18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info
topic

Albert Fish

Cyklop • 2010-03-14, 17:27
Dość interesująca histeria pewnego hamerykańskiego ekscentryka. Miłej lektury.

Cytat:

Gracie
Edward Budd był przedsiębiorczym osiemnastolatkiem. Był zdecydowany zrobić coś ze sobą i uciec od rozpaczliwego ubóstwa swoich rodziców. 25 maja, 1928 roku, zamieścił następujące ogłoszenie w niedzielnej edycji New York World: 'Młody, 18-letni mężczyzna, szuka posady na wsi. Edward Budd, 406 West 15th Street.' Był on wysokim, dobrze zbudowanym młodzieńcem, chętnym do pracy i poprawy sytuacji życiowej własnej rodziny. Uwięziony w tym brudnym, cuchnącym i przeludnionym mieście w nędznym domu czynszowym ze swym ojcem, matką i czwórką młodszego rodzeństwa, pragnął pracować na wsi, gdzie powietrze jest czyste i świeże.
Następnego poniedziałku, 28 maja, matka Edwarda - Delia, kobieta potężnej tuszy, otworzyła drzwi starszemu mężczyźnie. Przedstawił się jako Frank Howard, farmer z Farmingdale na Long Island, który chciał porozmawiać z Edwardem w sprawie pracy.
Delia powiedziała swojej pięcioletniej córce Beatrice, aby ta przyprowadziła brata z mieszkania jego kolegi. Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej i dał jej pięciocentówkę.
Podczas gdy czekali na Edwarda, Delia miała okazję lepiej przyjrzeć się staremu mężczyźnie. Miał on bardzo dobrotliwy wyraz twarzy, okolonej siwymi włosami i podkreślonej wielkimi, opadającymi, siwymi wąsami. Wyjaśnił pani Budd, że przez kilkadziesiąt lat zarabiał w mieście na życie jako dekorator wnętrz, a potem, już jako emeryt na farmie, którą kupił za swe oszczędności. Powiedział, że ma sześcioro dzieci, które wychowywał od czasu, gdy żona opuściła ich ponad dziesięć lat temu.
Z pomocą dzieci, pięciu parobków i szwedzkiego kucharza, doprowadził farmę do sukcesu - z kilkoma setkami kurcząt i pół tuzinem mlecznych krów. Obecnie, jeden z parobków wyniósł się, więc potrzebował kogoś, kto by go zastąpił.
W tym czasie wszedł Edward i przywitał się z panem Howardem, który pozwolił sobie zrobić uwagę na temat wzrostu i siły chłopca. Ten zaś upewnił starszego mężczyznę, że jest zdolny do ciężkiej pracy. Pan Howard zaoferował mu piętnaście dolarów za tydzień, na co Edward przystał z radością. Howard zgodził się nawet zatrudnić Williego, najbliższego przyjaciela Edwarda.
Pan Howard musiał wyjść, gdyż był umówiony na spotkanie, ale obiecał wrócić po młodzieńców w sobotę. Chłopcy byli bardzo podekscytowani, a państwo Budd szczęśliwi, że taka dobra posada u tak miłego starszego dżentelmena pojawiła się tak szybko na skromne ogłoszenie Edwarda.
Sobota, 2 czerwca, miała być tym wielkim dniem, ale pan Howard się nie pojawił. Zamiast tego rodzina otrzymała pisaną ręcznie wiadomość od niego, w której informował, że nastąpiło pewne opóźnienie i skontaktuje się z nimi w przyszłym dniu, przed południem.
Następnego ranka, około godziny jedenastej, do mieszkania państwa Budd przyszedł Frank Howard, przynosząc podarunek, składający się z truskawek i świeżego kremowego sera. 'Te produkty pochodzą prosto z mojej farmy', powiedział.
Delia namówiła starego mężczyznę, aby został na lunch. Po raz pierwszy, Albert Budd, Senior, miał okazję do rozmowy z nowym pracodawcą jego syna. Był to ten rodzaj pogawędki, który czyni ojca bardzo szczęśliwym. Oto miał przed sobą uprzejmego, miłego starszego dżentelmena, opisującego z wielkim entuzjazmem tę jego dwudziesto akrową farmę, przyjazną gromadę parobków i proste, szczere wiejskie życie. Wiedział, że było to właśnie to, czego pragnął jego syn.
Albert, Senior, był portierem w Equitable Life Assurance Company - firmie ubezpieczeniowej i wyglądał na wiecznie uległego człowieka. Nie zrobił więc na nim wielkiego wrażenia wygląd tego Franka Howarda w jego wymiętym, niebieskim garniturze, jednak starszy człowiek był wiarygodny i miał dobre maniery.
Gdy tylko zasiedli do lunchu, drzwi otworzyły się i zjawiła się w nich śliczna dziesięcioletnia dziewczynka. Gracie nuciła piosenkę. Jej wielkie brązowe oczy i ciemno brązowe włosy kontrastowały z bardzo jasną cerą i różowymi ustami. Mogłaby kiedyś zostać prawdziwą pogromczynią serc.
Idąc prosto z kościoła, wciąż miała na sobie swoje niedzielne ubranie: białą, jedwabną sukienkę z bierzmowania, białe, jedwabne pończochy i sznur kremowych pereł, które sprawiały, że wyglądała jakby miała więcej niż dziesięć lat.
Frank Howard, jak większość mężczyzn, którzy stanęli twarzą w twarz z promienną Gracie, nie mógł oderwać wzroku od tej pięknej dziewczynki. 'Zobaczmy, jak dobrze umiesz liczyć', powiedział podając jej spory rulon monet. Zubożała rodzina Buddów, była zdumiona sumą pieniędzy, jakie starszy mężczyzna nosił przy sobie.
'Dziewięćdziesiąt dwa dolary i pięćdziesiąt centów', powiedziała wkrótce Gracie.
'Cóż za bystra mała dziewczynka', stwierdził pan Howard, dając jej pięćdziesiąt centów, aby kupiła słodycze dla siebie i swojej małej siostrzyczki Beatrice.
Howard powiedział, że przyjdzie wieczorem, aby zabrać Edwarda i Williego, ale najpierw musi pójść na przyjęcie urodzinowe, które dla jednego ze swych dzieci wydaje jego siostra. Dał chłopcom dziesięć dolarów, aby poszli do kina.
Wychodząc, zaprosił Gracie aby poszła z nim na przyjęcie urodzinowe jego siostrzenicy. Obiecał dobrze się nią zaopiekować i dopilnować, aby wróciła do domu przed dwudziestą pierwszą.
Delia zapytała gdzie mieszka siostra pana Howarda, a on odparł, że mieszka w kamienicy czynszowej przy Columbus i 137th Street.
Delia nie była pewna czy powinna pozwolić małej iść, ale Albert, Senior przekonał ją, że tak będzie lepiej dla Gracie. 'Pozwól temu biednemu dziecku iść. Nie ma tu zbyt wielu radości.'
Tak więc Delia pomogła włożyć Gracie jej najlepszy płaszczyk i szary kapelusz ze wstążkami. Odprowadziła Gracie i pana Howarda do wyjścia i patrzyła, jak znikają w dole ulicy.
Tego wieczora nie otrzymali żadnej wiadomości od pana Howarda, ani też nie ujrzeli Gracie. Okropna, bezsenna noc bez jakiegokolwiek sygnału od ich ślicznej córeczki. Następnego ranka, wysłano młodego Edwarda na posterunek policji, aby zgłosił zaginięcie swojej siostry.

