18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#klątwa

Klątwa grubej

LegendarnyZiom • 2018-08-30, 19:09
205
Nie ma takiego stania.

Niemiecki Pancernik

Amairgen • 2016-10-15, 22:40
17
Witam to mój pierwszy temat. Ostatnio wpadła mi w ręce ciekawa książka i chciałem się podzielić jej fragmentem na temat wyjątkowo pechowego okrętu niemieckiego.
Jak się spodoba to znajdzie się jeszcze kilka ciekawych fragmentów.

" Niemiecki pancernik "Scharnhorst", 26 000 ton przerażającej siły bojowej, wyposażony w ciężkie działa kalibru 280 mm i najnowocześniejsze urządzenia techniczne, miał podobnie jak jego okręt bliźniaczy "Gneisenau" odegrać ważną rolę w wojnie na morzu. Że się tak nie stało, o tym przesądziła, jak się zdaje ciążąca na nim klątwa.
Kadłub okrętu był dopiero w dwóch trzecich zmontowany, kiedy bez widocznej przyczyny przechylił się na bok, zabijając sześćdziesięciu jeden stoczniowców i raniąc stu dziesięciu. Wyprostowanie go zajęło trzy miesiące. Do tego zadania trzeba było kierować robotników rozkazem wojskowym gdyż dobrowolnie nikt nie chciał mieć do czynienia z przeklętym okrętem. Kiedy nadszedł dzień wodowania, na nabrzeżu zgromadzili się wszyscy prominenci III Rzeszy z fuhrerem na czele. Nieobecny był jednak jeden ważny uczestnik: sam "Scharnhorst".
Poprzedniej nocy zerwał się bowiem z uwięzi i zsunąwszy się z pochylni zmiażdżył dwa barkasy. Dla zatuszowania skandalu ogłoszono, że pancernik został już potajemnie spuszczony na wodę pod osłoną nocy i rozpuszczono pogłoski o rzekomym ścisłe tajnym systemie wodowania. Tym sposobem "Scharnhorst" wypłynął w końcu na morze z ciążącą na nim klątwą.

W czasie ostrzału Gdyni w 1939 r. wybuchło na okręcie jedno z potężnych długofalowych dział, zabijając dziesięciu żołnierzy. Dwunastu dosięgnęła śmierć z powodu awarii układu dostarczającego tlen do jednej z wież. Rok później pod Oslo "Scharnhorst" trafiło więcej pocisków niż wszystkie pozostałe okręty niemieckiego zgrupowania razem wzięte. Miał na pokładzie przeszło trzydzieści ognisk pożaru i jego bliźniak "Gneisenau" musiał go odholować poza zasięg artylerii nabrzeżnej. Rejs do stoczni mógł się odbywać tylko nocami z obawy przed angielskimi bombowcami. Kiedy pancernik dotarł bezpiecznie do portu El-behalfen, tam w nie wyjaśnionych okolicznościach zderzył się z "Bremen" jednym z największych pancerników świata, duma niemieckiej floty "Bremen" zatonął i przez resztę wojny tkwił w mule aż roztrzaskały go bomby aliantów.
Po gruntowym remoncie w 1943 r. "Scharnhorst" wypłynął na Morze Północne. Ominąwszy poszarpany bombami wrak pancernika "Bremen" popłynął ku Norwegii, by u jej wybrzeży napadać na Brytyjskie konwoje do Rosji. Załoga nie zauważyła jednak brytyjskiej łodzi patrolowej z uszkodzonym silnikiem, która zaalarmowała flotę angielską. Pop krótkiej wymianie ognia "Scharnhorst" zdołał się oddalić od ścigających go wolniejszych okrętów wroga. Okręty uczestniczące w pościgu zostawały coraz dalej. Mimo to któryś z kapitanów rozkazał oddać na wszelki wypadek jeszcze jedną salwę z dział, choć szanse trafienia były niewielkie z odległości wynoszącej prawie około 15 kilometrów. Wtedy z niemal matematyczną precyzją "Scharnhorst" wykonał zwrot który sprawił że znalazł się dokładnie na linii ognia. Dosięgające go pociski wywołały liczne pożary na pokładzie i w ciągu paru minut potężny pancernik o wyporności 26 000 ton zatonął w arktycznych wodach prawie z całą załogą. Stało się to 25 grudnia 1943 r.

