18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#zdrajca

2
Dziś w wieku 86 lat umarł Tadeusz Mazowiecki. Był on ikoną Solidarności i jest do dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy obozu antykomunistycznego. Wielu pamięta, gdy podczas swojego pierwszego wystąpienia w ,,wolnych” obradach sejmu zemdlał. Czy bohater Solidarności zawsze był tak odważny i stanowczy w walce z komunistami? W swoim tekście w skrócie przytoczę kilka mało znanych faktów, które stawiają życiorys Tadeusza Mazowieckiego, w trochę innym świetle…



Pierwszy premier po zmianach ustrojowych w 1989r. ma tak samo wielu zwolenników jak i przeciwników. Od zwolenników można usłyszeć, że to niezwykły człowiek o charakterze, nieugiętości, charyzmie i bogobojności. Przeciwnicy zaś zarzucają mu udział w budowaniu wrogiego dla Polski systemu komunistycznego. Jak więc było naprawdę?

W latach 1948 – 1955 działał w PAX. Była to świecka organizacja katolicka całkowicie podporządkowana władzy komunistycznej. Atakowała ona niezłomnych hierarchów kościoła, którzy nie godzili się na zbrodniczy komunistyczny system. PAX popierał proces biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka i uwięzienie prymasa Stefana Wyszyńskiego. Mazowiecki był następnie jednym z założycieli Klubu Inteligencji Katolickiej tzw: KIK. Pomimo, że obie te formacje były całkowicie podległe komunistom to nie powinniśmy oceniać ich zbyt pochopnie. W ich szeregach, prócz kolaborujących z komunistami ,, księży patriotów” i działaczy podległych władzom, było dużo ludzi zacnych, którzy uczestniczyli w tych formacjach z pobudek religijnych. Nie zamierzam w żaden sposób oceniać działalności Tadeusza Mazowieckiego w wyżej wymienionych formacjach. Chciałbym jednakże skupić się na jego wypowiedziach i jego ,,karierze dziennikarskiej’’ Pisał w pismach podległych komunistom. Jednak najbardziej haniebne było wydanie przez niego broszury o nazwie ,,wróg pozostał ten sam’’ z 1952r. Warto zaznaczyć, że Mazowiecki był przeciwnikiem ,,podziemia’’ walczącego z komunistami po 1945r. Ofiary młodych, nieugiętych ludzi nie robiły na nim wrażenia. Potwierdzeniem moich słów niech będzie ,,filozoficzna’’ refleksja 25-letniego Mazowieckiego z 1952r. :

„Byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy, i tych, którzy walczą o nowy; przeciwstawia bezlitośnie. Jej prawa są twarde.”

„Gdybyśmy przeglądnęli kroniki procesów członków organizacji podziemnych (…) spotkalibyśmy ludzi, którzy z całym cynizmem i premedytacją mordowali swych towarzyszy, kiedy uznali ich za niebezpiecznych’’

Pomimo deklaracji o przywiązaniu do kościoła opowiedział się za ukaraniem Bp. Kaczmarka, o którego procesie mówił :

,,Postawa polityczna biskupa czy kapłana podlega takiej samej ocenie, jak postawa każdego innego obywatela. Dlatego więc nie tylko bolejemy, ale i odcinamy się od błędnych poglądów ks. bp. Kaczmarka, które doprowadziły go do akcji dywersyjnej wobec Polski Ludowej i kierowały w tej działalności jego postawą’’

W swoich wypowiedziach o pozycji Polski na arenie międzynarodowej był zgodny z nurtem komunistycznym :

,,Stawiający na skłócenie wewnętrzne Polaków imperializm amerykański musi otrzymać stanowczą odprawę od polskich katolików’’

Przeciwny był również wobec polskich emigrantów oraz niepodległego rządu na uchodźstwie, o którym wypowiadał się następująco :

,,Jest to rząd agenturalny i rewanżystowski (…)„Ideologia lancy ułańskiej na usługach kapitalistycznej wolności zasłoniła im historyczną szansę wydobycia Polski z wielowiekowych zaniedbań cywilizacyjnych”

