18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#radioaktywność

Era Atomowego Szaleństwa

Irydius • 2017-12-22, 22:04
29

Kiedyś to było! Chleb z radem na śniadanie a na popitkę radioaktywna woda. Radioaktywne prezerwatywy, kosmetyki, mydła... na zdrowie!
2
26 Kwietnia 1986 roku miała miejsce największa katastrofa w historii energetyki jądrowej. Awaria została zakwalifikowana do 7 najwyższego stopnia Międzynarodowej skali zdarzeń jądrowych i radiologicznych.W wyniku awarii skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar od 125 000 do 146 000 km² terenu na pograniczu Białorusi, Ukrainy i Rosji, a wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie. W efekcie skażenia ewakuowano i przesiedlono ponad 350 000 osób.


26 Kwietnia 2016 mija trzydziesta rocznica awarii, ten film ukazuje miasto Prypeć, które zostało ewakuowane tuż po katastrofie.

Czarnobyl: Zona w promieniach słońca

Seek-and-Explore • 2014-10-17, 21:59
584


Z początku miał to być 1-2 minutowy zwiastun, ale ja po prostu nie potrafię wycinać ujęć ze Strefy, szkoda mi każdej sekundy, więc jest trochę dłuższy. Mimo wszystko ten film przedstawia zaledwie połowę miejsc, które odwiedziliśmy z kolegą w Prypeci.

Jeśli kogoś mój materiał zainteresował, to dodam, że poszczególne odcinki oraz zdjęcia będę stopniowo prezentować na moim blogu i FB:

[ Komentarz dodany przez: LegendarnyZiom: 2014-10-17, 23:04 ]
Dodane na prośbę użytkownika:

http://seek-and-explore.blogspot.com/

https://www.facebook.com/seekandexplore
RapPanaJapy • 2014-10-17, 22:01  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (22 piw)
Za Zonę zawsze krata piwa, na pewno będę śledził Twoje materiały, mam nadzieje że tu wrzucisz je też
398

Opisana w poprzednim odcinku budowla , stanowiąca grobowiec dla szczątków reaktora nr 4 w Czarnobylu, powoli chyli się ku ruinie. Jej zawalenie jest jednoznaczne z powtórnym skażeniem terenu wokół miejsca katastrofy i nie tylko. Radioaktywny pył może zawędrować w każdy zakamarek Europy. Na szczęście zamiennik właśnie jest konstruowany. Nazywa się NSC (New Safe Confinement).

To, co widzicie na zdjęciu otwierającym ten artykuł, to jedynie część wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest ostateczne pogrzebanie radioaktywnych szczątków reaktora nr 4 czarnobylskiej elektrowni atomowej. O skali projektu nie wiedziano praktycznie nic do momentu podjęcia wstępnych rozmów o nowym sarkofagu. Rozmowy zaczęły się bardzo późno,
co wynikało z dużej niechęci finansowego angażowania się w problem Ukrainy i Rosji
.

Fundacja z problemami


Czarnobyl to gorący kartofel przerzucany z ręki do ręki. Postawa taka nie powinna jednak dziwić. Po pierwsze będą to pieniądze bezpowrotnie stracone. Stracone, bo nikt nie patrzy na ów projekt jak na inwestycję, choćby w przyszłe bezpieczeństwo.

Wielu ekspertów twierdzi, że nowy sarkofag wcale nie jest potrzebny, a zgliszcza można stopniowo przykrywać betonem. Inni z kolei alarmują, że nowe zabezpieczenie musi powstać i że nie należy patrzeć na koszty. Kilka miesięcy temu okazało się, że ci drudzy mają rację. Na zdjęciu poniżej widać efekty zawalenia się dużego fragmentu dachu!

Trudna sytuacja decyzyjna nie rokowała najlepiej, więc powołano fundację CSF (Chernobyl Shelter Fund), która miała zająć się zbiórką pieniędzy oraz projektowaniem nowego rozwiązania. Wnioski z pierwszych spotkań pojawiły się dosyć szybko. Ulepszanie oraz całościowa rozbiórka starego sarkofagu nie wchodzą w grę. Struktura jest obecnie nie do ruszenia ze względów bezpieczeństwa. W 1992 r. ogłoszono budżet oraz konkurs na wykonawcę nowego sarkofagu.
Zgłoszono aż 394 projekty, do finału przeszły trzy.

