam inne zmartwienia od roku mam głosy przeważnie w moim własnym domu, samo leczenie farmakologiczne nie pomagało i bywało, że słyszałem je lepiej niż świat rzeczywisty. Na szczęście zacząłem z nimi walczyć dodatkowo własnymi metodami i od pół roku mam poprawę o jakieś 75%. Teraz powoli zaczynam wracać do życia.









reszta w komentarzach...polecam część ,,Czy na Ziemi jest piekło?"

sz...........an

2013-08-25, 14:57
gorzej jeżeli to nie choroba tylko chłop widzi coś więcej :krejzi:

Junki3

2013-08-25, 14:59
Czy na Ziemi jest piekło?

Uważam się za prostego człowieka, mimo że ukończyłem studia z wynikiem dobrym.
Choroba zaatakowała mnie w trakcie pisania pracy magisterskiej i od tamtej pory zmieniło się nie tylko moje życie ale i spojrzenie na rzeczywistość. Moim skromnym zdaniem jesteśmy teraz w piekle.Tego nikt nie jest w stanie udowodnić bo nie ma punku odniesienia. Można tylko domniemywać, ja postaram się podać niezbite dowody oraz moje niekoniecznie słuszne podejrzenia.
Aby odnaleźć piekło trzeba poznać niebo. Ja przypuszczam, że niebo to miejsce gdzie każdy może wszystko ale nie ma tam cierpienia. Piekło więcto miejsce gdzie tylko wydaje się, że można wszystko a tak na prawdę jesteśmy ograniczeni przez niezliczoną liczbę czynników i na pewno każdy będzie kiedyś cierpiał.
Kto stworzył życie na Ziemi? Moim zdaniem na pewno nie Najwyższy Stwórca czyli Dobry Bóg. Bóg nie stworzył też komputera i sztucznej inteligencji, dał nam możliwość tworzenia tak jak i temu panu, który stworzył ciało ludzkie. Jesteśmy jednak ograniczeni tak jak inne stworzenia boże, nie możemy być sprawcą innej istoty podobnej Bogu. Myśl ludzka nie jest w staniestworzyć inną myśl zdolną do samoistnego myślenia, to najprawdopodobniej może być tylko dziełem Boga. Jeżeli prawdą jest, że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, na pewno nie będzie to słabe ciało ludzkie. Tak wiele dzieci rodzi się chore, niedorozwinięte.
Uważamy się za inteligentne i rozwinięte istoty a tak naprawdęnie odkryliśmy siebie, nie odkryliśmy ducha(chyba, że ktoś się bawił w OBE), nauka nie jest w stanie udowodnić duszy a większość religii w nią wierzy.

Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Szczęściem jest się nie urodzić." Jest w tym bardzo wiele prawdy. Żył kiedyś bardzo dobry i mądryczłowiek, który mówił, że jego królestwo jest nie z tego świata. Opowiadał też dużo o prawdziwym Bogu i został za to ukrzyżowany. W moim mniemaniu nie pokrywało się to z Żydowskim Bogiem, ze Świętymi Pismami, czyli opowiadał ocałkiem innym bycie. Podobno zwyciężył odwiecznego wroga Boga -szatana. Czy aby nie zwyciężył ten drugi i zadrwił z Katolików, którzy narzędzie zbrodni na Jezusie uznają za święte. Gdyby Chrystus został powieszony modlilibyśmy sięteraz do pętli. Jak można oddawać komuś cześć zjadając jego ciało i krew. Wszystkodziała według zasady aby przegrany czuł się zwycięzcą. Ludzie jak się mordowali tak się mordują, nie szanują innych, co więcej uznają ciało za święte. Już jesteśmyw stanie wyhodować całkowicie nową rasę ludzką być może mniej podatną na choroby ale Kościół Katolicki jest wbrew nauce. Bo zgonie z ich nauczaniem człowiek sam poprawiał by Boga. Czy nasz Najwyższy Stwórca zbudował nas jako coś tak prostego,że nauka jest już go w stanie poprawić? Moim zdanie nie. Żyjemy w świecie gdzie nawet natura jest zła, gdzie zawsze silniejszy zjada słabszego. Rasa ludzka jako jedyna może czerpać przyjemność z cierpienia innych, tak rozwijaliśmy naukę, że jesteśmy w stanie zniszczyć samych siebie, myślę tutaj o zbrojeniach nuklearnych.

W życiu szczęśliwe są tylko chwile a im więcej mamy, im więcej kochamy tym więcej możemy stracić i tym większe będzie nasze cierpienie.



Opętanie z czym to się je.

Po pierwsze, widzi się u ludzi wilcze oczy, nienaturalnie zwierzęce. Po drugie smród gówna, te duchy delikatnie tracą fekaliami. Jak jest ich dużo to czuć ogromny smród. Okropne i okrutne myśli w stosunku do Boga i najbliższych, których bardzo kochamy. Te myśli wydobywają się z człowieka tak jak wymioty, bezwarunkowo i bardzo szybko. Jest jedna rzecz ciekawa, gdy zamykamy oczy widzimy bardzo długo w naszej wyobraźni to co ostatnio zaobserwował nasz zmysł wzroku.
Ja te wszystkie objawy miałem, to coś próbowało wejść w moje ciało od dłuższego czasu. Nie będę ukrywał, że sam pozwoliłem mu wejść. Myślałem sobie, to tylko choroba, wezmę tabletki i będzie lepiej a jeśli nie to zobaczymy kto jest silniejszy.
Poczułem jakby ciepła maź wpływała przez moje stopy w całe moje ciało aż po głowę i się zaczęło. Na co dzień się nie modlę ale raz przy Ojcze Nasz, wyplułem z siebie przekleństwa, na szczęście tylko w myślach. Później pojawiły się głosy (do dzisiaj je mam), gdy wychodziłam z żoną na spacer mijałem blokowiska z setkami mieszkań z każdego z nich coś do mnie mówiło, przeważnie na mój temat. Bluźniłem w myślach na każdego mijanego przechodnia. Ogólnie nie było wesoło. Głosy słyszałem na pierwszym planie to znaczy głośniej niż rzeczywistość, teraz są w bardzo dalekim tle i są bardziej ludzkie. Generalnie opętanie to nie jest przyjemna rzecz i fajna zabawa.



Głosy.

Głosy w mojej "chorobie" pojawiły się gdzieś w okolicach kwietnia 2009 roku. Najpierw weszło w moje ciało coś bardzo złego o czym już pisałem. Same głosy pojawiły się w moim życiu dość naturalnie tz. słyszałem rozmowy ludzi za oknem, później te rozmowy dotyczyły mojej osoby, raz nawet puściły mi piosenkę, prawie jak z radia samochodowego. Zorientowałem się dość późno gdy wyjrzałem pewnego dnia za okno a tam nikogo nie było. Wyjechałem na dwa tygodnie do Turcji i tam miałem całkowitą ciszę i spokój. Gdy wróciłem do domu znowu je zastałem. Jak powiedział mój lekarz psychiatra: "może głosy nie latają samolotem". Teraz już wiem, że je mam na pewno w moim domu najgłośniej a w innych miejscach albo ciszej albo wcale. Ich natężenie jest różne, gdy mam "epizod" są na pierwszym planie, słyszę je wyraźniej niż otoczenie. Normalnie zagłuszam je sobie włączonym telewizorem albo słuchając muzyki. Są jednak tak uciążliwe, że nie mogę pracować. Siedzę więc w domu od roku i się nim zajmuję. Mówią o tym, że mają jakiegoś pana i on jest moim wrogiem, często zachowują się jak w jakieś grze, wrzeszczą: "wygrał" albo "przegrał". Bluźnią na Jezusa, Boga, mnie. Ogólnie sprawiają nieprzyjemne wrażenie. Cały czas się zmieniają, jest ich co najmniej kilkaset, nie potrafię je zidentyfikować po głosie. Od pewnego czasu osłabły, gdy przyleciał do mnie taki fiołkowy zapach i coś założył mi na głowę. Od tamtej pory gdy mam wyraźniejsze głosy wystarczy się położyć nieruchomo i coś zaczyna mi cieknąć po głowie, od czubka aż po nos i głosy wyraźnie słabną, ale nie znikają. Czasami słyszę jak się kłócą, jeden drugiego próbuję jakby "wyrzucić". Generalnie żyć normalnie z głosami się nie da i mogą się pojawić mimo brania regularnie leków od kilku lat, tak jak w moim przypadku.

Takie tam, czary mary.