O jakiej historycznej szansy mówił Tadeusz Mazowiecki? Jak o zbrodniarzach komunistycznych, można było mówić, że są Polską szansą na wydobycie z zaniedbań? Te pytania zostaną bez odpowiedzi, gdyż ich autor się do nich już nie ustosunkuje. W swojej wypowiedzi przytoczyłem autentyczne wypowiedzi Tadeusza Mazowieckiego. Nie chcę i nie mam wręcz prawa dziś rozliczać go z jego postępowania, gdyż to zweryfikuje historia. Każdy w swym życiu popełnia błędy, Mazowiecki niejednokrotnie powiedział, że żałuje swoich błędów młodości. To bardzo dobrze, że po zrobieniu rachunku sumienia w dorosłym życiu czuł wyrzuty sumienia i, że wyparł się swego młodzieńczego światopoglądu. Tym bardziej, że jak wynika z Tajnych dokumentów KC w latach sześćdziesiątych wypowiedzi Mazowieckiego były postrzegane jako wrogie w stosunku do partii, czego wyraz dawano na posiedzeniach ds Kleru. Czy jednak słowa skruchy w dorosłym życiu wynagrodzą matkom mężczyzn, którzy zostali zabici w katowniach UB? Słowa raz wypowiedziane są nieusuwalnym znamieniem. Bez wątpienia Tadeusz Mazowiecki w porównaniu do Jaruzelskiego, Kiszczaka czy Baumana nie ma na swych rękach krwi ludzi, jednakże był osobą, która nie sprzeciwiała się temu, a jak wyżej przytoczyłem uznał, że jest to złem koniecznym każdej rewolucji. Wiele również jest zarzutów o bierność Mazowieckiego po 1989 w rozliczaniu komunistów. Wiele osób może zbulwersować data, w której niezależni dziennikarze ujawniają kompromitujące fakty, ale czym byłaby historia bez faktów? Prawda jest cnotą i choć jest trudna, bolesna czy kompromitująca to jest czymś ważnym. Pomimo naszych poglądów, szacunku do zmarłego i oddania mu czci i godności nie możemy pozwolić by zakłamywać sztucznie historię i gloryfikować tych, którzy odeszli na zawsze.

źródło:
http://wmeritum.pl/zapomniane-przemilczane-kompromitujace-fakty-z-zycia-tadeusza-mazowieckiego/
0
Znany historyk dr Sławomir Cenckiewicz ujawnia na łamach miesięcznika „Historia Do Rzeczy” mało znane fakty z życia czołowego demoliberalnego autorytetu moralnego – Tadeusza Mazowieckiego. Okazuje się, że w mrocznym okresie stalinizmu późniejszy premier wzywał do rozprawienia się z Żołnierzami Wyklętymi i niepodległościową emigracją.



„Wróg pozostał ten sam” – oto tytuł publikacji Mazowieckiego z 1952r. poświęconej potępieniu antykomunistycznego podziemia. „Gdybyśmy przeglądnęli kroniki procesów członków organizacji podziemnych (…) spotkalibyśmy ludzi, którzy z całym cynizmem i premedytacją mordowali swych towarzyszy, kiedy uznali ich za niebezpiecznych, za ” - pisał wówczas późniejszy premier RP.

Jak zauważa Cenckiewicz, Mazowiecki nie był jedynym autorem publikacji. Przygotował ją razem z Zygmuntem Przetakiewiczem, byłym działaczem przedwojennej „Falangi”, a w okresie powojennym redaktorem tygodnika „Dziś i jutro”. Mazowiecki oskarża żołnierzy wyklętych m.in. o pragnienie ugodzenia „bezpośrednio w życie gospodarcze i polityczne kraju drogą dywersji i sabotażu”. Zwalczający totalitaryzm partyzanci zostali oczywiście porównani z hitlerowcami i uznani za sojuszników „wczorajszych oprawców z Dachau, Oświęcimia, Mathausen”.

„Wróg pozostał ten sam” to książeczka składająca się z 78 stron i z dwóch części. Autorem pierwszej z nich pod tytułem „O naszej odpowiedzialności” jest Mazowiecki, zaś druga, tytułowa „Wróg pozostał ten sam” napisana została przez Przetakiewicza. 15 tysięcy egzemplarzy ukazało się nakładem Instytutu Wydawniczego PAX.

Jak zauważa Cenckiewicz publikacja Mazowieckiego i Przetakiewicza jest dostępna w przewodniku bibliograficznym „Książki Instytutu Wydawniczego PAX 1949-1989”, wydanego w Warszawie w 1989r. Jest także dostępna w części warszawskich bibliotek. Należy jej jednak szukać nie według spisu autorów, lecz według tytułu. Mimo to w powszechnym odbiorze debiutem literackim Mazowieckiego jest książka „Rozdroża i wartości” z 1970r. O „Wróg pozostał ten sam” nie wspominają także analizy opisujące ataki komunistów na Żołnierzy Wyklętych.

W swoim tekście Mazowiecki próbował dowieść, że koncepcja drugiego wroga, którym mieli być komuniści jest wytworem „antykomunistycznej propagandy Zachodu” i wiary w szybkie nadejście III Wojny Światowej. Późniejszy premier potępiał kwestionowanie „postępowych” reform społecznych, takich jak reforma rolna, upaństwowienie przemysłu etc. Według Mazowieckiego „byłoby jakąś ahistoryczną, sentymentalną ckliwością nie widzieć tego, że każda wielka przemiana dziejowa pociąga za sobą ofiary także w ludziach. Każda rewolucja społeczna przeciwstawia sobie tych, którzy bronią dotychczasowego porządku rzeczy i tych, którzy walcza o nowy”. Mazowiecki wzywał ponadto Kościół katolicki do potępiania „band podziemia” i zastosowania wobec nich sankcji kanonicznych. (sic!)

