Przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt poinformowali o 87-letniej kobiecie z gminy Poniec w woj. wielkopolskim, która miała gotować w garnku koty, żeby nakarmić nimi inne zwierzęta. Sprawę ujawniła wolontariuszka socjalna, która wizytowała u kobiety.
Sprawę ugotowanych kotów we wsi Dzięczyna w woj. wielkopolskim kilka dni temu ujawniła wolontariuszka socjalna, która była u 87-latki z wizytą. – Podczas rozmowy pani Bronisława powiedziała wolontariuszce, że wrzuciła do garnka dwa dwumiesięczne koty i zaczęła je pichcić – mówi Onetowi Konrad Kuźmiński, szef Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. – Miały one posłużyć za pokarm dla pozostałych zwierząt, psów i kotów – dodaje.
Jak twierdzi Kuźmiński, wolontariuszka była przerażona, gdy na własne oczy zobaczyła koty w garnku na palniku. – Te koty były już martwe. Nie wiadomo jednak, czy na skutek gotowania, czy martwe trafiły już do garnka – podkreśla Konrad Kuźmiński. – Opuszczając dom starszej pani, wolontariuszka zabrała stamtąd dwa psy, żeby uchronić je przed podobnym losem – dodaje.
Bardzo lubię koty, ale mimo wszystko dziwi mnie o co ta afera. W końcu zwierzę to zwierzę. Gotuje się krowy, świnie, kury, owce. Koty i psy w niektórych kulturach zresztą też. Jeżeli koty nie były wrzucone do garnka żywcem, tylko humanitarnie uśmiercone to nie widzę w tym nic złego.
Może znajdzie się tu jakiś ekspert i mi powie, czy są jakieś przepisy jasno określające właśnie jakie zwierzątka można zabijać i spożywać, a które nie? Czy to tylko fanaberia i prawo bardziej zwyczajowe?
Nie ma w Polsce prawa zabraniającego hodowania kotów/psów/chomików na mięso.
Pytanie tylko czy trzeba spełniać jakieś normy/wymogi hodując "dla siebie" w porównaniu do hodowli komercyjnej. Pozdrawiam.