Wszystko co tu napisałem są to tylko domysły niczego nie jestem pewny. Zawdzięczam to tej złej stronie mocy, gdy coś naprawdę złego weszło w moje ciało to pierwsze co usłyszałem było: "On nic nie wie". To mnie otrzeźwiło i przestałem tworzyć różne historię w mojej głowie. Być może będę kiedyś wiedział wiele o naszej rzeczywistości i nie omieszkam o tym tu napisać. Teraz cierpliwie czekam na następny epizod, mam go w każdym roku nieparzystym. Liczę, że tym razem pomogą mi te fiołkowe zapachy, których na razie nie widzę, nie słyszę, tylko czuję ich obecność oraz działanie fizyczne na moje ciało.
Teraz chciałbym coś napisać o magii, której obecność odkryłem od niedawna w moim życiu. Pewnie niektórzy z was też odczuli jej działanie ale wstydzą się o tym mówić aby nie zostać uznanym za wariata. Ja wytworzyłem już wiele myśli magicznych, zaczynając od: "Jest tylko tak, jak chce Bóg Ojciec"- to działa jak mam epizod, skutki są różne, wam na pewno nie zadziała. Miałem tego nie pisać ale i tak moi wrogowie znają moją pierwszą super skuteczną broń, to działa zawsze jak poczujecie się atakowani: " Myślę co robię a moi zdrajcy i wrogowie nie i nic o tym nie wiedzą i tak cały a czas". Sadzę, że niektórym z was się to przyda, działa na prostą jak i zaawansowaną magię. U mnie skutkiem fizycznym tej myśli jest fontanna z góry (z dwóch stron) płuc w kierunku splotu słonecznego. Gdy to się skrapla w drugą stronę, jak to mówią moje głosy ktoś nas "rozp***o..ł". Aby to zadziałało ktoś rzeczywiście musi na was wrogo działać w innym wypadku to zwykła myśl. Mam nadzieję, że niedługo napiszę coś o następnym epizodzie.



No i się zaczęło...kolejny epizod.

Nareszcie, zaczęło się bardzo pozytywnie od takiego małego uzdrowienia. Od 2009 roku mam astmę, która się bardzo rozwinęła, ponieważ bardzo dużo palę. Wystarczyło, że pół godziny poleżałem na plecach i miałem straszne duszności. Preparaty ze sterydami brałem kilka razy dziennie. Symbicort i Ventolin musiałem mieć zawsze przy sobie. Aż pewnego wieczoru coś jak zwykle działo się z moją głową, później jakby duża ilość jakiegoś płynu pojawiła się nad płucami i bardzo powoli coś jakby skanowało moje płuca, przesuwało się w górę i w dół płuc. Następnie schodziło przez całe ciało aż do stóp, trwało to kilka godzin pierwszego dnia i około godziny w dniu następnym. Skutek jest zaskakujący nie dusi mnie już w cale. Ktoś by pomyślał cud, ja w cuda nie wieżę. Czułem jakby ktoś lub coś używało bardzo zaawansowanej technologii i w cale nie czułem zapachu fiołków. Głosy stały się bardzo niestabilne w ciągu pół godziny potrafią się bardzo zmienić od bardzo cichych do bardzo głośnych i odwrotnie. Dodatkowo codziennie kapie mi po płucach w dobrym dla mnie kierunku. Nareszcie czuję, że nie jestem sam i jakieś siły mi pomagają, oczywiście zwiększyłem dawkowanie leków co i tak nie wpływa to w cale na moje odczucia, ale mój lekarz się ucieszy. Zauważyłem czego nie lubią moje głosy jak myślę: " Wasz pan się popłakał, przytulcie pana". Od razu słyszę krzyki: " Zapierdo.. go". Fakt, nie przepadamy za sobą, jestem ciekaw czy w tym epizodzie stracę głosy a może pojawią się jakieś dobre, czas pokarze a o wszystkim mam zamiar napisać.



Leki

W marcu opisywałem to, że miałem mały epizod. Skutkami tego zdarzenia jest osłabnięcie astmy. Nie dusi mnie już ale w nocy mam świszczący oddech i biorę czasem leki na noc, dalej palę paczkę papierosów dziennie . Zrobiłem eksperyment i odstawiłem leki psychotropowe na tydzień aby sprawdzić czy to zmieni moje głosy. Glosy były słyszalne wyraźniej w domu i poza nim. Na szczęście neuroleptyki pomagają trochę na omamy słuchowe, niewiele ale zawsze to coś. Poprosiłem moja panią psychiatrę o olanzapine, podobno dobrze wycisza i rzeczywiście jest lepiej. Niestety po Zalaście się tyje ale lepsze to niż te moje natrętne głosy. Wyjechałem też łącznie na trzy tygodnie z Warszawy i w tym czasie nie miałem wcale głosów. Jestem więc na 90% pewny, że głosy w głowie i poza nią to nie wytwór mojej głowy, bo wszędzie moja głowa działa tak samo a omamy słuchowe mam tylko w Warszawie. Nie wiem czy są moje głosy ważne, że od 2009 roku bardzo osłabły i liczę, że kiedyś znikną albo pojawią się nowe dobre. Cieszę się jednoczenie, że leki pozwolą mi przetrwać ten ciężki dla mnie okres. Niestety nie jestem w stanie pracować ani mieć dzieci. Na razie ciężki okres dla mnie trwa.

Czy Bóg istnieje?

Ja jestem agnostykiem i deistą, wierze, że Bóg istnieje ale nie mogę udowodnić Jego istnienia a nie wierze tylko w religie. Dowiedziałem się, że Bóg jest na papierze toaletowym, o tym już pisałem, myślałem, że chodzi o jakiś rysunek a chodziło o zapach fiołków. Jeśli to prawda to być może w moim życiu wielokrotnie Go lub anioły wyczuwałem. Częściej jednak wyczuwałem w moim otoczeniu Jego przeciwnika co oznacza, że ten przeciwnik jest bardzo silny a Bóg być może nie jest wszechmocny. Moim zdaniem znakiem Boga jest koło i trójkąt i być może oznaczają one najmniejsze cząstki elementarne we wszechświecie. Wątpię że świat w którym żyjemy powstał 6 tysięcy lat temu, ale wątpię też, że człowiek pochodzi od małpy, bo dwuletnie dziecko potrafi więcej niż dorosły szympans. Prawda pewnie leży gdzieś po środku. Ciężko jest mi też uwierzyć w to, że ciało ludzkie stworzył Najwyższy Stwórca, bo rodzi się zbyt wiele chorych dzieci. Bóg nie stworzył też wielu rzeczy, które stworzył człowiek, być może człowieka też stworzył jakiś pan (jak mówią moje głosy). Prawdopodobnie jest to pan dolnych światów jak wierzą Żydzi. Czyli ten zły bóg ze Starego Testamentu. Ja dzięki mojemu krótkiemu życiu dowiedziałem się o istnieniu Boga Ojca ale przy okazji wiem, że cały czas trwa wojna istot duchowych i nie tylko. Tylko nie wiem dlaczego ja jestem w samym środku tego konfliktu. Mam nadzieję, że niedługo się dowiem.



Schizofrenia paranoidalna.

Nie mam już psychozy paranoidalnej, moja choroba ewoluuje, jestem teraz chory na schizofrenie paranoidalną (F20.0). Nadeszła jesień czyli czas kiedy mam najczęściej epizody, szczerze już się nie mogę doczekać, najgorsze jest to czekanie. Liczę, że będzie pozytywny, mam nadzieję, że jeśli tu zostałem "wysłany", to nie zostanę tu sam w tym piekiełku. Mija już rok od kiedy jakiś fiołkowy zapach przyleciał do mnie i założył mi coś na głowę. Od tamtej pory wystarczy, że się położę i coś dziwnego zaczyna się dziać z moją głową, tak jakby coś nią zdalnie sterowało z daleka. Trochę się zawiodłem, myślałem że jesteśmy silniejsi, byłem niemal pewny, że przylecą fiołki i po głosach zostanie tylko wspomnienie. Niestety rzeczywistość jest inna, jak mówił mi jeden z głosów: "nie ma lekko" ;) . Myślałem, że Bóg Ojciec i jego Anioły nie dadzą szans tym co śmierdzą gównem, gdyby mnie w 2009 nie opuściły to już bym wygrał tą walkę. Jest niestety bardzo dużo ludzi którzy wyznają tego złego i nie chodzi mi tu o satanistów takich jak np. Nergal, bo ten satanizm to taka sama bajka jak chrześcijaństwo. Ja nie modlę się i nie chodzę do kościoła, wiem że to nic mi nie da. Księży nie lubię, byłem u dwóch ale mnie olali, najgorsze było dla mnie to, że zlekceważył mnie egzorcysta a na wizytę czekałem ponad pól roku. Zresztą jak wpływałem na ludzi w TV, sprawdziłem Papierza. Myślałem : "jest tylko tak jak chce Bóg Ojciec" a on zaczyna kasłać i tak kilka razy. Ewidentnie go zaatakowałem. Od tamtej pory wiem, że zło tkwi w Kościele i Papierz wie więcej niż zwykły śmiertelnik. Szacunek mam tylko do zakonnic, kiedyś w metrze spotkałem jedną ubraną na szaro i poczułem olbrzymie ciepło w okolicach splotu słonecznego, tak jest zawsze gdy czuję bardzo dobrą osobę. Dałem jej wtedy dużo mojej energii a ona wyglądała jakby poczuła Ducha Świętego, hehe. To na razie tyle moich "chorych" opowieści, czas na bardziej przyziemne.
Moi rodzice niestety nie są w stanie utrzymać mnie i moje mieszkanie, dlatego mimo codziennych głosów muszę iść do pracy. W związku z tym zaczynam się strać o status osoby niepełnosprawnej. Zameldowałem się w Warszawie po 12 latach mieszkania w stolicy. Teraz zostaje mi praca w zakładzie pracy chronionej.