Wygrał projekt łukowy, który jest konstruowany przez francuskie konsorcjum Novarka. Koszt całości przekroczył już półtora miliarda euro i prawdopodobnie jeszcze wzrośnie.

Widoczna po lewej struktura jest budowana w dużej odległości od reaktora. Po zakończeniu konstrukcji zostanie ona przetoczona po szynach nad reaktor i osadzona nad starym sarkofagiem. Decyzja o przeprowadzeniu prac z dala od miejsca katastrofy była dość oczywista. Robotnicy nie mogą pracować bezpośrednio przy reaktorze ze względu na promieniowanie. Ewentualny błąd podczas działań “na miejscu” mógłby spowodować zawalenie starej konstrukcji i kolejną tragedię.

Zadaniem nowego sarkofagu jest zapobieżenie wędrówce skażenia poza obręb reaktora i jego otaczającej infrastruktury. Pośrednim efektem jest zatrzymanie korozji obecnego sarkofagu i zmniejszenie ryzyka wynikłego
z ewentualnego zawalenia się starej konstrukcji.

Zakłada się także usunięcie starego dachu za pomocą zdalnie sterowanych maszyn w celu dalszej minimalizacji ryzyka.

Konstrukcja będzie wysoka na 92 metry i będzie mieć aż 150 metrów długości. Składać się będzie z 13 łuków tworzących 12 przedziałów. Skala przedsięwzięcia jest widoczna na zdjęciu poniżej. Ukazuje ono początkowe stadium konstrukcji, gdy zadaszenie nie było jeszcze podniesione.

Oba końce nowego sarkofagu zostaną zasłonięte ścianą zwisającą, tak aby żaden z elementów nie spoczywał na starej konstrukcji reaktora. Całość zostanie pokryta Lexanem, czyli tworzywem zapobiegającym akumulacji radioaktywnych materiałów na elementach NSC. Wszystkie komponenty są prefabrykatami dostarczanymi na miejsce z hut. Na miejscu dokonuje się jedynie montażu, co dodatkowo skraca czas przebywania pracowników na terenie niebezpiecznym.

Każdy z robotników ma ze sobą dwa dozymetry, które informują o przyjętej dawce promieniowania i alarmują
o przekroczeniu dziennej normy.

Dużym problemem było położenie fundamentów pod miejsce montażu oraz torowisko. Gleba jest silnie skażona, więc głębsze wykopy nie wchodziły w grę. Konieczne wykopy do trzech metrów przeprowadza się za pomocą koparek linowych, co pozwala oddalić operatora maszyny na znaczną odległość od urobku. Głębsze wykopy przeprowadza się za pomocą urządzeń hydraulicznych z osłoną bentonitową.

Zakończenie konstrukcji oraz przetoczenie NSC na miejsce rozpocznie się najwcześniej za dwa lata. Proces przetoczenia zajmie pełne 24 godziny (lub dłużej) i odbędzie się za pomocą stalowych lin ciągniętych przez siłowniki. Po umiejscowieniu nowego sarkofagu nad starym i opuszczeniu ścian zamykających rozpocznie się proces dekonstrukcji niestabilnych elementów starego sarkofagu, czyli przede wszystkim dachu. Tuż pod najwyższym punktem łuku nowego sarkofagu zamontowane są dwa dźwigi wędrujące po wspólnym wyciągu. To właśnie one będą kontynuować prace wewnątrz struktury.

Co dalej?

Po zdemontowaniu starych elementów sarkofagu zostaną one pocięte na mniejsze kawałki i poddane dekontaminacji. Ostateczne metody pozbycia się tych elementów nie zostały jeszcze opracowane. W pobliżu powstaje centrum składowania odpadów radioaktywnych Vektor, w którego skład wchodzi niemiecka placówka ICSRM do utylizacji odpadów. Tam prawdopodobnie spoczną najbardziej niebezpieczne elementy. Betonowe pojemniki są już gotowe i można je obejrzeć na zdjęciu poniżej.