Siwy człowiek
Najgorszą rzeczą, o której powiedział państwu Budd porucznik policji Samuel Dribben, było to, że adres mieszkania siostry, który podał im 'Frank Howard', był fikcyjny. Ten uprzejmy starszy człowiek był oszustem. Nie istniał żaden Frank Howard, ani żadna farma w Farmingdale na Long Island. Nic z tego nie było prawdą.
Policja zaczęła tradycyjne czynności dochodzeniowe. Sprawdzili wszystko, o czym 'Frank Howard' opowiadał Buddom. Ponadto państwo Budd musieli także przebrnąć przez policyjną fotograficzną 'galerię rzezimieszków', a także wszystkich znanych policji pedofilów, pacjentów szpitali psychiatrycznych itp. Nie doprowadziło to do niczego. Ani śladu Gracie.

7 czerwca, policja Nowego Yorku rozesłała 1000 ulotek ze zdjęciem Gracie i rysopisem pana 'Howarda' do komisariatów policji w całym kraju. Akcja ta, podchwycona także przez lokalną prasę, wywołała istną epidemię doniesień i listów z głupimi żartami od rzekomych świadków porwania dziewczynki. Każda z tych informacji musiała być starannie sprawdzona przez dwudziestu detektywów, których przydzielono do sprawy.
Istniało kilka śladów. Policja odnalazła biuro Western Union na Manhatanie, z którego 'Frank Howard' wysłał wiadomość do państwa Budd, oraz jej oryginalny rękopis. Pismo i gramatyka wyraźnie wskazywały, że 'Howard' odebrał jako takie wykształcenie i ogładę. Policja także zlokalizowała sklep samoobsługowy, w którym nabył on ser, który podarował państwu Budd. Oba te adresy znajdowały się w East Harlem, która to dzielnica stała się później punktem ogniskowym intensywnego śledztwa i poszukiwań.
Nowojorskiej policji nie obce były porwania dzieci. W rzeczywistości, zaledwie rok wcześniej prowadzono analogiczną sprawę. Otóż 11 lutego, 1927 roku, 11-letni Billy Gaffney bawił się w korytarzu prowadzącym do jego mieszkania ze swoim trzyletnim sąsiadem, także Billym. 12-letni chłopiec, który mieszkał tuż obok i który tego dnia opiekował się małą siostrzyczką, wyszedł do kolegów, ale szybko wrócił do mieszkania gdy usłyszał płacz dziecka.
Kilka minut później, starszy chłopiec zauważył, że dwaj malcy zniknęli i opowiedział o tym ojcu młodszego z nich. Po rozpaczliwych poszukiwaniach, mężczyzna znalazł swojego trzyletniego synka na najwyższym piętrze budynku. Wszystko wskazywało na to, ze chłopiec przebywał na dachu.
- 'Gdzie jest Billy Gaffney?' - zapytał syna mężczyzna.
- 'Zabrało go straszydło' - odpowiedział chłopczyk.
Kiedy następnego dnia pluton detektywów rozpoczął śledztwo w sprawie zniknięcia synka państwa Gaffney, zupełnie zignorowano trzyletniego świadka, którego zeznania sprowadzały się do tego prostego zdania. Na początku policja myślała, że chłopiec zabłądził w którymś z sąsiednich budynków fabrycznych, albo, co gorsze wpadł do kanału Gowanus znajdującego się kilka przecznic dalej. Lokalna społeczność zorganizowała poszukiwania, a kanał przeczesano za pomocą sieci, jednak nie znaleziono ani śladu Billy'ego.
W końcu ktoś wysłuchał trzyletniego świadka zdarzenia, który podał opis 'straszydła'. Był to szczupły, starszy mężczyzna o siwych włosach i wąsach. Policja nie przywiązywała wagi do rysopisu i nie powiązała go z przestępstwem, jakie popełnił 'Siwy Człowiek' kilka lat wcześniej.
W lipcu 1924 roku, ośmioletni Francis McDonnell bawił się na werandzie swojego domu w wiejskim Charlton Woods, części Staten Island. Jego matka siedziała w pobliżu, opiekując się malutką córeczką, kiedy nagle dostrzegła na środku ulicy wychudzonego, podstarzałego mężczyznę o siwych włosach i wąsach. Wpatrywała się w tego dziwnego, zaniedbanego starca, który przez cały czas zaciskał i otwierał pięści i mamrotał do siebie. Mężczyzna ukłonił się w jej stronę trącając palcami rondo zakurzonego kapelusza i zniknął na końcu ulicy.
Później, tego samego popołudnia, widziano ponownie owego starszego człowieka, jak przyglądał się Francisowi i czterem innym chłopcom grającym w piłkę. Mężczyzna zawołał Francisa do siebie, podczas gdy inni malcy kontynuowali zabawę. Kilka minut później starzec i chłopiec zniknęli. Jeden z sąsiadów zauważył tego popołudnia dziecko, które wyglądało jak Francis, spacerujące po zalesionym obszarze z podstarzałym, siwowłosym włóczęgą.
Zniknięcia Francisa nie zanotowano do czasu, kiedy ten nie zjawił się w domu na obiedzie. Jego ojciec, policjant, zorganizował poszukiwania. Znaleziono chłopca w lesie pod stertą gałęzi. Został potwornie poturbowany. Jego ubranie zdarto z ciała, a chłopiec był duszony przy pomocy szelek. Francisa pobito tak dotkliwie, że policja powątpiewała, czy rzeczywiście 'stary' włóczęga mógł być tak stary i drobny jak go opisywano. Ślady pobicia były tak poważne, że podejrzewano, iż stary miał wspólnika, który był na tyle silny, aby tak pokaleczyć i posiniaczyć dziecko.
W krótkim okresie czasu, eksperci z Manhatanu w dziedzinie daktyloskopii i policyjni fotografowie zostali przydzieleni do sprawy, podobnie jak i około dwustu pięćdziesięciu policjantów w cywilu. Wielkie łowy zaowocowały określeniem kilku obiecujących podejrzanych, za wyjątkiem tego, że żaden z nich nie wyglądał jak siwowłosy, wąsaty włóczęga. Jego twarz na zawsze odcisnęła swoje piętno w pamięci Anny McDonnell: 'Zjawił się na ulicy, powłócząc nogami, mamrocząc do siebie, wykonując dziwne gesty rękami. Nigdy nie zapomnę tych dłoni. Drżałam, gdy patrzyłam na nie... jak się otwierały i zamykały, otwierały i zamykały, otwierały i zamykały. Widziałam jak patrzył na Francisa i innych. Widziałam jego gęste, siwe włosy, jego obwisłe siwe wąsy. Wszystko w nim wydawało się być wyblakłe i szare.'
Pomimo ogromnych starań policji i lokalnej społeczności, 'Siwy Człowiek' rozwiał się jak dym.