Mazowiecki potępiał nie tylko Żołnierzy Wyklętych, ale także rząd polski na emigracji. Określał go mianem „rewanżystowskiego” i „agenturalnego”. „Ideologia lancy ułańskiej na usługach kapitalistycznej wolności zasłoniła im historyczną szansę wydobycia Polski z wielowiekowych zaniedbań cywilizacyjnych”. Emigrantom Mazowiecki zarzucał, że nie interesuje ich dobro ojczyzny oraz, że kierują się zazdrością nie mogąc znieść, że nowa rzeczywistość w Polsce tworzona jest nie przez „fraki ale kombinezony robotnicze, nie proporczyki kawaleryjskie, ale kielnie murarskie”.

Publikacja „Wróg pozostał ten sam” była elementem inicjatywy wynikającej ze zobowiązania Bolesława Piaseckiego do stworzenia środowiska katolickiego lojalnego wobec władzy i o „rozładowanie” antykomunistycznego podziemia. Zobowiązanie, które były wódz „Falangi” złożył na ręce zastępcy szefa NKWD gen. Iwana Sierowa było realizowane we współpracy z tajnymi służbami, agenturą i oczywiście władzą. Dało ono początek ruchowi katolików postępowych, którego przedstawiciele podjęli działania mające na celu przekonanie katolików o zasadniczej zgodności katolicyzmu z komunizmem. „Narastanie wewnętrzno-katolickich odrodzeńczych procesów społecznych zbiegło się z potęgą historycznego procesu rewolucji socjalistycznej. Dzięki socjalizmowi wszyscy ludzie dobrej woli, a więc i ludzie wierzący przestają być maluczkimi i prostaczkami w zakresie rozumienia i możliwości kierowania procesami społecznymi”, pisał Piasecki.

Jak przypomina dr Cenckiewicz tego typu poglądy spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. W 1949r. Święte Officjum opublikowało dekret potępiający komunizm i grożący ekskomuniką wszystkim katolikom, którzy „wyznają komunizm, propagują go lub współpracują z komunistami”. Kilka lat później „Zagadnienia istotne” Bolesława Piaseckiego, podobnie jak tygodnik „Dziś i jutro” znalazły się na indeksie ksiąg zakazanych. Piasecki realizował także swoje drugie zobowiązanie, a więc dążenie do „rozładowania” antykomunistycznej partyzantki. Nie tylko potępiano te działania, lecz również próbowano wywrzeć wpływ na emigrację. Planowano m.in. podjęcie działań wywiadowczych w Wielkiej Brytanii mających na celu wywarcie wpływu na emigrantów. Chodziło o to, by emigracja przestała być wsparciem dla „żołnierzy wyklętych”. Jak zauważa Cenckiewicz, środowisko Piaseckiego stanowiące fundament przyszłego PAXu było niemal w całości zwerbowane do współpracy z UB. „Poufny kontakt” z funkcjonariuszem bezpieki utrzymywał też Zbigniew Przetakiewicz – współautor publikacji „Wróg pozostał ten sam”.

Dr Cenckiewicz zauważa, że opisywany tekst „Wróg pozostaje ten sam” nie był jedynym przykładem prokomunistycznej twórczości Mazowieckiego. Choć późniejszy premier nie należał do partii, to swoimi publikacjami niejednokrotnie popierał reżim – także w najmroczniejszych czasach. Oprócz tekstu „Wnioski” opublikowanego we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim” w 1953r. (poświęconemu procesowi biskupa Kaczmarka i innych oskarżonych duchownych), Mazowiecki popełnił m.in. także tekst „Front tej samej walki”. Wzywał w nim do „walki o słuszną sprawę społeczną”. Cenckiewicz wspomina także o artykule „Urodzaj ludowego życia” poświęconemu 10 rocznicy ogłoszenia manifestu PKWN.

Tekst Cenckiewicza pokazuje, że pierwszy „niekomunistyczny premier” i autorytet moralny popierających III RP demoliberałów był głęboko zaangażowany politycznie w stalinizm. Choć ten epizod z jego życia jest obecnie celowo przemilczany, fakty historyczne mówią same za siebie. Mazowiecki ogłoszony przez prezydenta Komorowskiego „człowiekiem umiaru” był intelektualnie zaangażowany w poparcie krwawego reżimu.
Sam Mazowiecki przyznaje, że popełnił „błędy”, jednak próbuje je usprawiedliwiać. W Rozmowie z Moniką Olejnik w „Kropce nad i” powiedział, że zwalczał podziemie, ponieważ uważał je za niepotrzebne przelewanie krwi młodych ludzi. Były premier nie chciał jednak odnieść się bezpośrednio do artykułu Cenckiewicza. -Do artykułu nie mogę się ustosunkować. O swoich błędach wiele razy mówiłem i rozliczałem się z tego – mówił Mazowiecki.

Więcej szczegółów bulwersującej twórczości Tadeusza Mazowieckiego w pierwszym numerze miesięcznika "Historia Do Rzeczy".


