18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#dyrektywa

UE - kolejny absurd...

Mr.Drwalu • 2013-10-30, 16:02
1


Unia Europejska będzie normowała ilość wody w spłuczkach toalet!

Niemal każdy dzień przynosi kolejne socjalistyczne absurdy wymyślone przez urzędników Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, w który nieopatrznie wstąpiliśmy. To właśnie z powodu tego nieroztropnego kroku sprzed lat zabierane są nam kolejne wolności. Ostatnie rewelacje dotyczą ograniczania mocy odkurzaczy oraz ilości wody stosowanej w spłuczkach toalet.

Unia Europejska jawi się nam, jako wielki darczyńcą a w istocie jest takim samym dobrym wujkiem jak państwo, które musi najpierw okraść obywateli, skonsumować cześć środków na niewydajną biurokracje i obdarować ochłapami przysłowiowych biednych. UE zabiera bogatszym, aby dawać biedniejszym, czy ale to prowadzi do księżycowej ekonomii znanej z czasów PRL tylko w skali makro i na szczeście to się skończy wraz z nieuchronnym bankructwem tego dziwacznego tworu.

Taka logika Janosika czy też jak kto woli Robin Hooda, jest typowa dla socjalistów. W przypadku UE każdy kraj płaci tak zwaną składkę, która jest podatkiem uprawniającym do uczestnictwa w redystrybucji środków. Czyli Polska wpłaca niebagatelne kwoty do wspólnego budżetu i na razie podobno nie wychodzi na minus, ale naprawdę jest inaczej, bo cały nasz kraj pełen jest głupich inwestycji prowadzących na dodatek do koszmarnego zadłużenia samorządów.

Unia Europejska stała się koszmarnym molochem, który jak widać był w całości wzorowany na ZSRR. Nawet nazewnictwo jest to samo i tak jak u komunistów byli Komisarze tak są i w strukturach europejskich. Podobnie też jak w ZSRR są oni mianowani a nie wybierani. Różnica polega na tym, że Polakom pod rządami Moskwy nikt nie mówił, jaka ma być krzywizna ogórka, nie stwierdzał odgórnie, że proste i niezawodne żarówki 100 Wat są zabronione, a dozwolone te z elektroniką i metalami ciężkimi i nikomu nie przyszło do głowy ograniczać moc odkurzaczy nawet, gdy panował tak zwany 20 stopień zasilania w PRL.

Nie było tez pomysłów, aby ograniczać wolność wyboru palaczy tytoniu stwierdzając odgórnie, że papierosy mentolowe są zakazane. Za poprzedniej komuny tak jak za eurokomuny ludzie często kręcili papierosy sami, tylko nie z powodu ich horrendalnej ceny a z powodu braków dostępności.

Gdy już wydawało się, że głupiej być nie może okazuje się, że może i Unia Europejska postanowiła unormować tak ważną kwestię jak ilość wody stosowanej w toaletach i pisuarach. Oczywiście cel jest zbożny, bo ma nim być oszczędzanie wody, ale co z ludzką wolnością? Czy pozwalając na ingerowanie we wszystko eurokomuniści nie idą za daleko? Ale Polakom wydaje się to nie przeszkadzać i dzięki zmasowanej propagandzie na słowo Unia kojarzy im się DAJE. No a jak daje to co tam te inne drobiazgi choćby niewiem jak debilne, milcząca zgoda względem dobrego wujka. Tak właśnie powstają najgorsze totalitaryzmy.

W istocie UE może być nawet kojarzona z projektem zjednoczenia Europy pod przewodnictwem III Rzeszy. Był on protoplastą integracji europejskiej a jej granice dziwnie przypominają granicę władzy Niemiec z lat czterdziestych ubiegłego wieku. Różnica polega na sposobie podboju, zamiast militarnego - gospodarczy. Podejrzanie szybko wraca też koncepcja władzy Berlina kosztem Paryża. Co ciekawe nawołują do tego nawet rzekomo polscy politycy tacy jak Radosław Sikorski i Lech Wałęsa. Dopiero za kilkadziesiąt lat będzie widać jak na dłoni, że UE to droga do budowy kolejnego totalitaryzmu i jeden z trybików montującego się Nowego Porządku Świata.

