Science fiction, jak sama nazwa wskazuje, to fantastyka naukowa - podróż w czasie, podróże kosmiczne, wj***ne technologie, deskolotki itp. Ja bym biblię raczej wrzucił do ballad, bo mają wch*j wspólnych cech:
ludowość (obecność ludu, symbolika ludowa) - żydzi wszędzie
liczne dialogi w balladach poświęconych zmarłym - co chwile w biblii ktoś umiera, ma umrzeć, jezus umiera itd
obecność postaci fantastycznych (nimf, rusałek, duchów) - latający świecący trójkąt, czy rogaty człowiek z kopytami, gadające węże itd.
przysłowia ludowe, złote myśli, które kształtują moralnie ludzi - cytat z pulp fiction
przyroda jako żywy bohater - płonący, gadający krzak
cały tekst ma charakter zwykłej, ludowej opowieści - pisane przez rybaków dla rybaków
autor (utożsamiony z narratorem) solidaryzuje się z ludem (mieszkańcy wsi) - apostołowie biegali po pustniach z jezusem
synkretyzm rodzajowy – utwór łączy w sobie elementy epiki, liryki i dramatu - są śpiewy, są historyjki, jest i dramat.
To, że ktoś ma podstawową wiedzę na temat książek wcale nie znaczy, że studiował jakieś ch*jowe kierunki bez przyszłości. Czytam dużo, to wiem. Polecam także oderwać się od kompa/tv na jakiś czas i sięgnąć po jednen z tych tajemniczych, prostokątnych obiektów - to naprawdę świetna zabawa.
A pracę mam na poziomie, ale nie będę się rozpisywał bo i tak byś nie zrozumiał