Pojmanie
W listopadzie 1934 roku, sprawa Budd była wciąż oficjalnie otwarta, chociaż nikt tak naprawdę nie spodziewał się, że zostanie rozwiązana pomyślnie. Tylko jeden człowiek, William F. King, kontynuował dochodzenie. Kilkakrotnie King podawał reporterowi Walterowi Winchellowi fałszywą informację na temat przerwy w sprawie. 2 listopada 1934 roku Winchell zaryzykował raz jeszcze:
'Sprawdziłem co dzieje się w sprawie Grace Budd', pisał w swojej kolumnie. 'Miała osiem lat w chwili porwania, około sześć lat temu. Można z całą pewnością powiedzieć, że Wydział do Spraw Zaginięć zamierza przerwać dochodzenie w ciągu najbliższych czterech tygodni.'
Dziesięć dni później, Delia Budd otrzymała list, którego przeczytanie na szczęście uniemożliwiły jej braki w edukacji. Zamiast tego, odczytał go jej syn Edward, po czym natychmiast pobiegł do detektywa Kinga. List był po prostu barbarzyński:

'Moi drodzy Państwo Budd,

W 1894 roku mój przyjaciel zaokrętował się jako majtek na Parowcu Tacoma, pod dowództwem kapitana Johna Davisa. Pływali z San Francisco do Hong Kongu w Chinach. Dobiwszy do brzegu, on i dwóch innych zeszli na ląd i upili się. Kiedy wrócili, łódź zniknęła.
W tym czasie panował w Chinach głód. Mięso dowolnego rodzaju kosztowało od 1$ do 3 za funt. Cierpienie najbiedniejszych było tak wielkie, że wszystkie dzieci poniżej 12 roku życia były sprzedawane na żywność w celu oszczędzenia innych przed śmiercią głodową. Chłopiec lub dziewczynka przed 14 rokiem życia nie były bezpieczne na ulicach. Mogłeś pójść do jakiegokolwiek sklepu i poprosić o stek - kotlet - lub duszone mięso. Przyniesiono by ci część nagiego ciała chłopca lub dziewczynki i odcięto to, o co prosiłeś. Zadki chłopca lub dziewczynek, które są najsłodszą partią ciała i sprzedaje się je jako cielęcinę, osiągały najwyższe ceny.
John został tam tak długo, że rozsmakował się w ludzkim mięsie. Po powrocie do N. Y. ukradł dwóch chłopców, jednego siedmio i jednego 11-letniego. Zabrał ich do swojego domu, rozebrał do naga, związał w szafie. Potem spalił wszystko, co mieli na sobie. Kilka razy każdego dnia i nocy bił ich - torturował ich - aby uczynić ich mięso dobrym i delikatnym.
Najpierw zabił 11-letniego chłopca, ponieważ ten miał najgrubszą dupę i oczywiście najwięcej w niej mięsa. Każda część jego ciała została ugotowana i zjedzona poza głową, kośćmi i wnętrznościami. Został upieczony w piecu (cała jego dupa), ugotowany, upieczony na ruszcie, usmażony i uduszony. Mały chłopiec był następny, przeszedł tą samą drogę. W tym czasie ja mieszkałem na ulicy 409 E 100 st., w pobliżu - po prawej. Opowiadał mi on tak często, jak dobre jest ludzkie mięso, że zdecydowałem się spróbować go.
W niedzielę, 3 czerwca 1928 roku wpadłem do was na 406 W 15 St. Przyniosłem wam ser i truskawki. Zjedliśmy lunch. Grace usiadła mi na kolanach i pocałowała mnie. Zdecydowałem się ją zjeść.
Wyprowadziłem ją z domu pod pozorem zabrania na przyjęcie. Powiedziała pani Tak może iść. Zabrałem ją do pustego domu w Westchester, który uprzednio wybrałem. Kiedy już tam dotarliśmy, powiedziałem jej aby pozostała na zewnątrz. Zerwała kwiatki. Ja wszedłem na górę i zdjąłem z siebie całe ubranie. Wiedziałem, że gdybym tego nie zrobił, to całe byłoby w jej krwi.
Kiedy byłem gotowy, podszedłem do okna i zawołałem ją. Potem schowałem się w szafie i siedziałem tam dopóki nie weszła do pokoju. Kiedy mnie zobaczyła, całego nagiego, zaczęła płakać i próbowała zbiec po schodach. Złapałem ją, a ona powiedziała, że poskarży się mamie.
Najpierw rozebrałem ją do naga. Jakże ona kopała, gryzła i drapała. Udusiłem ją, potem pociąłem na małe kawałki tak, abym mógł zabrać mięso do mieszkania. Ugotować i zjeść je. Jakże słodka i delikatna była jej mała dupcia upieczona w piekarniku. 9 dni zabrało mi zjedzenie jej całego ciała. Nie wypieprzyłem jej chociażem mógł i chciał. Umarła jako dziewica.'

Nikt nie chciał wierzyć, że list ten był prawdziwy. To przecież musiały być majaki jakiegoś zboczonego, sadystycznego dziwaka. Ale detektyw King zdawał sobie sprawę z tego, że szczegóły jego spotkania z państwem Budd i Gracie były identyczne. Także charakter pisma na tym potwornym liście był taki sam jak na liście, który podstarzały porywacz wysłał przez posłańca Western Union, sześć lat temu.
Koperta nosiła ważny ślad: mały heksagonalny emblemat oznaczony literami N.Y.P.C.B.A., które oznaczały New York Private Chauffeur's Benevolent Association. Przy współpracy prezesa związku zwołano natychmiastowe zebranie jego członków. W międzyczasie, policja sprawdzała ręcznie pisane formularze członkowskie, w poszukiwaniu charakteru pisma podobnego do charakteru 'Franka Howarda'. Detektyw King następnie przepytał pracowników - spośród których wszyscy zostali wyeliminowani z grona podejrzanych na podstawie pisma - w celu zdobycia informacji dotyczących osoby, która odbierała materiały pisemne związku.
Z grupy wystąpił młody dozorca, przyznając, że wziął kilka arkuszy papieru i kopert. Zostawił te dokumenty w starym pensjonacie na ulicy 200 East 52nd Street. Właścicielka budynku była wstrząśnięta gdy podano jej opis 'Franka Howarda'. Wyglądał on zupełnie tak samo, jak starszy mężczyzna, który mieszkał tam przez dwa miesiące...
...mężczyzna, który wyprowadził się z pensjonatu dosłownie kilka dni wcześniej.
Człowiek ten, który wynajmował wcześniej pokój przedstawił się jako Albert H. Fish. Właścicielka posesji wspominała, że Fish powiedział jej, aby zatrzymała list, którego oczekiwał od swojego syna, pracującego w Cywilnym Korpusie Konserwacyjnym w Północnej Karolinie. Syn regularnie wysyłał pieniądze swemu staremu ojcu.
Ostatecznie na poczcie powiedziano detektywowi Kingowi, że przechwycono list do Alberta Fisha. King zaczął się martwić, że Fish nie skontaktuje się z właścicielką pensjonatu. Policja natomiast obawiała się, że coś mogło go wystraszyć.
13 grudnia 1934 roku, właścicielka pensjonatu zawiadomiła detektywa Kinga. Albert Fish przebywał na terenie jej posesji, oczekując na swój list. Starzec siedział właśnie z filiżanką herbaty w dłoni, gdy King otworzył drzwi. Kiedy detektyw zapytał czy nazywa się on Albert Fish, ten wstał i przytaknął skinieniem głowy.
Nagle Fish sięgnął do kieszeni i wyjął brzytwę, którą trzymał w wyciągniętej przed siebie dłoni. Rozwścieczony King złapał starca za rękę i gwałtownie ją wykręcił. 'Teraz cię mam', powiedział triumfalnie.

