18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#gruby szmal

1
Na fali ściągania nam karaluchów do domu zdecydowałem się napisać coś, co od dawna chodzi mi po głowie.
Niewątpliwie posłem zostaje osoba, która przynajmniej z zewnątrz, nie potrafi dużo więcej, jak 'podnieść rękę i nacisnąć przycisk' zgodnie z poleceniami wodza. Problem ten sam się nie rozwiąże, a będzie wręcz pogłębiał. Podpis na liście, obecność (ciałem) na sali daje wymierne rezultaty, kieszeń sama się wypełnia.
Z drugiej strony płace przeciętnego człowieka nie są zbyt duże, choć wg GUSu wszyscy powinni mieć co tylko chcą, bo kraj mlekiem i miodem spływa. Prawie 4 tysiące średniej krajowej nie w kij dmuchał.

Jako sposób na zmianę podejścia polityka do wykonywanej pracy proponuję przywrócenie pierwotnej postaci tego stanowiska, tzn. praca na rzecz społeczeństwa, swoiste wyróżnienie. Oczywiście głupim byłoby powiedzieć, że polityk nie dostaje pieniędzy za swoją pracę w ogóle, gdyż też musi zjeść itd. Wysłanie polityka po pracy w sejmie do zwykłej pracy również nie jest dobrym sposobem, gdyż:
1. Czasu nie da się rozciągnąć i pracowanie w dwóch miejscach czasami po nocy nie jest łatwe.
2. Może to powodować lobbowanie przez polityka zasugerowanych przez szefa ustaw w ramach premii w pracy.

Dlatego też jako rozwiązanie proponuję:
1. Zmianę systemu obliczania średniej krajowej płacy poprzez obliczanie mediany płacy krajowej każdej osoby zatrudnionej na dowolną umowę).
2. Uzależnienie maksymalnego wynagrodzenia polityka do wartości mediany krajowych zarobków.

W tym momencie praca polityka wiąże się z jego własnymi zarobkami, sprzężenie zwrotne powinno działać.

Nie mam wykształcenia ekonomicznego, po prostu kieruję się swoją pokręconą logiką, więc jeśli jest tu jakiś błąd, to proszę o opisanie.