Zdarzyło się pewnego razu, że uczeń Mistrza Kung-Fu przeszedł z powodzeniem nauki wstępne i przystąpił do Ostatecznej Próby. Rzekł mu tedy Mistrz: - Stań na placu przed świątynią i przepołów gołymi rękami deskę, którą ujrzysz opartą o kamienie. Poszedł tedy uczeń i ujrzał ledwo ociosaną kłodę twardego drewna. Nie uląkł się jednak i gołą dłonią uderzył w nią tak mocno, że pękła i dwie połówki spadły na ziemię. - Dobrześ wykonał zadanie - rzekł Mistrz - Teraz czeka cię drugi sprawdzian. Pójdziesz ze mną do gospody w mieście. Poszli tedy do gospody, gdzie ujrzeli dwóch złoczyńców bijących niewinnego kupca. - Czyń co trzeba - rozkazał Mistrz. Rzucił się tedy uczeń w wir walki i wnet wyleciał za drzwi z podbitym okiem i bez zębów. Wrócił też zaraz w niesławie do domu, a zgromadzonej przy stole rodzinie rzekł: - To samo co rok temu. Plac poszedł dobrze, ale oblałem na mieście
kamil66 • 2012-03-14, 06:54 Najlepszy komentarz (56 piw)
MrPink napisał/a:
Ten dowcip jest starszy niż Twoja matka.
Nie obrażaj, nie każda, jak Twoja urodziła w gimnazjum.
A więc sytuacja ma miejsce na lekcji religii(nie mojej). Ksiądz prowadzi lekcje, pie**oli coś o krzyżu, papieżu i takie tam. Nagle dzwoni mu telefon, obiera rozmawia parę minut i kończy. Uczeń się pyta:
U:Żona dzwoniła ? K: Ta, będziesz miał brata.
BMWswap • 2012-02-14, 01:04 Najlepszy komentarz (26 piw)
nie zaczyna się zdania od: "a więc"
na pewno zaraz jakiś muł bagienny zacznie zdanie od "A więc"