Światełko w tunelu.

Czekam na epizod już dwa lata i nic. Jest jednak światełko w tunelu. W sobotę 19 listopada poczułem przy sobie zapach fiołków. Niestety poza tym pięknym zapachem nie stało się nic więcej, nic się z moim ciałem nie działo i nie wpłynęło to na omamy słuchowe. Nie wiem czy ten zapach wleciał w moje ciało, po prostu bardzo mocno go czułem przy moim splocie słonecznym. Tyle jeśli chodzi o coś nienaturalnego.
Wracając na Ziemię to jestem już umiarkowanie niepełnosprawny do 30.10.2015 roku. Mogę szukać pracy w zakładach pracy chronionej. Nie pracowałem już dwa lata i trochę się obawiam jak mi będzie szło w nowej pracy. Ciągle mam głosy i biorę dość dużą dawkę leków, śpię też bardzo długo - kładę się około godziny 20:00 a budzę po 10:00. Bardzo dobrze śpię, sen to jedyny moment kiedy odpoczywam od głosów. Nie wiem jak ja będę wstawał przed 6:00, bo mieszkam w Warszawie na tarchominie i wszędzie mam dosyć daleko.
Dobrze, że nie czuje przy sobie już od dwóch lat nieprzyjemnych zapachów, poza głosami nic złego się nie dzieje. Pewnie jak zwykle jak znajdę pracę i będzie mi na niej zależeć to znowu się zacznie coś złego ze mną dziać. Ogólnie w epizodach czuję się jak po trawce, tylko tak jakby coś mnie wkręciło w złą jazdę i trwa to kilka tygodni. Jak sobie przypominam to ma się cały czas chore myśli i strasznie się miesza w głowie. Zawsze miałem wrażenie, że mogę mieć wpływ na to co się dzieje a było tak, że jedynie pozytywne myślenie wyciągało mnie z kłopotów. Czasami sam się dziwię jak ja to wszystko wytrzymałem bez próby samobójczej. Jedynym plusem tej mojej choroby jest to, że bardzo wzmocniła mnie psychicznie. Teraz chyba jedyną rzeczą która mnie trzyma przy życiu jest ciekawość, co przyniesie los, czy rzeczywiście jestem kimś wyjątkowym, wysłanym z nieba na Ziemię. Czy uda mi się w życiu jeszcze coś osiągnąć. Moje przemyślenia były by bezpodstawne gdyby nie momenty w życiu które karzą mi wierzyć w lepsze jutro. Coś bardzo silnego chce abym żył i kilkakrotnie uratowało mnie przed śmiercią. Cały czas mocno wierzę w przeznaczenie, w to że moje ciężkie życie ma jakiś sens.

Praca

Od dwóch tygodni pracuje. Jestem ankieterem telefonicznym, pracuje w domu po pięć i pół godziny dziennie, to plus tej pracy, ale są też minusy, odbieram kilkaset telefonów dziennie, (dialer za mnie dzwoni) około 500 i pracuje do 21:30 a po 21:00 ludzie już się denerwują i mają racje. Jestem zatrudniony przez zakład pracy chronionej, dlatego mam stałą pensje - 1500 brutto, ale jestem ubezpieczony i mam prywatną opiekę medyczną.
Głosy mam, ale są skutecznie tłumione przez olanzapine. Ostatnio niestety nic się nie dzieje z moim ciałem, to znaczy nie mam żadnych nienaturalnych odczuć. Mam nadzieje, że to tylko cisza przed burzą i w tym roku coś się dobrego wydarzy.
Żona, chce się ze mną spotkać, boję się, że będzie chciała rozwodu, skarze mnie na samotność, osoby chore psychicznie rzadko mają stałych partnerów. Ta choroba niszczy wszystko, gdyby nie głosy, prawie niczym bym się nie różnił od zwykłych ludzi. Zazwyczaj epizody trwały około dwóch tygodni, mieszało mi się w głowie ale szybko wracałem do rzeczywistości. Wyjątkiem był rok 2009, kiedy epizod trwał prawie cały rok.
Już drugi miesiąc mieszkam z bratem ciotecznym, wynajmuje mu pokój, płaci nie wiele ale teraz każdy grosz się dla mnie liczy. Dogadujemy się i przede wszystkim nie mieszkam sam. Mam się do kogo odezwać i dom w końcu żyje.
Podsumowując nie jest najgorzej ale musi się coś zmienić w tym roku, może to dziwne ale liczę na cud, muszę żyć i mam nadzieję, że kiedyś udowodnię, że choroba psychiczna to coś więcej niż tylko choroba.



Praca, praca i po pracy.

Niestety już nie pracuje. Wytrzymałem dwa i pół tygodnia, wszystko przez głosy. Mam ostatnio bardzo nasilone omamy słuchowe. Nie da się żyć normalnie, o pracy mogę na razie zapomnieć.
Myślałem, że żona chce rozwodu a chodziło o rozdzielność majątkową którą podpisałem wczoraj.
Jak wygram z chorobą to cały świat będzie o mnie słyszał i nie będę się martwił o pieniądze. Może gdy mi się uda zwyciężyć to zostanę jakąś superistotą, jak przegram to pewnie zostanę zabity, albo popełnię samobójstwo. Nie podoba mi się ten świat, dla mnie to piekło, ale nie po to przeżyłem tyle cierpienia by się poddać.



Wspomnień czar.

Sam jestem bezradny jak dziecko, wiele razy ktoś lub coś mi pomagało. Gdy sięgnę pamięcią to pierwszy raz coś dziwnego się ze mną działo podczas ślubu. Coś jakby wciskało się w płaty czołowe mojej głowy, było to trzy miesiące przed pierwszym epizodem. W czasie pierwszego epizodu byłem jeszcze podatny na proste ataki typu: ból głowy. Musiałem na to uważać w szpitalu.
Przy drugim epizodzie fiołki (dla mnie to anioły) założyły mi coś co chroni całe moje ciało, szczególnie serce i głowę. Niestety na głosy to nie działa. Czuję tylko jak ktoś próbuje mnie zaatakować, tak jakby coś wbijało bardzo cienką igiełkę w moje ciało, przeważnie w serce albo głowę.
W czasie trzeciego epizodu, napisałem na forum zdanie: "raz, dwa, trzy, 44 wypadł z gry", następnego dnia gdy sobie je recytowałem w myślach to jakaś energia spływała z moich płuc w kierunku splotu słonecznego. Tak jakby ktoś z nic nieznaczącego zdania zrobił zaklęcie. Czułem, że cały czas ktoś lub coś mnie wspiera.
Gdy działałem myślami na odległość np. na osoby które widziałem w telewizorze to miałem w sobie a dokładnie w splocie słonecznym kule która pachniała fiołkami. Straciłem to gdy pojechałem do sklepu w czasie wielkiego epizodu i to coś wyleciało ze mnie i wleciało w jakąś młodą kobietę. Bez tej kuli nie mogę wpływać na ludzi na odległość.
Epizody miałem równo co 2 lata: 2005, 2007, 2009, ale w 2011 nic się nie działo mimo, że czekałem na jakieś zmiany w moim życiu. Nie wiem, czy się z tego cieszyć, czy moi wrogowie są za słabi by mnie atakować, czy może walka trwa ale gdzieś indziej.

Życie.

