18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#ostatni

Fundacja ostatni szczek

Velture • 2022-11-22, 12:52
109
A wy czym się zajmujecie w wolnym czasie? :krejzi:


luźne tłumaczenie dla nieablaenglais:
spoiler

Subhuti • 2022-11-22, 14:05  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (54 piw)
Za pronowanie tych youtubowych sp***olin powinna być kara śmierci.

Ostatni, popisowy występ

Salieri16000 • 2019-11-08, 19:17
180
Wypadek miał miejsce 4 listopada na autostradzie Minusińsk - Zherlyk. 64-letni kierowca samochodu Lifan, naruszając przepisy ruchu drogowego, wjechał na przeciwległy pas- wyprzedzając, stracił kontrolę i uderzył w drzewo. Jak powiedział rzecznik miejscowej policji, aktor Minusińskiego Teatru Dramatycznego Wiktor Pietrowicz Bubenkow zginął na miejscu. Rejestrator zainstalowany w samochodzie artysty uchwycił ostatnie sekundy jego życia.



bloodwar • 2019-11-08, 19:46  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (62 piw)
Rosja to chyba jedyny kraj na świecie, gdzie na pustej drodze dwa samochody muszą się na zmianę wyprzedzać i robią to oczywiście przy kosmicznych prędkościach, fatalnych warunkach atmosferycznych i na zakręcie na ciągłej. Nawet polskie dresiarskie ameby w E36 nie są tak durne żeby po opadach śniegu jeździć z taką prędkością

Ostatni Jedi?

TT4 • 2017-12-14, 07:53
537
No prawie... :ciasteczkowy2:

~DMT • 2017-12-14, 08:26  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (76 piw)
Proszę, jak 1g gumy rozpędzony do 170m/s pomaga w negocjacjach... :ciasteczkowy:

Ostatnie słowo

Moby_Dick • 2017-10-20, 11:06
81
Zastanawialiście sie jakie są ostatnie słowa w samolocie przed śmiercią?
Oto kilka z nich.



W linku po kliknięciu w datę więcej info i dialogów w konkretnej akcji ;)

Czy leci z nami pilot?
krzychuzfirmy • 2017-10-20, 12:13  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (26 piw)
józekdeluxe napisał/a:

Fake, nigdzie nie ma "allahuakbar"


jest:
26 sept 1997

OSTATNI ŚLEDŹ

czarnyblack • 2017-07-06, 22:37
133
Przeglądając swojego fejsa natrafiłem na taki oto dość długi post. Nie wiem, czy to urban legend, czy prawdziwe, bo też skądś było udostępnione.

OSTATNI ŚLEDŹ.