Budowa nowego sarkofagu nie toczy się po myśli władz Ukrainy. Projekt miał być gotowy już w 2005 r. Datę zakończenia prac przesunięto początkowo na 2008 r., później zmienioną ją na 2012 r. Obecny termin oddania to lato 2015. Więcej szczegółów i ostateczny wygląd nowego sarkofagu obejrzycie na filmie poniżej. Miejmy nadzieję, że Novarka zdąży
z pracami przed ewentualną katastrofą...

Kod:
/watch?v=F9URUQvGE9g#at=113

(uploader nie chce wgrać filmiku bo już jest on na sadisticu, lecz nie ma żadnego odnośnika czy cuś by go skopiować,
za dużo "waży" by go wgrać)


Cytat:

Daję temat tu, gdyż zapaleńcy ciekawostek o Czarnobylu jak i zwykli ciekawscy częściej przeglądają "Główną" niż "Dokumentalne". Także celowy błąd z mojej strony dla dobra innych. Pozdrawiam.



Autorem jest jakiś kolo z http://gadzetomania.pl

Sarkofag reaktora nr 4 [cz. 1] - Czarnobyl(Ukraina)

buciah5n1 • 2013-07-21, 02:20
588

Betonowa, rozsypująca się klatka skrywa w sobie wciąż agresywnego potwora – 200 ton radioaktywnej lawy (Korium),
30 ton lotnego, radioaktywnego pyłu oraz 16 ton uranu i plutonu. Budowa konstrukcji kolosa trwała jedynie 5 miesięcy.
W 1996 r. stwierdzono, że naprawa jest całkowicie niemożliwa. W jakim stanie jest stary sarkofag i jak wygląda budowla nowego?

Schronienie nr 4

Powyższa nazwa sarkofagu skrywającego ruiny po czarnobylskiej katastrofie pochodzi z zapisów wojskowych. Podobnie jak katastrofa, budowa sarkofagu była wydarzeniem, którego szczegóły starano się utajnić. Stare nawyki generałów kazały zapewniać o doskonałych środkach zabezpieczających, jakie były stosowane, i nie wdawać się w dyskusje o technologii i jakości konstrukcji.

Wciąż niejasne szczegóły prawdy o początkowych etapach budowy sarkofagu mówią o koszmarze robotników zwanych “likwidatorami”. Po oczyszczeniu okolicy i dachu elektrowni do grona tych bohaterskich straceńców dołączyli górnicy. Bo choć sarkofag kojarzy się nam z wysokimi dźwigami, to prace nad jego konstrukcją zaczęły się pod ziemią, ze śmiertelnym niebezpieczeństwem wiszącym tuż nad głową.

Celem długiego na 168 metrów wykopu było dostanie się pod reaktor w celu zalania nowo powstałej przestrzeni betonem. Miał on zapobiec ucieczce materiałów radioaktywnych do gleby i skażenia wód gruntowych, które mogłyby rozprzestrzenić skażenie w sposób niekontrolowany. Prace górnicze rozpoczęto 24 czerwca 1986 r.

Prace na powierzchni prowadzono z zastosowaniem potężnych dźwigów oraz pojazdów z długimi wysięgnikami (betoniarki). Starano się ograniczyć czynnik ludzki podczas kilku stadiów konstrukcji. Pierwszym z nich było wylanie betonu naokoło pozostałości po reaktorze tak, aby przygotować fundamenty pod sarkofag. Wstępne prace betoniarek widać na zdjęciu poniżej. Zwróćcie uwagę, jak blisko musiały podjechać i jak bardzo narażeni na promieniowanie byli ich kierowcy. Jest to obszar bezpośrednio przylegający do reaktora. Elewacja widoczna po prawej stronie znalazła się pod sarkofagiem.

Następnie wzniesiono zbrojone, betonowe ściany wokół uszkodzonego reaktora. Ze względu na skalę zniszczeń konstrukcja ma charakter kaskadowy, co widoczne jest na zdjęciu poniżej, gdzie w ten sposób zakryto halę turbin.
Po skonstruowaniu systemu przyporowego (także widocznego na zdjęciu w formie dłuższych i krótszych pionowych, pochyłych wsporników będących częścią ściany) zamontowano zadaszenie oraz urządzenia wentylacyjne.