W schizofrenii paranoidalnej najgorsze jest to, że cierpienia nie widać i nie ma na to leku. My cierpimy a słońce dalej świeci, wszyscy zachowują się normalnie jakby nic się nie stało. Ja miałem wielki żal do rodziców, że dwukrotnie wsadzili mnie do szpitala psychiatrycznego. Teraz wiem, że tego by już nie zrobili. Szpital wcale nie jest tak bezpiecznym miejscem jak się o nim myśli. Obok mnie spał chłopak, który miał nóż pod poduszką, inny podobno był chory na Aids i paznokciami ciął sobie rękę do krwi, następnie dotykał wszystkich klamek. Gdy spytałem mojej pani doktor czy możliwe aby ktoś chory na Aids był pacjentem, powiedziała, że to bardzo możliwe bo nikt nie robi na to badań podczas przyjęcia do szpitala.
Zgłosiłem się do Ops'u i bardzo się cieszę bo jestem ubezpieczony do grudnia 2015 roku, mam też mały zasiłek. Myślę, że nie będę potrzebował pomocy aż tyle czasu. Mam nadzieje, że moja choroba się skończy w tym roku. Ostatni czuje, że jestem atakowany w stare, dobrze znane mi sposoby. Na szczęście to jest już dla mnie niegroźne. Głosy mam słabsze ale i tak są bardzo uciążliwe, szczególnie jak wyjadę na miasto. Ale jest lepiej niż rok temu, nie obawiam się o swoje życie a wcześniej bywało różnie. Cztery razy czułem, że moje życie jest zagrożone. Kiedyś może o tym napiszę.



Fiołki.

W moim życiu cztery razy otarłem się o śmierć, żyję tylko dzięki moim zdaniem aniołom, które pachną fiołkami. O pierwszym razie już pisałem, fiołki założyły mi coś na całe ciało od głowy aż po stopy. Gdy czułem jak coś chce przebić moje serce, to tak jakbym miał na sobie jakąś energetyczną osłonę. Drugim razem gdy spałem miałem sen,w którym ktoś wchodzi do mojego pokoju, tak kilka razy aż w końcu ta osoba założyła mi worek na głowę i zacząłem się dusić i obudziłem się na bezdechu. Ledwo doszedłem do lustra i zobaczyłem, że mam całą siną twarz. Następnym razem w ostatnim epizodzie coś chciało mi wyrwać serce ale poczułem tylko jak się poruszyło. Ostatnim razem czułem jak coś ściska mi żyły na głowie ale nie straciłem przytomności. To zdarzyło się też po raz drugi w tym miesiącu.
Najczęściej czułem delikatne ukłucie w serce i w głowę ale dzięki aniołom o zapachu fiołków nic złego mi się nie działo. Gdy byłem w szpitalu w 2007 roku, moi rodzice przynieśli mi papier toaletowy o zapachu fiołków. Wtedy przypomniałem sobie rozmowę z pewnym barmanem, który powiedział mi, że znak Boga jest na papierze toaletowym.
Ten papier toaletowy jest cały czas w obiegu:
http://www.superkosz...szt-Fiolek.html



Duchy.

Jak byłem dzieckiem to bałem się duchów, mimo że żadnego nigdy nie czułem. Od czasu kiedy fiołki założyły mi jakąś energetyczną powłokę, czuje duchy jakieś pół metra od ciała. Jedne są zimne inne ciepłe. Wchodzą w ciało na dwa sposoby, albo przez stopy, albo przez splot słoneczny. Normalnej osobie nie wejdą przez splot słoneczny, aby tak się stało trzeba przystawić otwarte dłonie do splotu słonecznego. Tak do mojego ciała dostała się fiołkowa kula w 2008 roku. Później niestety ktoś mi coś w ciele otworzył i w 2009 roku wlatywało we mnie wszystko co chciało i kiedy chciało, przeważnie anioły, które śmierdziały gównem. Zwykłe duchy są jak para wodna, ale jak ktoś wyjdzie z ciała to staje się ciepłą kulą wielkości mniej więcej piłki do tenisa. Podczas ostatniego epizodu takie kule weszły w moje ciało, dwie zajęły się płucami , reszta wleciała do mojej głowy. Ja głupi myślałem, że mnie leczą a miesiąc później dostałem astmy, którą mam do dzisiaj.
Ostatnie trzy tygodnie spędziłem na działce, miałem bardzo silne głosy, na szczęście na wakacjach trochę osłabły. Teraz wróciłem do Warszawy i piekiełko wróciło. Po mojej głowie często spływał jakby olej a głosy mówiły: "rozp***.la pana". Mam nadzieje, że w tym roku my zaatakujemy i dorżniemy watahę.

Szczur.

Oglądałem parę lat temu film "Szczurołap", bardzo dobry polski dokument. Utkwił mi w głowie początek filmu, w którym pokazano pewien eksperyment. Dwa szczury wrzucono do oddzielnych akwariów, tylko jednemu podano patyk po którym gryzoń wyszedł z wody, następnie wrzucono go z powrotem do akwarium. Szczur, który wydostał się z wody, pływał na wierzchu tafli kilkanaście godzin dłużej niż szczur który był cały czas w akwarium, zanim oba gryzonie utonęły. Dlaczego o tym piszę? Sam czuję się jak ten szczur, gdyby moja choroba nie zaczęła się od zdania w Koranie: "Wysłaliśmy ciebie z prawdą jako zwiastuna dobrych wieści oraz tego, kto ostrzega. I nikt nie będzie cię pytać w sprawie mieszkańców Piekła." i gdyby nie fontanna która przeszła przez całe moje ciało, gdy to czytałem, to pewnie już bym nie wytrzymał i popełnił samobójstwo.
Wytrzymałem już najgorsze, teraz mimo codziennych ataków na moją głowę, czuję się już bezpieczny. W ubiegłym tygodniu czułem dwie fontanny, które spłynęły mi od płuc do splotu słonecznego. To "coś" nie zdarzyło się od 2009 roku. Jak tak dalej pójdzie to może całkowicie wyzdrowieje w tym roku.


Upadłe anioły.

W moim życiu miałem prawdopodobnie często styczność z upadłymi aniołami. Najczęściej z nieżywymi, były to duchy, które lekko trąciły gównem. Wlatywały w moje ciało, jeden z nich był we mnie prawie pól roku. Działo się to w najgorszym dla mnie okresie, w 2009 roku, kiedy prawie cały rok miałem epizod. Wcześniej czułem zaklęcia wypowiadane prawdopodobnie przez te demony, pierwszy raz w 2007 roku, słyszałem te "wierszyki" tak jakbym był pod wodą, na szczęście nic mi nie zrobili. Osobiście widziałem chyba dwa anioły upadłe, nigdy bym ich nie zobaczył gdyby one nie chciały. Byli to dwaj mężczyźni jeden w wieku około 60 drugi koło 40. Podejrzewam, że były to zbuntowane anioły ponieważ na mój widok strasznie im się twarz wykrzywiała, tak jakby nie mogły na mnie patrzeć. Dlatego widziałem ich przez dwie, trzy sekundy, jeden powoli minął mnie samochodem, innego widziałem przez chwilę na ulicy w Warszawie.
Wątpię aby byli to Polacy, na ich miejscu żył bym w USA. Tacy ludzie moim zdaniem, rządzą światem. Politycy o nich nic nie wiedzą albo się ich boją. Mogą zginąć a po śmierci wcale nie pójdą do Nieba. Jak mogłem działać na odległość to sprawdziłem polskich polityków, większość wie o co chodzi na tym świecie i jest po mojej stronie.



Co? Gdzie? Kiedy?


Na naszej planecie, źle się dzieje. Podobno według Majów w tym roku będzie koniec świata. Ja w to wątpię ale boję się, że może jeszcze w tym roku wybuchnie wojna światowa z użyciem broni nuklearnej. Dopiero wtedy ludzie domyślą się, że są w piekle. Pojawią się pewnie ludzie, którzy to ogłoszą a być może jakiś mistyk przedstawi Boży plan dla Ziemi. Tym razem wojnę może rozpocząć USA albo Izrael, za tymi decyzjami mogą stać ludzie o których już pisałem. Jeżeli będą czuli, że przegrywają a ich czas panowania na Ziemi się kończy, będą chcieli pozostawić po sobie spaloną ziemię.
Kiedyś jak byłem dzieckiem, oglądałem film z lat 70 o przepowiedniach Nostradamusa, pamiętam, że prowadzący prawie wyśmiał możliwość upadku Związku Radzieckiego a to się już stało. W przepowiedni była też mowa o strasznej wojnie, najgorszej w historii, ma to się stać kiedy najpotężniejszym krajem Świata będzie rządził murzyn. Mam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie to Polska po raz pierwszy w historii nie poniesie znaczących strat. Liczę na to, że polski Prezydent i polski rząd będzie mądrzej prowadził Polskę w tym trudnym okresie i nie będzie tak jak bywało podczas ostatnich wojen.