Źródło: „Historia Do Rzeczy”


źródło:
http://www.pch24.pl/tadeusza-mazowieckiego-nienawisc-do-zolnierzy-wykletych,12926,i.html#ixzz2j7XXz54Q

II Wojna Światowa na Opolszczyźnie

rafic100 • 2013-10-04, 02:43
1
Jak wiadomo Opolszczyzna przed drugą wojna światową należała do terenów Trzeciej Rzeszy. Nie dziwi więc fakt ,że trafiali tu polscy zesłańcy skierowani do Rzeszy na przymusowe roboty. Taki los spotkał także Bronkę, siedemnastoletnią dziewczynę, która trafiła do pracy u niemieckiego gospodarza w Ścinawie Małej pow. nyski. Owa Bronka na swoje nieszczęście zakochała się w miejscowym Niemcu ( z wzajemnością ). Film przedstawia jaka kara spotkała młodych ludzi za to że mimo prawnego zakazu potajemnie się spotykali. Losy młodej Polki nie są mi znane , natomiast młody Niemiec trafił na front wschodni. Nie będę pisał nazwisk, ale wiem ze człowiek, który obcina włosy został rozpoznany po latach przez... własną synową. Wiem że rodzice tej dziewczyny szukali jej po wojnie na terenie Opolszczyzny ale bez powodzenia.



Dla zaciekawionych więcej tu : http://polska.newsweek.pl/gerhard-i-bronia,30804,1,1.html

Robert Winnicki vs Włodzimierz Czarzasty o Jaruzelu

ankaniemacyckow • 2013-07-06, 11:05
51
Debata w polsatowskim programie "TAK czy NIE" na temat Jaruzelskiego. Winnicki (Ruch Narodowy) vs Czarzasty (PZPR/SLD)
Polecam zapoznać się z tokiem myślenia oraz argumentami pana Czarzastego. Mózg rozj***ny :samoboj:




PS.

Igo Sym-egzekucja aktora-zdrajcy

en-em • 2013-05-02, 21:50
16
Warszawa, ulica Mazowiecka 10, 7 marca 1941 roku, godzina 7:00.
Dozorca kamienicy był w bardzo złym humorze. W nocy znowu padał śnieg. Westchnął i poszedł na podwórko. Z szopy wyciągnął wysłużoną miotłę, wrócił na ulicę i zaczął zamiatać biały puch z chodnika.
Trzech mężczyzn w szarych płaszczach, z czapkami nasuniętymi na oczy minęło dozorcę i weszło do bramy. Przystanęli w mroku krótkiego korytarza i zapalili papierosy wymieniając szeptem jakieś uwagi.
„Czego panowie sobie życzą?” – dozorca miał pytanie już na końcu języka, ale się powstrzymał. W tych ludziach było coś takiego, co kazało mu przestać się nimi interesować i zająć się swoimi sprawami.
Mężczyźni skończyli palić. Rzucili niedopałki na ziemię i przydepnęli. Dwaj z nich zaczęli się wspinać po schodach, a trzeci podszedł do dozorcy.
- Zapali pan? – zapytał trzymając w wyciągniętej ręce paczkę niemieckich papierosów „Juno”.
Dozorca uśmiechnął się, oparł miotłę o mur i siegnął po papierosa. Nieznajomy wyjął pudełko zapałek.
Tymczasem jego towarzysze dotarli już na czwarte piętro. Podchodzą do drugich drzwi po lewej stronie. Jeden z nich głośno puka do nich.
Drzwi się otwierają. Staje w nich młoda kobieta.
- Czy pana dyrektora Syma możemy prosić?

