Stare dzielo Apetora. Troche przypomina dziecinstwo. Gdzie snieg nie byl straszny, tylko byl zajebisty. Sanki , do lasu i zjazd z gorki. Zjazdy po kilkaset metrow. Wycinanie garacym nozem bieznika z podeszwy, smarowanie parafina. Po to by moc zapie**alac po ciemku na wszesniej przygotowanej slizgawce kilkadziesiat metrow w dol. W tym roku przej***lem cala Szwecje i Norwegie zima. Bylem 400km na pln od kola podbiegunowego. Po srodku niczego wioska. Minus 15. Dwa metry sniegu i jazda. Ruch jak w Krakowie. Psie zaprzegi. Skutery... Wyscigi. Zabawa. Szkoda ze u nas juz tylko deszcz i przymrozki.
wyprzedzam temat Nie bylo komplikacji przy moim urodzeni. Nastapily pozniej.