Warto wspomnieć, że zarzuty o pozostawienie sporych dziur w sarkofagu są tylko częściowo słuszne. Konstrukcja ma około 60 otworów obserwacyjnych, które służą także jako konieczna wentylacja. Na unikalnym zdjęciu poniżej
(wnętrze sarkofagu) widoczne jest światło, które przez nie wpada.

Film przedstawia z kolei wyprawę szaleńców do środka konstrukcji. W 1:17 widać grafitowe osłony prętów uranowych. Tylko ktoś niespełna rozumu mógł podejść tak blisko. Pojedynczy fragment może emitować promieniowanie o sile 1000 R,
co oznacza zgon po godzinie przebywania w pobliżu. Zamontowany system spryskiwaczy dba o utrzymanie pyłu w ryzach, co jednak wyraźnie nie wystarcza.



W sumie wylano około 400 000 m3 betonu i wykorzystano 7300 ton stali. Te dość imponujące liczby nie robią jednak wrażenia, gdy popatrzy się na obecny stan budowli. Fundamenty kruszeją, ściany mają coraz więcej nieplanowanych otworów, a wady konstrukcyjne zaczynają zagrażać budowli.

Pierwszym i naczelnym zmartwieniem są dwie potężne belki, które podtrzymują dach sarkofagu. Spoczywają one na elementach starej konstrukcji (między innymi zachodnia część widoczna w głębi na zdjęciu poniżej), które powoli kruszeją
i mogą nie utrzymać góry sarkofagu.

Widoczna na kolejnym zdjęciu instalacja z żółtymi elementami została wzniesiona kilka lat temu w celu stabilizacji sarkofagu. Jest to DSSS (Designed Stabilisation Steel Structure). Wsporniki przechodzą przez jedną ze ścian i podtrzymują strukturę także od środka. Dzięki temu udało się nieco odciążyć wspomniane wyżej wsporniki belek o całe 400 ton.

Innym zmartwieniem jest pokrywa UBS leżąca bezpośrednio na reaktorze (to ten przekrzywiony, “włochaty” element na zdjęciu przekroju elektrowni poniżej). W tej chwili jest on podtrzymywany tylko przez gruz, więc ryzyko jego zawalenia się do środka reaktora jest bardzo duże. Po wypadku płyta ta nazywana jest przez pracowników “Eleną”. Te sterczące włosy to obecnie “włosy Eleny”, czyli powyginane pręty paliwowe. To obecnie najbardziej niebezpieczny i newralgiczny element gruzowiska.



Z kolejnej części dowiecie się, w jaki sposób powstaje nowy sarkofag i jaką rolę będzie odgrywał w przyszłości.

Cytat:

Daję temat tu, gdyż zapaleńcy ciekawostek o Czarnobylu jak i zwykli ciekawscy częściej przeglądają "Główną" niż "Dokumentalne". Także celowy błąd z mojej strony dla dobra innych. Pozdrawiam.



Zapożyczone z http://gadzetomania.pl
159
Myślę, że problem odpadów radioaktywnych to ciekawy temat dlatego zapraszam do lektury ;-)

Onkalo to po fińsku schowek. To również nazwa pierwszego podziemnego składu odpadów atomowych. Obecnie istnieje ich na świecie około 250 tysięcy ton. Kompleks zostaje zamknięty i zabezpieczony zaraz po zapełnieniu. Onkalo ma przetrwać około 100 tysięcy lat - mniej więcej tyle czasu odpady będą stanowić zagrożenie dla ludzi i środowiska. Żadna budowla wzniesiona przez człowieka nie przetrwała tak długo.






Artykuł z focus.pl
Zasoby uranu wyczerpią się za 250–300 lat. Elektrownie jądrowe przejdą do historii, ale pozostaną po nich olbrzymie ilości odpadów radioaktywnych. Zakopane w ziemi będą stanowiły śmiertelne niebezpieczeństwo przez 100 tys. lat! Jak ostrzec ludzi z tak odległej przyszłości, by nie zbliżali się do miejsc, w których je złożono?
Do dziś w podziemnych magazynach zgromadzono ok. 270 tys. ton najgroźniejszych wysokoaktywnych odpadów. Gdy podobny poziom zużycia energii jak Europa czy Ameryka osiągną Chiny i Indie, ilość ta drastycznie wzrośnie. Dzięki coraz doskonalszym technologiom przechowywania materiały radioaktywne nie stanowią zagrożenia dla ludzi żyjących obecnie i kilku następnych pokoleń. Zdaniem niektórych naukowców, zwłaszcza francuskich i japońskich, myślenie w takim horyzoncie czasowym wystarczy, gdyż w przyszłości zostaną odkryte nowe metody neutralizacji atomowych śmieci i problem się rozwiąże.