Źródło

Wojna brukselskich urzędników z…odkurzaczami

starykamila • 2013-10-27, 20:35
4
kolejny genialny pomysł urzędników UE :-/

Po zakazie używania 100-watowych żarówek, Unia Europejska znalazła kolejny sposób na to, byśmy mogli zaoszczędzić pieniądze. Urzędnicy z Brukseli wydali dyrektywę, która mówi nam, jakich odkurzaczy możemy używać – z powodu energooszczędności właśnie.

Jak donosi Frankfurter Allgemeine Zeitung, Unia Europejska wprowadziła kolejny zakaz, po m.in. 100-watowych żarówkach oraz rtęciowych termometrach, dotyczący sprzętu codziennego użytku. Od września 2014 roku na terenie UE będzie można sprzedawać odkurzacze o maksymalnej mocy 1600 W. Od 2017 natomiast, maksymalny pobór energii będzie wynosił 900 W. Powód wprowadzenia ograniczeń, to oczywiście troska o środowisko naturalne.

Większość producentów już teraz oferuje odkurzacze o takiej mocy, nadal można jednak znaleźć w sprzedaży odkurzacze o mocy 2000 W oraz większej. Jak zauważają komentatorzy, w niektórych wypadkach mniejsza moc odkurzacza nie wystarczy na to, by skutecznie pozbyć się brudu, więc odkurzanie trzeba będzie powtórzyć kilka razy. Wtedy osiągniemy efekt o skutkach odwrotnych do zamierzonych.

Ekologia jedyną pobudką?

To nie pierwszy i nie ostatni absurd pochodzący z Brukseli. Nie wnikając w motywy euro urzędników, pewne jest jedno – na przepisach dot. czy to żarówek, termometrów, wymiarów banana czy paneli solarnych ktoś straci a ktoś zyska. Warto więc zainteresować się kupnem akcji firm, które wpasowują się w unijne dyrektywy.

Z Unią Europejską nie jest tak źle?

W dyrektywie możemy przeczytać między innymi, że „odpowiednia liczba cykli odkurzania na stanowisku badawczym z dywanem Wilton, podczas których głowica czyszcząca odkurzacza pracującego przy najwyższym ustawieniu ssania przesuwa się po powierzchni testowej o szerokości równej szerokości głowicy czyszczącej i odpowiednio długiej, zanieczyszczonej równomiernie rozmieszczonym i właściwie osadzonym kurzem testowym o odpowiednim składzie, przy stałym pomiarze i zapisie z odpowiednią częstotliwością upływu czasu, zużycia energii elektrycznej i położenia środka głowicy czyszczącej względem powierzchni testowej; na koniec każdego cyklu odkurzania odpowiednio szacuje się przyrost masy znajdującego się w urządzeniu zbiornika na kurz”.

Fragment może podnieść na duchu, bo jeśli unijni urzędnicy tyle czasu i energii wkładają w tak przyziemne (a przynajmniej na wysokości dywanu) aspekty unijnego życia, może przesadą są wieści o rozpadzie strefy Euro czy samej Unii Europejskiej?

Źródło: bankier.pl

UE znowu jebie nas równo (gaz łupkowy)

Varyz • 2013-09-09, 19:26
3
I co sądzą Sadole? Interesując się tematem to ponoć gazu łupkowego mamy aż na 300 lat! A jak połączymy to z info o Syrii gdzie też o gaz idzie to się sprawa ciekawie rozwija.




Nadchodzące zablokowanie przez Unię Europejską wydobycia łupków w Polsce powinno stać się punktem zwrotnym polskiej polityki


Za kilkadziesiąt godzin Unia Europejska najprawdopodobniej spełni postulaty lewicy i pożytecznych idiotów, francuskich producentów elektrowni jądrowych oraz rosyjskich lobbystów i agentów wpływu, które – wszystko na to wskazuje – praktycznie pozbawią Polskę możliwości wydobywania ogromnego bogactwa z polskiej ziemi, pozbawią nas szansy na radykalny awans cywilizacyjny, pełne bezpieczeństwo energetyczne oraz radykalne wzmocnienie polskiej niepodległości.

