18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#wojna polsko bolszewicka

Jak marynarze pobili bolszewików

Pan_Generał • 2013-08-17, 17:35
20
Choć wojna polsko-bolszewicka 1920 roku toczyła się w głębi kraju, czynny udział wzięła w niej Marynarka Wojenna. Należące do niej jednostki stoczyły nawet zwycięską bitwę z przeważającymi siłami wroga. Bohaterem była rzeczna Flotylla Pińska.



Największa „morska” bitwa w środku lądu rozegrała się 27 kwietnia 1920 roku. Polskie wojska maszerowały wówczas na Kijów. W ślad za nimi posuwała się po Prypeci Flotylla Pińska. O świcie polska kanonierka „Pancerny” wspierana przez cztery uzbrojone motorówki stanęła oko w oko z sześcioma jednostkami Flotylli Dnieprzańskiej.

– Bolszewicy dysponowali znacznie poważniejszymi siłami. Nasze flotylle na dobrą sprawę dopiero się tworzyły. Część ich jednostek to były po prostu dozbrojone statki cywilne – wyjaśnia dr Michał Mackiewicz z Muzeum Wojska Polskiego. Ale Polacy nie oddali pola. Krótka bitwa szybko przerodziła się w blisko 30-kilometrowy pościg za Sowietami. Udało się zatopić jeden nieprzyjacielski okręt, dwa inne najpewniej zostały uszkodzone, wreszcie kilka różnej wielkości przeszło w ręce polskie. – W naszych zbiorach mamy nawet zerwaną wówczas banderę sowiecką – mówi Mackiewicz.

Bitwa pod Czarnobylem była największym sukcesem ówczesnej Marynarki Wojennej. Bo to właśnie jej podlegała Flotylla Pińska. Naczelnik państwa Józef Piłsudski zadecydował o utworzeniu sił morskich zaledwie 17 dni po tym, jak Polska odzyskała niepodległość. Rzeczpospolita nie miała jeszcze wtedy dostępu do morza, kilka miesięcy później zyskała zaś zaledwie dwa niewielkie porty w Pucku i na Helu. Dlatego początkowo Marynarka Wojenna opierała się właśnie na flotyllach rzecznych, których podstawą stał się sprzęt przejęty od zaborców. Pierwsza tego typu formacja istniała w Modlinie. Wkrótce sformowane zostały Flotylle Wiślana i Pińska.



Nie zdążyły one jeszcze na dobre okrzepnąć, kiedy wybuchła wojna polsko-bolszewicka. – Już w 1919 roku jednostki należące do Flotylli Pińskiej zajmowały się transportem zaopatrzenia dla wojsk polskich. W maju stoczyły pierwszą potyczkę z siłami nieprzyjaciela – mówi kmdr ppor. Piotr Adamczak z biura prasowego Marynarki Wojennej. A potem przyszła zwycięska bitwa pod Czarnobylem. Polscy marynarze wzięli jeszcze udział w defiladzie w Kijowie, jednak wkrótce karta się odwróciła. Podczas kontrnatarcia bolszewików siły Flotylli Pińskiej zostały odcięte od polskiej armii. Ostatecznie 2 sierpnia 1920 zapadła decyzja o zatopieniu okrętów i rozwiązaniu jednostki.

Podczas wojny polsko-bolszewickiej marynarze walczyli także na lądzie. W 1920 roku został utworzony Pułk Morski, którego bataliony biły się pod Ostrołęką, Grodnem oraz Białymstokiem. Ostatecznie bolszewicką napaść udało się odeprzeć.