Zeznanie
Zeznanie Alberta Fisha miało być usłyszane przez wielu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i psychiatrów. Jego kilkakrotnie wydawane wersje pojawiały się w gazetach. Była to odyseja perwersji i niewypowiedzianego zdeprawowania, która wydawała się być niewiarygodna, dopóki szczegół po szczególe nie została potwierdzona. Było to tym bardziej zadziwiające, jeśli wzięło się pod uwagę fakt, jaki wynędzniały i nieszkodliwy był wygląd Fisha. Był on zgarbionym, wątle wyglądającym starym mężczyzną o wadze około 130 funtów oraz 5 stopach i 5 calach wzrostu.
Detektyw King odebrał wstępne zeznanie. Fish powiedział mu, że w lecie 1928 roku był on opętany przez, jak sam to określił 'pragnienie krwi' - potrzebę zabijania. Kiedy odpowiedział na ogłoszenie o gotowości do podjęcia pracy Edwarda Budd, to właśnie tego młodego człowieka, a nie jego siostrę zamierzał zwabić w odosobnione miejsce, obezwładnić i odciąć mu penisa, a potem zostawić aby się wykrwawił.
Po tym jak po raz pierwszy opuścił dom państwa Budd, Fish nabył narzędzia, których potrzebował do zamordowania i okaleczenia chłopców: topór rzeźniczy, piłę i rzeźnicki nóż. Zawinął te przybory destrukcji w tobołek, który zostawił kiosku, zanim wszedł do domu państwa Budd po raz drugi i ostatni.
Kiedy Fish zobaczył dobrze zbudowanego, młodego Edwarda, wzrostu dorosłego mężczyzny, oraz jego przyjaciela Williego, przekonał samego siebie, że mógłby pokonać ich obydwu. Ale wtedy Fish miał pod tym względem duże doświadczenie.
Zmienił jednak zdanie i plany, jak tylko ujrzał Gracie. To ją desperacko chciał zabić.
Z niczego nie podejrzewającą dziewczynką prowadzoną za rękę, zatrzymali się przy kiosku, gdzie odebrał swój tobołek, po czym wsiedli do pociągu do Bronxu, a następnie do wsi Worthington w Westchester. Dla Gracie kupił bilet tylko w jedną stronę.
Dziewczynka była oczarowana czterdziestominutową podróżą przez wiejską okolicę. Tylko dwa razy w życiu była poza miastem.
To była dla niej wielka przyjemność.
Na stacji w Worthington, Fish był tak zaabsorbowany swym potwornym planem, że zostawił tobołek z narzędziami w pociągu. Jak na ironię, to właśnie Gracie zauważyła ten fakt i przypomniała mu, aby zabrał paczkę.
Spacerowali wzdłuż odosobnionej drogi aż dotarli do opuszczonego, dwupiętrowego budynku zwanego Wisteria Cottage, stojącego pośrodku zadrzewionego obszaru. Podczas gdy Gracie zachwycała się na zewnątrz różnego rodzaju dziko rosnącymi kwiatami, Fish wszedł do sypialni na drugim piętrze, otworzył swój tobołek z narzędziami i zdjął z siebie ubranie.
Potem zawołał Gracie, aby weszła do niego na górę.
Z dzikich kwiatków, które zerwała, dziewczynka zrobiła bukiet i weszła do domu, a potem do sypialni na piętrze. Kiedy zobaczyła nagiego starca, zawołała matkę i próbowała uciekać. Ale Fish złapał ją za gardło i udusił. To podnieciło go seksualnie.
Podparł jej głowę starą puszką po farbie i odciął ją, starając się złapać większość krwi do pojemnika. Następnie wylał wiadro krwi na podwórko. Rozebrał bezgłowe dziecko, potem wrócił do jej ciała i rozciął je na dwoje rzeźnickim nożem i toporem.
Części ciała zabrał ze sobą zawinięte w gazetę. Resztę zostawił, aż do swojego powrotu kilka dni później, kiedy to wyrzucił ją za kamienną ścianę z tyłu domu. W ten sam sposób pozbył się swoich narzędzi. Po jego przyznaniu się, detektyw King zadał ostatnie pytanie: co skłoniło go do popełnienia tak okropnych czynów?
'No wiesz', powiedział Fish 'nigdy nie potrafiłem tego wyjaśnić.'
Kapitan John Stein zapytał go dlaczego napisał list do państwa Budd, a Fish odparł, że nie wie dlaczego. 'Po prostu wpadłem w manię pisania.'
Tego samego dnia, policja weszła do Wisteria Cottage i odkryła szczątki Gracie. Albert Fish stał nieopodal, nie okazując jakichkolwiek emocji.
Tamtej nocy o godzinie 22, Fish był przesłuchiwany przez zastępcę prokuratora okręgowego P. Francisa Marro. Kiedy Marro zapytał go dlaczego zamordował Gracie, ten wyjaśnił to 'pewnego rodzaju żądzą krwi', która nim zawładnęła. Kiedy już to zrobił, opanował go smutek. 'Oddałbym życie już w pół godziny po tym jak to zrobiłem, aby je jej przywrócić.'
Marro zapytał czy Fish zgwałcił Gracie, ale ten był niewzruszony: 'Nigdy mi to nie przyszło do głowy.'
Nie zapytano wtedy, ani też nie zgłoszono niczego, co dotyczyłoby kanibalizmu wspomnianego w liście Fisha do państwa Budd. Policja mogła uznać, że było to zbyt szalone, aby okazało się prawdą. Albo też, już wtedy myśleli, że włączenie do sprawy okropnych szczegółów na temat kanibalizmu obrona wykorzystałaby do dowiedzenia choroby psychicznej sprawcy.
Tamtej nocy, informacja o pojmaniu Alberta Fisha dotarła do gazet, a dziennikarze zaatakowali mieszkanie państwa Budd. Wkrótce potem, detektyw King zawiózł pana Budd i jego syna Edwarda na komisariat policji, w celu zidentyfikowania Fisha.