Karol Juliusz Sym urodził się w lipcu 1896 roku w Innsbrucku w polsko-austriackiej rodzinie. W Austrii skończył szkoły, po czym trafił do wojska. Podczas I Wojny Światowej walczył w szeregach armii austriackiej i dosłużył się stopnia porucznika. Po wojnie i po śmierci ojca przeniósł się wraz z matką i dwoma braćmi do Polski, gdzie kontynuował karierę wojskową. W 1921 roku zdjął mundur i został urzędnikiem. Był już wówczas żonaty – rok wcześniej ożenił się z Heleną Fałat, córką znanego malarza Juliana Fałata. Małżeństwo nie należało jednak do udanych. Wychowana w arystokratycznej rodzinie (matka hrabina) Helena ciągle narzekała, że marnie zarabiający mąż nigdy nie zapewni jej odpowiedniego poziomu życia. Wkrótce odeszła od niego zabierając ze sobą ich syna Juliana. Chłopiec zmarł na zapalenie opon mózgowych w wieku 9 lat. Niedługo potem Helena popełniła samobójstwo.
W 1923 roku Sym pojawił się w Warszawie. Zarabiał na życie jako tłumacz (doskonale znał przecież język niemiecki) i wykonywał drobne prace przy realizacji pierwszych polskich filmów. Szybko zauważono jego nieprzeciętną urodę i wyniesioną z wojska olbrzymią sprawność fizyczną. Pierwszą rolę otrzymał w „Wampirach z Warszawy”. Niezwykle przystojny aktor spodobał się publiczności i po krótkim czasie to nie on starał się o role, ale reżyserzy o niego.
Mając już w dorobku role w pięciu filmach został zauważony przez producentów z austriackiej wytwórni Sachsa. Wyjechał do Wiednia, gdzie zagrał w kilku tamtejszych produkcjach. W 1927 roku spotkał tam Marlenę Dietrich, z którą połączył go krótki, ale namiętny romans.
Po powrocie do Polski na początku lat 30-tych uchodził już za gwiazdora światowego formatu.
Mniej więcej w tym samym czasie kino nieme zaczęło odchodzić w niepamięć, a w filmie dźwiękowym Sym radził sobie średnio – nie mówił wystarczająco płynnie po polsku. Skupił się więc na działalności estradowej występując w najlepszych warszawskich teatrach rewiowych.
Pod koniec sierpnia 1939 roku, kiedy było już jasne, że wojna jest nieuchronna w gazetach pojawiły się zdjęcia Igo Syma kopiącego wraz z innymi artystami rowy przeciwlotnicze. Warszawiacy pokrzepiali się widząc jak ich ulubieńcy pracują z nimi ramię w ramię. Podczas hitlerowskich bombardowań Sym pomagał ratować ludzi zasypanych pod gruzami. W czasie jednego z nalotów został niegroźnie ranny.
Widząc go kilka miesięcy później znajomi artyści nie mogli uwierzyć własnym oczom – przedwojenny ulubieniec warszawiaków paradował po okupowanym mieście w nazistowskim mundurze. Otrzymał status Reichsdeutscha, czyli pełnoprawnego obywatela III Rzeszy. Stał się częstym gościem w domu hitlerowskiego gubernatora Warszawy Ludwika Fischera. Po pewnym czasie został jego doradcą do spraw kulturalnych.
Od początku okupacji naziści prowadzili agresywną walkę z polską kulturą. W kinach i teatrach dostępnych dla polskiej publiczności wolno było pokazywać jedynie głupawe komedyjki i chłam pozbawiony większej wartości. Władze Podziemia odpowiedziały bojkotem aktorskim. Przedwojenni aktorzy, nie mogąc grać w jawnych teatrach musieli się przekwalifikować. Większość z nich znalazła zatrudnienie jako kelnerzy i barmani.
Igo Sym objął kierownictwo Theater der Stadt Warschau” i zaczął prowadzić kino „Helgoland” dostępne tylko dla Niemców. Otrzymał także od okupanta koncesję na prowadzenie teatrzyku rewiowego.
Ba, ale skąd wziąć aktorów, skoro Tajna Rada Teatralna wyraźnie zabroniła im występów na scenie? Sym nie bawiąc się w ceregiele zaczął zmuszać znajomych artystów do występów grożąc wywiezieniem do Oświęcimia w przypadku odmowy. Innych kusił olbrzymimi jak na okupacyjne warunki zarobkami.
Sam jak na trudne, okupacyjne warunki był człowiekiem bardzo zamożnym. Zdawał sobie sprawę z nienawiści, jaką wzbudza w rodakach. „Biuletyn Informacyjny” nie nazywał go w artykułach inaczej, niż świnią i kanalią.

W 1940 roku niemieccy filmowcy rozpoczęli pracę nad antypolskim filmem pt. „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”). To prawdopodobnie najobrzydliwsze dzieło propagandy narodowosocjalistycznej, jakie kiedykolwiek powstało. W obfitującym w niezwykle brutalne sceny filmie Polacy ukazani są jako zezwierzęcone bestie znęcające się nad spokojnymi Niemcami, których przez ostatecznym pogromem chronią wojska hitlerowskie.
Igo Sym bardzo zaangażował się w jego produkcję. Był odpowiedzialny m.in. za nabór polskich aktorów. Niestety, szantażem i przekupstwem udało mu się zaangażować wielu z nich.
Władze Polski Podziemnej odpowiedziały wyrokami infamii (pozbawienia czci) i nagany dla Polaków, którzy zagrali w „Heimkehr”.
Na karę infamii został skazany m.in. Józef Kondrat, stryj Marka Kondrata.
Miarka wobec zdrajcy przebrała się. Wojskowy Sąd Specjalny Związku Walki Zbrojnej wydał wyrok śmierci na Igo Syma. Wyrok został zatwierdzony przez generała Stefana „Grota” Roweckiego, a zadanie rozpracowania celu otrzymał oficer kontrwywiadu Roman Niewiarowicz.
Narażając się na ostracyzm ze strony mieszkańców Warszawy Niewiarowicz podjął za zgodą Podziemia pracę w teatrze „Komedia” prowadzonym przez Syma. Uzyskawszy w miarę częsty dostęp do niego krok po kroku rozpracowywał zdrajcę, ustalał jego zwyczaje, rozkład dnia itp.