Dlatego we Francji, która już niemal 80 proc. energii elektrycznej produkuje w siłowniach jądrowych, i w Japonii, gdzie wskaźnik ten sięga 40 proc., zużyty materiał rozszczepialny częściowo przetwarza się na nowe paliwo, a pozostałości nienadające się do recyklingu składuje się w repozytoriach, gdzie mają być przechowywane przez kilkaset lat. Inne podejście prezentują Skandynawowie, którzy uważają, że zamiast rozwiązań tymczasowych należy szukać metod gwarantujących bezpieczeństwo nie tylko za setki lat, ale na zawsze.

„Nie ma pewności, że ludzkość będzie się zawsze rozwijała w jednym kierunku. Wielkie cywilizacje powstawały i upadały. Trzeba więc brać pod uwagę możliwość regresu nawet do poziomu epoki kamienia łupanego i już dziś myśleć o takim zabezpieczeniu składowisk materiałów radioaktywnych, by nie zagrażały ludziom o niższym poziomie wiedzy niż nasz” – przekonuje Mikael Jensen, analityk szwedzkiego Nadzoru Bezpieczeństwa Radiacyjnego.

MOŻNA ZAPOMNIEĆ

Pionierski projekt realizują Finowie. W roku 2020 pierwsze pojemniki zawierające radioaktywne odpady z elektrowni jądrowej w Loviisa zostaną zakopane na dnie tunelu, schodzącego spiralnie 500 metrów w głąb ziemi. Składowisko nazwane ONKALO będzie służyło przez sto lat. Po upływie tego czasu podziemne korytarze zostaną zasypane, brama prowadząca do tunelu zamknięta i zaplombowana, drogi dojazdowe zlikwidowane. Okolicę porośnie las. Trudno sobie wyobrazić, by o tak niebezpiecznym obiekcie ludzie kiedykolwiek zapomnieli. Fińscy i szwedzcy naukowcy uważają jednak, że jest to nie tylko prawdopodobne, ale wręcz nieuchronne. I to niekoniecznie z powodu wojen, katastrof czy klęsk żywiołowych. W długich okresach czasu zmienia się klimat na Ziemi. Możliwości są dwie – albo przyjdzie ocieplenie, powodujące topnienie lodowców, albo nastanie kolejna epoka lodowcowa. Większość skandynawskich uczonych skłania się ku drugiej hipotezie. Na podstawie analogii historycznych Finowie przewidują, że ich kraj ponownie znajdzie się pod lodem już za 20–30 tys. lat.

Inżynierowie z ONKALO wykonali zadanie i skonstruowali pojemniki, które wytrzymają nacisk trzykilometrowej warstwy lodu. „Prawdopodobieństwo uszkodzenia zbiornika ze zużytym paliwem jądrowym nawet przy ciśnieniu o połowę wyższym wynosi mniej niż jeden do miliona” – wyjaśnia koordynujący badania Kalle Nielson. Gdy po kolejnych tysiącach lat lodowiec się cofnie i na te tereny znów powrócą ludzie, nikt już nie będzie miał pojęcia, co kryje się pod ziemią. A tam zmieni się niewiele – czas połowicznego rozkładu plutonu-239 wynosi ponad 26 tys. lat. Inne radioaktywne izotopy rozkładają się jeszcze wolniej, cez-135 ponad dwa miliony lat. Zagrożenie będzie więc takie samo jak obecnie i coś powinno przed nim ostrzegać. Ale co? Jak zredagować komunikat zrozumiały dla ludzi, o których nie wiemy nic? Czy porozumienie z istotami z tak dalekiej przyszłości w ogóle jest możliwe?