Losy marynarskich formacji, które walczyły w środku lądu, były różne. Pułk Morski został rozwiązany jesienią 1920 roku. Pięć lat później przestała istnieć Flotylla Wiślana. Flotylla Pińska za to odrodziła się i aż do 1939 roku stanowiła na wschodniej granicy kraju poważną siłę. W szczytowym okresie w jej skład wchodziło około sto jednostek. Podczas wojny obronnej 1939 roku nie odegrały one jednak większej roli. – Przede wszystkim dlatego, że we wrześniu stan rzek był wyjątkowo niski – zaznacza Mackiewicz



Jednostki flotylli także tym razem zostały na rozkaz polskiego dowództwa zatopione, a marynarze dołączyli m.in. do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga. – W 1939 roku nastąpił kres flotylli zarówno w wymiarze militarnym, jak i historycznym. Po wojnie nie było już sensu odbudowywać tego typu formacji. Marynarka Wojenna główny nacisk położyła na odbudowę potencjału morskiego – podkreśla Mackiewicz.

Tymczasem na świecie flotylle rzeczne nie odeszły całkowicie w zapomnienie. Taką formację posiadają choćby Węgrzy. Operuje ona na Balatonie i Dunaju. – Flotylle popularne są w krajach Ameryki Południowej. Bardzo rozbudowane siły posiada chociażby Paragwaj – mówi kmdr ppor. Adamczak. Tamtejsze jednostki operują na rzece Parana i tworzą Marynarkę Wojenną.


źródło: http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/9151?t=Jak-marynarze-pobili-bolszewikow

Józef Siła-Nowicki i jego Huzarzy Śmierci

Pan_Generał • 2013-06-26, 01:05
21
Koniec lipca 1920 r. (dokładna data nieznana). Okolice Białegostoku. Trwa wojna z bolszewikami. Porucznik Józef Siła-Nowicki w gorączkowym pośpiechu organizuje dywizjon jazdy. Sam wybiera żołnierzy do swojego oddziału:

Gdy mu się spodobał któryś z zabłąkanych wojaków, zatrzymywał go z groźną miną i zapytywał: „Kto ty taki?” Zaskoczony wojak odpowiadał: „Jan Wcisło”. To porucznik go w zęby. „Łżesz, suczy synu, kto ty taki? Do delikwenta przybliżało się dwóch dryblasów porucznika. Wystraszony wojak odpowiadał czym prędzej: „Melduje strzelec J. W.” A tu znowu w zęby: „Łżesz, dezerter jesteś, sąd polowy i kula w łeb”. Tu zwykle biedak się załamywał i błagał o łaskę. „Dobrze – odpowiadał ułagodzony porucznik – wezmę cię na próbę do swego szwadronu”. Uszczęśliwiony dezerter przysięgał, że pójdzie „w ogień i wodę” za panem porucznikiem”.


Odznaka Huzarów Śmierci



Niewiele o nim dzisiaj wiemy. Możemy się tylko domyślać, kiedy się urodził, jak wyglądał, skąd pochodził, gdzie uczęszczał do szkoły? Pytania można mnożyć. Zarówno początek jego kariery wojskowej jak i tajemniczy koniec, są do dzisiaj spowite mgłą. Nie zachowała się nawet jego fotografia. Wiadomo, że porucznik Siła-Nowicki w czasie I wojny światowej służył w jednej z armii zaborczych. Po odrodzeniu ojczyzny w listopadzie 1918 r. i rozpoczęciu walk polsko-sowieckich znajdujemy go w szeregach Dywizjonu Jazdy Kresowej, przemianowanego wkrótce na 4 Wołyński Dywizjon 1 Pułku Strzelców Konnych. Cieszył się opinią wytrawnego kawalerzysty i zagończyka. Ambitny do granic możliwości. Charakter miał twardy. Był porywczy i zdolny do wszystkiego. Nie bał się przedstawić swojego punktu widzenia przełożonym i bronić go do upadłego. W lipcu 1920 r., gdy czerwona zaraza rozlewała się po polskiej ziemi, porucznik Siła-Nowicki otrzymał polecenie stworzenia ochotniczego oddziału kawalerii w Białymstoku. Nowo mianowany dowódca, nie pytając o zdanie swoich zwierzchników, nazwał go dywizjonem (dyonem) Huzarów Śmierci. Zabiegiem tym chciał podnieść morale swoich podwładnych i uczynić zadość swojej ambicji: sformować z nich elitę polskiej kawalerii.