Przy okazji tej działalności wyszło na jaw, że polski kontrwywiad już przed wojną podejrzewał Syma o współpracę z Gestapo. Pod koniec lat 30-tych Sym podejrzanie często wyjeżdżał do Niemiec, gdzie pracował w wytwórni filmowej UFA kierowanej przez nazistów.
Widząc jakim poważaniem darzą Syma Niemcy Niewiarowicz zaproponował jego otrucie, bojąc się, że w innym wypadku zemsta okupanta będzie straszna. Generał „Grot” odmówił.
Sym ma zostać zastrzelony i to z broni wojskowej. W ten sposób ma być wysłany sygnał zarówno do okupantów, jak i mieszkańców Warszawy – Polska Podziemna istnieje i karze zdrajców.
Niewiarowicz początkowo zaplanował zamach na ulicy Oboźnej. Nie doszedł on jednak do skutku, ponieważ Sym akurat tego dnia wyjechał służbowo.
Na początku marca uzyskał informację, że renegat za kilka dni wyjedzie na stałe do Wiednia i znajdzie się poza zasięgiem karzącej ręki polskiego Podziemia. Należało maksymalnie przyspieszyć akcję likwidacji zdrajcy.
Sym miał wyjechać 8 marca, więc termin akcji likwidacyjnej ustalono na dzień wcześniej. Zespół, który miał wykonać wyrok śmierci składał się z trzech osób: podporucznik Bohdan Rogoliński „Szary” (dowódca grupy), podporucznik Roman Rozmiłowski „Zawada” (wykonawca wyroku) i kapral Wiktor Klimaszewski „Mały” (ubezpieczenie).

Ustalenie adresu zdrajcy nie było żadnym problemem. Roman Niewiarowicz już od dawna wiedział, że Sym mieszka przy ulicy Mazowieckiej 10, dokąd przeniósł się po tym, jak jego przedwojenny apartament został zniszczony wskutek bombardowań we wrześniu 1939 roku.
Grupa egzekucyjna dotarła na miejsce o godzinie 7 rano wyznaczonego dnia. Najmłodszy stopniem „Mały” został na czatach, podczas gdy „Szary” i „Zawada” weszli po schodach na czwarte piętro. „Szary” zapukał do drzwi. Gdyby padło pytanie kim są, mieli odpowiedzieć, że są pracownikami poczty i mają przesyłkę dla dyrektora Syma.
Takie pytanie jednak nie padło. Drzwi otworzyła im młoda kobieta – bratowa Igo. Grzecznie zapytali o niego.
- Zaraz go poproszę – odpowiedziała kobieta i zniknęła w głębi mieszkania.
Nie czekając na zaproszenie obydwaj egzekutorzy poszli za nią. W korytarzu natknęli się na mężczyznę w szlafroku.
- Czy pan Igo Sym? – pyta „Zawada”.
- Tak. Czym mogę służyć? – pada odpowiedź.
„Zawada” wyjmuje z kieszeni pistolet Vis i niemal z przyłożenia strzela zdrajcy prosto w serce. Igo Sym bez słowa osuwa się na ziemię. Obydwaj oficerowie Podziemia wychodzą z mieszkania i zbiegają po schodach.
Roman Niewiarowicz słusznie przewidywał zemstę okupanta. W odwecie za zamach na Igo Syma hitlerowcy ogłosili w Warszawie żałobę (było to wydarzenie nadzwyczajne – podczas całej okupacji ogłoszą ją jeszcze tylko dwa razy: po klęsce pod Stalingradem i po zamachu na Kutscherę) oraz wzięli ponad stu zakładników, z których część została rozstrzelana 11 marca w Palmirach. Aresztowano znanych polskich artystów m.in. Leona Schillera i Stefana Jaracza. Po śledztwie w siedzibie Gestapo na Alei Szucha i pobycie na Pawiaku zostali wysłani do Oświęcimia. Za innymi rozesłano listy gończe.
Mimo tych szykan sygnał został odebrany właściwie – Polacy zrozumieli, że Polska Podziemna walczy, a zdrajców czeka zasłużona kara.

Roman Niewiarowicz – oficer kontrwywiadu, który rozpracował zdrajcę został po wojnie niesłusznie oskarżony o kolaborację z Niemcami i na kilka lat pozbawiony możliwości zajmowania kierowniczych stanowisk w teatrach. Mimo szykan i nagonki pracował przy produkcji filmów – był autorem scenariuszy do takich filmów jak „Żona dla Australijczyka” i „Szatan z siódmej klasy”. Przed kamerą wystąpił tylko raz – stworzył niezapomnianą postać aktora Walickiego w „Awanturze o Basię” w 1959 roku.
Podporucznik Roman Rozmiłowski – wykonawca wyroku na Igo Symie został jednym z najskuteczniejszych egzekutorów Armii Krajowej. Do lipca 1944 roku zlikwidował kilkudziesięciu zdrajców, konfidentów i szmalcowników. W Powstaniu Warszawskim walczył jako zastępca dowódcy kompanii „Koszta”. Zmarł od ran 3 września 1944 roku w powstańczym szpitalu przy ulicy Sienkiewicza.