Odpowiedzi na te pytania szuka w dokumentalnym filmie „Jądro wieczności” duński reżyser Michael Madsen. Jego rozmówcy – naukowcy związani z projektem ONKALO oraz humaniści – zgadzają się tylko w jednej kwestii. Jak mówi Juhani Vira, zastępca szefa działu badań firmy budującej składowisko: „w naturę człowieka wpisana jest ciekawość. Można zatem z góry założyć, że po odkryciu tajemniczego obiektu znajdzie się ktoś, kto będzie chciał sprawdzić, co się w nim znajduje”. Poczucie odpowiedzialności każe więc przesłać mu sygnał, by tego pod żadnym pozorem nie robił. Sygnał czytelny dla każdego, gdyż nie sposób przewidzieć, kim będzie ta osoba. Archeologia zna wiele przypadków, gdy niezwykłych znalezisk dokonywali ludzie niewykształceni i dzieci.

„Znak ostrzegawczy powinien być zrozumiały także dla nich. Osiągnięcie tego jest bardzo trudne, gdyż za tysiące lat ludzie mogą zupełnie inaczej postrzegać świat, inna może być nawet ich percepcja zmysłowa” – dodaje prof. Carl Reinhold Brakenhielm, teolog z uniwersytetu w Uppsali. W latach 90. XX wieku podobne rozważania snuli Amerykanie. Ich efektem było rozmieszczenie wokół składowiska odpadów w stanie Nowy Meksyk mnóstwa niedużych tablic z rysunkami i wypisaną w kilku językach przestrogą: „Uwaga! Niebezpieczne materiały radioaktywne. Nie dotykać, nie kopać, nie wiercić do roku 12 000”. Pomysł ten ma dwie zasadnicze wady – tablice są zbyt nietrwałe, a języki ulegają ciągłym zmianom i po jakimś czasie stają się niezrozumiałe. Już dziś z dużym trudem czytamy teksty pisarzy renesansu, które powstały zaledwie pięć wieków temu. Z wojami Bolesława Chrobrego w ogóle nie zdołalibyśmy się porozumieć, a dzieli nas od nich raptem tysiąc lat.

WYRYTE W KAMIENIU

Skandynawowie odwołują się do własnego dziedzictwa kulturowego i sugerują, że markery dla ludzi z dalekiej przyszłości mogłyby przypominać kamienie runiczne. Oznakowane głazy faktycznie przetrwały wiele tysiącleci, jednak wyryte na nich teksty potrafią odczytywać tylko nieliczni eksperci. Potwierdza to tezę o nikłej przydatności przekazu pisemnego. Podobnych argumentów dostarczają egipskie hieroglify. Gdyby zawierały ważne przesłanie, na które trafiła przypadkowa osoba, okazałyby się bezużyteczne. Jeszcze dwieście lat temu nie odczytałby ich nikt, dziś mogą to zrobić jedynie wytrawni egiptolodzy. Przekazywanie przyszłym mieszkańcom Ziemi komunikatów pisemnych nie ma zatem większego sensu. Pozostają symbole graficzne i rysunki. Ale i to nie jest proste.

„Powinniśmy znaleźć znaki wyrażające to, co wspólne dla wszystkich ludzi, niezależnie od języka, jakim mówią, i kultury, w jakiej żyją” – mówi Mikael Jensen. Antropolodzy nazywają takie uniwersalne, odczytywane często podświadomie symbole archetypami. Specjaliści od komunikacji społecznej próbują znaleźć archetypiczne odpowiedniki dla podstawowych słów. 20 lat temu pod patronatem amerykańskiego Departamentu Energii powołano zajmujący się tym zespół naukowy. Efekty jego pracy znalazły się na tablicach ostrzegawczych przy składowisku w Nowym Meksyku. To symboliczne rysunki ludzkich twarzy z grymasem strachu i wstrętu.

W roku 2007 nowy znak ostrzegawczy, całkowicie pozbawiony słów, wprowadziła również Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej. Na czerwonym trójkącie w czarnej obwódce znalazły się symbole promieniowania, trupiej czaszki z piszczelami i człowieka uciekającego w kierunku wskazanym przez poziomą strzałkę. „Nie jesteśmy w stanie przekazać wszystkim ludziom wiedzy o radioaktywności, ale możemy ich przed nią ostrzec” – mówiła podczas prezentacji Carolyn MacKenzie z MAEA. Czytelność symbolu sprawdzano na przedstawicielach różnych kultur, m.in. mieszkańcach Chin, Arabii Saudyjskiej, Kenii, Meksyku, USA i Polski. Test wszędzie wypadł pomyślnie. Czy to oznacza, że znak będzie równie zrozumiały za tysiące lat? Niestety nie ma takiej pewności.