Organizację oddziału rozpoczęto 23 lipca. Już po kilku dniach zgłosiło się 50 ochotników. Rezerwuarem „ochotników” byli również żołnierze wycofujący się na zachód z rozbitych pułków. Po kilku dniach straceńcze deklaracje złożyło ok. 500 huzarów. Siła-Nowicki wydał rozkaz marszu na zachód. Huzarzy opuścili Białystok podzieleni na dwa szwadrony i pluton ciężkich karabinów maszynowych.

Czym wyróżniał się nowo sformowany dywizjon kawalerii od całej masy innych oddziałów noszących polskiego orzełka na czapce? Na razie tylko umundurowaniem i bojowym morale… Z zewnątrz huzarzy przypominali bardziej partyzantów, aniżeli żołnierzy regularnej formacji. Dopiero później wprowadzono jednolity mundur. Elementem charakterystycznym była trupia czaszka. Umieszczono ją na huzarskiej furażerce oraz na biało-czerwonym proporczyku, przyszywanym na kołnierz munduru. Po zakończeniu kampanii bolszewickiej, do tych dwóch cech huzarze dopisali trzecią – pogardę dla życia, głównie swojego…


Huzar Śmierci


Już 30 lipca dywizjon Huzarów Śmierci przeszedł swój chrzest bojowy. Polem bitwy zostały okolice wsi Dzierzby. Kawalerzyści z pieśnią na ustach „Jeszcze Polska nie zginęła…” przystąpili do szarży i zdobyli na bolszewikach 2 cekaemy. Żołnierze Siły-Nowickiego osłaniali odwrót polskich jednostek aż do rogatek Warszawy. W zagrożonej stolicy nastąpiła dalsza reorganizacja oddziału. Do dywizjonu dołączono świeżo sformowany szwadron policji konnej z Łodzi.

Dywizjon swój szlak bojowy rozpoczął w Warszawie, a skończył na Litwie. Wielokrotnie zmieniał swoją podległość. Głównym zadaniem huzarów było utrzymywanie łączności pomiędzy poszczególnymi pododdziałami oraz pełnienie służby patrolowej i wywiadowczej. Zadania te wykonywano w małych, kilkudziesięcioosobowych grupach. Huzarzy byli oczami i uszami dowódców, którym podlegali. Swego czasu raporty opracowywane przez Siłę-Nowickiego lądowały na biurku dowódcy frontu – generała Józefa Hallera. Dzięki dostarczanym przez huzarów informacjom dowództwo doskonale orientowało się w sytuacji podporządkowanych mu wojsk. Siła-Nowicki, jak przystało na prawdziwego dowódcę, również uczestniczył w tej służbie. Narażał się podobnie jak zwykły huzar. Symbol trupiej czaszki zobowiązywał. Miał lśnić w słońcu nie tylko podczas parady. W służbie patrolowo-wywiadowczej szczególnie wyróżnił się szwadron policyjny: „Nastrój konny policjantów był rzeczywiście doskonały, ci bardzo odważnie patrolowali, opowiadając z zapałem i humorem o zetknięciu się z patrolami bolszewickimi. Byli to starzy kawalerzyści, przeważnie z armii rosyjskiej”.

Mitem i legendą obrosły wyczyny huzarów na froncie. W trakcie kampanii bolszewickiej huzarzy mogli poszczycić się wieloma sukcesami. Wymieńmy kilka z nich. W sierpniu 1920 r. dyon zajął miasteczko Serock. Zdobył tam 5 cekaemów, 30 koni i wziął do niewoli 50 jeńców. W czasie pościgu za pobitym nieprzyjacielem zabrano kolejnych 100 jeńców do niewoli. W bitwie pod Myszyńcem huzarzy zdobyli aż 8 dział na nieprzyjacielu. Co warto wytłuścić: huzarzy Siły-Nowickiego nigdy nie przegrali bitwy. Największe kontrowersje budzą do dzisiaj informacje o tym, że żołnierze dyonu nie brali bolszewików do niewoli. Mieli ich z zemsty mordować po schwytaniu. Tezy te – całkowicie nieuzasadnione – można włożyć najwyżej między bajki.


