Film jest mrocznym dramatem gatunku... w formie dokumentu. "Cannibal Holocaust" (znany też pod tytułem "Green Inferno") został podzielony na dwie części: w pierwszej akcja rozgrywa się w amazońskiej dżungli, gdzie ekipa żołnierzy (ratowników) poszukuje zaginionej ekspedycji filmowców, która udała się w celu zrealizowania dokumentu o życiu kanibali. W drugiej części akcja przenosi się do Nowego Jorku, a dokładnie do studia filmowego, gdzie oglądane są szokujące taśmy odnalezione w dżungli przez ekipe ratukowa.
"Cannibal Holocaust" w reżyserii Ruggero Deodato to jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii. Do dziś zakazany w wielu krajach, wciąż wzbudza oburzenie faktem, iż przedstawione w nim zabójstwa zwierząt miały miejsce naprawdę. Z tego tytułu reżyser po premierze został postawiony w stan oskarżenia. Istniało również podejrzenie, jakoby na planie mieli ginąć ludzie, jednak wątpliwości w tej kwestii udało się wkrótce rozwiać. Cały ten szum dopomógł jedynie w zdobyciu przez dzieło Włocha ogromnej popularności, przede wszystkim wśród miłośników kina gore, i zaowocował wieloma podobnymi filmami.
Oczywiście pozostaje jeszcze trudna do rozstrzygnięcia kwestia "czystości" intencji reżysera. Mówiąc prościej: na ile jest to tylko szukanie taniej sensacji w duchu, który od zarania przyświecał produkcjom spod znaku kina eksploatacji, a na ile pałęta się tu gdzieś prawdziwa zaduma nad naturą człowieka. No i gdzie ma miejsce granica swobody artystycznej twórcy oraz używanych przez niego środków? Z pewnością dla przeciętnego odbiorcy trudno zaakceptować przemoc wobec zwierząt utrwaloną na celuloidzie. Ale czy pomimo wszystko cel nie został osiągnięty?
"Cannibal Holocaust" przygniata swym ciężarem, nie przynosi niezdrowej podniety, a psuje dobre samopoczucie odbiorcy, co sprawia, że zagląda on w bardziej mroczne rejony ludzkiej egzystencji zdominowane przez arogancję, konsumpcjonizm, zaspokajanie egoistycznych przyjemności. To nie film do obejrzenia z dziewczyną, która "boi się horrorów". To kopniak wymierzony w nadżartą bezmyślnością facjatę zadowolonego z siebie współczesnego lekkoducha - everymana. Nie podoba się? I dobrze. Bo wcale nie ma się podobać.
recezja pobraa z filmweb.pl