We środę 11 września Parlament Europejski będzie radził nad przyjęciem dyrektywy, która absurdalnie zawyża i tak najwyższe na świecie wymogi ekologiczne przy poszukiwaniu gazu łupkowego. Politycy świetnie znający problem biją na alarm. Europoseł PiS Konrad Szymański ostrzega, że przyjęcie przez Parlament dyrektywy oznaczać będzie, że „branża łupkowa zostanie zaproszona do opuszczenia Europy”, a inicjator „polskich łupków”, były geolog kraju, dziś poseł niezależny, prof. Mariusz Jędrysek mówi, że „należy podważyć kompetencje Unii do stanowienia prawa, które nie dotyczy spraw transgranicznych”. Zaniepokojony jest także europoseł z PO, Bogusław Sonik, choć to właśnie na jego raport domagający się zaostrzenia kryteriów powołują się autorzy projektu blokującej wydobycie łupków dyrektywy.

Bardzo realne niebezpieczeństwo podjęcia owej dyrektywy powinno już dziś prowokować w Polsce polityczne trzęsienie ziemi. Opozycja (poza w/w wymienionymi wszyscy, którzy serio zajmują się sprawą polskiego bezpieczeństwa energetycznego, jak m.in. Piotr Naimski) powinna potraktować sprawę jako stan najwyższego zagrożenia, przeanalizować możliwe do podjęcia przez Polskę kroki, ustalić wspólne stanowisko i wezwać rząd do natychmiastowej reakcji, deklarując swe poparcie, gdy rząd zdecyduje się na właściwe działania.

W przypadku bierności rządu, czy też kontynuowania w tym obszarze działań szkodliwych dla polskich interesów, jak to się dzieje od 6 lat, opozycja zapowiedzieć powinna wypowiedzenie koniecznych aktów prawnych po dojściu do władzy oraz rozpocząć potężną akcję uświadamiania opinii publicznej, że zablokowanie możliwości wydobywania w Polsce gazu łupkowego jest aktem agresji na kluczowy obszar polskich interesów narodowych.

Dlatego wspieranie przez polskich urzędników i polityków tej blokady lub bierność wobec niej będzie aktem narodowej zdrady i tak też będzie traktowane.

Przez swą klarowność i zerojedynkowość los tej dyrektywy powinien być punktem zwrotnym w polityce polskiej, powrotem do myślenia w kategoriach dobra narodowej wspólnoty i działań przeciwko niej oraz potężnym żądaniem podmiotowych relacji z Unią Europejską.

Którzy politycy poprą tę nadchodzącą agresję Unii na największą polską szansę cywilizacyjnego awansu? A którzy będą milczeć jak na sejmie w Grodnie?


Źródło
194


Unia Europejska coraz bardziej zaczyna przypominać Związek Sowiecki. Otóż okazuje się, że choć nie jest państwem posiada już prywatną, tajną armię, nazywa się ona EUROGENDFOR(CE) a powstała w 2006 roku i była już użyta na ulicach Madrytu i Aten. Pałujący Greków czy Hiszpanów nie byli ich współrodakami, im jak się okazuje tamtejsze władze już nie ufają. Byli to obcy funkcjonariusze, którym wypożyczono uniformy policyjne danego kraju. Natomiast początki organizacji nadzwyczajnych sił unijnych datują się na rok 2003 r., gdy przez Niemcy zaczęły przetaczać się transporty z odpadami z reaktorów atomowych. Przeciwko demonstrującym Niemcom skierowano siły złożone w sporej ilości Francuzów a także Polaków.

Oddziały EUROGENDFOR(CE) mają szczególną strukturę zapewniającą pełną autonomię, ponieważ nie odpowiadają za swoje czyny, ani przed parlamentami krajowymi, ani europejskim tylko przed swym dowództwem. EGF jest pierwszym organem wojskowym Unii Europejskiej na poziomie ponadnarodowym. Złożony z Żandarmerii Wojskowej, może być uprawniony do interwencji na obszarach kryzysowych pod egidą NATO, ONZ, UE i koalicji utworzonej ad hoc w poszczególnych krajach i wzywającej ich interwencji.