Jedynie dwóch marynarzy, którym udało się w maleńkiej łódce pontonowej dopłynąć do brzegu, uszło z życiem; nie na długo jednak. Po kilku miesiącach odnaleziono ich zwłoki. Obu rozbitków zabił wybuch małego piecyka na ropę, którym się posługiwali..."

Klątwa piątku trzynastego

  Polimaty • 2015-02-11, 20:19
69
W tym roku mamy rzadko spotykaną sytuację - przed nami aż trzy piątki trzynastego! Najbliższy już w ten piątek! Czy klątwa tego pechowego dnia ma coś wspólnego z rzeczywistością?

Klątwa starej cyganki

Anonymous • 2014-12-30, 17:50
221
Zostałem przeklęty przez starą cygankę, następnego dnia obudziłem się w ciele dwunastolatki

cyganka zmieniła mnie w pedofila
grudzin7 • 2014-12-30, 21:24  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (50 piw)
"...i tak właśnie było Wysoki Sądzie"

Klątwa Viktora Orbána

Enriquillo • 2014-02-24, 21:24
18
Niektórzy po prostu przynoszą pecha :amused: Zdjęcia i opisy ukradzione z reddita(zrobiłem tłumaczenia).

1. Hossni Mubarak


Spotkali się 23 stycznia 2011r. w Kairze. Dwa dni później rozpoczęła się 18-sto dniowa seria protestów jako część Arabskiej Wiosny która doprowadziła do odsunięcia Hossniego Mubaraka od władzy.

2. Silvio Berlusconi


W październiku 2011 Silvio Berlusconi i Orbán spotkali się na szczycie UE. Na jesieni 2011 udało mu się otrzymać wotum zaufania, jednak niedługo po tym zrezygnował ze stanowiska. Skazany w dniu 24 czerwca 2013 przez włoski wymiar sprawiedliwości na 7 lat bezwzględnego pozbawienia wolności w związku z oskarżeniem o seks z nieletnią i nadużywanie władzy.

3.Wizyta w Arabii Saudyjskiej


Książę Arabii Saudyjskiej Sultan ibn Abd al-Aziz Al Su’ud spotkał się z Orbánem w październiku 2011 . Zmarł dwa tygodnie później.

4. Andrius Kubilius


Orbán spotkał się z Kubiliusem (ówczesnym premierem Litwy) 25 września 2012r. Partia Kubiliusa znalazła się w opozycji po wyborach z października 2011r.

5.Saakashvili


Dwa dni po spotkaniu z Andriuse Kubiliusem Orbán spotkał się z Micheilem Saakaszwilim. Było to 3 dni przed gruzińskimi wyborami po których partia Saakaszwilego znalazła się w opozycji.

6. Słowenia


Danilo Türk(ówczesny prezydent Słowenii) spotkał się z Orbánem 26 listopada 2012. 2 grudnia 2012 przegrał w 2 turze wyborów prezydenckich.

7. Najnowsza ofiara


To trochę potrwało. Obaj panowie spotkali się dwa razy- w 2010 oraz 2012 roku. Janukowycz został nazwany wtedy "siłą stabilizującą Ukrainę".

A tu bonus :ok:
spoiler

Przeklęty samochód

BongMan • 2013-10-13, 17:01
13
Było o przeklętym pierścieniu i tak mi się przypomniało o przeklętym aucie.



Było to luksusowe auto. Spowodowało jednak śmierć mnóstwa ludzi, zanim los w końcu policzył się i z nim. Jasnoczerwony sześcioosobowy kabriolet miał niespełna 320 km przebiegu, kiedy dwie osoby z cesarskiej rodziny zawiózł na spotkanie ze śmiercią. Właściwie został on skonstruowany specjalnie dla tej pary z okazji wizyty w małej bośniackiej miejscowości Sarajewo. Zdarzenie to miało miejsce 28 czerwca 1914 roku. Sytuacja polityczna w Europie w każdej chwili groziła wybuchem wojny. Brakowało tylko iskry. Arcyksiążę Ferdynand i jego żona księżna Hohenburg wsiedli do wspaniałego pojazdu, żeby przejechać ulicami Sarajewa. Nigdy nie dowiedziano się, dlaczego nie kazali zawrócić szoferowi po tym, jak rzucono bombę na ich samochód. Bomba odbiła się od drzwi i potoczyła na ulicę. Wybuch zranił cztery osoby z orszaku jadące konno za samochodem. Upewniwszy się, że ranni otrzymują pomoc, książę z małżonką pojechali dalej.