Pan bóg - bóg upadłych.

Gdy się czyta Stary Testament to nóż się otwiera w kieszeni, jak bóg może być tak okrutny. Moim zdaniem Jezus mówił o innym Bogu, dlatego został ukrzyżowany przez Żydów. Oto kilka przykładów ze Starego Testamentu, znalezione w sieci:


Księga Liczb 31. 7
7 "Według rozkazu, jaki otrzymał Mojżesz od Pana, wyruszyli przeciw Madianitom i pozabijali wszystkich mężczyzn.

1 Księga Samuela 15.2
"2 Tak mówi Pan Zastępów: Ukarzę Amaleka za to, co uczynił Izraelitom, jak stanął przeciw nim na drodze, gdy szli z Egiptu. 3 Dlatego teraz idź, pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad nim, lecz zabijaj tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci, woły i owce,wielbłądy i osły."

Księga Ezechiela 9.5
Do innych zaś rzekł, tak iż słyszałem: Idźcie za nim po mieście i zabijajcie! Niech oczy wasze nie znają współczucia ni litości! 6 Starca, młodzieńca, pannę, niemowlę i kobietę wybijajcie do szczętu! Nie dotykajcie jednak żadnego męża, na którym będzie ów znak. Zacznijcie od mojej świątyni! I tak zaczęli od owych starców, którzy stali przed świątynią. 7 Następnie rzekł do nich: Zbezcześćcie również świątynię, dziedzińce napełnijcie trupami! Wyszli oni i zabijali w mieście.

Księga Liczb 31. 17
17 Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. 18 Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu."

Izajasz 13, 9,15-16
Oto dzień Pański nadchodzi okrutny, najwyższe wzburzenie i straszny gniew, żeby ziemię uczynić pustkowiem i wygładzić z niej grzeszników. (...)Każdy odszukany będzie przebity, każdy złapany polegnie od miecza. Dzieci ich będą roztrzaskane w ich oczach, ich domy będą splądrowane, a żony - zgwałcone

Nie wiem, jaka jest prawda ale wątpię aby księża katoliccy czytali te fragmenty, podczas mszy w kościele. Nie wierze aby DNA powstało samo, podczas ewolucji, ktoś to musiał stworzyć, wątpię aby dobry Bóg maczał w tym palce.



Życie cudem jest.

"Życie cudem jest", to największa bzdura jaką słyszałem, ja po moich doświadczeniach i dzięki mojej wiedzy, jestem raczej zdania, że "szczęściem jest się nie urodzić". Dlatego jestem za ograniczaniem cierpienia, jestem za eutanazją, ale przeciwko karze śmierci.
Dla ludzi, którzy całe życie albo przez wiele lat leżą przykuci do łóżka i nie potrafią się sami poruszyć albo wypowiedzieć chodź jedno słowo, eutanazja to wybawienie. Moim zdaniem ograniczenie cierpienia ludzi to powinien być priorytet dla rządzących. Jestem przeciwko karze śmierci, bo wątpię aby śmierć była karą, moim zdaniem nie ma gorszego miejsca we wszechświecie niż Ziemia. Jestem jednak zdania, że osadzeni, powinni na siebie pracować a nie żyć na koszt podatników.
Podobno nauka tak się rozwinęła, że powoli zaczynamy się bawić w Boga. Ja uważam, że nauka nawet nie dotknęła boskiego stworzenia, nic nie wiemy o duszy, duchach itd. Moim zdaniem, myśl ludzka nie jest w stanie stworzyć inną myśl zdolną do samoistnego myślenia, taką zdolność ma tylko Bóg Ojciec. Podobno Bóg stworzył wszystko co widzialne i niewidzialne, w tym jest tylko część prawdy, bo np. komputera nie stworzył, jak i wiele innych rzeczy. Moim zdaniem nie stworzył na pewno ciała ludzkiego bo nie jest idealne. Zbyt wiele chorych dzieci się rodzi aby uwierzyć w ten "cud". Nauka nie może być przeciwko wierze, jestem zdania, że żyjemy w ciekawych czasach i cała prawda wyjdzie na jaw, jeszcze za naszego życia, czego Wam jak i sobie życzę.



Bzdury.

Czy Bóg Ojciec współpracuje z szatanem? Jeżeli źli ludzie idą po śmierci do piekła, gdzie szatan ich męczy i karze, to tak to niestety wygląda. Moim zdaniem to wielka bzdura, bo zły zawsze będzie wspierał złych. Dlatego większość ludzi opętanych to osoby mocno wierzące, jak ojciec Pio, lub po prostu dobrzy ludzie. Uważam, że szatan raczej wspiera swoich a nie karze.
Inną bzdurą jest to, że ludzie mocno cierpiący idą do Nieba, jeżeli tak jest to Hitler i Stalin powinni zostać świętymi, bo przez nich najwięcej ludzi cierpiało.
Nie wierzę też, w tak zwaną "karę Bożą", bo dobry ojciec nie karze swoich dzieci w okrutny sposób. Dlatego moim zdaniem potop to mit, a jeśli nie to na pewno nie zrobił to dobry Bóg. Nie wierzę też w to, że dobry Bóg za błędy Adama i Ewy karze całą ludzkość.
Boli mnie także, gdy księża podczas jakiejś rodzinnej tragedii, "pocieszają" bliskich ofiary słowami: "Bóg tak chciał", to przerzucanie odpowiedzialności za cierpienie na naszego Stwórcę.
Wątpię aby nasz Stwórca, dobry Bóg był istotą wszechmogącą. Moim zdaniem to istota, która stworzyła nas na swoje podobieństwo czyli jako duchy, to byt który stworzył bądź odkrył najmniejsze cząstki elementarne, z którego wszystko jest stworzone. Dlatego Jego symbol to koło i trójkąt. Wiem, że jest silniejszy od pana, który rządzi na Ziemi, ponieważ ten pan i jego anioły śmierdzą gównem.
Nauka, też nie jest bez winy, chodzi mi o ewolucję. Przecież DNA to program, ktoś to musiał stworzyć a to, że pochodzimy od małp to też jest moim zdaniem nieporozumienie, to dlaczego 2,3 letnie dziecko jest bardziej inteligentne i rozwinięte od najmądrzejszych małp.

Służby.

W moim życiu, służby odegrały istotną rolę. Jedni mi pomagają inni wręcz przeciwnie. Pierwszy kontakt z nimi miałem w szpitalu w 2007 roku, był pewien człowiek, który udawał opętanego przez szatana, nie poznałem go dobrze ale to właśnie On spytał się mnie jak się czuję, czy wszystko w porządku? Powiedział też, że dla Nas jesteś OK a dla Nich jestem KO. W szpitalu też ktoś dosypywał do jedzenia środki antykoncepcyjne, wszystkich swędziały jądra po stosunku. Byli też tacy, którzy byli przeciwko mnie, jeden miał ciekawy przyrząd prawdopodobnie do czytania w myślach - wyglądał jak walkman tylko był większy i cały czarny i nie maił słuchawek, widziałem później w 2009 roku na przystanku, człowieka z tym urządzeniem.
Gdy w 2009 roku zacząłem mieć głosy, to gdy działo się ze mną coś złego, to słyszałem alarm samochodowy, gdy już było w porządku to tak jakby ktoś zamknął samochód pilotem. Teraz gdy słyszę głosy to tak jakby duchy, są strasznie głupie jak małe dziecko. Czasami jednak słyszę ludzi, łatwo ich rozpoznać bo duchy się nie śmieją a ludzie tak. Kilkakrotnie jeszcze udało mi się rozpoznać tajnych agentów, ale nie będę o tym pisał, jestem prawie pewny, że oni czytają mojego bloga, - jednych i drugich serdecznie pozdrawiam.
Jeśli chodzi o czytanie w myślach i głosy w głowie to w kiedyś na Onecie czytałem o tym, że w Izraelu mieli wprowadzić bramki, które pozwalają czytać w myślach, ale ludzie się na to nie zgodzili. Dla niedowiarków mam kilka patentów, które nie są tajne i które dotyczą tego właśnie zagadnienia: US6052336,US6678381,US5539705,US4877027,US4834701,US4777529,US4463392,US4395600.


Magia.