Tusek zdrajca

Spikeel • 2012-05-02, 12:09
173
Jako, że polityka to nieodłączny temat każdej strony wrzucam przeróbkę Potopu. :megalol:

soqu1 • 2012-05-02, 13:29  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (26 piw)
Tak jak szlachta kiedyś zrujnowała nasz kraj, tak współczesna szlachta obywatelska daje podwaliny pod 4-ty rozbiór Polski.
138
22 marca 2012 roku Tusk chce podpisać Nowy Dokument ACTA jeszcze groźniejszy


Rozprzestrzeńcie to w internecie.



Cytat:

Rząd nie wyciągnął wniosków ze sprawy ACTA. Mało tego, pojawiają się kolejne dokumenty i porozumienia, nawet groźniejsze niż ACTA. I znów odbywa się to bez żadnych konsultacji. A po protestach instytucje, na które mogłaby spaść odpowiedzialność, umywają ręce.

Przystąpienie Polski do systemu jednolitej ochrony patentowej, dalej „Porozumienie o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej” i „Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego w sprawie powierzenia Urzędowi Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (znaki towarowe i wzory) niektórych zadań związanych z ochroną praw własności intelektualnej, w tym zwoływania posiedzeń przedstawicieli sektora publicznego i prywatnego w charakterze europejskiego obserwatorium zajmującego się zjawiskiem podrabiania i piractwa”. Co mają ze sobą wspólnego te trzy sprawy?

To inicjatywy, które Polska podejmuje czy też podejmowała jako członek Unii Europejskiej, argumentując, że przepisy czy porozumienia muszą ewoluować, żeby nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością. Zwłaszcza w świecie cyfrowych innowacji i związaną z nimi ochroną własności intelektualnej. Tymczasem eksperci znający realia europejskiej biurokracji wskazują, że wszystkie te dokumenty są potrzebne wąskim grupom interesu.

ACTA 2

„Szykuje się ACTA 2: polecam uwadze Dokument COM(2011)288 ktory ma byc przyjety przez panstwa 22 marca w Brukseli – szok” – napisał kilka dni temu na Twitterze poseł PiS Krzysztof Szczerski. Co miał na myśli?

W podtytule dokumentu sygnowanego enigmatycznym skrótem COM(2011)288 z 24 maja 2011 r. czytamy, że Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego zajmujący się znakami towarowymi i wzorami zajmie się również „ochroną praw własności intelektualnej, w tym zwoływania posiedzeń przedstawicieli sektora publicznego i prywatnego w charakterze europejskiego obserwatorium zajmującego się zjawiskiem podrabiania i piractwa”.

W przypadku umowy ACTA sporym zaskoczeniem okazało się to, że została ona przyjęta na Radzie ds. Rolnictwa i Rybołówstwa UE. Nikt nie potrafił racjonalnie wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Podobnie nietypową drogę procedowania ma porozumienie, o którym napisał Krzysztof Szczerski. Dokument dotyczący ochrony własności intelektualnej został przyjęty na Radzie ds. Transportu, Telekomunikacji i Energii, jednego z ciał Rady Unii Europejskiej.

Biurokratyczny bałagan

Niecałe dwa tygodnie wcześniej, 5 maja 2011 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, konkretnie Departament Własności Intelektualnej i Mediów, przekazało Komisji Europejskiej stanowisko Polski w sprawie sprawozdania Komisji Europejskiej odnośnie egzekwowania praw własności intelektualnej. Fragmenty cytuje na swoim blogu prawnik Piotr VaGla Waglowski.

- Rząd Rzeczypospolitej Polskiej dostrzega fakt, iż dyrektywa nie została skonstruowana z myślą o tym wyzwaniu (chodzi o „zwiększenie naruszeń praw własności intelektualnej za pośrednictwem Internetu” – przyp. Rebelya.pl) i popiera prace nad odpowiednimi rozwiązaniami umożliwiającymi skuteczniejsze egzekwowanie praw w środowisku cyfrowym, zastrzegając równocześnie prawo do przedstawienia ostatecznego stanowiska na temat ich formy i treści po opublikowaniu właściwych projektów – czytamy m.in. w stanowisku polskiego rządu.

Co się dzieje dalej? Co dostrzegł i poparł Rząd Rzeczypospolitej Polskiej? Kilka miesięcy później, 7 listopada 2011 roku w Warszawie podpisany został dokument „Porozumienie o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym”. Ekspert Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej Tymoteusz Barański nie zostawia na porozumieniu suchej nitki.

- Projekt „Porozumienia”, stanowiący w istocie pomnik prehistorii prawnej, wydaje się zmierzać do wskrzeszenia prywatnego wymiaru sprawiedliwości i oddania go w ręce jednej ze stron. Praktycznym skutkiem obowiązywania „Porozumienia”, gdyby zostało zawarte, jego skutkiem byłoby pojawienie się w Polsce obrazków rodem z USA, gdzie Internauci za ściągnięcie kilku plików mp3 otrzymują wezwania do zapłaty na horrendalne kwoty z alternatywą w postaci procesu sądowego i kierowania zawiadomień do organów ścigania – ocenia Barański.

