miałem kiedyś poldka coś jest na rzeczy, bo zachowywał się jak żywy. Za każdym razem kiedy wsiadała do niego jakaś koleżanka gasł w czasie jazdy, łapał kapcia, raz jakaś owiewka od szyby odczepiła się i p*zdnęła jedną taką w twarz, (taka gówniana plastikowa - była tam po poprzednim właścicielu od czasu zakupu, wiem straszna wiocha, ale bez niej widać było korozje na drzwiach
) o tym, że po przekręceniu kluczyka była cisza i w bendiks trzeba było napie**alać blokadą od kierownicy nie pomnę, bo to standard był dla tego modelu... no niby powyższe w polonezach to była norma, ale mój j***ny nawalał jedynie kiedy w pobliżu pojawiały się samiczki. Im ładniejsze tym gorzej dla stosunku auto - ja.
Polonezy mają duszę i są kurewsko zazdrosne. Mówię Wam