Nastąpiło drugie nie wyjaśnione zdarzenie. Szofer, który doskonale znał Sarajewo, pomylił drogę i wjechał w ślepą uliczkę. Z bramy w zaułku wyskoczył młody człowiek i wymach*jąc pistoletem rzucił się na maskę samochodu, strzelając raz po raz do arcyksięcia i księżnej, którzy zginęli, nim osłupiali strażnicy zdążyli powalić zamachowca na ziemię.

Zamach na parę księżęcą był zapłonem I wojny światowej, którą przypłaciło życiem dwadzieścia milionów ludzi. Po zamachu fatalny czerwony samochód nadal sprowadzał śmierć na tych, którzy do niego wsiedli. W tydzień po wybuchu wojny wybitny dowódca piątego korpusu armii austriackiej generał Potiorek zajął dom gubernatora w Sarajewie; przypadł mu w udziale także czerwony samochód arcy księcia. Nie czekał długo na efekty. Dwadzieścia jeden dni później poniósł klęskę pod Valievo, utracił dowództwo i został odesłany do Wiednia. Wkrótce stał się zrujnowanym wariatem i zmarł w przytułku.

Czerwony samochód przeszedł w ręce innego Austriaka, byłego podwładnego generała Potiorka. Kapitan wkrótce spotkał się ze swoim fatum. Jadąc z dużą prędkością przejechał i zabił dwóch chorwackich chłopów, wpadł na drzewo i kiedy przybyła pomoc, już nie żył. Był właścicicielem samochodu przez dziewięć dni.

Po zakończeniu wojny właścicielem samochodu został nowo mianowany gubernator Jugosławii. Doprowadził on wóz do świetnego stanu, lecz miał cztery wypadki w ciągu czterech miesięcy i w ostatnim z nich stracił rękę. Rozkazał więc zniszczyć samochód; jego reputacja była tak zła, że wydawało się, iż nikt nie będzie chciał nim jeździć. Jednak pojawił się nabywca, doktor Srkis, który śmiał się z przekleństwa. Kupił samochód prawie za bezcen. Ponieważ nie mógł znaleźć szofera, postanowił prowadzić auto osobiście. Cieszył się swoim nabytkiem przez sześć miesięcy i coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że przekleństwo ciążące na samochodzie było wytworem ludzkiej wyobraźni. Pewnego ranka samochód znaleziono przy drodze; leżał na dachu, a ciało doktora wyrzucone na zewnątrz było zmasakrowane przez przewracający się pojazd. Wdowie po doktorze udało się sprzedać samochód bogatemu jubilerowi. Używał auta przez rok, a później popełnił samobójstwo. Następnym właścicielem był znowu lekarz. Wkrótce jednak opuścili go pacjenci z obawy przed fatalnym samochodem. Odprzedał go więc szwajcarskiemu kierowcy wyścigowemu, który wy startował nim w wyścigu w Dolomitach, podczas którego samochód wpadł na kamienny mur i kierowca zginął.

Czerwone auto wróciło do Sarajewa. Nabył je zamożny rolnik, który dał samochód do naprawy i jeździł nim bezpiecznie przez kilka miesięcy. Pewnego dnia samochód stanął na szosie, więc rolnik przywiązał go do furmanki, żeby przyholować do miasta. Ledwo ruszyli, silnik zapalił, samochód odtrącił wóz i konie, przejechał właściciela i stoczył się do rowu na zakręcie. Zniszczony czerwony pojazd kupił Tiber Hirszfeld, mechanik, który naprawił go i pomalował na niebiesko. Nie znajdując nabywcy jeździł nim sam. Pewnego dnia wiózł sześcioro przyjaciół na wesele. Kiedy z dużą prędkością wyprzedzał inny samochód, uderzył w drzewo; Hirszfeld i czterej pasażerowie zginęli w wypadku. Samochód odnowiono z funduszy rządowych i odesłano do muzeum.

Zabił szesnaście osób. Przyczynił się do wybuchu krwawej wojny. Zniszczyła go dopiero następna wojna - dokonała tego aliancka bomba zrzucona na budynek muzeum, w którym stał.