Edward nie tylko rozpoznał mężczyznę, ale rzucił się na niego, krzycząc: 'Ty stary draniu! Parszywy sukinsynu!'
Pan Budd był zdziwiony całkowitym brakiem emocji u Fisha. 'Poznałeś mnie?' zapytał starca.
'Tak', odparł uprzejmie Fish. 'Pan jest panem Budd.'
'A ty jesteś człowiekiem, który przyszedł do mego domu jako gość i zabrał mi moją małą córeczkę', rzekł Budd płacząc.

Nie jest zaskakującym fakt, że Albert Fish nie był obcy policji. Po raz pierwszy był zatrzymany i notowany w 1903 roku za kradzież. Od tego czasu, aresztowano go sześć razy za różnego rodzaju drobne przestępstwa, jak na przykład wysyłanie obscenicznych listów i drobne kradzieże. Połowa z tych spraw miała miejsce mniej więcej w czasie uprowadzenia Gracie. Za każdym razem oskarżenia oddalano. Ponadto niejeden raz przebywał w zakładzie psychiatrycznym.
Zapytany o pochodzenie, Fish powiedział:
'Urodziłem się 19 maja 1870 roku w Waszyngtonie. Mieszkaliśmy na B Street, N.E., pomiędzy ulicami Drugą i Trzecią. Moim ojcem był kapitan Randall Fish, Mason 32 stopnia, który jest pochowany na terenach należących do Wielkiej Loży na cmentarzu kongresowym. Był kapitanem łodzi pływającej po rzece Potomac z Dystryktu do Marshall Hall w Virginii.
Mój ojciec zmarł 15 października 1875 roku, na starej stacji Pennsylvania, gdzie zastrzelono prezydenta Garfielda, natomiast ja zostałem umieszczony w Sierocińcu Świętego Jana w Waszyngtonie. Przebywałem tam prawie do dziewiątych urodzin, i to właśnie tam zacząłem schodzić na złą drogę. Chłostano nas niemiłosiernie. Widywałem chłopców, którzy robili wiele rzeczy, których robić nie powinni. U Świętego Jana śpiewałem w chórze od 1880 do 1884 - w sekcji sopranów. Przybyłem do Nowego Yorku. Byłem dobrym malarzem - wnętrz lub czegokolwiek.
Dostałem mieszkanie i sprowadziłem matkę z Waszyngtonu. Mieszkaliśmy na 76 West 101st Street, i to właśnie tam poznałem moją żonę. Po tym jak urodziło się nam sześcioro dzieci, opuściła mnie. Zabrała wszystkie meble i nie zostawiła dzieciakom nawet materaca, na którym mogłyby spać.'
'Wciąż martwię się o moje dzieci', zaszlochał Fish. Wiek jego szóstki wahał się od 21 do 35 lat. 'Myśli pan, że pewnie przyszły odwiedzić swojego staruszka w więzieniu, ale one tego nie zrobiły.'
Alberta Fisha postawiono w stan oskarżenia w Manhattanie i Westchester County. Najpierw Westchester County zarzuciło mu morderstwo pierwszego stopnia, podczas gdy Manhattan przygotowywał się do oskarżenia o porwanie.
W międzyczasie policja dokonała prawdziwie wielkiego przełomu. Motorniczy brooklińskiej kolejki ujrzał w gazecie zdjęcie Fisha i pośpieszył w celu jego identyfikacji jako nerwowego starca, którego widział 11 lutego 1927 roku, gdy ten próbował uciszyć małego chłopca siedzącego z nim w wagonie. Joseph Meehan, emerytowany motorniczy, uważnie obserwował tę dwójkę. Mały chłopiec, który nie miał ani kurtki, ani płaszcza, ciągle płakał za swoją matką i starzec musiał go na siłę wciągać do wagonu i wyciągać z niego. Tym malcem, jak się okazało, był porwany Billy Gaffney.
Ostatecznie, Fish przyznał się do wszystkich potwornych rzeczy, które zrobił Billy'emu:

'Zaprowadziłem go na wysypisko na Riker Ave. Jest tam oddzielnie stojący dom, niedaleko miejsca, w którym go zabrałem... Zaprowadziłem tam chłopca. Rozebrałem go do naga i związałem jego ręce i stopy i zakneblowałem go kawałkiem brudnej szmaty, którą przyniosłem z wysypiska. Potem spaliłem jego ubrania. Buty wyrzuciłem na wysypisko. Potem wróciłem i złapałem kolejkę na 59 St. o godzinie 2 w nocy i poszedłem stamtąd do domu.
Następnego dnia o godzinie 14, wziąłem narzędzia, dobry, ciężki bicz o dziewięciu rzemieniach. Własnej roboty. Z krótką rękojęścią. Przeciąłem jeden ze swoich pasków na dwoje, pociąłem te połówki na sześć paseczków około ośmiocalowej długości. Wychłostałem jego goły tyłek, aż krew popłynęła mu po nogach. Odciąłem mu uszy - nos - rozciąłem usta od ucha do ucha. Wyłupiłem mu oczy. Był już wtedy martwy. Potem wbiłem nóż w jego brzuszek i przytknąwszy usta do jego ciała piłem krew.
Wziąłem cztery stare torby na pomidory i zebrałem kupę kamieni. Potem go pociąłem. Miałem ze sobą walizeczkę. Włożyłem jego nos, uszy i kilka pasków z jego brzucha do walizeczki. Potem rozciąłem go przez środek ciała. Tuż poniżej pępka. Potem nogi, około dwóch cali poniżej tyłka. Włożyłem to do mojej walizeczki z mnóstwem papieru. Odciąłem głowę, stopy, ręce, dłonie i nogi poniżej kolan. Włożyłem to do toreb obciążonych kamieniami, związałem końce i wrzuciłem je do zbiorników z mętną wodą, które zobaczycie wzdłuż drogi prowadzącej do North Beach.
Wróciłem z mięsem do domu. Miałem ze sobą przód jego ciała, który najbardziej lubiłem. Jego ptaszka i śliczny, mały, tłusty tyłek upiec w piecu i zjeść. Z jego uszu, nosa, kawałków twarzy i brzucha zrobiłem gulasz. Dodałem cebule, marchewki, rzepy, seler, sól i pieprz. To było pyszne.
Potem rozciąłem pośladki, odciąłem ptaszka i umyłem je najpierw. Położyłem na każdym paski boczku i włożyłem do pieca. Potem wziąłem cztery cebule i kiedy mięso piekło się około godziny, polałem je około pół kwartą wody na sos i obłożyłem cebulą. W krótkich odstępach czasu dźgałem jego tyłek drewnianą łyżką. W ten sposób mięso miało stać się delikatne i soczyste.
W ciągu 2 godzin było ładnie zabrązowione i gotowe. Nigdy nie jadłem pieczonego indyka, który smakowałby choć w połowie tak wspaniale jak ten słodki, tłusty tyłek. Zjadłem mięso co do kęsa w ciągu około czterech dni. Jego mały ptaszek był słodki jak orzeszek, ale jego jąder nie mogłem przeżuć. Wyrzuciłem je do klozetu.'