JEDYNY ZROZUMIAŁY JĘZYK

Znaczenie symboli również ulega zmianie i zawsze wynika z kontekstu kulturowego. W dzisiejszym zglobalizowanym świecie czaszka i skrzyżowane piszczele są powszechnie kojarzone ze śmiercią i niebezpieczeństwem. Ale w Ameryce prekolumbijskiej ich wymowa była zupełnie inna. W Meksyku zachowały się ołtarze ofiarne Majów, których podstawę „zdobią” reliefy złożone z czaszek. Gdyby więc pięćset lat temu znak MAEA zobaczył Indianin z Jukatanu, mógłby go potraktować jak drogowskaz, pokazujący kierunek do świątyni i wręcz NAKAZUJĄCY pójście we wskazaną stronę.

„Jeśli chcemy przekazać komunikat ludziom, którzy prawdopodobnie nie będą rozumieli dzisiejszych symboli, musimy się odwołać nie do intelektu, lecz do najbardziej podstawowych uczuć i emocji. Bo tylko one są zrozumiałe dla wszystkich” – mówi w filmie „Jądro wieczności” Mikael Jensen. Te uczucia to przede wszystkim radość, smutek i strach. Nic się nie stanie, jeżeli potomni błędnie zinterpretują wiadomość o tym, co nas cieszyło. Ale gdy w grę wchodzi ostrzeżenie przed śmiertelnie niebezpiecznym spadkiem, jaki im pozostawiliśmy, ryzyko pomyłki powinno się ograniczyć do minimum. Dlatego naukowcy z ONKALO myślą o znakach, które w jednoznaczny sposób wywołają skojarzenie z zagrożeniem, przed którym trzeba uciekać.

Takiego strachu nie wzbudzi sylwetka biegnącego człowieka. Bardziej sugestywna jest twarz i malujące się na niej przerażenie. Reżyser filmu udowadnia to, przywołując słynny obraz „Krzyk” norweskiego malarza Edvarda Muncha.Do tego dzieła nawiązali zresztą Amerykanie, projektując swoje tablice ostrzegawcze na składowisku odpadów radioaktywnych. Inny pomysł to przedstawienie zdewastowanego krajobrazu, połamanych drzew i leżących wśród nich martwych ludzi. Komunikat wywołujący silne negatywne emocje mógłby zostać zrozumiany nawet w bardzo odległej przyszłości. Nie mamy przecież problemów z odczytaniem sensu odkrywanych w jaskiniach malowideł sprzed dziesięciu i więcej tysięcy lat, wiemy, kiedy myśliwi się cieszą i boją. Dlaczego inaczej miałoby być z naszym przesłaniem dla generacji, od których dzieli nas podobny okres?

STRACH I POKUSA

Zrozumienie nie oznacza jednak posłuchania. Uproszczone symbole jednych rzeczywiście odstraszają, ale innych mogą zachęcać do poigrania z ryzykiem. Profesor Brakenhielm pyta więc, czy najlepszym rozwiązaniem nie byłaby rezygnacja z wszelkich prób przerzucania mostów między cywilizacją obecną i przyszłą. „Skoro nie potrafimy zredagować odpowiedniego komunikatu, pozwólmy zapomnieć o takich miejscach jak tunele ONKALO” – sugeruje. „Jeśli nie pozostawimy żadnych znaków, nie będzie też pokusy, by sprawdzać, co się za nimi kryje”. Po chwili namysłu jednak sam sobie odpowiada, że nie wierzy, by istniały rzeczy stworzone przez ludzi, których by ludzie kiedyś ponownie nie odnaleźli. To mocny argument przemawiający za dalszymi poszukiwaniami sposobu przekazania im informacji o tym, co naprawdę odkryli.