Ze starej, dobrej strony: http://www.paranormalium.pl/przeklety-samochod,80,22,artykul.html

Przeklęty pierścień Rudolfa Valentino

Anonymous • 2013-10-10, 02:21
22

Rudolf Valentino

Przeklętą błyskotkę Rudolfo Valentino "nabył drogą kupna" w sklepie jubilerskim w San Francisco, mimo, iż jubiler odradzał mu kupno tej-jak to określił-przeklętej biżuterii. Cóż jednak począć-młody, obiecujący aktor uparł się... miał powiedzieć: Proszę pana, pana opowieści jeszcze bardziej dodają temu maleństwu uroku, tym bardziej pragnę wejść w jego posiadanie. Proszę mi go sprzedać.

I tak przeklęty pierścień na palcu Rudolfa widzimy w kilku filmach, m.in. w jego pierwszym nieudanym filmie Młody Radża. Aktor miał go na palcu podczas kręcenia Syna szejka-był to jego ostatni film. Zmarł w 1926 roku na zapalenie otrzewnej, z pierścionkiem na palcu.

Po śmierci Valentina pierścień "przypadł w udziale" jego przyjaciółce, holywoodzkiej aktorce Poli Negri. Ta jednak zachorowała. Wyzdrowiała rok później, jednak nie odzyskała dawnej popularności.

Aktorka przekazała pierścień Russowi Colombo-uderzająco podobnemu do Rudolfa młodemu aktorowi. Nie cieszył się nim zbyt długo-zginął w wypadku z bronią palną.

Kolejnym właścicielem pierścienia został jego przyjaciel, Del Cassino-zginął w wypadku samochodowym. Pierścień przeszedł do rąk jego brata Dela, który-obawiając się o własne życie-schował pierścionek do domowego sejfu, który wkrótce potem został obrabowany-złodziej został zastrzelony podczas pościgu. Pierścionek znaleziono w kieszeni jego kurtki.

Klejnot powrócił do sejfu w domu Cassina. Pozostawał tam, dopóki nie wypożyczył go producent filmowy Edward Small, do filmu biograficznego o Rudolfie Valentino. Ofiarą padł młody aktor grający rolę Rudolfa, Jack Dunn-zmarł na rzadką chorobę krwi.

Del Cassino postanowił uwolnić świat od klątwy-zdeponował pierścień w miejscowym banku. Odtąd placówka była wielokrotnie okradana, wybuchały tam pożary, nikt jednak dotychczas nie zginął. Pierścień znajduje się tam do dziś.

Klątwa :)

yogi • 2013-09-24, 20:24
116
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,pozar-na-12-pietrze-trzy-osoby-w-szpitalu,99886.html

Niby nic, ale te trzy osoby to mój brat, jego córka i mój ojciec.
Ojciec, który jest chory na złośliwego rak płuc, przyjechał wczoraj do brata pocieszyć go,
bo trzy dni temu zmarła mu teściowa (na raka wykrytego miesiąc wcześniej)
i ogólnie w małżeństwie nie jest dobrze.
Braciak od maja jest bezrobotny, a wczoraj zjarało mu się mieszkanie...

Dzisiaj odwiozłem ojca do domu, sam nie mógł wracać bo ma mocno poparzone dłonie
(wyrzucił przez okno płonące krzesła, nie mógł już ugasić)

Ogólnie, jak ich dzisiaj widziałem wylądali jak górnicy i byli w dobrych humorach.
Ojciec stwierdził, że nie ma linii papilarnych i jak rany się zagoją to będzie mógł kraść,
a braciak stwierdził, że przyjął ojca bardzo ciepło
:amused:


EDIT: może ktoś z Was widział, jakiś materiał wideo? budynków na osiedlu jest dużo, więc są szanse a wyglądało to troche jak WTC :)
historia własna
!Timon • 2013-09-24, 22:17  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (63 piw)
@up

Ile można głupim ludziom tłumaczyć, że dobrowolne publiczne zbiórki pieniędzy dla osób [czy instytucji] w potrzebie są DOBRE a odbieranie ludziom pieniędzy pod przymusem jest ZŁE.

Padają argumenty, że jeśli potrzebujesz Boga do tego aby żyć dobrze to jesteś słaby. Ja powiem, że jeśli potrzebujesz przymusu prawnego i służb mundurowych które to prawo egzekwują aby pomóc bliźniemu to jesteś zwykłym ch*jem.