18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#gerhard

Gerhard Palitzsch

heroinheart • 2013-11-14, 23:51
44
Witajcie.

Szukając po tagach nie znalazłem, a chciałbym podzielić się z Wami historią pewnej arcykurewskiej postaci, jaką był Gerhard Palitzsch.

Od początku:



Gerhard Palitzsch (ur. 17. 06. 1913, członek NSDAP nr 1965727 oraz SS nr 79466) powszechnie uważany jest za jednego z największych zbrodniarzy w historii obozu oświęcimskiego. W okresie, w którym pełnił służbę w Auschwitz własnoręcznie dokonywał egzekucji więźniów pod ścianą śmierci. Szacuje się, że zastrzelił kilka tysięcy ludzi. Już sam dźwięk jego nazwiska napawał więźniów strachem. Przedstawiany jako prawa ręka Rudolfa Hoessa, był kimś, przed kim drżeli nawet esesmani.


W okresie, w którym pełnił służbę w Auschwitz własnoręcznie dokonywał egzekucji więźniów pod ścianą śmierci. Szacuje się, że zastrzelił kilka tysięcy ludzi. Już sam dźwięk jego nazwiska napawał więźniów strachem. Przedstawiany jako prawa ręka Rudolfa Hoessa, był kimś, przed kim drżeli nawet esesmani. Tymczasem on związał się z Żydówką...


"....było słychać krzyki Palitzscha

jadącego na rowerze. Jak tylko z daleka zobaczył stojącego więźnia, natychmiast kierował się w jego stronę, rzucał rower, chwytał co było pod ręką i bił. Jego humor zależał od zaspokojenia sadystycznych skłonności. Dopiero, jak kilku więźniów "znokautował" lub później, kiedy zaczął rozstrzeliwać pod ścianą śmierci, było widać na jego twarzy zadowolenie."

Po całym dniu katorżniczej pracy niektórzy chorzy i skrajnie wycieńczeni musieli zgłaszać się do niego bezpośrednio, aby oddelegował ich do obozowego szpitala.

"Segregacja zależała od jego dobrego humoru albo od cierpliwości. Jednego, drugiego oddzielił, a resztę uderzał - bo z gołymi rękami nigdy nie chodził. Ludzie, którzy przynieśli chorych, uciekali stamtąd i tak kończyła się ta Arztvormeldung.

Kilka trupów pozostawało na placu apelowym."- czytamy w zeznaniach. Po wykonaniu egzekucji często przychodził na koncerty orkiestry obozowej. "Kazał sobie grać piękne rzeczy i godzinami słuchał." -opowiadał jeden z więźniów. Często również "po pracy", pozornie bez celu przychodził do obozowej pracowni fotograficznej, gdzie poddawano obróbce zdjęcia.

"Zawsze siadał na rogu stołu, spokojnie wyciągał papierosa, zapalał go, nie odzywając się ani słowem i po chwili wychodził." - zeznawał inny więzień. Gerhard Palitzsch miał żonę i dwoje dzieci, które, tak jak inne rodziny esesmanów, mieszkała w mieście Oświęcimiu. Według relacji kobiety pracującej jako służąca w jego domu, Palitzschowie byli kochającą się rodziną. On był wzorowym mężem i kochającym ojcem. Dzieciom częstokroć przywoził ubranka i zabawki pozostałe po ich zagazowanych rówieśnikach. Był przystojnym blondynem, jedynie, jak czytamy w zeznaniu -

oczy miał jakieś dziwne

Jego żona, ładna kobieta o łagodnym usposobieniu, bardzo dobrze traktowała zarówno swoją służącą, jak i innych więźniów, którzy czasem wzywani byli, aby pomóc wykonać jakąś pracę w domu. Sam gospodarz pozwalał nawet żonie na to, aby przyniosła im coś do jedzenia. Czy wiedziała o tym, co działo się na terenie obozu, można się jedynie domyślać.