Po kilku dniach, przyszedł mężczyzna ze Staten Island, aby zidentyfikować Fisha, jako człowieka, który próbował zwabić jego ośmioletnią córkę do lasu nieopodal miejsca, gdzie w trzy dni później, w roku 1924, zamordowano Francisa O'Donnella. Dziewczyna, będąc teraz nastolatką, zobaczyła go w celi i rozpoznała. Wreszcie odnaleziono 'Siwego Człowieka'.
Fisha powiązano także z morderstwem 15-letniej dziewczyny, Mary O'Connor, które miało miejsce w Far Rockaway w 1932 roku. Zmaltretowane ciało znaleziono w zalesionym terenie niedaleko domu, którego wnętrze malował Fish.
Przy wszystkich tych zarzutach w różnych okręgach, istniała bardzo nikła szansa, że Albert Fish mógłby zostać uniewinniony. Jedyną możliwością oddalenia wniosku prokuratora o zasądzenie kary śmierci, mogło być tylko oświadczenie psychologów lub psychiatrów sądowych o tym, że oskarżony jest niepoczytalny.

Alieniści
W swojej książce 'The Show of Violence' dr Frederic Wertham opisuje swoje pierwsze spotkanie z Albertem Fishem w więziennej celi. Był on zaszokowany tym, jak 'łagodnie, delikatnie, życzliwie i uprzejmie' zachowywał się aresztowany. 'Jeśli szukalibyście kogoś, komu chcielibyście powierzyć opiekę nad swymi dziećmi, to on byłby tym, kogo byście wybrali.'
Postawa Fisha do sytuacji w jakiej się znajdował, stanowiła jedno wielkie oderwanie od rzeczywistości. 'Nie mam szczególnego pragnienia by żyć. Nie mam szczególnego pragnienia by być zabitym. Jest to w pewnym sensie bez różnicy dla mnie. Sądzę, że ze mną nie jest wszystko w porządku.'
Kiedy dr Wertham zapytał, czy ma przez to rozumieć, że Fish uważa się za chorego psychicznie, ten odparł: 'Niezupełnie... Nigdy nie mogłem zrozumieć samego siebie.'
Historia rodziny Fisha obfitowała w przypadki psychoz, co dr Wertham mógł wywnioskować z następujących wyznań:
'Jeden wuj ze strony ojca cierpiał na psychozę religijną i zmarł w szpitalu stanowym. Przyrodni brat również zmarł w szpitalu stanowym. Młodszy brat był ograniczony umysłowo i zmarł w wyniku wodogłowia. Jego matkę uważano za 'bardzo dziwną' i mówiono, że słyszała i widziała różne rzeczy. Ciotkę ze strony ojca uznano za 'kompletną wariatkę'. Brat cierpiał z powodu chronicznego alkoholizmu. Siostra miała pewnego rodzaju 'schorzenie umysłowe'.'
Oskarżony twierdził, że jego prawdziwe nazwisko to Hamilton Fish, a imię to dostał po odległym krewnym, który był Sekretarzem Stanu przy prezydencie Grancie. Jednak zmęczony częstymi docinkami z powodu owego imienia, zmienił je na Albert.
Kiedy miał 26 lat, poślubił młodą, 19-letnią kobietę, z którą miał sześcioro dzieci. Kiedy najmłodsze z nich miało trzy lata, żona Fisha uciekła z innym mężczyzną, zostawiając mu wychowanie dzieci. Następnie 'ożenił się' jeszcze trzy razy, jednak nie były to legalne związki, gdyż nigdy nie rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną.
Dr Wertham uznał niespotykane zboczenie Fisha, rzadko opisywane w kronikach psychiatrycznych i literaturze kryminologicznej za: 'Sado-masochizm skierowany przeciwko dzieciom, a zwłaszcza chłopcom, który wywodził się z regresji seksualnej.'
Fish powiedział mu: 'Ja zawsze pragnąłem zadawać ból innym, oraz tego, aby inni zadawali ból mnie. Zdaje mi się, że zawsze lubiłem wszystko to, co powodowało ból.'
Wertham mówił, że: 'wszelkiego rodzaju doświadczenia Fisha z ekskrementami, jakie tylko mógł sobie wyobrazić, były praktykowane przez niego w sposób bierny i aktywny. Brał on kawałki bawełny, nasączał je alkoholem, wkładał sobie w odbyt i podpalał. Robił to także swoim nieletnim ofiarom.'
Fish zdradził dr Werthamowi długą historię swojego polowania na dzieci - 'co najmniej na setkę'. Przekupywał je słodyczami lub pieniędzmi. Zazwyczaj wybierał dzieci Afro-amerykanów ponieważ wierzył, że policja nie będzie przywiązywała zbytniej wagi gdyby je skrzywdzono, lub też gdyby zaginęły.
Nigdy nie wracał do tej samej okolicy. Powiedział, że mieszkał w przynajmniej 23 stanach, i że w każdym zamordował co najmniej jedno dziecko. Czasami tracił pracę jako malarz pokojowy, ponieważ podejrzewano, że miał związek z tymi morderstwami lub molestowaniem dzieci.
Fish miał kompulsyjny nawyk pisania obscenicznych listów i robił to wielokrotnie. Według dr Werthama, 'nie były to typowe obsceniczne listy bazujące na fantazjach i marzeniach w celu dostarczenia sobie zastępczych bodźców. Były to natomiast obrazowe oferty praktykowania jego skłonności, skierowane do osób, do których pisał.'

