pie**olicie wszyscy, pies był u niego na podwórku, koty raczej u siebie nie były, też mam sąsiada poj***nego kociarza, cholerne siersciuchy srają i szczają gdzie tylko się da a najbardziej upodobały sobie dzieciaków piaskownicę, jak zrobi się chłodniej to grzeją się na masce samochodu, maska cała porysowana. Jak tylko widzę je na działce to też puszczam psa, już się ich trochę przerzedziło. Masz zwierzaka to panuj nad nim żeby nikomu w szkodę nie wchodził...
Pies do utylizacji i koniec tematu, szkoda kota...
Pamiętam sytuację kiedy na osiedlu na którym mieszkałem było pełno dzikich kotów.
Wszędzie te pie**olone miałczenia / walki kotów do późna w nocy itd . Smród na klatkach nie miłosierny bo załatwiały się te koty w tych piwnicach.
Pełno było ich również przy osiedlowym śmietniku.
Nikt nie mógł sobie z nimi poradzić nawet spółdzielnia do momentu kiedy mój kolega nie wypuścił psa wystarczyła noc wszystkie wyłapał - następnego dnia tylko zostało to wszystko posprzątać. I od tamtej porty ani kota na osiedlu nie było widać.
*tak to był rok '97 czy '98 to wtedy jeszcze bloki nie były wyremontowane jak dziś dnia. Więc koty miały możliwość wejścia przez okna piwnic do bloków.
Tak dodam na koniec koty to przej***ne zwierzęta które przenoszą toksoplazmozę i nie życzę by ktoś to gówno wyłapał zwłaszcza kobiety.