Mama opowiadała, że mieli takiego nawiedzonego kolesia od PO (inaczej to się nazywało wtedy ofc) i raz przerabiali arsenał nuklearny. Koleś uparcie twierdził, że jeśli widzimy grzyb, to trzeba schować się w jakiejś jamie do czasu aż ustąpi fala uderzeniowa, po czym trzeba wstać i "dalej walczyć, aż zabije nas promieniowanie". Głosy typu: "A ja wolałbym zginąć od razu zamiast się męczyć tydzień dłużej" koleś kwitował krótkim "To nie jest postawa godna obywatela komunistycznego"
W tamtych czasach nie traktowali promieniowania tak poważnie jak dziś, do malowania wskazówek zegarków były stosowane sole radu:DD Przy malowaniu takich przedmiotów pracownicy zwilżali pędzelki ustami. U tych właśnie pracowników stwierdzono częste przypadki nowotworów szczęk i warg. Wielu z nich przypłaciło to życiem. W organizmie zmarłych stwierdzono obecność ułamków miligrama radu, który jako wapniowiec odkładał się w kościach.
p.s jak już coś będzie miało pie**olnąć to nic nie pomoże