Huzarzy Śmierci – legendarny oddział polskiej kawalerii



Po ustaniu działań wojskowych i krótkim pobycie w rejonie Warszawy, dyon przeniesiono na linię demarkacyjną z Litwą „Kowieńską”. Tutaj zaczęły się problemy z dyscypliną huzarów. Przyzwyczajeni do wojennych przygód, ciekawego życia na froncie żołnierze dyonu musieli pełnić służbę wartowniczą. Nie mieli już okazji spotkać się z wrogiem. Dodatkowo nie byli odpowiednio zaopatrywani w żywność. Huzarzy zaczęli dezerterować i wszczynać awantury z innymi polskimi oddziałami wojskowymi. Dokonywali rekwizycji na własną rękę, w czym asystował sam dowódca. Okoliczna ludność nie wspominała mile ich pobytu. W lutym 1921 r. dyon wycofano z linii demarkacyjnej i połączono go z większą jednostką jazdy. Szwadrony dyonu rozpoczęto „wypożyczać” do innych większych oddziałów. Siła-Nowicki zaczął tracić władzę nad podległymi mu huzarami.

Siła – Nowicki chciał zjednoczyć ideowo cały oddział ustanawiając odznakę pamiątkową dyonu. Miała ona zapewne podnieść status oddziału, ponieważ odznaki pamiątkowe miały tylko pułki. I w ten sposób w 1921 r. powstała jedna z najciekawszych odznak pamiątkowych Wojska Polskiego. Miała ona formę krzyża równoramiennego. Na jej dolnym ramieniu umieszczono datę rozpoczęcia formowania dywizjonu. Między ramionami krzyża ulokowano skrzyżowane miecze. Na pierwszym planie osadzono trupią czaszkę z piszczelami. Odznaki nigdy nie zatwierdziły władze wojskowe. Może dlatego zyskała taką popularność i jeszcze dzisiaj wzbudza ona nie lada emocje.


Zaświadczenie o nadaniu odznaki Huzarów Śmierci z własnoręcznym podpisem Siły-Nowickiego


Dowódca Huzarów Śmierci wielokrotnie wysyłał monity do Warszawy z prośbą o rozwinięcie dyonu w samodzielny pułk. Za każdym razem mu odmawiano. Czyżby zaważył nad tym wizerunek bezkompromisowych, nieokiełznanych jeźdźców? A może postać porucznika – nieczułego na punkcie dyplomatycznych manier? Gdy osobiście udał się do Warszawy, prosić przełożonych o rozwinięcie pułku, dyon rozwiązano. Siła-Nowicki po powrocie do oddziału pokłócił się ze swoim dowódcą. Dalsze wydarzenia z jego życia są słabo udokumentowane. Miał zostać aresztowany w słynnym więzieniu na Antokolu w Wilnie. Później słuch o nim zaginął.

Dowódca i jego Huzarzy Śmierci nie należeli do pokornych. Nie pasują do wizerunku „czystych jak łza” polskich żołnierzy, którzy nie mają niczego złego na swoim sumieniu. Obciąża ich m. in. wszczynanie awantur z innymi polskimi żołnierzami (głównie z artylerzystami…) i rabowanie miejscowej ludności na Litwie Środkowej. Co niektórzy przypisują im mordowanie bolszewickich jeńców, na co nie ma żadnych podstaw. Na końcu należałoby zwrócić uwagę na kwestię najważniejszą, przyćmiewającą wszystkie wyżej wymienione wady huzarów - walczyli i ginęli za wolną i niepodległą Polskę

źródło:
http://blog.surgepolonia.pl/2011/11/jozef-sila-nowicki-i-jego-huzarzy-smierci/