Kiedyś widziałem wywiad z Wojciechem Cejrowskim, w którym prowadząca spytała go czy wierzy w magię. On odpowiedział, że magia w Biblii jest zabroniona, a jak coś jest zabronione to musi istnieć. Ja się z tym stwierdzeniem zgadzam, ale nie wierzyłem w magię, dopóki nie zachorowałem. Myśli potrafią zdziałać cuda, dlatego teraz tak popularne jest pozytywne myślenie, to taka magia w codziennym życiu każdego człowieka. Ja pierwszy raz poczułem, że ktoś na mnie wpływa, w szpitalu w 2005 roku. Gdy niektóre osoby poczęstowałem papierosem, to gdy oni palili to strasznie szybko zaczynała mnie boleć głowa. Tylko to było trochę inne uczucie niż zwykły ból głowy, bo w ciągu kilku sekund bolała cała.
Tak jak pisałem już wcześniej w 2007 roku, coś co pachniało fiołkami założyło mi na całe ciało jakąś energetyczną osłonę. Gdyby nie to zdarzenie, pewnie bym już nie żył. Następnym atak był już poważniejszy, ktoś zaatakował mnie korzystając z wiedzy o Voodoo, coś chciało mi przebić serce ale dotykało tylko delikatnie mojej skóry. W trakcie tego zdarzenia słyszałem jakby zaklęcia, które wędrowały do czubka mojej głowy. Na szczęście nic mi się nie stało, ale zaczęło mi się mieszać w głowie i rodzice zawieźli mnie do szpitala. Później, chyba w 2008 roku, usłyszałem jakby ktoś spalał kartkę papieru i coś zrobiło dziurę w tej energetycznej powłoce na powierzchni mojej głowy. Od tamtej pory czasami czuję jakby ktoś w to miejsce w mojej głowie, wbijał szpilki. Nie jest to bolesne, już się przyzwyczaiłem, dodatkowo, te same szpilki ktoś wbija w moje serce. Dopiero w 2011 roku, gdy przeczytałem biblię szatana, dowiedziałem się, że zaklęcia najpierw piszę się na kartce papieru a później się ją spala i ja to właśnie słyszałem.
To było coś o magii czarnej, teraz napiszę coś o białej. Gdy w 2008 roku, ciepła kula pachnąca fiołkami wleciała w mój splot słoneczny i dodatkowo poczułem jakieś fale przechodzące przez moją głowę, to pewnym zbiegiem okoliczności zauważyłem, że wpływam na ludzi w telewizyjnych relacjach na żywo. Myślałem tylko: "Jest tylko tak jak chce Bóg Ojciec". Ci którzy są dobrymi ludźmi, wyglądali wtedy tak jakby mieli się zaraz popłakać, cały czas mrugali szybko oczami. Natomiast ci, którzy są po przeciwnej stronie mocy, albo kasłali cały czas albo mieli chwilowe paraliże twarzy, tak jakby nie kontrolowali swojej mimiki twarzy. Ze znanych ludzi, przeciwko Bogu Ojcu są na pewno: Papież Benedykt XVI, Andrzej Olechowski, Leszek Balcerowicz.


Służby c.d.

W 2009 roku, gdy miałem najcięższy epizod, podejrzewam, że przez ludzi którzy mnie prześladują dostałem astmy. Leżałem sobie grzecznie w łóżku gdy nagle wleciały we mnie cztery ciepłe kule, dwie wleciały do mojej głowy a dwie coś robiły z płucami. Za dwa, trzy tygodnie dostałem astmy, którą mam do dzisiaj.
Niedawno dowiedziałem się, że prawdopodobnie broń psychotroniczna jest używana w polskich więzieniach. Ludzie są przesłuchiwani i dostają głosów w więzieniach. To w USA dzieję się już od dawna, to jest opisane w tym artykule:
http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2007/01/10/AR2007011001399.html
Inne ciekawe materiały na temat kontroli umysłu: http://mindjustice.org
http://teknathrizal.com/
http://www.youtube.com/watch?v=hL60C1hcZZk&feature=player_embedded

Mafia i gra.

Na początku mojego wpisu, chciałbym podziękować człowiekowi o pseudonimie "ojciec", może kiedyś to przeczyta. W 2007 roku, ten człowiek wysłał dziewczynę do szpitala, która bardzo mnie wspierała w trudnych dla mnie chwilach. Domyśliłem się, że mafia wysłała swojego człowieka, dlatego że pomylili mnie z szatanem. To nie był łatwy czas dla mnie, dlatego cieszę się z każdego wsparcia.
2012 rok był dla mnie ciężkim rokiem, mimo że nie miałem epizodu, ale bardzo liczyłem na poprawę mojego stanu zdrowia pod koniec roku. Nic takiego się nie stało, jest tylko gra w którą gram z głosami. W tej grze najsilniejszy jest "pan", później "wszyscy", następny jest "Jezus", po nim "Bóg" a najsłabszy jest "szatan". Ostatnio Jezus zaatakował pana ale ten drugi szybko sobie z Chrystusem poradził. Ten "pan" jest silniejszy niż myślałem i w cale nie śmierdzi gównem. Wchodził w moją rodzinę jak w masło. Teraz już wiem, że gównem śmierdzi energia z której korzystają upadłe anioły. Są dwa rodzaje energii - kończąca się, może być bezzapachowa, pachnieć fiołkami lub śmierdzieć gównem. Z niej korzystają anioły i duchy. Drugi rodzaj energii to jakaś boska, która nigdy się nie kończy, z niej korzysta "pan". Ja miałem w sobie wszystkie rodzaje energii, pierwszy raz na początku choroby, poczułem w sobie wodospad, który wpłynął we mnie, przez głowę, na początku energia ta była bez zapachu. Później w 2007 roku była to energia pachnąca fiołkami i w 2009 roku ta, która śmierdziała gównem. Wlali we mnie tą energie aby "pan" mógł mnie opanować co mu się na kilka sekund udało. Ta "boska" energia dostała się do mojego ciała w 2009 roku dzięki służbą, jeszcze nie wiedziałem jak ona jest ważna, następnie udało się mi jej jeszcze zdobyć samemu, ale straciłem ją jeszcze w tym samym roku, też dzięki innym służbą. Jeszcze trzy razy zabrałem ją temu "panu", raz sam i ostatnio dwa razy dzięki aniołom. Mam ją cały czas w sobie, jest specyficzna bo nie wpływa głową a po płucach i dzięki niej twarzą się jakby dwa ciepłe, pulsujące serca.


Wegetacja

Większość ludzi, czytając mojego bloga uważa mnie za idiotę. Nie bardzo się tym przejmuję, piszę bloga zamiast wizyt u psychologa. W mojej chorobie jestem sam już od 2005 roku, rzadko się zdarza, że czuję czyjeś wsparcie. Oczywiście wspiera mnie rodzina ale nawet jej członkom nie mogę powiedzieć wszystkiego. Od wielu lat nie mam przyjaciela, któremu mógłbym powiedzieć o wszystkim. Każdy kto mnie zna i z kim rozmawiam, wie że rozmawia ze schizofrenikiem. Nie wiem kiedy to się skończy a skończy na pewno. Wiele lat temu podczas pierwszego pobytu w szpitalu coś się stało z moją głową i powiedziałem publicznie, podczas spotkania z psychologiem słowa: „Jesteście pierwsi, biada tym co będą ostatni”. Wtedy jeszcze nie rozumiałem tych słów, teraz wiem, że wygram tą grę. Myślałem, że pod koniec 2012 roku coś się zmieni na lepsze, ale niestety tak się nie stało. Moje życie to wegetacja, straciłem pracę w 2009 roku przez głosy, później odeszła żona w 2011 i gdyby nie najbliżsi nie dał bym rady w życiu. Wierzę, że moja choroba minie, przynajmniej ,że stracę głosy, ale z roku na rok moja wiara słabnie. Życie schizofrenika jest bardzo ciężkie w UK tylko 7% chorych jest w stanie pracować, część kończy jako osoby bezdomne. Gdy nie miałem głosów to miałem epizody tylko raz na rok albo na dwa. To trwało tydzień, albo dwa i wszystko wracało do normy. Mogłem pracować i siebie utrzymać. Teraz wyście z domu to wyzwanie, na mieście mam silne głosy i bez odtwarzacza mp3 nigdzie się nie ruszam. To tyle na razie, nic się ostatnio nie dzieję i nie mam o czym pisać.