Początkowo, dr Wertham zastanawiał się, czy Fish nie kłamie, zwłaszcza, gdy opowiadał psychiatrom, jak to przez lata wbijał sobie igły w ciało w okolicy pomiędzy odbytem a moszną: 'Mówił także, że robił to również innym ludziom, a zwłaszcza dzieciom. Na początku, jak twierdził, tylko wbijał te igły i wyciągał je z powrotem. Potem wbijał inne tak głęboko, że nie był w stanie ich wyjąć i tak już zostały.' Doktor poddał go prześwietleniu, które udowodniło ponad wszelką wątpliwość, że w ciele Fisha w okolicach miednicy było co najmniej dwadzieścia dziewięć igieł.
W wieku pięćdziesięciu pięciu lat, Fish zaczął doświadczać halucynacji i urojeń. 'Miał wizje Chrystusa i Jego aniołów... stał się pochłonięty religijnymi spekulacjami na temat oczyszczenia się z niegodziwości i grzechów, pokuty poprzez fizyczne cierpienie i samoudręczenie, ofiar z ludzi... Mógł w nieskończoność cytować wersety z Biblii, przemieszane z jego własnymi zdaniami, takimi jak: 'Szczęśliwy ten, który bierze Twe dzieci i ciska ich głową o kamień'.'
Fish wierzył, że to Bóg rozkazał mu torturować i kastrować chłopców. Więc robił tak wiele razy.
Wertham był wstrząśnięty, gdy Fish opisał potworny akt kanibalizmu na ciele Billy'ego Gaffney'a. 'Stan jego umysłu podczas opisywania tych rzeczy z dokładnością co do minuty, stanowił osobliwą mieszankę. Mówił beznamiętnie, tak jak gospodyni domowa podająca swoje ulubione przepisy... Ale w pewnych momentach jego głos i wyraz twarzy wskazywały na pewien rodzaj satysfakcji i ekstatycznego doznania. Pomyślałem sobie wtedy: 'Jakkolwiek zdefiniowano by medyczne i prawne granice poczytalności, to on jest z pewnością poza nimi'.'
To, że Fish cierpiał na pewien rodzaj psychozy religijnej, było według dr Werthama faktem. Dzieci Fisha widywały go 'jak bił się po nagim ciele nabitą gwoździami kijanką do bielizny, aż cały pokryty był krwią.' Widziały go także, jak stawał samotnie na wzgórzu ze wzniesionymi rękoma, krzycząc: 'Jestem Chrystusem.'
Fish mówił im wtedy: 'To co robiłem musiało być właściwe, bo inaczej anioł powstrzymałby mnie, tak jak anioł powstrzymał Abrahama w Biblii [od poświęcenia własnego syna w ofierze].'
Dr Wertham, psychiatra z ramienia obrony, wierzył, że Fish był niepoczytalny w prawnym rozumieniu tego terminu: 'Scharakteryzowałem jego osobowość jako introwertyczną i skrajnie infantylną... Nakreśliłem jego nienormalny psychologiczny portret, oraz jego chorobę psychiczną, którą zdiagnozowałem jako psychozę paranoidalną... Ponieważ Fish cierpiał na urojenia i najwyraźniej był tak zaprzątnięty pytaniami dotyczącymi kary, grzechu, pokuty, religii, tortur, samoudręczenia, miał też zboczone, wypaczone - jeśli wolicie, szalone - pojęcie na temat dobra i zła. Jego sprawdzianem był fakt, że jeśliby robił coś złego, to tak jak Abraham, zostałby powstrzymany przez anioła.'
Wertham wierzył, że Fish tak naprawdę zamordował piętnaścioro dzieci, a okaleczył około setki innych. 'To przypuszczenie było wielokrotnie udowodnione w późniejszych latach przez policyjnych urzędników.'
Dwóch innych psychiatrów obrony zeznało, że Fish był niepoczytalny. Czterech alienistów powołanych przez oskarżenie stwierdziło, że był poczytalny. Jednym z nich był szef szpitala psychiatrycznego, w którym Fish poddany był obserwacji na kilka lat po morderstwie Budd i kilku innych, i w którym też orzeczono, że jest on 'zarówno nieszkodliwy jak i zdrowy psychicznie.'

Proces
Proces Alberta Fisha za popełnienie morderstwa z premedytacją na Grace Budd, rozpoczął się w poniedziałek, 11 marca, 1935 roku w White Plains, N.Y. w Sądzie Fredericka P. Close'a. Oskarżycielem był Główny Zastępca Prokuratora Okręgowego - Elbert F. Gallagher, natomiast obrońcą - James Dempsey.
Dempsey planował zaatakować kompetencje psychiatrów ze Szpitala Bellevue, którzy obserwowali Fisha w 1930 roku i zdiagnozowali go jako człowieka zdrowego. Miał zamiar także dowieść, że Fish cierpiał na 'kolkę ołowiową', otępienie często spotykane u malarzy pokojowych.
Kluczowa strategia Gallaghera określona została już na początku procesu: 'W tej sprawie, istnieje założenie poczytalności. Dowodem, w skrócie, będzie, że oskarżony ten jest poczytalny w świetle prawa i że zna różnicę pomiędzy dobrem a złem, oraz naturę i jakość swych czynów, że nie jest umysłowo dysfunkcjonalny, że miał doskonałą pamięć jak na człowieka w jego wieku, że ma dokładną orientację w obecnym otoczeniu, że nie ma zaburzeń psychicznych, natomiast jest nienormalny seksualnie, że z medycznego punktu widzenia jest on seksualnym zboczeńcem lub też seksualnym psychopatą, że jego czyny były nienormalne, ale mimo to, kiedy zabierał tamtą dziewczynkę z jej domu trzeciego dnia czerwca 1928 roku, to dokonując tego, jak i zdobywając narzędzia, przy pomocy których zamordował ją, przyprowadzając ją tutaj do Westchester County i zabierając ją do tego pustego domu otoczonego lasem, on wiedział, że czynił źle, i że jest on z prawnego punktu widzenia poczytalny i powinien odpowiedzieć za to czego się dopuścił.'
Adwokat obrony - Dempsey, skupił się na dziwnym życiu Fisha i samobiczowaniu się nabijaną gwoździami kijanką do bielizny, oraz wbijaniu w siebie przez oskarżonego igieł. Następnie przywołał zdolność Fisha do pełnienia roli ojca i jego miłość do własnych dzieci: 'Pomimo wszystkich tych brutalnych, zbrodniczych i zdeprawowanych skłonności, mamy tu do czynienia z inną stroną oskarżonego. Był on bardzo udanym ojcem. Ani razu w swym życiu nie podniósł ręki na własne dziecko. Odmawiał modlitwę dziękczynną przy każdym posiłku w jego domu. W 1917 roku, kiedy jego najmłodsze dziecko miało trzy lata, opuściła go żona. Od tamtego czasu, aż do momentu na krótko przed zamordowaniem Grace Budd w 1928 roku, był dla nich zarówno matką jak i ojcem.' Swoje rozważania zakończył przypomnieniem sędziom przysięgłym, że to oskarżyciel stara się udowodnić, że człowiek, który zabija i zjada dzieci jest poczytalny.
Zeznawali rodzice Grace, oraz jej brat Albert Jr. Dempsey wydawał się być zdeterminowany dążeniem by ustalić, że zarówno Delia jak i Albert Sr., dali Grace swe pozwolenie na to, aby poszła z Fishem na przyjęcie urodzinowe. Kiedy nadszedł czas na zeznania ojca Grace, ten był tak przepełniony rozpaczą, że zaczął głośno płakać.
Trzeciego dnia procesu, pomimo zaciekłego sprzeciwu ze strony obrońców, do sali sądowej przyniesiono jako dowód pudło ze szczątkami Grace Budd, podczas gdy detektyw King odtworzył zeznanie Fisha, dotyczące zabójstwa dziewczynki. Potem Gallagher sięgnął do pudła i wyjął małą czaszkę martwego dziecka. Był to bardzo dramatyczny moment. Dempsey doszukiwał się błędów w procedurze.
Obrońca skupił się na motywie kanibalizmu jako na głównej podstawie obrony opartej na uznaniu niepoczytalności oskarżonego. Było jasne, że starał się on ustalić, że Fish zjadł część ciała dziewczynki - a więc zrobił coś, czego nie dopuściła się osoba zdrowa psychicznie. Jednak w próbie dowiedzenia, że Fish rzeczywiście zrobił z jej ciałem to, do czego się przyznawał, nie odniósł powodzenia.
Sam Fish wydawał się być kompletnie nieporuszony przebiegiem procesu. Chociaż, w pewnym momencie, powiedział, że chciałby żyć, ponieważ 'Bóg ma wciąż dla mnie robotę do wykonania.'
Dempsey postawił przed ławą przysięgłych kilkoro dzieci Fisha, aby zeznawały o jego dziwacznym zachowaniu - samobiczowaniu i wbijaniu igieł we własne ciało, oraz o urojeniach religijnych. Zeznały one także, że był to dobry ojciec, który zawsze je utrzymywał i nigdy nie znęcał się nad nimi fizycznie.
Aby w bardziej wyraźny sposób zademonstrować dziwne zachowanie Alberta Fisha, Dempsey powołał na świadka kobietę, która otrzymała od oskarżonego kilka obscenicznych listów. Z sali rozpraw wyproszono wszystkie kobiety na czas odczytania przez obrońcę korespondencji o wulgarnej treści.
Innym świadkiem obrony była Mary Nicholas, siedemnastoletnia pasierbica Fisha. Opisała ona jak ojczym uczył ją, jej braci i siostry pewnej zabawy. 'Wchodził do swego pokoju, a miał tam kąpielówki, brązowe kąpielówki, które zakładał. Tak więc, ubierał się w nie i przychodził do pierwszego pomieszczenia, i stawał na czworaka i miał patyk, którym mieszał farbę. Dawał ten patyk jednemu z nas, a wtedy stawał na czworaka, a my siadaliśmy mu na plecach, po jednym na raz, tyłem do jego głowy, a potem mieliśmy wyprostować kilka palców, a on miał zgadnąć ile palców pokazaliśmy, jeśliby zgadł, co nigdy się nie stało, mieliśmy go nie bić. Czasami nawet mówił, że pokazaliśmy więcej palców, niż sami mieliśmy. A jeśli nigdy nie odgadywał właściwie, my mieliśmy uderzyć go tyle razy, ile palców tak naprawdę pokazywaliśmy.'
Czasami zamiast patyka używano szczotki do włosów. Fish także wbijał sobie szpilki pod paznokcie na oczach dzieci.
Ostatecznie Dempsey miał okazję zaatakować psychiatrów oskarżenia. Dr Charles Lambert, po trzygodzinnym wywiadzie z Fishem, określił go jako 'osobowość psychopatyczną bez psychozy.'
Dempsey zapytał Lamberta, 'Przypuśćmy, że ten mężczyzna nie tylko zabił tą dziewczynkę, ale zabrał jej ciało aby je zjeść. Czy będzie pan utrzymywał, że ten człowiek mógł przez dziewięć dni jeść to ciało i nie mieć choroby psychicznej?'
Lambert odpowiedział, 'Cóż, panie Dempsey, są gusta i guściki.'
Dempsey naciskał, 'Niech pan mi powie, ile, w trakcie swojej praktyki, widział pan przypadków osób zjadających ludzkie odchody?'
'Oh, znam osobników wyróżniających się na tle społeczeństwa... w szczególności jednego, którego wszyscy znamy, który używał ich jako przystawkę do sałatek', stwierdził niedbale Lambert.
Demsey miał więcej szczęścia z jednym z psychiatrów obrony, który dostrzegał symptomy psychozy w zachowaniu Fisha.
Cały proces trwał dziesięć dni, a przysięgłym podjęcie werdyktu zajęło mniej niż godzinę.
'Uznajemy oskarżonego winnym zarzucanych mu czynów' - odczytał przewodniczący.
Fish nie był zadowolony z wyroku, ale perspektywa stracenia na krześle elektrycznym przypadła mu do gustu. Dziennikarz gazety Daily News napisał, 'jego wodniste oczy zabłysły na samą myśl o byciu palonym w temperaturze wyższej aniżeli płomienie, którymi przypalał swe ciało by dać upust własnym żądzom.'
Fish podziękował sędziemu za wyrok śmierci przez stracenie na krześle elektrycznym.