Zbrojne oddziały wyłączone są spod jurysdykcji sądowej krajów, w których przyjdzie im działać a ich funkcjonariusze objęci są immunitetem, co więcej – nie można ich pociągnąć do odpowiedzialności materialnej za poczynione szkody. EUROGENDFOR(CE) to uzbrojony korpus, który ma pełną autonomię, a także nietykalność. Zadania, jakie mu przysługują to m.in. zapewnienie bezpieczeństwa publicznego i porządku publicznego; kontrola, doradztwo i nadzór nad lokalną policją, w tym możliwość prowadzenia śledztw, wykonywanie obowiązków straży granicznej; pozyskiwanie informacji i prowadzenie operacji wywiadowczych. Po cóż nam zatem armia, po cóż policja i służby, jeśli tak szerokie prerogatywy powierzymy bliżej nieokreślonym obcym wojskom?

Użycie oddziałów EUROGENDFOR(CE) wprowadził traktat z Velsen w Holandii z 18 października 2007 roku podpisanym tylko przez Holandię, Hiszpanię, Portugalię, Włochy i Francję. Siedziba główna znajduje się w mieście Vicenza (Włochy), w niewielkiej odległości od amerykańskiego obozu militarnego. I nagle okazuje się, że powyższy traktat ma obowiązywać Polskę, choć ta nie był jego sygnatariuszem.



Źródło: http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2013/02/07/unia-przypomina-zsrr/#more-36370
Smutas • 2013-02-08, 13:38  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (56 piw)
Szeryfian, nic ci UE nie dało. Znaczy najpierw zabrało, potem opłaciło tysiące swoich urzędników i rzuciło ci ochłapy. A ty jak naiwny piesek im chcesz służyć...
102


W ciągu dwóch lat od wejścia w życie dyrektywy, która ma ograniczyć delegowanie pracowników do pracy za granicą, upadnie 15 tys. Polskich firm, a wpływy ze składek ZUS zmaleją o 2 mld zł rocznie - wyliczył Instytut Zatrudnienia Transgranicznego.


Pod koniec lutego projekt nowej dyrektywy dot. delegowania pracowników za granicę ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Celem dyrektywy jest zapobieganie obchodzeniu lub nadużywaniu przepisów.

Instytut Zatrudnienia Transgranicznego przeprowadził na zlecenie Izby Pracodawców Polskich analizę skutków planowanej dyrektywy tzw. "wdrożeniowej", dotyczącej egzekwowania dyrektywy 96/71/WE ws. delegowania pracowników.

Instytut przeanalizował obroty, zyski oraz koszty pozapłacowe 585 polskich przedsiębiorców, będących eksporterami. Pod koniec listopada i na początku stycznia spotkał się też ze 158 pracodawcami, delegującymi w sumie ponad 22 tys. polskich pracowników za granicę.

IZT policzył, że wejście w życie nowej dyrektywy spowoduje w ciągu dwóch lat od jej wdrożenia likwidację lub upadłość ok. 15 tys. polskich przedsiębiorców zajmujących się delegowaniem pracowników za granicę, w tym ponad 13,5 tys. mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw.

Według Instytutu wdrożenie dyrektywy spowoduje uszczuplenie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i innych funduszy, np. Funduszu Pracy, do których trafiają składki za pośrednictwem ZUS o ok. 2 mld zł rocznie. Z kolei wpływy do budżetu państwa z podatków mogą zmaleć o 1,8 mld zł rocznie.

IZT wykazał, że w ciągu pięciu lat od wdrożenia dyrektywy na trwałe wyjedzie z kraju ok. 200 tys wykwalifikowanych pracowników. W okresie ośmiu lat trwała emigracja obejmie około 0,5 mln osób w wieku 20-40 lat oraz ich rodziny.

