Wychylanie się za autobus na pasach, nie wchodzenie na karuzele na małych festiwalach, nie stawanie na głowie, nie skakanie do wody ze skarpy oddalonej od brzegu, nie podróżowanie do Brazylii i wiele innych cennych lekcji wpoił mi sadistic.
Jestem ciekaw jakie wnioski wy wyciągnęliście z tych wszystkich głupich wypadków. Może jakieś ocaliły wam życie? Może mieliście moment, w którym się zatrzymaliście i pomyśleliście "lepiej nie" zawczasu? Podzielcie się historiami i lekcjami w komentarzu!
Dziś taki moment miałem, kiedy bujałem małym siostrzeńcem nad łóżkiem. Siostra, szwagier obok, łóżko miękkie więc wiadomo bezpieczne, ale jednak pomyślałem sobie, że wystarczy, że upadnie głową w dół pod krzywym kątem i miękkość łóżka nie zamortyzuje pękającego karku - lepiej przestać. Taki wniosek. Jak do niego doszedłem, to podciągnąłem spodnie i stwierdziłem, że następnym razem pobawimy się na siedząco.
Mnie sadistic nauczył otwartości na innych ludzi, szczególnie z obcych kultur. Nauczył mnie również, że rasizm jest zły a jedyną gorszą rzeczą od rasizmu jest antysemityzm. Dowiedziałem się też bardzo wiele o filozofii LGBT oraz gender. Posiadam wszelką wiedzę niezbędną do życia w nowoczesnej i postępowej Europie.
Absolutnie ograniczone zaufanie na drodze, nie kozaczenie, wyprzedzanie tylko kiedy mam totalny luz. Jeśli zapie**alanie to tylko na ekspresówkach, ale z dużym odstępem.
Widok rozpie**olonego, rozsmarowanego ciała syna/chłopaka/brata to coś czego nigdy nie chciał bym zafundować najbliższym kiedy odejdę z tego świata.