Ekspert Fundacji Republikańskiej zwraca uwagę, że prace nad porozumieniem toczyły się niejawnie, nie było konsultacji społecznych. - Po upublicznieniu sprawy i protestach organizacji pozarządowych oraz organów ochrony praw i wolności obywatelskich (RPO, GIODO), dochodzi do wycofania się z projektu i nagle wszyscy zgadzają się, że był on niepotrzebny, nieproporcjonalny, godził w prawa użytkowników Internetu etc. – napisał Barański w krótkiej analizie porozumienia.

Co jeszcze wzmaga jego sceptycyzm? Aby lepiej to pokazać porównuje porozumienie do umowy ACTA: „Oba dokumenty, choć o całkowicie odmiennym charakterze prawnym, zawierają postanowienia nieprecyzyjne, niejasne, odwołując się do ogólnych i wieloznacznych pojęć. Oba nie przewidują jakichkolwiek gwarancji ochrony praw Internautów, mając za przedmiot wyłącznie ochronę interesów dysponentów praw autorskich. Wreszcie obowiązywanie obu dokumentów mogłoby – przy odpowiedniej interpretacji ich postanowień – spowodować istotne naruszenie szeregu praw podstawowych.”

Odwrót ministerstwa

Bardzo interesujący komunikat pojawił się 1 marca 2012 roku na stronie MKiDN. - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zdecydowanie zaprzecza, jakoby było autorem dokumentu pt.: „Porozumienie o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawie ochrony praw własności intelektualnej w środowisku cyfrowym”. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie namawiało do podpisania porozumienia, ani nie wypracowało żadnych dokumentów, które odnoszą się do przygotowania oraz negocjacji projektu Porozumienia. (pogrubienia zachowane za stroną MKiDN – przyp. Rebelya.pl) – czytamy w tym komunikacie.

Znacznie wcześniej, bo 20 października 2011 roku wspólne stanowisko odnośnie projektu przekazały ministerstwu Związek Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska oraz Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji. W tytule tego stanowiska jasno jest napisane, że porozumienie zostało opracowane w ramach Zespołu ds. Przeciwdziałania Naruszeniom Prawa Autorskiego i Praw Pokrewnych działającego w MKiDN.

Po zapoznaniu się z treścią porozumienia obie organizacje stwierdziły m.in. że „już sam fakt istnienia takiego porozumienia może naruszać prawo konsumentów poprzez niekorzystne dla nich zapisy w umowach oraz poprzez tworzenie tym porozumieniem zmowy między przedsiębiorcami”. Ponadto, ich zdaniem, budzi on szereg innych wątpliwości prawnych.

Niekorzystne patenty

To nie koniec problemów związanych z niejasnymi dokumentami, które rząd podejmuje, tłumacząc to obowiązkami płynącymi z członkostwa w UE. „Rzeczpospolita” pisała także o tym, że system jednolitej ochrony patentowej, o którym zdecydowano w trakcie polskiej prezydencji, może być zagrożeniem dla wielu firm. O to, aby Polska wycofała się z wprowadzenia takiej ochrony apelują do rządu rzecznicy patentowi, ekonomiści i parlamentarzyści.

Efektem przyjęcia tych regulacji będą jednolite patenty, które automatycznie będą obowiązywać we wszystkich 25 krajach. Nie wprowadzą ich Hiszpania i Włochy, który zakwestionowały jednolity system patentowy. Czego możemy obawiać się w Polsce?

– Takie rozwiązania są korzystne dla dużych zachodnich firm. Dla polskiej, dopiero rozwijającej się gospodarki, są zabójcze – powiedziała „Rz” Anna Korbela, prezes Polskiej Izby Rzeczników Patentowych. Do tej przestrogi istotną rzecz dopowiada prof. Aurelia Nowicka, ekspert od prawa własności intelektualnej z UAM w Poznaniu. - Nagle liczba patentów w Polsce zwiększy się o 60 tys. rocznie i polski przedsiębiorca będzie musiał pilnować, aby żadnego z nich nie naruszyć – wskazuje.

Na powyższych przykładach widać, że wbrew zapewnieniom premiera Donalda Tuska i jego rzecznika Pawła Grasia wpadka z ACTA to nie był jednorazowy wypadek przy pracy. Rząd nie panuje nad tym, do czego przystępujemy w ramach członkostwa w UE i ma wyraźny problem z definiowaniem szans oraz zagrożeń wynikających z tego tytułu. Funduje nam tym samym ACTA do potęgi.



Źródło: http://rebelya.pl/post/1352/acta-do-potegi-rzad-nie-panuje-nad-prawem-wasno

Źródło: http://lubczasopismo.salon24.pl/polskaokiem24latka/post/393105,tusk-szykuje-nam-acta-2-tylko-kuchennymi-drzwiami

polacam przeczytać
Tristan88 • 2012-03-14, 18:58  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (101 piw)
Trzeba zrobić tak:
- Zmówić się,
- pojechać do warszawy,
- zdemolować pół warszawy
- spalić kilka samochodów,
- zgwałcić kilku policjantów,
- tuska wyj***ć z rządu (wywieźć go na taczce gnoju)


Piłsudski zrobił by porządek ze sk***ielem