Egzekucja Alberta Fisha odbyła się 16 stycznia 1936 roku.


mndc

2010-03-14, 17:38
Zmarnowałem 10 minut czytania, cały czas mając nadzieję na odpowiednie zdjęcia na końcu:/

Cyklop

2010-03-14, 17:39
Masz więcej, jak chcesz.

ferro

2010-03-14, 17:43
za mało tekstu, za dużo zdjęc.

Cyklop

2010-03-14, 17:46
Jak chcesz zdjęcia, to ładuj na NK.

Na...........ze

2010-03-14, 18:15
Ić z TYM. Hard nie jest od czytania xD

Masterof

2010-03-14, 18:18
No chyba Cie poj***ło, że ja to będe czytać

Rh...........ox

2010-03-14, 18:19
W dupie mam hasacza, nie czytam bo nie ma jeszcze pozytywnych opinii :-P

Na...........ze

2010-03-14, 18:21
Tia, krótkie notki o seryjnych mordercach...

Cyklop

2010-03-14, 18:28
Nansze napisał/a:

Ić z TYM. Hard nie jest od czytania xD


Fakt, zrobiłem błąd, bo mogłem po prostu dać linka do całego artykułu i strona główna nie byłaby tak rozciągnięta. Ale h*j z tym, jak ktoś ma na tyle wyobraźni, żeby się wypalcować przy tekście, to przeczyta.

Achtungbauer napisał/a:

Ma ktoś może streszczenie?


Streszczenie jest tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Albert_Fish . Zaś strona z tym tekstem i wieloma innymi ciekawymi tutaj: http://killer.radom.net/~sermord/zbrodnia.php?dzial=mordercy&dane=FishAlbert

Masterof napisał/a:

No chyba Cie poj***ło, że ja to będe czytać


Nie musisz czytać tekstu. Możesz sobie zakręcić śmigłem przy zdjęciu, które wstawiłem do tekstu.

Rhox napisał/a:

W dupie mam hasacza, nie czytam bo nie ma jeszcze pozytywnych opinii :-P


Nie jestem żaden hasacz i generalnie mam to w dupie, czy ktoś mi postawi piwo, czy narzyga do ucha. Nie bawię się w takie rzeczy, jak ocenianie. To dobre dla fotkowiczów.

Na...........ze

2010-03-14, 18:32
Założyłeś konto niedawno, wstawiłeś jeden temat od razu na harda. Tekst ze zdjęciem Fisza. Zadowolony z siebie czekasz na reakcję innych.
Jesteś Pr0 !!! rly :samoboj:

Rh...........ox

2010-03-14, 18:32
Nansze napisał/a:

Tia, krótkie notki o seryjnych mordercach...



Może się skuszę jutro.

Cyklop napisał/a:


Nie jestem żaden hasacz i generalnie mam to w dupie, czy ktoś mi postawi piwo, czy narzyga do ucha.



Wiesz co masz w avku? 0_o