k***a mać! Takimi właśnie oto słowami chciałem zacząć moją krótką opowieść, bo właśnie takimi słowami zacząłem mój krótki wypoczynek – i dodam, że wcale nie były to słowa podyktowane ekscytacją związaną ze spędzeniem wolnego czasu, oj nie... No ale, do rzeczy.
Czas i miejsce akcji nie są tu ważne. Nadmienię tylko, że zachodnia Polska, jezioro. W robocie wziąłem sobie kilka dni wolnego żeby najnormalniej w świecie odpocząć, od ludzi, od telefonów, od pracowników, od dosłownie wszystkiego co mnie wokół wk***iało. Byłem już do tego stopnia przemęczony, że nawet wk***iałem się sam siebie. Zatem, po wstaniu z kolan i skończeniu błagania o urlop (błagałem całe 4 dni łącznie z weekendem) – wystarczy - stwierdziłem. Naładuję baterie, przyjdę do tej ch*jowej pracy z porcją nowej, świeżej energii i może jakoś dociągnę do emerytury. W końcu to raptem tylko 40 lat.
Pracę skończyłem jak co dzień, jak co piątek, jak co roku, jak od 4 lat, o godzinie 16. Gdy już wystałem się w korkach dotarłem do domu po 18. Na szczęście mój sprytny umysł inżyniera pozwolił mi spakować się wcześniej i dzięki temu wpadłem do domu, już tylko po graty (miałem dom po drodze nad jezioro, a musiałem odwiedzić jeszcze porcelanowy tron, nie mogę srać jak te zwierzęta z pracy, w pracy). Jak już ukręciłem małego murzynka, wziąłem tobołki i w drogę.
Dawno nie czułem takiego podekscytowania, praca zabiła we mnie cała świeżość i pogodę ducha. Praktycznie czułem motylki w brzuchu jak pędziłem swoim bolidem raptem 100km od miasta, żeby rozbić namiot nad moim ulubionym jeziorkiem. Na miejsce dotarłem po 20, było jeszcze jasno, ale powoli zaczynało się ściemniać. Dobrze znając swój ulubiony punkt przy samej linii brzegowej jeziora, zabrałem ekwipunek biwakowicza i ruszyłem w drogę. Celowo wybrałem miejsce, którego nikt nie zna, żeby mieć ciszę i spokój. W ogóle mało kto znał to jezioro. Po 30 minutach pieszej wędrówki dotarłem do celu. Moja oaza. W końcu. Szybko zacząłem rozbijać namiot. Ręce trzęsły mi się z podniecenia jakbym co najmniej miał za chwilę posmarować olejkiem Penelope Cruz. Sam z siebie się śmiałem, że na tyle zabiłem w sobie wszystko tą pracą, że głupi wypad pod namiot, który niegdyś był codziennością za małolata, wywołuje u mnie tyle emocji, aczkolwiek było to przyjemne. Miałem już kończyć wbijać śledzie, gdy usłyszałem w zaroślach jakiś szelest. Zamarłem w bezruchu i nasłuchiwałem. Sądziłem, że to jakiś dziki zwierz, ale zmartwiło mnie to, że szelest ustał w momencie jak ja zacząłem nasłuchiwać. Jakby obserwował. Coraz ciemniejsza aura popychała moją poj***ną wyobraźnię do wzmożonej pracy. k***a. Czupakabra? Yeti? Dzik? Gdy przez minutę nasłuchiwania szelest nie pojawił się , wziąłem się dalej za swoją robotę. I oto on, ostatni śledź, miałem zamiar wbić go niczym załoga NASA flagę USA na księżycu. Już miałem w dłoni swoją „flagę” która za chwilę miała zostać zatknięta na moim „księżycu”, na mojej samotni. Wziąłem głęboki wdech celebrując tą chwilę i w momencie gdy śledź posmakował gleby, w krzakach znowu coś zatrzeszczało, ale tym razem znaczniej głośniej i znacznie bliżej. Następnym dźwiękiem było głośnie warknięcie, chrząknięcie, albo inny skowyt połączony z beknięciem. Szybko odłożyłem tego śledzia i wstałem żeby rozejrzeć się za źródłem tego dźwięku. k***a, dobrze że mam scyzoryk w kieszeni. Sięgnąłem doń ręką i nerwowo zacząłem się rozglądać. Nagle z ciemności błysnęły małe oczka, ale zdecydowania za wysoko na dzika, za nisko na Yeti. Postać zaczęła się do mnie zbliżać, a ja, jak ta ciota stałem w bezruchu ze scyzorykiem w ręku i sercem napie**alającym jak Ojciec syna w patologicznej rodzinie. Majacząca postać w tle była już ode mnie dosłownie o kilka metrów, a ja nadal nie potrafiłem rozpoznać co do mnie zmierza. Gdy ujrzałem już go z bliska, żałowałem że nie była to ani czupakabra, ani Yeti, ani żaden inny stwór. Był to wędkarz. j***ny polski k***a wędkarz, z kamizelką moro z milionem kieszonek, wąsem, brzuchem od chlania piwska i przegryzania mielonymi przed j***nym Elemisem po robocie, i wędką. Najwięcej błysku, polotu i inteligencji przy nim prezentowała właśnie ta wędka.

- Czołem! - odburknął wyraźnie zadowolony z mojej obecności śmieć.
- Żeby Ci matka boska na oczy naszczała j***ny gównojadzie – pomyślałem – Witam... – odburknąłem żeby na dzień dobry nie wykazywać choć odrobiny zadowolenia z jego wizyty. Czym prędzej zabrałem się do roboty żeby udać wyraźnie zapracowanego i zacząłem wyciągać wszystkie śledzie po kolei i mocować je na nowo, co najmniej jakby były wcześniej źle wsadzone... Cały zachwyt spowodowany wcześniej wyjazdem, przyjazdem i rozbijaniem namiotu w ułamku sekundy znikł i przerodził się we wk***ienie połączone z załamaniem. Mieszanka wybuchowa w moim wypadku.

- Widzę, że kolega pod namiocik się wybrał. Fajnie, fajnie. A z daleka?
- Z daleka...
- O widzę coś Pan nie w humorze, ale nic. Wypocznie Pan sobie nad wodą, cisza i spokój tutaj.

WYpie**alAJ, WYpie**alAJ, WYpie**alAJ

- Też kiedyś z moją Halynką jeździlim pod namiot. Oj to były czasy...

WYpie**alAJ, WYpie**alAJ, WYpie**alAJ

- ...był pan?
- Hę?
- No w Bułgarii czy pan kiedyś był na wczasach.

j***ne k***a polskie, wścibskie ścierwo już zdążyło mi chyba powiedzieć o swoich wczasach w Bułgarii zapewne w czasach PRL, w momencie gdy ja w głowie od nie pamiętam kiedy miałem tylko jedno słowo. WYpie**alAJ.

