Chciałbym opowiedzieć krótką historię zasłyszaną od kolegi, studiującego na polibudzie w Gliwicach. Rzekomo jest ona autentyczna ale głowy nie daję, nie było mnie przy tym .
Ćwiczenia z jakiegoś tam przedmiotu, wszyscy skupieni bo profesorek podobno niezła siekiera. Nagle do sali wchodzi jakiś typek (zagubiony student), podchodzi do prowadzącego i mówi: - przepraszam, czy jest profesor Sroczyński? Na to prowadzący z wyraźnym zażenowaniem: - Sra! SRA! Szukającego trochę zdziwiło to co usłyszał i po chwili namysłu wypalił: - Aaaa... to ja poczekam.