Luise Palitzsch zmarła na tyfus plamisty 4 listopada 1942 roku. W relacji służącej czytamy: "Pewnego razu rano, Palitzsch wrócił do domu z pracy. Ja z dziećmi jeszcze leżałam w sypialni na górze, gdy usłyszałam z pokoju na dole głośny jego płacz, który przeszedł prawie w żałosny ryk. (...), gdy przyszedł na górę, zaczął tulić do siebie i całować dzieci, mówiąc, że już nie mają matki."

"Palitzsch po śmierci żony rozpaczał i płakał jak wrażliwy, kochający mąż. Nie przeszkadzało mu to jednak, aby w chwilę potem rozstrzelać stu lub trzystu więźniów." - czytamy w innym oświadczeniu. Wszystko jednak, jak wiadomo ma swój koniec, nawet żałoba i rozpacz esesmana. Tak było i tym razem. Po śmierci żony został przeniesiony na służbę do Brzezinki. Tam rozpoczął się nowy rozdział w jego historii.

Katja Singer była młodą, piękną dziewczyną - Żydówką pochodzącą z Marykovy na Słowacji. W obozie pełniła funkcję Rapportschreiberin, czyli pisarki.

Znana była ze swojej nieprzeciętnej urody i wdzięku, którym potrafiła ująć władze obozowe do tego stopnia, że, jak podaje jej współtowarzyszka, wiele osób potrafiła przez to uratować, a także wiele rzeczy załatwić. Kobiety ją uwielbiały, cieszyła się także wielką sympatią mężczyzn - więźniów i personelu. A jeden z esesmanów w niecały rok po śmierci żony, zaczął zwracać na nią coraz większą uwagę. To był Palitzsch. Romans, w który po jakimś czasie przemieniła się ich znajomość, był o tyle niezwykły, co i w sposób oczywisty niebezpieczny. Mimo wszystko Hauptscharführer do tego stopnia oczarowany był piękną dziewczyną, że zaplanował spreparowanie dla niej fałszywych dokumentów, świadczących o tym, że tak naprawdę jest aryjką, i że, gdy przyjmowano ją do obozu została błędnie zaklasyfikowana.




Wszystko było na jak najlepszej drodze, ale pogłoski o zakochanym esesmanie zaczęły zataczać coraz szersze kręgi. Jak czytamy w jednym z oświadczeń: "W październiku 1943 r. odchodził transport ok. 300 więźniów do Brna. Kierownikiem tego transportu był Gerhard Palitzsch. Palitzscha znałem jeszcze w okresie, gdy jako kominiarz często bywałem u niego w domu. Zachowywał się zawsze w stosunku do mnie uprzejmie. (...) W czasie mojej pracy w Brnie, często miałem możność spotykania Palitzscha. Kilkakrotnie rozmawiał ze mną, a raz nawet rozmawiał na tematy swoje prywatne. Mówił nawet, że lepsza jest sytuacja moja jako więźnia, niż jego. Miał w tym okresie swoje osobiste kłopoty." O jego zażyłych stosunkach z Katją Singer, prawdopodobnie na podstawie donosu kapo, dowiedziało się Politischeabteilung, czyli obozowa komórka Gestapo. Według relacji "W 1944 roku, chyba w okresie letnim (ale było wtedy chłodno) do SS Bekleidungskammer został przyprowadzony pod eskortą dwóch esesmanów

Rapportfuhrer Gerhard Palitzsch. Był w mundurze esesmana, ale bez pasa i czapki, na nogach zaś miał pantofle. Po zdaniu dodatkowego munduru, który trzymał w ręce w formie zawiniątka, został wyprowadzony przez eskortujących go esesmanów."

Jak dowiadujemy się później, został odprowadzony do bunkra znajdującego się w bloku 11, czyli w tzw. bloku śmierci. Przebywając tam kilka tygodni próbował zorganizować sobie ucieczkę, próbując nakłonić więźnia - fryzjera golącego mu raz w tygodniu głowę, aby dostarczył mu wytrych. Bezskutecznie. Napisał także długi list, w którym, jak czytamy w oświadczeniach: "bił się w piersi, przepraszał Polaków i pisał: "Proszę Boga, żeby pozwolił mi wyjść z bunkra, żebym mógł odpłacić przede wszystkim Hoessowi, bo Hoess był tym, który mnie zmuszał do tych rzeczy, i który częstokroć wbrew zarządzeniom - jak pisał w tym swoim liście - żądał coraz więcej ofiar."