Fińscy i szwedzcy eksperci są zgodni, że ten komunikat powinien wyglądać identycznie w każdym zakątku świata. Nie ma znaczenia, czy będzie wyryty w kamieniu, betonie czy metalu. Ważne, by o tej samej sprawie wszędzie mówiły te same znaki. Dzięki temu nawet jeśli ludzie z przyszłości nie unikną jednej pomyłki, innych już nie popełnią, gdyż ostrzeżenie stanie się zrozumiałe. Gdyby dalsze dzieje człowieka toczyły się spokojnie, problem zredagowania wiadomości czytelnej za tysiąc wieków miałby charakter czysto akademicki. Kolejne pokolenia przekazywałyby sobie po prostu wiedzę o przeszłości i nie wydarzyłoby się nic zaskakującego.

Takiej ciągłości rozwoju nie da się jednak ani przewidzieć, ani zagwarantować. Przykładem choćby cywilizacja chińska, która trwa nieprzerwanie od tysiącleci, a mimo to zapomniała o tajemnicach grobowca cesarza Shi Huangdi panującego zaledwie przed 23 wiekami. Odkrytą przypadkowo w roku 1974 armię terakotową już uznano za jeden z cudów świata, a według wszelkiego prawdopodobieństwa to tylko strażnicy ukrytych pod ziemią prawdziwych skarbów. Do utracenia pamięci o przeszłości nie trzeba więc nawet długich przerw w rozwoju wywołanych przez zlodowacenia czy potopy. Nasza cywilizacja też kiedyś stanie się prehistorią. Pozostaną po niej ślady materialne, w tym te najtrwalsze w postaci składowisk odpadów radioaktywnych i być może jakieś komunikaty, które spróbujemy przesłać w bardzo odległą przyszłość. Czy ktokolwiek zdoła je odczytać i zrozumieć ich sens? Tego się nie dowiemy.

Dla nie umiejących/nie lubiących czytać polecam film Jądro Wieczności :smiechzula:
do obejrzenia na yt
Anders Breivik • 2012-09-27, 19:35  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (20 piw)
zdjęcia z harda tam wydrukować i dać, to wszyscy skumają
3
Od ostatniego czasu z powodu niepokojów na bliskim wschodzie, odczuwa lekki niepokój dotyczący ewentualnej wojny atomowej.
Nie należy się łudzić że Polsce się nie dostanie. Dlatego postanowiłem założyć ten temat i zacząć dyskusję o sposobach zapewnienia bezpieczeństwa sobie i swoich bliskich.
Podejrzewam że na każde większe miasto w tym mój rodzimy Poznań spadnie jakaś bomba.

Tutaj macie ciekawy(najsensowniejszy jaki znalazłem) artykuł na temat wojny nuklearnej:
http://www.mojeopinie.pl/czy_mozna_przezyc_wojne_nuklearna,3,1244047960
no i to na razie tyle co znalazłem. Liczyłem na jakieś rządowe broszury z PO(przysposobienie obronne) ale w sieci nic nie znalazłem. może wy macie jakieś materiały.

Ja w przypadku wojny, zszedł bym do piwnicy zabrał wodę żarcie, leki, jodynę(z której zrobił bym sobie drinka) oraz jakieś ziemniaki i nasiona roślin. I w najgłębszym pokoju przesiedział 14 dni, następnie zamkną bym całą chatę(w tym okna) i pojechał rowerem(bo auta unieruchomił impuls) z najpotrzebniejszymi rzeczami na działkę pod miastem(o ile most przez Wartę stał by jeszcze na swoim miejscu, a pobliskie nieczynne poligony(jakąś szczątkową obsługę mają) nie zostały by wzięte na cel ataków) i próbował tam przeżyć hodując warzywa i zastanawiając się jak docieplić domek i czy warstwa ziemi którą zerwałem jest dostatecznie głęboka żeby nadawała się pod uprawę albo czy zima nuklearna i zmiany klimatu to nie tylko naukowa fikcja.

A wy jakie macie pomysły(ale takie które byście mogli wprowadzić w życie, dowiadując się że bomba już jest w drodze) ? Może macie dostęp do jakiś materiałów w języku polskim których ja nie znalazłem.

Tylko bez komentarzy w stylu "w przypadku wojny nuklearnej należy się owinąć w białe prześcieradło, położyć na ziemi osłaniając oczy, a następnie po wybuchu odczołgać się w stronę najbliższego cmentarza" ;-)