Z danych IZT wynika, że przez rok, od lipca 2011 r. do końca czerwca 2012 r., delegowaniem pracowników za granicę zajmowało się ok. 21 tys. polskich przedsiębiorstw. Głównie były to spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (ponad 3,5 tys. spółek) oraz firmy jednoosobowe (ponad 9,5 tys. podmiotów). Polscy przedsiębiorcy delegowali w tym czasie ponad 215 tys. pracowników za granicę. Ponad 1,5 tys. podmiotów delegowało jednocześnie powyżej 100 pracowników.

Wyliczenia IZT pokazały, że składki odprowadzone w tym czasie w Polsce do ZUS od wynagrodzeń delegowanych pracowników przekroczyły 2,5 mld zł. Wpływy budżetu państwa z podatku dochodowego wpłacanego od wynagrodzeń delegowanych pracowników przekroczyły w tym czasie 2,2 mld zł.

Pod koniec lutego projekt nowej dyrektywy dot. delegowania ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Celem dyrektywy ma być zapobieganie obchodzeniu lub nadużywaniu przepisów.

Dyrektywa ma przede wszystkim ma wprowadzić definicję oddelegowania, co pociągnie za sobą przede wszystkim skutki w zakresie prawa pracy. O tym, czy polska firma oddeleguje pracowników za granicę, ma decydować m.in. to, czy w Polsce prowadzi ona "znaczną część" swojej działalności i czy tu zatrudnia personel administracyjny. Warunkiem oddelegowania ma być też "wyjątkowo ograniczona liczba wykonanych umów lub kwota obrotu uzyskanego w państwie członkowskim prowadzenia działalności".

Polskie firmy i eksperci obawiają się, że tak niejasne kryteria spowodują preferowanie firm z dużym kapitałem, ze "starej" Unii, na niekorzyść firm z naszego regionu Europy.


Obawy polskich firm i prawników dotyczą też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na inne, obowiązujące już dziś przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników.

Źródło: http://wpolityce.pl/wydarzenia/46535-15-tysiecy-firm-upadnie-a-wplywy-do-zus-zmaleja-rocznie-o-2-mld-zl-oto-skutki-nowej-dyrektywy-ktora-ma-zostac-przeglosowana-juz-w-lutym
ostatni • 2013-02-08, 04:40  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (146 piw)
No tak. Wszystko rozpie**olone, to teraz trzeba doj***ć zdychający kraj. Weźmy taki przykład, mocno uproszony. Jest dwóch facetów, jeden produkuje rowery, drugi pralki, sprzedają je po 800 złotych. Jeśli kupią od siebie na wzajem produkty to dalej mają po te tysiąc złotych. Ale jeśli kupią te rzeczy w tej samej cenie z zagranicy, to mają już po 2 stówki. To taki prosty przykład dla lemingów, żeby k***y pojęły co zrobił donek przez ostatnie 6 lat. A mianowicie rozj***ł cały przemysł, nie dość, że możemy kupować tylko rzeczy z zagranicy, to nie mamy czego eksportować by kasa do nas wróciła. Stocznie, huty, kopalnie, wszystko w p*zdu w zamian za pochwałę angeli i ku chwale dziadziunia co przed wojną był polskim kolejarzem... Ostatnią rzeczą jaka nas ratuje jest rolnictwo, które rudy rozjebie swoimi negocjacjami nad budżetem UE, zapewne obetną rolnikom dopłaty w zamian za kasę na przekręty na autostradach. Dodatkowo na terenach "odzyskanych" trwa intensywne sprzedawanie przez skarb państwa gruntów rolnych Niemcom przy użyciu tak zwanych "słupów". W Szczecinie i okolicach trwają intensywne protesty. Gdyby w rządzie byli Polacy to na wieść o takiej sprawie ministrowie jeden z drugim powinni k***icy dostać, a tutaj cisza, nasza kochana władza twierdzi, że sprawie się przyglądają, udają jakieś kontrole a ziemia idzie w łapy szwabów. Przemysł zniszczyli i sprzedali, jeszcze tylko ziemię trzeba oddać. Na ch*j się produkuję, i tak jedna z drugą bezmózgą k***ą pójdzie za 2 lata na wybory i odpie**oli to samo co w 2007 i 2011. Do dzieła lemingi!