Niestety, nie ma pewności co do dalszych losów Gerharda Palitzscha, istnieją głównie hipotezy. Jedna z nich zakłada, że został zdegradowany i wysłany na front
węgierski jako szeregowy żołnierz SS i zginął. Inna sugeruje, że przebywał w więzieniu w Monachium, gdzie miał złożyć zeznanie poważnie obciążające Rudolfa Hoessa. Oficjalnie jednak jego los nie jest znany. W archiwum muzeum oświęcimskiego istnieje jednak relacja byłego więźnia KL Auschwitz, który pod koniec wojny przebywał na terenie Niemiec, niedaleko miasta Oschatz. Tam doczekał wyzwolenia przez wojska amerykańskie. Jego oświadczenie, które złożył może rzucić nowe światło na całą sprawę -"Na podwórzu ratusza w Oschatz znajdowało się więzienie, w którym więzieni byli Niemcy. Przeglądając kartotekę więźniów spostrzegłem, że wśród nich figuruje nazwisko Gerhard PALITZSCH. Będąc jeszcze w Oświęcimiu znałem Rapportführera o tym samym nazwisku Palitzsch. (...) Poszedłem do jego celi i rzeczywiście stwierdziłem, że jest on identyczny z Palitzschem z Oświęcimia. Zaznaczam, iż tego Palitzscha znałem jeszcze z moich czasów szkolnych z Grudziądza, gdzie razem chodziliśmy do szkoły. Rodzice jego mieli gospodarstwo rolne koło Mełna na Pomorzu jako osadnicy niemieccy. W celi rozpoznał mnie też i Palitzsch. Mówił mi, że został skazany przez sąd SS na 11 lat więzienia za kradzież kosztowności po zagazowanych Żydach i za wyrobienie fałszywych papierów aryjskich dla węgierskiej Żydówki. Po ustaleniu identyczności Palitzscha powiedziałem koledze (...), że go zwolnię z więzienia, i gdy on będzie przechodził koło baszty więziennej, to (...) może go zlikwidować. Tak się też stało i Palitzsch został zastrzelony koło baszty więziennej, a zwłoki jego wyniesiono w zarośla na pole. Co stało się z tymi zwłokami nie wiem, gdyż w niedługi czas po tym wyjechałem z Oschatz do Polski."

Oświadczenie to wydaje się całkiem prawdopodobne, mimo że zeznający pomylił się, co do pochodzenia Katji Singer. Co zaś się tyczy samej Katji, to została osadzona w bloku 11 i poddana wnikliwemu śledztwu. Objęło ono też członków jej rodziny w Czechach, w celu upewnienia się, że dokumenty spreparowane przez Palitzscha były na pewno fałszywe. Potem Katja została karnie odesłana do obozu w Stutthofie z wyrokiem śmierci. Powód, dla którego została zabita w Oświęcimiu pozostaje zagadką. Jak podaje jej współtowarzyszka z obozu, Katja została wysłana pociągiem razem ze swoją kuzynką oraz z dwiema innymi kobietami, z których jedna pełniła rolę Ausseherin, czyli osobiście odpowiedzialnej za dostarczenie jej do punktu przeznaczenia. Według relacji współwięźniarki Katja zdołała przekonać strażniczkę, żeby na miejscu wręczyła wyłącznie pismo mówiące o karnym przeniesieniu, nie ujawniając drugiego zawierającego wyrok śmierci. Zdołała przeżyć Stutthof i doczekać tam końca wojny, a potem powróciła do Czech i zamieszkała w Pradze, gdzie wyszła za mąż za czeskiego oficera."


autor:

MICHAŁ DRZEWIECKI
Odkrywca 1/2002

link: http://ofiaromwojny.republika.pl/teksty/0229.htm