Szpital psychiatryczny. Jak przetrwać.
Na początku dobra dla mnie informacja – Papież abdykował. Dla mnie był on zdrajcą, dlatego z wielką przyjemnością przyjąłem fakt o jego odejściu.
W szpitalu byłem dwa razy i dwa razy na rehabilitacji. Rehabilitacja była nudna, wręcz poniżająca – bo prawie trzydziestoletni facet musiał bawić się w ciciu-babke. Moja pierwsza wizyta w szpitalu w 2005 roku, była dla mnie szokiem. Tak jakbym znalazł się w innym świecie, świecie w którym rządzi magia. Wielu starych wyjadaczy, wykorzystuję nowych pacjentów, zabierając im jakąś energię, powodując ból głowy lub kaszel. To prosta magia ale spotkanie z nią było dla mnie zaskakująca. Dla tych, którzy trafili do szpitala psychiatrycznego mam dobrą radę, ubierać się na czarno, szczególnie piżama, i broń Boże nie częstować nikogo papierosami ani nie podpalać papierosa. Jeśli jesteś ubrany na czarno, to trudniej ci zabrać energię, a palący papierosy wysysają energię i mogą spowodować, dziwny ból głowy. Jak czytamy też jesteśmy bardziej podatni na ataki, dlatego jeśli czujesz, że jesteś zagrożony to lepiej będzie nie czytać. Ja w szpitalu, gdy byłem po raz pierwszy, walczyłem prawie z każdym pacjentem. Gdy byłem po raz drugi, była grupa ludzi, która mi pomagała. Na rehabilitacji byli sami chorzy ludzie, ale w szpitalu dla ciężko chorych, była grupa symulantów, którzy wykorzystywali chorych. Dzień wyglądał następująco: pobudka 8:00 lub 9:00 już nie pamiętam dokładnie, śniadanie, leki, czas wolny, później obiad, czas wolny, kolacja i leki i następnie sen i tak w kółko. W czasie wolnym, słuchałem sobie muzyki, paliłem i rozmawiałem z chorymi. Ludzie byli dość inteligentni, było tylko kilka osób ograniczonych umysłowo. Z tymi którzy mi pomagali dzieliłem się papierosami i batonami, byłem pewny, że z ich strony nic mi nie grozi. Jest jeszcze jedna rzecz, która jest ważna, najlepiej spać na łóżku drewnianym a nie metalowym. Gdy spałem na tym drugim to cały czas ktoś przychodził do mnie i dotykał tego łóżka i czułem się w tedy dziwnie, musiałem wtedy dotykać kaloryfera, czyli się uziemiać.

Zdrada. Były i obecny Papież.


W poprzednim wpisie cieszyłem się, że Papież Benedykt XVI abdykował. Mamy już nowego Papieża, niestety nie jestem Go w stanie sprawdzić, ale wydaję mi się, że to bardzo dobry człowiek. Być może już wie, że istnieję taki człowiek jak ja, bo od dzisiaj zaczęło się nareszcie coś dziać. Podczas władania Benedykta XVI, ktoś mnie zdradził, jak już wcześniej pisałem mam na sobie jakąś energetyczną powłokę i nic złego nie mogło we mnie wejść bez mojej pomocy. Ktoś jednak mi to otworzył w 2009 roku, ktoś kto znał się na białej magii, i to był ciężki dla mnie okres, bo wlatywało we mnie dziesiątki różnych upadłych aniołów.
Mam radę dla tych, którzy są po mojej stronie – wykorzystujcie mnie do ataku na „pana”, Wy wiecie kim jestem, ja jeszcze nie wiem. Przy każdej próbie ataku dostaję szpilką w głowę lub serce, zwykły śmiertelnik już by pewnie nie żył a dla mnie to chleb powszedni. Już się tak przyzwyczaiłem, że te ich ataki są dla mnie nawet przyjemne.

Kościół.

Pojawiają się do mnie pytania: „Czy mógłbym się nawrócić i zaczął się modlić i poszedł do spowiedzi i na msze o uwolnienie?” Otóż, czasem się modlę, jedyne modlitwy które uznaję to „Ojcze nasz” i „Aniele Boży”, ale wiem, że one nic nie dają. Co do nawrócenia to być może wierzę w Boga mocniej niż sam Papież. W spowiedź nie wierzę, dla mnie jest mało wiarygodne to, że ksiądz może odpuścić moje grzechy, w najsłynniejszej modlitwie przecież wypowiadamy słowa: ” i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Czułem się kiedyś opętany i byłem u księdza Andrzeja Grefkowicza, ale mnie olał. Z czasem zrozumiałem, że i tak nic by mi nie pomógł. Jeśli chodzi o mój stosunek do Kościoła to mam podobny do słynnego polskiego poety z którym czytałem wywiad w gazecie. Nie pamiętam jego nazwiska ale pamiętam co powiedział:” Kościół mówi, że pachnie a wszyscy czują, że śmierdzi”. Nie wierzę, że Jezus zbawił ludzkość, od jego śmierci nic się nie zmieniło, dalej ludzie się mordują, są wojny, jest coraz więcej opętanych. Zło ma się dobrze na Ziemi, jeśli moje głosy są prawdziwe to Jezus próbuję walczyć z tym „panem” który mi zniszczył życie ale na razie jest za słaby. Ten cały „pan” to moim zdaniem bóg dolnych światów, jak uważają Żydzi a „dolne światy” to moim zdaniem – piekło.

Religie i inwigilacja.

Moim zdaniem wszystkie religie maja tylko jedną dobrą cechę – dają nadzieję, że ten koszmar się kiedyś skończy. Najgorsza jest oczywiście reinkarnacja, bo to powrót do tego bagna. Oglądałem ostatnio film o dziecku, które już kiedyś żyło, mały chłopak pamiętał jak miał wcześniej na nazwisko i dokładnie opisał miejsce w którym mieszkał. Gdyby nie wiedza, którą mam to pewnie został bym pastarafianinem i wierzył w wielkiego potwora spaghetti.
Jeżeli rzeczywiście jestem jakąś super-istotą, to prawdopodobnie jestem najbardziej inwigilowaną osobą na Ziemi. Moje myśli są podsłuchiwane, dzięki technologii o której już wcześniej pisałem, być może także mam podsłuch na telefonie. Służby mają to do siebie, że działają w ukryciu, także w czasie mojej choroby ujawnili się kilkanaście razy. Ostatnio coś się chyba zaczyna dziać, bo chociaż wychodzę z domu rzadko, to mimo iż nie ma teraz sezonu na przeziębienia to zdarza się, że osoby które mnie mijają, pociągają mocno nosem, inne z kolei gdy przechodzą obok mnie wpadają w duszność jak w ciężkiej astmie. Już to kiedyś przerabiałem, domyślam się, że być może jedni sprawdzają czym teraz pachnę (gównem, albo fiołkami), a drudzy próbują na mnie jakieś nowe zaklęcia. Na szczęście mi się poprawia i nie czuję już, że śmierdzę gównem.

Wyobraźnia, a może wizje?

W 2009 roku, gdy miałem dużo jakiejś energii, która wpłynęła po moich płucach i stworzyły się dwa pulsujące ciepłe serca, nie mogłem zasnąć. Zawsze jak zamknąłem oczy to coś widziałem. Przeważnie widziałem trójkąt z okiem w środku, ale to oko się często zmieniało, raz było piękne jak kobiece a innym razem jak wilcze, diabelskie. Na końcu widziałem wiele oczu w tym trójkącie. Dla mnie to było męczące, bo nie mogłem zasnąć nawet kilka godzin. Raz się zdarzyło, że widziałem lecące jak gdyby upadłe anioły o brzydkich twarzach, a ja je deptałem i wsadzałem do jakiejś dziury a następnie zamykałem. Dziwne było to, że za każdym razem gdy je zdeptałem i zamknąłem to ktoś puszczał sztuczne ognie na osiedlu.

W mojej wyobraźni jestem najsilniejszy i największy, jeśli coś mi stanie na drodze to po prostu to depczę, olbrzymią stopą. Później, gdy pojawiły się głosy to w każdym miejscu miałem inne omamy słuchowe, pamiętam że w domu walczyłem w mojej wyobraźni z jakąś parą. Słyszałem, że oni widzą to samo co ja, oni robili wszystko aby moją wyobraźnię zalała ciemność a ja starałem się aby było jasno. Moim zdaniem, przegrałem tą walkę, po prostu nie wiedziałem jakie to jest dla mnie ważne.

Seks i szatan.