- Nie byłem... - ton mojej odpowiedzi powinien każdemu kto ma chociaż jedną komórkę mózgową więcej od gówna dać do zrozumienia, że nie mam weny na rozmowę k***a jego j***na w dupę mać
- Aj panie, jakie to były wczasy... No ale, długo by opowiadać. A dużo to taki namiocik kosztuje? - Wypowiadając te słowa ze swojej parszywej, nalanej mordy, odłożył wędkę na ziemię, zarzucił swoje k***a balerony, które miały imitować ręce za plecy, a raczej garb i zaczął robić obchód koło mojego namiotu.
- Mało, 1500zł – Oczywiście skłamałem, żeby chociaż mieć kapkę satysfakcji jak mu ból dupę ściśnie.
- Łooo, to Pan widzę bogacz. No, no. Ja tam nie lubię przepłacać, wole dać mniej i samemu coś poprawić, niż płacić niepotrzebnie za coś.
- j***ny nawet nie pochwali, że ktoś ma dobry sprzęt, tylko nawet jakbym stawiał tu wille, to on i tak by jebnął swoimi pięcioma groszami, że on to woli namiot. j***ne k***a samobieżne gówno.
Na chwilę zamilkł i myślałem, że już sobie poszedł, bo ja, nadal mocując się z tymi śledziami, łeb miałem opuszczony możliwie nisko i gdy spojrzałem na mojego nieszczęsnego śledzia, który został mi jako ostatni do wbicia, poczułem ten j***ny oddech polaka na plecach i muśniecie wąsami.
- Oj widzę, że coś licho Panu idzie do rozstawianie. Może pomogę?
- NIE k***A MAĆ!
Od razu ode mnie odskoczył i diametralnie zmienił swój ton.
- Hooo Hooo, widzę coś nie w humorze królewicz jego mać. Trochę kultury gówniarzu! Z resztą zaraz dzwonię na straż leśną, że tu Pan rozbijasz nielegalnie obóz.
Niewytrzymałem. Wstałem i podszedłem do tej nalanej kupy gówna. Spojrzałem prosto w oczy i przez zaciśnięte żeby wycedziłem.
- WYpie**alAJ...
- Słuchaj no gnojku jeszcze raz...
Popchnąłem śmiecia na tyle mocno, że wypadła mu komórka. Uruchomiłem się.

O ty sk***ysynu! - Burknął j***ny wąsacz i wstał szybciej niż się spodziewałem. Ruszył na mnie galopem jak jakiś j***ny dzik, ale dostał ode mnie takie sprzęgło, że jak padł na glebę to aż się ptaki z drzew poderwały. Spał. Chrapał. Ja w ferworze furii wyj***łem komórkę do wody, złamałem mu ten j***ny kij do maczania w wodzie i zacząłem zwijać namiot. Zmyłem się stamtąd szybciej niż zjawiłem zostawiając chrapiącego Janusza nad wodą. Pisząc to ręka napie**ala mnie do teraz, a przede mną jeszcze dwa dni wolnego, które spożytkuje zapewne nic nierobieniem. Wszystko, przez j***nego Janusza, który nie potrafił zamknąć łypy i nie podłazić do mnie. Wizją niewbitego ostatniego śledzia chyba idealnie obrazuje całe moje j***ne życie. Niech to wszystko ch*j...
Loaloa • 2017-07-07, 00:13  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (76 piw)
Przykro się to czyta. Polactwo tak schamiało, że nawet na kilka słów niezobowiązującej rozmowy reaguje agresją. Zrozumiałbym, gdyby wędkarz wlazł kolesiowi na jego prywatny teren. Zbieranina poj***nych frustratów, nic więcej.Życzę wędkarzowi nieco milszych "towarzyszy wypoczynku", a temu bucowi od namiotu spotkania z TIRem podczas drogi na następny wypad.

Drift po raz ostatni

TT4 • 2016-08-30, 02:30
332
Chyba, że jeszcze będą klepać ;-)

Kobieta w celi śmierci

Anonymous • 2016-04-01, 11:06
131
Rozmowa w celi śmierci:

- Proszę panią, to jaki będzie ten ostatni posiłek?

- Sama nie wiem, niech pan coś zaproponuje to przygotuję...

Ostatni zrzut - Dying Light

Mercury001 • 2015-02-24, 10:58
204
"Polska ekipa Flying Carpet Studio w akcji! Tam, gdzie parkour i betonowa pustynia, tam zaciera się różnica między rzeczywistością, a grą. Dying Light na żywo!

Film został nakręcony we Wrocławiu, z udziałem stowarzyszenia Parkour Wrocław i przy współpracy z Techland."

Miłego oglądania gracze starsi i młodsi ;)

Ostatni Ice Bucket Challenge

sauerps • 2014-09-07, 17:35
188
Z dystansem do siebie ostatnie polewanie
_RottenFetus_ • 2014-09-07, 17:38  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (80 piw)
Myślałem że to będzie śmieszne, włączyłem, a tu suchar. Nie popełniajcie tego samego błędu co ja. Filmik jest ch*jowy.