Dla schizofreników seks prawie nie istnieje, wszystko przez leki, które bardzo obniżają libido. Od wielu lat seks nie sprawiał mi przyjemności. Mijają dwa lata od kiedy moja żona odeszła i przez leki nie potrzebuję seksualnej bliskości. Ale nie o tym miałem pisać, dwa razy wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Pierwszy raz w 2005 roku, gdy byłem pełny bezzapachowej energii. Byliśmy z żoną w operze, byli tam także znajomi mojej żony z pracy. Pamiętam, że jedna kobieta zachowywała się bardzo dziwnie, gdy z nią rozmawiałem. Zaczynała się trząść i poruszać nogami tak jakby zaraz miała skorzystać z toalety. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie potrzebowała toalety. Drugi raz chyba w 2008 roku gdy jechałem do pracy autobusem i cały autokar pachniał fiołkami. Kobieta, która siedziała obok mnie, zaczęła się trząść i delikatnie i subtelnie zaczęła ocierać się swoim butem o moja nogę. Ja dyskretnie pokazałem jej obrączkę co zakończyło jej zaloty. Moim zdaniem, niebo to wieczny orgazm dla duszy. Tu na Ziemi, świnia ma orgazm pół godziny a człowiek ledwo kilka sekund.
Teraz napiszę coś o szatanie, moim zdaniem jego moc i siła jest w Pismach Świętych przesadzona. Chyba, że to on jest „panem”, z którym walczę. Możliwe, że jest mistrzem w kłamaniu. Gdy jadę po „panu” to słyszę głosy, które mówią, że szatan się z „pana” śmieje. Jego śmiechu nie słyszę a domyślam się jak on się śmieję, bo gdy w 2005 wpłynęła we mnie bezzapachowa energia to śmiałem się nie swoim śmiechem, bardziej jak opętany. Poza tym nie miałem żadnych symptomów opętania. Do tej pory nie wiem jaki, neutralny duch we mnie wszedł.


Lekarze i EzoTV.

W szpitalu byłem 2 razy w oddziale zamkniętym i 2 razy na rehabilitacji. Można powiedzieć, że maiłem szczęście do lekarzy. Jak byłem pierwszy raz w szpitalu, to moja pani doktor, gdy tylko powiedziałem, że czuję się zagrożony to dała mi przepustkę do domu. Wtedy w szpitalu byłem tylko tydzień. Tylko jeden lekarz, który mnie prowadził na rehabilitacji, zadrwił ze mnie. Gdy mu powiedziałem co się ze mną stało w 2005 roku na początku choroby, gdy poczułem jakby wodospad wpływał w moje ciało, od głowy aż po stopy to doktor spytał: "ile języków się nauczyłem?" Od 2007 chodzę prywatnie do jednego lekarza. Moja pani doktor, nie zmusza mnie do brania leków które mi nie odpowiadają. Dobrze mi się z nią "współpracuję", dzięki niej mam bardzo dobrze dobrane leki od 2011 roku biorę: 10 mg Clopixolu i 10 mg Zalasty. Przez to głosy mam z roku na rok, coraz słabsze.
Teraz napiszę coś co wydarzyło mi się ponad 2 tygodnie temu, zanim pojechałem na wakacje. gdy wieczorem oglądałem telewizję i zacząłem przełączać kanały to trafiłem na EzoTv. Gdy tylko włączyłem ten program to bardzo się zdziwiłem jak prowadząca program, wróżka Rudja, zaczęła się nagle dusić. Wróżka miała wyciągniętą dłoń i podobno oczyszczała czakry a po tym co się stało, ona prawdopodobnie, bezczelnie ciągnęła energię od telewidzów, tylko miała pecha bo trafiła na mnie. Oglądam EzoTv już kilka lat i nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
Napiszę jeszcze coś o tej energii życiowej, bo o niej jeszcze nie pisałem. Jest to energia, która się zbiera przy pomocy dłoni lub stup, wtedy czuć nagłe ciepło. Gdy się ją traci to czuję się nagłe zimno w kończynach. Gdy w 2009 roku, większość czasu moje stopy były zimne, to jak wychodziłem robić zakupy w moim bloku, to ledwo miałem siłę aby wrócić do domu, jedną z przyczyn takiego stanu były oczywiście leki.

szer.Lucjan napisał/a:

gorzej jeżeli to nie choroba tylko chłop widzi coś więcej :krejzi:


dodam jeszcze żę facet sam mówi żę nie jest wszystkiego w 100% pewny :)więc nie jest to tam jakieś pie**olenie by zwrócić na siebie uwagę.

bloodwar

2013-08-25, 15:55
Tak myślę, że jakby wywalić z życia tego człowieka "kościół" i te wszystkie bzdury o piekle, niebie, aniołach, Szatanie, Pismie Świętym itp to szybko wróciłby do normalności bo 3/4 tekstu jest o takich właśnie pierdołach i chorych myślach z nimi związanch. A będziecie potem pie**olić że religia to nie jest zło!

psiwytrysk

2013-08-25, 16:28
Schizofrenią zajmuje się lekarz psychiatra, a nie jakiś psycholog.

Junki3

2013-08-25, 16:58
psiwytrysk napisał/a:

Schizofrenią zajmuje się lekarz psychiatra, a nie jakiś psycholog.


tak ale w takich przypadkach też potrzebny jest psycholog

Lololoney

2013-08-25, 17:18
psiwytrysk napisał/a:

Schizofrenią zajmuje się lekarz psychiatra, a nie jakiś psycholog.


Psychiatra jest do walki z chorobami psych., a psycholog do naprawy ludzkich umysłów... Pierwszy faszeruje lekami i przeprowadza różne dziwne terapie, a drugi głównie słucha, analizuje i stara się ulżyć rozmową - próbuje człowieka poskładać do kupy... Jeśli pacjent nie jest ciężkim przypadkiem i nie został ubezwłasnowolniony, to potrzebna jest pomoc obu.

dnr

2013-08-25, 17:38
Jak stworzyć religię: poradnik

@Lololoney
Psycholog detected. Psychiatra to człowiek z wykształceniem medycznym a psycholog nie. Ja wiem do kogo się udam w razie problemów pod kopułą.

voidinfinity

2013-08-25, 17:57
bloodwar napisał/a:

Tak myślę, że jakby wywalić z życia tego człowieka "kościół" i te wszystkie bzdury o piekle, niebie, aniołach, Szatanie, Pismie Świętym itp to szybko wróciłby do normalności bo 3/4 tekstu jest o takich właśnie pierdołach i chorych myślach z nimi związanch. A będziecie potem pie**olić że religia to nie jest zło!



Ja bym poszedł na całość i powiedział, że jakakolwiek wiara w cokolwiek jest zła :-P

Szczególnie ateizm - bo wierzyć że na ch*j w cokolwiek wierzyć, to trzeba nie mieć nic lepszego do roboty.

Lololoney

2013-08-25, 18:02
dnr napisał/a:

Psycholog detected.


Nope.
Po prostu mówię, tak jak mi się wydaje...

dnr napisał/a:

Psychiatra to człowiek z wykształceniem medycznym a psycholog nie.


Wiem o tym, ale mimo że nie miałem (i mam nadzieję, że nie będę miał) potrzeby korzystania z usług któregokolwiek, to myślę, że gdyby faktycznie psychologowie nie mieli żadnej wartości, to zwyczajnie taka profesja by nie istniała i nikt by za ich usługi tak nie płacił... Chociażby sam bohater - nie ma się komu wygadać, to sobie chodzi do psychologa i skoro mu to jakoś pomaga, to znaczy, że jakiś sens w tym jest...
EDIT:
Poza tym nawet cieszyłbym się gdyby chodzenie do psychologa było bardziej popularne... Moherki zamiast przychodzić do np. lekarza rodzinnego z pryszczem na dupie, gdzie diagnoza zajęłaby kilka min, a one siedzą godzinę bo muszą się wygadać, poszłyby sobie do takiego psychologa i nie musiałbyś czekać godzinami w kolejce...

Arcane

2013-08-25, 19:04
Jemu nie potrzeba było ni psychiatry ni psychologa. Powinien się zwrócić do kogoś kto siedzi w ezoteryce czy magii kawał czasu by być zrozumianym przez słuchacza. A nie cicho wyśmianym, bo tak zapewne było z psychologiem.

CYPRIAN

2013-08-25, 20:58
nawet nie wiem kiedy wszystko przeczytałem

Pan_Generał

2013-08-25, 21:35
Nasz prezydent również cierpi na tą chorobę.

DuckDodgers

2013-08-25, 22:14
Junki3 napisał/a:



Moja choroba zaczęła się w 2005 roku, od razu od bardzo silnego epizodu. Zassałem z ciekawości Koran z Internetu i czytając przy śniadaniu



Mam lekarstwo: